Strona 2 z 2

(un)perfect family

: czw sie 21, 2025 5:30 pm
autor: Nathaniel Rourke
Trochę było mu głupio, że pozował do zdjęć jako ktoś kim naprawdę nie był. Gdyby nie fakt, że nie chciał, aby tamta dziewczynka się rozpłakała to pewnie machnąłby ręką i poszedł dalej, nawet jeśli połechtało to jego i tak za duże ego. Wiedział, że Diane będzie psioczyć, bo mieli ten dzień spędzić we trójkę, a go znowu gdzieś wcięło i nie szedł za nimi. Dobrze, że ich później odnalazł, bo w końcu byli na cholernie głośnym festiwalu, nie dodzwoniłby się za żadne skarby świata.
Usiadł na ławkę, ciesząc się, że w końcu odciąży na chwilę kręgosłup, bo ostatnimi czasy bardzo się garbił (thanks praca biurowa), no i nie był w wieku, by chodzić godzinami. Raczej peakiem jego aktywności fizycznej było wyjście na siłownię raz w tygodniu, o ile akurat nie przeciążył sobie znów ramienia. Jednak jego szczęście nie trwało długo, bo zanim zdążył odsapnąć to usłyszał najsłodszy głos na świecie i cicho westchnął.
Kiwnął głową jeszcze zanim Diane go poprosiła. Nie musiał czekać na jej pozwolenie, Lily była ich wspólną córką i nie miał zamiaru jej odmawiać niczego. Nawet gdyby chciała gwiazdkę z nieba to postarałby się jej taką przynieść.
Chwycił młodą za rękę i oddalił się, jeszcze upewniając się, że mniej więcej pamięta scenerię i miejsce, w którym siedziała matka. Wstyd by był jakby znów zgubił byłą żonę, wtedy musiałby się tłumaczyć dziecku, że ojciec to ma problemy z orientacją w miejscach, gdzie jest dużo osób. Poszli wprost przed siebie, by później po prostu kierować się tą samą drogą, szukając jakiegoś miejsca z frytkami z posypką.
Los tak chciał, że nie było ono wcale blisko, musieli przejść duży kawałek, a gdy im się udało to w budce kazali im czekać tak minimalnie piętnaście minut, więc dla urozmaicenia czasu poszli wygrać jakiegoś miśka, w durnowatej grze. Mimo tego, że gra była stricte pod dzieci, a Lily bardzo chciała tego różowego pluszaka co wyglądał jak z troskliwych misiów, to Rourke zdecydował się zagrać za nią, by nagroda była pewna.
Po trzydziestu minutach wracali całą ekipą: Lily z frytkami z posypką a ojciec z misiem, którego trzymał pod pachą.
Pamiętasz, gdzie mama siedziała? — zapytał, gdy zbliżali się do ławek, na których wcześniej siedzieli, ale Anderson nie było w zasięgu jego wzroku.
Chyba tam — mruknęła młoda, wskazując coś przed sobą i chociaż wątpił, bo on pamiętał zupełnie inne miejsce, to zaufał jej i szedł za nią, rozglądając się przy okazji.


Diane Anderson

(un)perfect family

: czw sie 21, 2025 10:44 pm
autor: Diane Anderson
Lily może i pamiętała gdzie siedziała mama, za to Diane zdążyła się już przemieścić, bo gdy koncert dobiegł końca postanowiła złapać członków zespołu zanim znikną w tłumie. W tych warunkach było to łatwiejsze niż przy głównych atrakcjach festiwalu, a chwilowy dobry nastrój spowodowany występem skutecznie łagodził jej poirytowanie spowodowane przebywaniem w tak głośnym tłumie.
Doskonale zdawała sobie sprawę, że oboje z Nathaniel absolutnie się do takich spędów nie nadawali, to było chyba jedyne, co ich do dzisiaj łączyło, oczywiście poza Lily. Oboje woleli o wiele bardziej ciche i mniej zatłoczone formy spędzania czasu.
Dlatego dawno temu kupili domek letniskowy na odludziu, bez zasięgu, żeby móc wypoczywać w spokoju.
Przez moment nawet działało.
Ale przez moment można powiedzieć, że nawet to małżeństwo działało.
Zamierzała wrócić po chwili na ławkę, albo złapać Nathaniela przez wiadomości, ale najpierw skierowała się pod scenę nie wiedząc jak wielki popełnia błąd.
Już krótka wymiana zdań wystarczyła, żeby basista, który gdyby się postarał mógłby pewnie być nawet i jej ojcem, bo miał na oko lat pięćdziesiąt, zwrócił na nią swoją uwagę.
Od razu sprawił, drugim swoim zdaniem, że poczuła się niekomfortowo, więc jeszcze raz pogratulowała całemu zespołowi występu i zrobiła krok do tyłu, ale chłop niczym się nie zraził, wyciągając dłoń do pleców Diane, na co brwi zmarszczyła, nie wierząc, że ktoś może być jeszcze w obecnych czasach tak bezczelnie bezpośredni.
Znała przecież podstawy samoobrony ale nie chciała robić w tłumie zamieszania. A po prawdzie powinna. Za to, że ktoś ośmielił się w ogóle jej dotknąć nie zważając na dyskomfort, w jaki ją wpędzał.
Uniosła dłoń chcąc się odgrodzić od mężczyzny, zastanawiając się przez bardzo krótką chwilę jak często wykorzystywał fakt, że był muzykiem, ale też to, że pomimo wieku był naprawdę bardzo przystojny. Drań. Mało to takich?
Zirytowany i nieco spanikowany wzrok Diane natrafił w końcu na znajomą sylwetkę i dłoń uniosła, machając do Nathaniela, z nadzieją, że basista przestanie jej się gapić na biust i odpuści, bo czuła się trochę pod tymi barierkami jak w potrzasku, skoro nie zdecydowała się na żadne drastyczne środki, żeby się wydostać z sytuacji.

