Strona 2 z 2

pathetic

: pt sie 08, 2025 4:03 pm
autor: Cece Marquis
Miles W. Waits

Naukowcy podchodzili pod inną skalę bycia człowiekiem. Mieli w sobie coś, czego innym brakowało. Fioła. Bzika. Jakkolwiek by tego nie nazwać. Wśród wielkiej gamy dziedzin, które dawała biologia, każdy doktor wybierał jedną dosyć wąską. Entomolog zajmuje się badawczo jedynie jednym rzędem, a nawet rodziną owadów. Botanicy mieli własne spektakularne osiągnięcia, a antropolodzy dzielili się na bardzo skrajne poddziedziny. Niektórzy zajmowali się zwłokami, stając się antropologami sądowymi, inny bardziej przypominali archeologów, a ostatni badali dziwactwa w tym atrakcyjność innych ludzi.
— No nie, ma wszystkie zgody na badania — stwierdziła, jakby to była największa oczywistość — chociaż za ten artykuł o kobiecej rui, mogliby go wyrzucić — prychnęła Marquis, wspominając laboratoria z anatomii człowieka, gdzie kazał czytać jej ten artykuł. Ruje występują u wielu innych gatunków, w skrócie chodzi oto, że kobieta pokazuje swoją zdolność do rozrodu i kuszenie partnera. Ona absolutnie się z tym nie zgadzała. Jeśli miałaby ruję, to jej związki by były stabilne, a tak z jedynymi, którymi ma do czynienia to związki chemiczne w laboratorium.
— Dlatego mówiłam, żebyś nie rozmawiał z moim promotorem. Jest upierdliwy, ale zależy mu na moim doktoracie. Z innymi profesorami nie chcę mieć nic wspólnego — miała nadzieję na zakończenie tego tematu. Cokolwiek by się wydarzyło, musiała mieć tego profesorka, którego znała jak łysego konia.
— Tak, może obejrzymy go razem? — spytała, uśmiechając się szeroko. Miała wielki sentyment do tej serii. Co wakacje puszczała go na nowo. Co roku cały czas to samo. Ominęła tylko jeden raz, kiedy jej matka miała wypadek. Dalej lubiła wracać momentami do tej serii, rozpuszczała jej stare serce z trosk. Przestawały wydawać się tak istotne i ważne.
— Teraz musisz się wytłumaczyć, bo umrę z ciekawości — rzuciła w końcu Cecille, wpatrując się z ciekawością w Milesa. Aż zaczęła się zastanawiać, czy Krysia nie została crushem Waitsa. Hot emerytka w twojej okolicy. Szybko rozwiała tę wizję, zaczęła czuć się z nią nieswojo. Z jakiegoś szalonego powodu Waits był dla niej bardzo bliski.

