Don’t Ask, Just Ride
: ndz sie 24, 2025 3:24 pm
Cassian Lennox
Żadna kobieta nie chciałaby zostać zaliczona na moście. Są takie rzeczy, które powinno zostawić się tylko dla swojego partnera. Bardziej widziała prostą scenę pocałunku. Zresztą, gdy tak na niego patrzyła, nie miała żadnych wątpliwości. Lubiła go, ale jakakolwiek aktywność z nim nie byłaby "zaliczeniem". W głowie powoli kreowała się jej myśl, że to mogłoby być coś więcej. Cassian nie był typem, która rucha i zostawia, a przynajmniej w taki sposób rozpatrywała go Charlotte.
— Tylko... — zaczęła dosyć nieśmiało. Byli już na randce, ale próbowała go nie wystraszyć. Normalnie zawsze, wszędzie było jej pełno. Za to przy Cassianie potrafiła się zatrzymać, stonować delikatnie. Zastanowić się nad tym, co powinna mu powiedzieć — jeżeli ty też tego nie chcesz — uśmiechnęła się ledwo. Co by nie powiedziała, wierzyła w jego intencje. Tylko decyzja o zawieszeniu sądowej broni nie należała tylko do niej. Sam musiał się na to zgodzić. Chociaż samo spotkanie w sobie nie należało do najbardziej służbowych, w których brała udział. Żaden prokurator nie wywiózł jej nad jezioro. Ciekawiło ją tylko, czy zabrał też ze sobą wędkę?
— Odpowiednie miejsce na co? Na rozmowie o sprawie to twój gabinet byłby lepszy — próbowała go sprowokować. Musiała istnieć dwuznaczność, której wcześniej nie zauważała. Patrzyła na niego, próbując wybadać, co dokładnie miał w głowie. Chociaż po rozmowie z Galenm wiedziała, to nie było spotkanie służbowe, a coś więcej. Cokolwiek by jej powiedział, zdała sobie z tego sprawę — Zaplusowałeś. Chociaż liczyłam na spełnienie obietnicy drugiej randki — wyjazd nad jezioro z wędką w dłoni, by mógł sprawdzić, ile jest w stanie usiedzieć w ciszy. Pewnie po pięciu minutach zaczęłaby mu opowiadać niestworzone historie z dzieciństwa, ale... ten wyjazd też był dobry.
— Dlaczego? — spytała, marszczącym przy tym brwi. Jakby uważała go za potwora, nie stałaby przy jego boku, paląc papierosa — myślisz, że dałabym się wyciągnąć w wolny wieczór, by spędzać czas z kimś, kogo nie lubię? — odpowiedź była wiadoma. Charlotte unikała spraw, które spowodowałyby u niej ból głowy. Wolała ich unikać jak ognia. Tylko sprawy miały się inaczej w momencie, gdy widziała przed sobą kogoś, kogo polubiła, a wyobraźnia płatała jej poważne figle.
— To komplement z twoich ust? — spytała lekko zdziwiona, podążając za nim wzrokiem. Niedopałek zgasiła na ziemi, wrzucając go do kosza — idę — rzuciła z delikatnym uśmiechem na twarzy, dorównując mu kroku — mamy weekend, wolny wieczór. Raczej bałabym się, że Ciebie ktoś weźmie do sprawy — to znaczyło, że miała sporo czasu. Ich zawód wymagał od nich dziwnego rodzaju dyspozycyjności, który był od nich wymagany. Tylko na ten wieczór wyłączyła telefon. Mogli siedzieć i nie liczyć czasu — nie ma tu żywej duszy, coś pięknego... Chciałabym wyjechać na weekend z Toronto, by nie żyć w biegu — rzuciła, gdy już stanęła przy tafli jeziora. Prawdziwe odprężenie czuła właśnie w takich momentach, gdy mogła korzystać z ciszy. Trochę oksymoron, bo sama idealnie ją zagłuszała.
Żadna kobieta nie chciałaby zostać zaliczona na moście. Są takie rzeczy, które powinno zostawić się tylko dla swojego partnera. Bardziej widziała prostą scenę pocałunku. Zresztą, gdy tak na niego patrzyła, nie miała żadnych wątpliwości. Lubiła go, ale jakakolwiek aktywność z nim nie byłaby "zaliczeniem". W głowie powoli kreowała się jej myśl, że to mogłoby być coś więcej. Cassian nie był typem, która rucha i zostawia, a przynajmniej w taki sposób rozpatrywała go Charlotte.
— Tylko... — zaczęła dosyć nieśmiało. Byli już na randce, ale próbowała go nie wystraszyć. Normalnie zawsze, wszędzie było jej pełno. Za to przy Cassianie potrafiła się zatrzymać, stonować delikatnie. Zastanowić się nad tym, co powinna mu powiedzieć — jeżeli ty też tego nie chcesz — uśmiechnęła się ledwo. Co by nie powiedziała, wierzyła w jego intencje. Tylko decyzja o zawieszeniu sądowej broni nie należała tylko do niej. Sam musiał się na to zgodzić. Chociaż samo spotkanie w sobie nie należało do najbardziej służbowych, w których brała udział. Żaden prokurator nie wywiózł jej nad jezioro. Ciekawiło ją tylko, czy zabrał też ze sobą wędkę?
— Odpowiednie miejsce na co? Na rozmowie o sprawie to twój gabinet byłby lepszy — próbowała go sprowokować. Musiała istnieć dwuznaczność, której wcześniej nie zauważała. Patrzyła na niego, próbując wybadać, co dokładnie miał w głowie. Chociaż po rozmowie z Galenm wiedziała, to nie było spotkanie służbowe, a coś więcej. Cokolwiek by jej powiedział, zdała sobie z tego sprawę — Zaplusowałeś. Chociaż liczyłam na spełnienie obietnicy drugiej randki — wyjazd nad jezioro z wędką w dłoni, by mógł sprawdzić, ile jest w stanie usiedzieć w ciszy. Pewnie po pięciu minutach zaczęłaby mu opowiadać niestworzone historie z dzieciństwa, ale... ten wyjazd też był dobry.
— Dlaczego? — spytała, marszczącym przy tym brwi. Jakby uważała go za potwora, nie stałaby przy jego boku, paląc papierosa — myślisz, że dałabym się wyciągnąć w wolny wieczór, by spędzać czas z kimś, kogo nie lubię? — odpowiedź była wiadoma. Charlotte unikała spraw, które spowodowałyby u niej ból głowy. Wolała ich unikać jak ognia. Tylko sprawy miały się inaczej w momencie, gdy widziała przed sobą kogoś, kogo polubiła, a wyobraźnia płatała jej poważne figle.
— To komplement z twoich ust? — spytała lekko zdziwiona, podążając za nim wzrokiem. Niedopałek zgasiła na ziemi, wrzucając go do kosza — idę — rzuciła z delikatnym uśmiechem na twarzy, dorównując mu kroku — mamy weekend, wolny wieczór. Raczej bałabym się, że Ciebie ktoś weźmie do sprawy — to znaczyło, że miała sporo czasu. Ich zawód wymagał od nich dziwnego rodzaju dyspozycyjności, który był od nich wymagany. Tylko na ten wieczór wyłączyła telefon. Mogli siedzieć i nie liczyć czasu — nie ma tu żywej duszy, coś pięknego... Chciałabym wyjechać na weekend z Toronto, by nie żyć w biegu — rzuciła, gdy już stanęła przy tafli jeziora. Prawdziwe odprężenie czuła właśnie w takich momentach, gdy mogła korzystać z ciszy. Trochę oksymoron, bo sama idealnie ją zagłuszała.