tomorrow's hangover and all the worst
: ndz lip 27, 2025 1:37 pm
— Tak jest prościej, nie muszę godzinami szukać — przyznał z uśmiechem. Nie wyobrażał sobie szykować się do wyjścia dłużej niż piętnaście minut. Dzięki temu, że wszystko było ułożone pod niego, doskonale wiedział gdzie ma czego szukać - banalne, ale niesamowicie przyjemne. Gdyby mieszkał z partnerką to narzuciłaby mu swoje zasady i nigdy nie znalazłby koszuli w swojej ulubionej szafie w sypialni. Koszmar, którego by nie przeżył.
Kiwnął głową na jej słowa, rozumiejąc ją - na pewno przyjemnym było wracanie do mieszkania, w którym stęsknione zwierzę na ciebie czekało. Trudno byłoby zaprzeczyć, gdyby powiedział, że nie lubił wracać do pustego domu - lubił swoje towarzystwo, nie znosił innych ludzi, ale zwierzęta nie były dla niego rozwiązaniem. No chyba, że takie niebrudzące i nieniszczące.
Miała rację, przede wszystkim sprawy wygrywało się na samym początku, przy wejściu na salę. Postawa i wiara w siebie potrafiła zdziałać cuda, szczególnie, gdy trzeba było przekonać ławników. Czasami zdarzało się tak, że fakty i dowody schodziły na dalszy plan, co niesamowicie wkurwiało Cassiana. Ale życie nie bywało sprawiedliwe.
— I to robię. Wyłączam się — mruknął cicho i wzruszył ramionami. Sięgnął po swoją szklankę i nalał alkoholu. Tyle lat w tej pracy sprawiało, że musiał nauczyć się nie myśleć o tym, co działo się na sali rozpraw, bo inaczej szybko by oszalał. Jego praca była pod tym względem prostsza - nie musiał obcować z wątpliwymi ludźmi, nie myślał i nie zajmował się ich sprawami przez cały dzień. Przychodził, robił co musiał i później był praktycznie wolnym człowiekiem, bez zastanawiania się czy klient jest zadowolony. Groziła mu co najwyżej zemsta strony przeciwnej, zupełnie tak jak sędziom, bo “źle orzekli”, ale dało się do tego przyzwyczaić.
W stosunku do Kovalski też chciał się wyłączyć, już po tej pierwszej, większej interakcji. Wzmocnił swój mur, ale chyba za słabo, skoro udało jej się przebić już przez pierwsze warstwy. Wciąż podchodził z przekonaniem, że to jest ich ostatnie spotkanie i odetnie się od niej, zablokuje numer i będzie wymieniał się przydziałem do spraw - ale z drugiej strony co chwilę sam sobie zaprzeczał. Teraz zrzucał to na alkohol, nawet tę propozycję, którą sam złożył przed chwilą. Nie wyobrażał sobie ich następnego spotkania, a przecież nazwał je randką. Albo to ona mieszała mu w głowie, albo to on sam nie wiedział już co ma robić. Może w głębi serca tego chciał, bo wiedział, że gdy wytrzeźwieje, będzie musiał dotrzymać słowa?
— Chcesz coś zjeść? — zapytał, ignorując jej pytanie o to, czy będzie kolejna randka. Bał się cokolwiek powiedzieć, bo pierwszy raz w życiu nie wiedział jak się zachowa i czy zachowa tę swoją neutralność. Obraz jego osoby zaczął się kruszyć, w jego własnych oczach. Spojrzał na nią i uśmiechnął się, mając nadzieję, że to będzie wystarczająca odpowiedź. — Czy sugerujesz, że jestem brzydki? — zapytał lekko zmieszany. Może przez alkohol trudno mu było dosłownie zrozumieć, że chodziło o słowa osła, tych o warstwach emocjonalnych, które zgrabnie porównał do cebuli. Chyba do niego aż za bardzo pasowały. Miał ich dużo, każda była sumiennie budowana od dzieciństwa, by chronić go przed bólem - najpierw w niekochającej i wymagającej rodzinie, a później w dorosłości, gdzie raz po raz doświadczał odrzucenia.
Charlotte Kovalski
Kiwnął głową na jej słowa, rozumiejąc ją - na pewno przyjemnym było wracanie do mieszkania, w którym stęsknione zwierzę na ciebie czekało. Trudno byłoby zaprzeczyć, gdyby powiedział, że nie lubił wracać do pustego domu - lubił swoje towarzystwo, nie znosił innych ludzi, ale zwierzęta nie były dla niego rozwiązaniem. No chyba, że takie niebrudzące i nieniszczące.
Miała rację, przede wszystkim sprawy wygrywało się na samym początku, przy wejściu na salę. Postawa i wiara w siebie potrafiła zdziałać cuda, szczególnie, gdy trzeba było przekonać ławników. Czasami zdarzało się tak, że fakty i dowody schodziły na dalszy plan, co niesamowicie wkurwiało Cassiana. Ale życie nie bywało sprawiedliwe.
— I to robię. Wyłączam się — mruknął cicho i wzruszył ramionami. Sięgnął po swoją szklankę i nalał alkoholu. Tyle lat w tej pracy sprawiało, że musiał nauczyć się nie myśleć o tym, co działo się na sali rozpraw, bo inaczej szybko by oszalał. Jego praca była pod tym względem prostsza - nie musiał obcować z wątpliwymi ludźmi, nie myślał i nie zajmował się ich sprawami przez cały dzień. Przychodził, robił co musiał i później był praktycznie wolnym człowiekiem, bez zastanawiania się czy klient jest zadowolony. Groziła mu co najwyżej zemsta strony przeciwnej, zupełnie tak jak sędziom, bo “źle orzekli”, ale dało się do tego przyzwyczaić.
W stosunku do Kovalski też chciał się wyłączyć, już po tej pierwszej, większej interakcji. Wzmocnił swój mur, ale chyba za słabo, skoro udało jej się przebić już przez pierwsze warstwy. Wciąż podchodził z przekonaniem, że to jest ich ostatnie spotkanie i odetnie się od niej, zablokuje numer i będzie wymieniał się przydziałem do spraw - ale z drugiej strony co chwilę sam sobie zaprzeczał. Teraz zrzucał to na alkohol, nawet tę propozycję, którą sam złożył przed chwilą. Nie wyobrażał sobie ich następnego spotkania, a przecież nazwał je randką. Albo to ona mieszała mu w głowie, albo to on sam nie wiedział już co ma robić. Może w głębi serca tego chciał, bo wiedział, że gdy wytrzeźwieje, będzie musiał dotrzymać słowa?
— Chcesz coś zjeść? — zapytał, ignorując jej pytanie o to, czy będzie kolejna randka. Bał się cokolwiek powiedzieć, bo pierwszy raz w życiu nie wiedział jak się zachowa i czy zachowa tę swoją neutralność. Obraz jego osoby zaczął się kruszyć, w jego własnych oczach. Spojrzał na nią i uśmiechnął się, mając nadzieję, że to będzie wystarczająca odpowiedź. — Czy sugerujesz, że jestem brzydki? — zapytał lekko zmieszany. Może przez alkohol trudno mu było dosłownie zrozumieć, że chodziło o słowa osła, tych o warstwach emocjonalnych, które zgrabnie porównał do cebuli. Chyba do niego aż za bardzo pasowały. Miał ich dużo, każda była sumiennie budowana od dzieciństwa, by chronić go przed bólem - najpierw w niekochającej i wymagającej rodzinie, a później w dorosłości, gdzie raz po raz doświadczał odrzucenia.
Charlotte Kovalski