— Hmm... wystarczy, że robisz mi za moją windę — zaśmiała się. Nie czuła, że to była jednostronna pomoc. Sama wiele razy czuła troskę. Wspólne śpiewanie karaoke, zabawa, a przede wszystkim te ciepłe bułeczki z rana. Świeże pieczywo było największym luksusem, które gwarantował jej Waits. Sama nigdy nie miałaby siły zejść do piekarni. Przez nie mogłaby mu duszę oddać w całości.
— Mak? KFC? Mam ochotę na jakiegoś chamskiego fastfood'a i lody — nie mogło skończyć się romantyczną kolacją bez najważniejszego rytuału, niezdrowego żarcia. Tak jak na co dzień Cece dbała o dobre jedzenie, już niekoniecznie zupy, ale makarony, rybki pieczone, czy inne cuda, które tworzyła. Tak teraz na zły humor potrzebowała tłuszczu, frytek, a wszystko to po, to by oficjalnie poprawić jej humor. Niepierwszy raz jedli ze sobą śmieciowe żarcie. Doskonale wiedział, że potrzebowała tortille, a do tego frytki i jakiegoś przesłodkiego shake'a. Uśmiechnęła się krótko, znikając w łazience.
— Ulalala, panie Waits, jeszcze pomyślę, że jestem kimś więcej niż sąsiadką — zawachlowała swoją ręką, spoglądając na stół. Cokolwiek by miało się zadziać, była usatysfakcjonowana tym widokiem. W jej oczach pojawił się błysk. Rozanielił ją ten widok. Burza, pioruny i grzmoty mogłyby nawalać, a jej finalnie zrobiło się na sercu ciepło. Ktoś się nią przejmował, próbował załatwić gaz pieprzowy, czy inne paralizatory. Momentami czuła, że jej mieszkanie jest przedłużeniem jego, ale absolutnie to nie przeszkadzało. Czuła, że może na niego liczyć.
— Super, no to nie ma dnia dziecka — klasnęła w obie dłonie. Nie pozwoliłaby, żeby brudny spał na jej kanapie. Obowiązywały jakieś standardy. Była piekielna droga, czasami się zastanawiała, skąd ta cena i czy nie było w niej ukrytego złota? W szoku była, przeglądając oferty jakiś sensownych kanap — stoper leci, a sprawdzę, czy pachniesz mną — parsknęła, a sama w te dwie minuty miała zamiar przygotować najlepsze kanapowe łóżko. Rozłożyła je i ubrała pościel w urocze kotki. Taka idealna dla wielkoluda, z którym miała do czynienia. Właśnie zakładała poszewkę na poduszkę, gdy wrócił spod prysznica i aż puściła poduszkę. Mogła wcześniej je sprawdzić.
— Mam... coś gorszego — wydukała z siebie i ruszyła w kierunku własnej sypialni. Zatrzymała się, tylko by odpowiedzieć mu krótko — pasuje, pasuje. W końcu dołączyłeś do fanklubu Cece, teraz wystarczy się już we mnie tylko zakochać — parsknęła krótko, po czym zniknęła na dwie minuty. Wyszła, mając ręce za siebie. Stanęła przy Milesie, pokazując mu pierwsze straszydło — patrz to, stanik — klasyczny, czarny, ale z wydrukowanym napisem Bob's Girl. Jedno słowo na jednej miseczce. Chociaż to co wyjęła później było gorsze — a teraz majtki — z twarzą byłego i strzałeczką, BYŁEM TU. Nie ma co mówić, chłopak był kreatywny — tak, wiem. Trafiłam na wielkiego palanta, ale zacznijmy jeść — Bob był studentem z jej roku. Do tej relacji miała dziwny luz. Był śmiesznym człowiekiem, często żartował, bardziej przypominał klauna. Rozeszli się przez niezgodność charakterów, a przynajmniej tak oficjalnie Maqruis twierdziła. Mniej oficjalnie chodziło o tę bieliznę.

pathetic

: sob sie 09, 2025 4:49 pm
autor: Miles W. Waits
Miles właściwie za bardzo się nie znał na naukowcach, na tych wszystkich ich badaniach, ale zawsze mu się wydawało, że są to wyjątkowo inteligentni ludzie, a tu proszę... Nie jeden pewnie mógłby wylądować w jednej celi z Kazikiem, który uważał, że jest człowiekiem ćmą i wspinał się na latarnie na ulicach Toronto. Też miał fioła i bzika. Może tak naprawdę też był jakimś wizjonerem i prowadził badania naukowe. Miles postanowił następnym razem go o to zapytać.

Kiedy Cece zaproponowała, żeby obejrzeli razem Harry'ego Pottera, to zgodził się od razu i wcale nie dlatego, że był potterhead, ale to oznaczało siedem, albo osiem, bo on nie do końca wiedział ile jest tych części, wieczorów filmowych z jego ulubioną sąsiadką. A to zawsze były fajne wieczory, na pewno lepsze niż chlanie, a potem wydzwanianie do byłej żony po nocach.
Po drodze na górę opowiedział jej też historią biodra Krystyny, bez szczegółów, ale całą prawdę, bo Miles był bardzo słaby w kłamaniu. On chciał jej pomóc, a wtedy Kryśka go cap za szyję jak jakiś Krrraken. No ale potem mu wydziękowała i nawet zrobiła herbatę, była wyborna.