Nathaniel Rourke

(un)perfect family

: pt sie 22, 2025 9:00 pm
autor: Nathaniel Rourke
Zgubienie mamy nie było w planach Lily i Nathaniela. Szedł za córką, rozglądając się nerwowo, bo ławka, na której wcześniej siedziała Diane, była już zajęta przez kogoś innego. Lily uparcie twierdziła, że wie, gdzie jest mama, ale Rourke miał świadomość, że to tylko dziecięce gadanie - młoda znała się na tym jeszcze mniej niż on. On przynajmniej dobrze orientował się w terenie, kiedy miał spokój i przestrzeń, a nie tłum ludzi plączących się pod nogami. Lubił chodzić różnymi ścieżkami, kręcić się bez celu, a nawet robić dziwne samochodowe przejażdżki po okolicy i zawsze jakoś trafiał tam, gdzie chciał. Nigdy się nie gubił. No, chyba że na ogromnym festiwalu, gdzie wszyscy wyglądali identycznie.
Podczas szukania zdążył już zaczepić trzy kobiety, które z tyłu wyglądały jak Diane. Z przodu już niekoniecznie. I wtedy zostawało tylko tłumaczenie się i przepraszanie, że zawracał komuś głowę.
Zastanawiał się, jak powiedzieć córce, że prawdopodobnie zgubili mamę, bo zaczynał odchodzić od zmysłów. Przeszli każdą ławkę w okolicy, a Lily coraz bardziej panikowała, bo na żadnej nie siedziała jej ukochana mamusia. Więc zamiast się przyznawać, rzucił krótkie “mam ją”, złapał córkę za rękę i wprowadził ją w tłum, kierując się w stronę sceny. To była jego ostatnia szansa, chociaż miał świadomość, że Diane raczej nie znosi takich hałasów i muzyka też nigdy nie była jej ulubioną rozrywką. Ale skoro nie było jej nigdzie indziej, to musiała być tam. To dziwne przeczucie nie dawało mu spokoju, musiał spróbować, zanim oboje całkiem spanikują.
Na szczęście po kilku minutach przepychania się między ludźmi (i pilnowania, żeby Lily też mu nie uciekła) dostrzegł machającą sylwetkę przy barierkach pod sceną. Wzrok już nie ten, czterdziestka na karku robiła swoje, ale im bliżej podchodzili, tym bardziej utwierdzał się, że to ona. Krzyk Lily rozwiał wszelkie wątpliwości, puścił jej rękę, żeby mogła podbiec i wtulić się w mamę.
Dotarł dosłownie chwilę później. Rzucił Diane spojrzenie, miał już na końcu języka kilka słów, ale ugryzł się w porę. Wiedział, że dla Lily to miał być najlepszy wypad w życiu, i nie chciał, żeby zapamiętała, jak ojciec kłóci się z matką przy wszystkich. Sam miał kiepskie wspomnienia z dzieciństwa i wolał, żeby jego córce oszczędzono choć części takich rzeczy. I tak już wystarczyło, że musieli jej szukać w tłumie, dosyć stresu na jeden dzień.
Chociaż… mina Anderson kazała mu się otrząsnąć.
Przeniósł wzrok niżej i dostrzegł obcą rękę spoczywającą na plecach Diane. A potem jej właściciela, stojącego tuż przy barierce. Nie zastanawiał się długo, wyciągnął swoją rękę i popchnął go, ot tak. Może dorzucił do tego parę słów za dużo, ale nigdy nie słynął z rozwiązywania konfliktów na spokojnie. Nie interesowało go kim był ten człowiek, ale ewidentnie zrobił coś, co sprawiało jej dyskomfort, a w takich chwilach nawet się nie zastanawiał nad konsekwencją swoich czynów.
Już i tak od kiedy weszli na teren festiwalu umierał z przerażenia, że ktoś może zrobić im krzywdę. Teraz pękł całkowicie, musiał dać upust emocjom.
Jebać tę mafię, pierdoloną, kurwa.


