Sometimes being lost is the best way to find yourself
: śr sie 20, 2025 12:09 am
Każdy z pewnością miał stronę, która nie była w pełni widoczna tuż po poznaniu. Ba, niektórym udawało się tak świetnie ukrywać niektóre cechy charakteru, że wychodziły one po latach. Sylvie nie miała nic do ukrycia poza organizacją, ale mimo to była raczej dyskretna, choć nieprzesadnie. Raczej specjalnie się nie powstrzymywała, a jedynie prezentowała to, co w aktualnej chwili odczuwała i w jak dużym procencie mogło się to zmieścić. Brakowało jej jednak chwili wytchnienia i jakiegoś momentu, który na krótką chwilę oderwie ją od rachunków czy podatków. Zwłaszcza, że po śmierci męża nie pozwalała sobie na wiele. Efekt musiał być zatem dużo bardziej widoczny niż się spodziewała. Ale to nie był dla niej kłopot. Mogła jedynie czuć się chwilowo dziwnie, tak rzucając się w wir zabawy w randomowym momencie życia. Trochę za dużo czasu spędziła w rozsypce. Towarzystwo zdecydowanie jej pomagało to zażegnać.
— Ja mam, to znaczy że jednak powinnam przesadzać? — nawet rozbawił ją żart Lucky. Może też miała babciny humor albo jakąś jego namiastkę. Prawdę powiedziawszy, w tej kwestii przesadzać nie zamierzała, ale może kiedyś sobie to wykorzysta. W życiu działy się różne sytuacje, a to brzmiało jak idealna wymówka. Przynajmniej przy kimś, przy kim mogła pozwolić sobie na żart z czynności, za którą grzecznie przepraszałaby w nieco mniej znanym towarzystwie. — Jasne, nie ma sprawy. — zgodziła się natychmiast po usłyszeniu pytania. Jakoś sobie z tym poradzą, ale ona również wolała nie skupiać uwagi na kilku rzeczach na raz. Chciała wykorzystać ten łut szczęścia, który doprowadził je obie pod samą scenę i nacieszyć się w pełni występem muzyczny.
Tak się odzwyczaiła od podobnych przedsięwzięć, że ledwo ogarniała, co działo się na scenie. Muzyka przypadła jej natomiast do gustu, przez co z jej akompaniamentem było jej trochę łatwo przetrwać przez całe widowisko, mimo wstępnego zdezorientowania. W międzyczasie zerknęła również na swoją towarzyszkę, stwierdzając, że chyba dobrze się bawi. Tyle wystarczyło Hayward – gdyby miała rozglądać się jeszcze po tłumie z pewnością dostałaby oczopląsu. Zamiast tego skupiła się na tym, by samej również czerpać przyjemność z koncertu, co zajęło jej chwilę. Z ulgą przyjęła natomiast informację o krótkiej przerwie. Zrobiła się już chyba za stara (albo zbyt zgorzkniała) na bezustanny entuzjazm do kilku godzin.
Uśmiechnęła się szeroko po zobaczeniu miny Lucky. Też się cieszyła – zdecydowanie wolała siedzieć tutaj i gubić się w tym, co się działo na scenie, niż zgubić się w tłumie i tu nie dotrzeć.
— Hm? — już miała wrócić wzrokiem na scenę, gdy padło pytanie. Nieprędko podążyła wzrokiem w kierunku wskazanym przez Lucky, ale gdy już zobaczyła tę śmieszną grupkę, jej usta mimowolnie wygięły się ku górze. — Według mnie wygrywa ten z niebieską i żółtymi kaczuszkami. — może nie była to najbardziej odjechana koszulka, ale ta ją najbardziej rozśmieszyła.
Lucky Martino
— Ja mam, to znaczy że jednak powinnam przesadzać? — nawet rozbawił ją żart Lucky. Może też miała babciny humor albo jakąś jego namiastkę. Prawdę powiedziawszy, w tej kwestii przesadzać nie zamierzała, ale może kiedyś sobie to wykorzysta. W życiu działy się różne sytuacje, a to brzmiało jak idealna wymówka. Przynajmniej przy kimś, przy kim mogła pozwolić sobie na żart z czynności, za którą grzecznie przepraszałaby w nieco mniej znanym towarzystwie. — Jasne, nie ma sprawy. — zgodziła się natychmiast po usłyszeniu pytania. Jakoś sobie z tym poradzą, ale ona również wolała nie skupiać uwagi na kilku rzeczach na raz. Chciała wykorzystać ten łut szczęścia, który doprowadził je obie pod samą scenę i nacieszyć się w pełni występem muzyczny.
Tak się odzwyczaiła od podobnych przedsięwzięć, że ledwo ogarniała, co działo się na scenie. Muzyka przypadła jej natomiast do gustu, przez co z jej akompaniamentem było jej trochę łatwo przetrwać przez całe widowisko, mimo wstępnego zdezorientowania. W międzyczasie zerknęła również na swoją towarzyszkę, stwierdzając, że chyba dobrze się bawi. Tyle wystarczyło Hayward – gdyby miała rozglądać się jeszcze po tłumie z pewnością dostałaby oczopląsu. Zamiast tego skupiła się na tym, by samej również czerpać przyjemność z koncertu, co zajęło jej chwilę. Z ulgą przyjęła natomiast informację o krótkiej przerwie. Zrobiła się już chyba za stara (albo zbyt zgorzkniała) na bezustanny entuzjazm do kilku godzin.
Uśmiechnęła się szeroko po zobaczeniu miny Lucky. Też się cieszyła – zdecydowanie wolała siedzieć tutaj i gubić się w tym, co się działo na scenie, niż zgubić się w tłumie i tu nie dotrzeć.
— Hm? — już miała wrócić wzrokiem na scenę, gdy padło pytanie. Nieprędko podążyła wzrokiem w kierunku wskazanym przez Lucky, ale gdy już zobaczyła tę śmieszną grupkę, jej usta mimowolnie wygięły się ku górze. — Według mnie wygrywa ten z niebieską i żółtymi kaczuszkami. — może nie była to najbardziej odjechana koszulka, ale ta ją najbardziej rozśmieszyła.
Lucky Martino