Miles wstawał rano dość wcześnie, chodził na poranną przebieżkę, to te bułeczki to nawet nie było specjalne zejście po nie na dół. Kupował je po drodze, a potem od razu podrzucał Cece, no i pewnie czasem Krysi też. W zasadzie to mu to pasowało, bo nie raz, nie dwa, w ramach sąsiedzkiej wymiany, dostał wtedy kanapkę do pracy. Tak jak chciała zamówił im po największym burgerze jaki mieli w maku, do tego frytki i shejki, jutro będzie musiał pewnie biegać od świtu, żeby to w ogóle przetrawić, ale raz się żyje. Po zmieszaniu z tanim piwem niestrawność, zgaga i inne dolegliwości żołądkowe murowane. Chociaż... może właśnie to tanie piwo zadziała jak Pepto-Bismol? A jeśli nie to Krycha na pewno ma butelkę w domowej apteczce, najwyżej pójdą pożyczyć.

Uśmiechnął się na jej słowa, coś w tym było, że Cece była kimś więcej niż sąsiadka, bo sąsiadka to była Krysia, a Cece była... jego przyjaciółką?
To na pewno. Ale może coś jeszcze? W zasadzie to Miles się nad tym nigdy nie zastanawiał, uwielbiał Cece, ale gdzieś w środku wciąż liczył, że może jednak jeszcze kiedyś ułoży mu się z Paige. A może właśnie powinien przestać na to liczyć! Pozwolić jej żyć swoim życiem, z tym całym Markiem. I w końcu też sam zacząć żyć?
Przecież mógłby ułożyć sobie życie, na przykład z taką Cece, która była zupełnie inna niż Paige, która lubiła czasem zjeść burgera, wypić piwo i śpiewać do rana Britney Spears. Była cu-do-wna.
Miała kota i gekona...
- Kurde, zapomniałem o gekonie - przypomniało mu się nagle, kiedy te wszystkie myśli tak przechodziły przez jego głowę, a on się tylko gapił na Cece maślanymi oczami.
- Tak jest - zasalutował i zniknął w łazience.

A kiedy wyszedł to oczywiście spojrzał na to rozłożone łóżko, to było niesamowicie słodkie. Przecież wystarczyłaby mu poduszka i koc, a on dostał pościel w słodkie kotki. Cece jednak potrafiła go rozczulić jak nikt inny. Z jednej strony doktorantka, kelnerka w klubie dla bogatych dupków, z drugiej urocza dziewczyna z sąsiedztwa. Mógłby się w niej zakochać, jakby tylko nie myślał na okrągło o Paige...
Kiedy powiedziała, że ma coś gorszego usiadł na krześle i wziął swoje piwko czekając. Właściwie nie wiedział czego się spodziewać. Bo to mogło być wszystko.
- Mam się bać, zasłonić oczy, czy... - zaczął, ale wtedy wróciła Cece i zaprezentowała mu ten stanik. Parsknął śmiechem, chyba Bob bardzo lubił znaczyć swoje... terytorium. Aż wstrzymał powietrze, kiedy powiedziała, że teraz majtki, ale zaraz roześmiał się głośno, tak szczerze, bo serio go rozbawiła.
- Hahahaha, nie powiem dość... pomysłowe - pokiwał głową trochę z uznaniem, a trochę z niedowierzaniem. Człowiek jak wpisze sobie w google śmieszny prezent na rocznicę to wtedy wyskakują takie rzeczy i wtedy się zastanawia kto takie coś kupuje. Teraz już wiadomo, Bob.
- Koszulka jest bardziej stylowa - stwierdził w końcu, bo w sumie mu się nawet podobała. Cece nie musiała dwa razy powtarzać, bo Miles zaraz zabrał się za swojego burgerka, przepił go piwem. W sumie nawet nie wiedział, że też tego potrzebuje, chamskiego fast fooda i zimnego piwa. No i posiedzieć sobie z Cece.
- Długo byłaś Bob's Girl? - zapytał, ale tak normalnie, jakby się jej pytał jaka będzie jutro pogoda. Po prostu go to ciekawiło, nie chciał w żaden sposób jej dogryźć. Miles poznał Paige w liceum, była jego pierwszą poważną dziewczyną, a później została żoną. Nie miał na sumieniu żadnej szalonej, czy śmiesznej eks, tylko tą jedną poważną Panią doktor.
- W sumie to fajnie, mogłaś poeksperymentować - powiedział co myślał zanim zdążył ugryźć się w język, bo Miles to taki był, często mówił za dużo, ale nie złośliwie, bo on raczej nie był złośliwy, po prostu mówił to co akurat siedzi mu w głowie. Trochę się zawiesił nad tym piwkiem, bo może to co powiedział było nie na miejscu, chociaż może gdyby to powiedział do innej kobiety, ale Cece, chyba nie powinna się obrazić.
- Ja moją byłą żonę poznałem w liceum - dodał tak dla porównania i kontrastu.