Diane Anderson

(un)perfect family

: pt sie 22, 2025 10:19 pm
autor: Diane Anderson
Po raz pierwszy od dawna (i bardzo możliwe, że ostatni) Nathaniel spadł jej z nieba na bardzo krótką chwilę, ratując ją przed natrętnym basistą.
Chociaż po prawdzie nie musiał, bo już obecność Lily na pewno sporo by zmieniła, może mężczyzna miałby na tyle taktu, żeby dać Diane spokój przy dziecku.
O tym się już nie przekonają, za to Diane nie chciała nawet zgadywać się do czego jeszcze byłby zdolny Rourke stając w jej obronie.
Widząc, co się dzieje i jak popycha basistę natychmiast przesunęła Lily tak, żeby córka niczego nie widziała, obejmując ją lekko za głowę i obserwując bieg wydarzeń. A było co, bo basista wcale nie zamierzał pozostać dłużny Nathanielowi i o ile Diane w pierwszej chwili chciała jeszcze się wtrącić, pociągnąć byłego męża za koszulę, przypomnieć mu, że jest tu z rodziną, że nie powinien atakować cywilów bo jest cholernym policjantem, tak nie zdążyła.
Basista chłop prawie dwa metry, ale na pewno nie był silniejszy, rzucił się z łapami na Nathaniela zanim jakaś ochrona i pozostali członkowie zespołu spostrzegli co się święci.
Kilka głosów się podniosło w tłumie, a Diane wykorzystała chwilowe zamieszanie i po prostu wzięła Lily na ręce, żeby szybciej się ulotnić z tego oku cyklonu.
Musiała. Nie mogła przecież narazić dziecka na to, że zobaczy jak ojciec się szarpie z jakimś obcym mężczyzną.
I serce jej biło z nadmiaru emocji, wiedziała, że powinna być zła. Ba, wściekła za to co zrobił, bo to było tak okropnie nielogiczne i impulsywne, a mimo to…
Mimo to, na myśl, że właśnie w taki sposób stanął w jej obronie nie potrafiła powstrzymać uśmiechu pod nosem. I pozwoliła sobie na tę chwilę satysfakcji, dopóki nie skarci samej siebie żeby na ziemię zeszła i wyciągnęła wniosków z tej sytuacji.

Nathaniel Rourke

(un)perfect family

: wt sie 26, 2025 9:34 am
autor: Nathaniel Rourke
Czy uważał siebie za wielkiego obrońcę? Chyba niekoniecznie.
Zrobił to, co mu akurat przyszło do głowy, szkoda, że czasami nie myślał za dużo. Pewnie zrobiłby to dla każdej kobiety, może tylko przy Diane przyszło mu to za szybko i zbyt impulsywnie. Powinien się powstrzymać, może użyć ładniejszych słów, aby ten stary oblech odsunął się od byłej żony, na bank dało się to załatwić słownie. Ale wyciągnął w jego kierunku rękę, popychając go w stronę barierek, tak, że odbił się całym swoim ciężarem ciała.
Gdyby wiedział, że Anderson specjalnie się odsunęła i przysunęła do siebie córkę, aby ta nic nie widziała, to podziękowałby jej ze szczerego serca. W tym momencie nawet nie myślał o nich, adrenalina przejęła jego mózg. Nawet nie przyszło mu do głowy, że funduje Lily kolejną traumę związaną z dzieciństwem. Już chyba trzecią, zresztą kto by to liczył? Zajmie się tym psycholog, gdy zapiszą młodą w końcu na wizytę.
Zachwiał się chwilę na nogach, gdy mężczyzna mu oddał, trafiając prosto w twarz. Tym uderzeniem wyrwał go z chwilowego letargu. Był policjantem, nie powinien zaczynać, dobrze, że nie zabrał ze sobą żadnej broni, bo pewnie już by po nią sięgnął.
Wyprowadził jeszcze jeden cios w stronę basisty, zdołał uniknąć kontrataku, ale chwilę później dostał pięścią w brzuch. To wszystko wydarzyło się w kilka sekund, zanim na miejsce wbiegła ochrona i rozdzieliła ich siłą.
Dopiero wtedy usłyszał krzyki, które unosiły się wokół nich. Ochroniarze odsunęli ich od siebie, zawiadomili policję, wysłuchali obydwóch stron konfliktu, a później przekazali służbom.
Po maksymalnie dziesięciu minutach Nathaniel został wypuszczony na wolność, ale ani Diane ani Lily nie było w najbliższej okolicy. Wysłał smsa do byłej żony i sam skierował się do wyjścia, bo sensu w pozostaniu na festiwalu nie było.
Ciekawe czy była dumna, że ją uratował?

z/t x2
Diane Anderson