please, help
: pn sie 04, 2025 6:44 pm
Lucky Martino
— Dobrze — skinęła jedynie krótko głową. Nieważne, jak wielkie by miała chęci. Nie każdy mógł je przyjąć. Mogła chcieć, lub nie. Sama przyjmowała to z chłodną głową, jakby nie miało wydarzyć się nic niecodziennego. Claire nie lubiła dostawać darowizny, nawet współprace prezentowe przyjmowała z niezbyt sporą chęcią. Zdawała sobie sprawę, że przy pewnym poziomie zasięgów było to normą. Wpierw prezenty, a dopiero później większe kampanie. Musiała się do tego dostosować. Podobnie chciała przygotować pracę dla Martino. Jednak groźba braku przyjaźni była dla niej zbyt skuteczna. Jej zdaniem mogłyby się dalej widywać, ale miała delikatnie przysłonięte oczy. Była w lepszej pozycji niż jej przyjaciółka. W takich sytuacjach lepiej by człowiek zamilkł i nic nie mówił — koniec tematu. — powtórzyła za Lucky. Teraz będzie musiała zamilknąć na cztery spusty. Jakakolwiek pomoc pieniężna nie wchodziła w grę. Dopiero kiedy dostanie taką prośbę, przygotuje ofertę. Bez wyraźnego sygnału, wolała się wycofać i celebrować chwilę.
Zwłaszcza że całkiem dobrze szły im niezbyt poważne żarty.
Śmiała się wraz z nią. Śmiech zaraźliwy? Przy ich dwójce wyraźnie było widać, że tak. Claire uśmiechała się szeroko, próbując uspokoić się. Co gorsza nadchodził gorszy żart. Kiedy dwie myśli się połączą, może wyjść coś naprawdę niecodziennego. Coś na co nikt nie był przygotowany.
— Nie brykaj mnie, bo jak Cię bzyknę to raz— i nagle zaczęła wykonywać te przedziwne ruchy kopulacyjne, których nikt się nie spodziewał. Po czym jak gdyby nigdy nic, spłonęła rumieńcem. Claire, w przeciwieństwie do jej brata, niezbyt komfortowo czuła się w tego typu żartach. Chociaż dawała sobie z nimi radę przy dużo większej ilości alkoholu. Inaczej była drętwa jak to ścięte drzewo w lesie. Zaraz z niego robaki zaczną wychodzić.
— Lucky! — krzyknęła, leżąc na podłodze. Dobrze, że woda zdążyła ostygnąć po makaronie i zmieszała się z tą z kranu. Inaczej Claire zostałaby ugotowana — nie, tylko gapa ze mnie — odpowiedziała z szerokim uśmiechem — i wiesz, teraz mogę mówić, że jestem przez Ciebie mokra — słaby żart, oj słaby. Choć gdyby nie biegła, nie leżałaby teraz w kałuży — no w czoło i trochę nogi mnie bolą, ale jest okej — odpowiedziała z uśmiechem, przesuwając odpowiednie itemki po podłodze — masz akcesoria. Mój dom jest ważniejszy niż moje ciało — zacmokała Claire, podnosząc się z podłogi. Usiadła i popatrzyła, co się stało. Więcej krzyku niż faktycznie obrażeń ją to kosztowało.
— Dobrze — skinęła jedynie krótko głową. Nieważne, jak wielkie by miała chęci. Nie każdy mógł je przyjąć. Mogła chcieć, lub nie. Sama przyjmowała to z chłodną głową, jakby nie miało wydarzyć się nic niecodziennego. Claire nie lubiła dostawać darowizny, nawet współprace prezentowe przyjmowała z niezbyt sporą chęcią. Zdawała sobie sprawę, że przy pewnym poziomie zasięgów było to normą. Wpierw prezenty, a dopiero później większe kampanie. Musiała się do tego dostosować. Podobnie chciała przygotować pracę dla Martino. Jednak groźba braku przyjaźni była dla niej zbyt skuteczna. Jej zdaniem mogłyby się dalej widywać, ale miała delikatnie przysłonięte oczy. Była w lepszej pozycji niż jej przyjaciółka. W takich sytuacjach lepiej by człowiek zamilkł i nic nie mówił — koniec tematu. — powtórzyła za Lucky. Teraz będzie musiała zamilknąć na cztery spusty. Jakakolwiek pomoc pieniężna nie wchodziła w grę. Dopiero kiedy dostanie taką prośbę, przygotuje ofertę. Bez wyraźnego sygnału, wolała się wycofać i celebrować chwilę.
Zwłaszcza że całkiem dobrze szły im niezbyt poważne żarty.
Śmiała się wraz z nią. Śmiech zaraźliwy? Przy ich dwójce wyraźnie było widać, że tak. Claire uśmiechała się szeroko, próbując uspokoić się. Co gorsza nadchodził gorszy żart. Kiedy dwie myśli się połączą, może wyjść coś naprawdę niecodziennego. Coś na co nikt nie był przygotowany.
— Nie brykaj mnie, bo jak Cię bzyknę to raz— i nagle zaczęła wykonywać te przedziwne ruchy kopulacyjne, których nikt się nie spodziewał. Po czym jak gdyby nigdy nic, spłonęła rumieńcem. Claire, w przeciwieństwie do jej brata, niezbyt komfortowo czuła się w tego typu żartach. Chociaż dawała sobie z nimi radę przy dużo większej ilości alkoholu. Inaczej była drętwa jak to ścięte drzewo w lesie. Zaraz z niego robaki zaczną wychodzić.
— Lucky! — krzyknęła, leżąc na podłodze. Dobrze, że woda zdążyła ostygnąć po makaronie i zmieszała się z tą z kranu. Inaczej Claire zostałaby ugotowana — nie, tylko gapa ze mnie — odpowiedziała z szerokim uśmiechem — i wiesz, teraz mogę mówić, że jestem przez Ciebie mokra — słaby żart, oj słaby. Choć gdyby nie biegła, nie leżałaby teraz w kałuży — no w czoło i trochę nogi mnie bolą, ale jest okej — odpowiedziała z uśmiechem, przesuwając odpowiednie itemki po podłodze — masz akcesoria. Mój dom jest ważniejszy niż moje ciało — zacmokała Claire, podnosząc się z podłogi. Usiadła i popatrzyła, co się stało. Więcej krzyku niż faktycznie obrażeń ją to kosztowało.