Cece Marquis

pathetic

: sob sie 09, 2025 5:36 pm
autor: Cece Marquis
Miles W. Waits

— Domyśliłam się — odparła, unosząc kąciki ust — za gadami nie przepadasz, więc wcale mnie to nie dziwi — w czasie zniknięcia do łazienki, ruszyła do pokoju, gdzie znajdowało się terrarium. Dawanie gekonowi jeść, wcale nie należało do najłatwiejszych rzeczy. Głównie przez to, że spożywał żywy towar. Czasami dawała mu mieszankę do spożycia, ale dziś padło na świerszcze. Dwa wrzuciła do większego pojemnika i zmieszała je z wapnem. Taki posiłek wrzuciła do terrarium. Teraz orzęsiony będzie miał, co spożyć, a Miles nie będzie musiał patrzeć mu w jego piękne oczy.

Troska o Waitsa przychodziła jej naturalnie. Martwiło ją jego samotne życie, wolała znaleźć sposób, żeby pomóc mu funkcjonować. Wpierw zauważyła, że wchodzi i wychodzi, a potem zaczęła zostawiać mu pojemniki z jedzeniem ze słodką notatką na dobry dzień od sąsiadki. Tak zaczęła się ich znajomość. Finalnie została przyłapana na zostawianiu mu jeść i od słowa do słowa zaczęli śmiać się z tej biednej Kryśki, później przyszło pierwsze piwo, bułki i tak zaczęli o siebie dbać. Nigdy nie zastanawiała się, czy ma jakąkolwiek kobietę. Tak, czasami słyszała głosy jakiejś za ścianą, ale nie przywiązywała do tego zbyt dużej wagi. Szybciej zasypiała, a ciekawość nigdy ją do niej nie prowadziła. Kiedyś przyjdzie moment, w którym nawzajem się przed sobą odsłonią.
— Mój były był prawdziwym samcem alfa — zaśmiała się, jeszcze przed pokazaniem tego straszydła. Dla niej sprawa wydawała się prosta, chłopak bardzo się starał, ale był to szczenięcy związek. Może gdyby nie dostała od niego takiej bielizny, przemyślałaby ich związek, a tak? Rozpadł się przez źle dobrany prezent. Może nie w stu procentach, ale był jednym z powodów.
— Pomysłowe? Chciałeś powiedzieć żenujące — poprawiła go, kręcąc głową. Az zasłoniła swoją twarz w dłoniach, czując narastające napięcie. Zaczęła się czerwienić na samą myśl. Tylko najbliższym przyjaciółkom mówiła o tym prezencie. Najgorszą rzecz jaką zrobiła, było wykonanie soft'a w tej bieliźnie. Na całe szczęście nigdy go Bobowi nie wysłała, ale raz w roku przypomina jej o tym google zdjęcia. Nigdy tego nie usunęła, bo miała sentyment.
— Gdyby nie miała zdjęcia, mógłbyś ją ze sobą zabrać — odparła, wkładając sobie frytki do buzi. Potrzebowała tego. Zaraz zapiła je łykiem zimnego piwa i finalnie odetchnęła. Jeśli to nie była pełnia życia, to co nią było? Przyjemny wieczór po największym kryzysie psychicznym, jaki jak dotąd przeżyła. Nie potrzebowała więcej. Waits potrafił wywołać uśmiech na jej buzi.
— Rok, byliśmy razem na studiach — rzuciła, jakby od niechcenia. Nie chodziło oto, że nie chciała się zwierzyć, tylko byli zawsze powodowali u niej dziwny uścisk w żołądku. Finalnie przypominali jej o tym, że została starą panią z kotem. Tak by powiedziała młodsza Marquis. Zero dzieci, zero seksu, tylko smutne, naukowe artykuły, excel, kot i gekon. Nie ma to jak rozkwit dorosłego życia — trzech chłopaków miałam i żaden nie był tym jedynym. Szkoda, czasem chciałabym móc się obudzić i mieć kogoś obok — ciężko się jej o tym mówiło. Eksperymentowanie było dobre w młodości. Teraz potrzebowała odrobinę stabilizacji. Kogoś kto przyniósłby jej bułki, znaczy co? Każdy chciał mieć kogoś, kto nie byłby przyjacielem, albo nim też, ale przede wszystkim tą drugą połową. Taką, do której człowiek może się przytulić, wypłakać się, a później obejrzeć jednej nocy władcę pierścieni.
— Długo byliście razem? — spytała, czując odrobinę zmianę nastroju. Cokolwiek by jej nie powiedział, wewnętrznie przeczuwała, że ten temat mógłby być odrobinę drażliwy. Wcale jej to nie dziwło. Eks to nie to samo co eks małżonek. — to ją... czasem słyszę w nocy? — dopytała ostrożnie, upijając łyk piwa. Nigdy nie poruszali tego tematu. Czuła, jakby chodziła po bardzo grząskim gruncie.

