bring on the bubbly
: wt sie 19, 2025 11:06 pm
Gdy była tutaj poprzednio, czuła się dość obco i nie na miejscu, otoczona co prawda koleżankami i kolegami po fachu, ale wciąż mając wrażenie, że jakoś odstawała. Dziś gwar wieczornego baru wydawał jej się wręcz przyjemny, a fakt, że mogła najzwyczajniej w świecie wyluzować się przez chwilę, nie był tu bez znaczenia. Drinki, pizza i plotki były czymś naturalnym dla ludzi, którzy zachowywali zdrowy podział między życiem prywatnym a zawodowym, ale dla pracoholiczki, jaką była Almendarez, były niecodzienne. Może dlatego powinny być bardziej celebrowane, a ona sama naprawdę doceniała dzisiejsze spotkanie?
- Ode mnie masz zawsze zielone światło, żeby utrzeć nosa facetom - zapowiedziała jeszcze, w później także jednym łykiem opróżniła swój drink do końca.
Słysząc o ciepłym daniu tylko uśmiechnęła się pod nosem, bo czuła się prawie tak, jakby siedziała przed lustrem; wcześniej nie zdawała sobie nawet sprawy, jak podobne są do siebie ze Sloane.
- I smakuje też lepiej, niż jedzenie na wynos. Mam wrażenie, że ostatnio nie jadam nic innego, ale czasem wolałabym wziąć podwójny dyżur niż stanąć przy garach - nie miała za grosz talentu kulinarnego i niespecjalnie się z tym kryła.
Gdy historia z randką nabrała szczegółów, na twarzy Sereny widoczne były wszystkie emocje, które w związku z tym odczuwała. Nie w jej gestii było ocenianie koleżanki, ale zmartwiła się nieco słysząc, że jej potencjalny wybranek nie jest nieskazitelnie czystym filarem tego miasta.
- Szary, czyli bardziej antysystemowy? Czy szary, bo lepiej nie pytać o jego prawdziwe zajęcie? - zsunęła brwi, zastanawiając się, która z tych opcji była bliższa prawdy.
Nie miała nic przeciwko osobom, które zboczyły ze ścieżki prawilności, by walczyć o ideały i przekonania ważne dla dobra społeczeństwa. I może była w tym wszystkim oceniająca i bardzo subiektywna, ale przecież gdyby nie podejmowane ryzyko, jej samej nawet nie byłoby na świecie - jej rodzice przekroczyli granicę nielegalnie. Nie była więc uprzedzona, ale wolała być ostrożna.
- To chyba nie jest jeszcze do końca taka czerwona flaga, ale bądź ostrożna. Jeśli będzie miało dojść do drugiego spotkania, wyślij mi swoją lokalizację czy coś, w razie czego możemy ustalić też jakieś hasło. Jeśli napiszesz mi w wiadomości, że wyspałaś się w swojej nowej, miękkiej piżamie i śnił ci się Michael to będę wiedziała, że czas wzywać posiłki - może brzmiała, jakby żartowała, ale mówiła całkiem serio.
Pizza nie zdążyła jeszcze zniknąć z talerzy, a one zamówiły już kolejne drinki i mogły wznieść następny toast. Ten wieczór najwyraźniej obfitował w powody do wznoszenia kieliszków w górę.
- I żebyśmy po sześćdziesiątce były takie niezłomne, jak ta moja sąsiadka - dodała jeszcze i chyba po raz pierwszy w życiu wyobraziła sobie siebie jako seniorkę.
Sloane Marlowe
- Ode mnie masz zawsze zielone światło, żeby utrzeć nosa facetom - zapowiedziała jeszcze, w później także jednym łykiem opróżniła swój drink do końca.
Słysząc o ciepłym daniu tylko uśmiechnęła się pod nosem, bo czuła się prawie tak, jakby siedziała przed lustrem; wcześniej nie zdawała sobie nawet sprawy, jak podobne są do siebie ze Sloane.
- I smakuje też lepiej, niż jedzenie na wynos. Mam wrażenie, że ostatnio nie jadam nic innego, ale czasem wolałabym wziąć podwójny dyżur niż stanąć przy garach - nie miała za grosz talentu kulinarnego i niespecjalnie się z tym kryła.
Gdy historia z randką nabrała szczegółów, na twarzy Sereny widoczne były wszystkie emocje, które w związku z tym odczuwała. Nie w jej gestii było ocenianie koleżanki, ale zmartwiła się nieco słysząc, że jej potencjalny wybranek nie jest nieskazitelnie czystym filarem tego miasta.
- Szary, czyli bardziej antysystemowy? Czy szary, bo lepiej nie pytać o jego prawdziwe zajęcie? - zsunęła brwi, zastanawiając się, która z tych opcji była bliższa prawdy.
Nie miała nic przeciwko osobom, które zboczyły ze ścieżki prawilności, by walczyć o ideały i przekonania ważne dla dobra społeczeństwa. I może była w tym wszystkim oceniająca i bardzo subiektywna, ale przecież gdyby nie podejmowane ryzyko, jej samej nawet nie byłoby na świecie - jej rodzice przekroczyli granicę nielegalnie. Nie była więc uprzedzona, ale wolała być ostrożna.
- To chyba nie jest jeszcze do końca taka czerwona flaga, ale bądź ostrożna. Jeśli będzie miało dojść do drugiego spotkania, wyślij mi swoją lokalizację czy coś, w razie czego możemy ustalić też jakieś hasło. Jeśli napiszesz mi w wiadomości, że wyspałaś się w swojej nowej, miękkiej piżamie i śnił ci się Michael to będę wiedziała, że czas wzywać posiłki - może brzmiała, jakby żartowała, ale mówiła całkiem serio.
Pizza nie zdążyła jeszcze zniknąć z talerzy, a one zamówiły już kolejne drinki i mogły wznieść następny toast. Ten wieczór najwyraźniej obfitował w powody do wznoszenia kieliszków w górę.
- I żebyśmy po sześćdziesiątce były takie niezłomne, jak ta moja sąsiadka - dodała jeszcze i chyba po raz pierwszy w życiu wyobraziła sobie siebie jako seniorkę.
Sloane Marlowe