pathetic

: sob sie 09, 2025 8:24 pm
autor: Miles W. Waits
No i niech ktoś powie, że oni do siebie nie pasowali. Miles karmił kota, a Cece gekona, żeby Miles nie musiał mu patrzeć w oczy, układ idealny. Nie byłoby żadnych sprzeczek, bo obowiązki od razu byłyby podzielone. A może jak nie byłoby sprzeczek, to też później nie byłoby cichych dni, takich jak mieli z Paige i takich, jakie zaważyły na ich rozwodzie?

Milesowi to odpowiadało, takie troszczenie się o Cece, może dlatego, że on w zasadzie odkąd skończył siedemnaście lat to przecież miał kogoś takiego, kim mógł się zaopiekować. A później to w jednej krótkiej chwili stracił.
Więc troska o Cece też była dla niego naturalna. Była dla niego dobra. Była czymś, czego po prostu potrzebował i co sprawiało, że naprawdę na te krótkie momenty, gdy byli razem, zapominał o swojej byłej żonie. Ona potem wracała, zawsze w końcu wracała. Kiedy spędzisz z kimś dwadzieścia lat życia to zapominanie niestety nie trwa rok.

- Dreszcz żenady przeszedł mi po plecach, ale pomyślałem, że może masz do nich sentyment? - zażartował. Miles był po prostu miłym gościem i zamiast powiedzieć, że to żenujące wolał powiedzieć pomysłowe, bo co jeśli by się okazało, że Cece jednak trzymała tą bieliznę właśnie z jakiegoś sentymentu, jak on niektóre pamiątki po swojej byłej żonie?
- To ona ma zdjęcie? - zapytał, bo naprawdę go nie zauważył, szybko się ubrał i dopiero po wyjściu z łazienki odczytał napis. Uwierzył jej na słowo, ale oczywiście musiał to sprawdzić. Podciągnął do góry koszulkę na plecach i zdjął ją z głowy, żeby zobaczyć to zdjęcie. Jeszcze nie dokończyli kolacji, a on już się rozbierał. Ale w zasadzie to tylko na chwilę, bo jak obejrzał fotografię, to z powrotem założył koszulkę.
- Fajna z was była para - tacy uśmiechnięci, widać było, że Bob to wesoły facet - to nie zabieram tej koszulki, ale musimy sobie strzelić fotkę, bo na urodziny wpisuję w google śmieszne koszulki i zamawiam dwie - stwierdził. Zawsze miał problem z prezentami urodzinowymi, więc tym razem chociaż pójdzie łatwo. Kiedy Cece powiedziała, że rok byli razem, pokiwał tylko głową. Rok w porównaniu do dwudziestu lat to było tak niewiele, ale czasami przecież przez rok może się wydarzyć bardzo dużo, jak na przykład ten ostatni rok Milesa. Rozwód, przeprowadzka, totalna zmiana środowiska i znajomych, których przecież mieli wspólnych i którzy teraz byli rozbici między nim, a Paige, a Miles nie kazał im wybierać. Więc stąd te samotne wieczory, bardzo dużo samotnych wieczorów, które zauważyła Cece i które odmieniła kompletnie, na dużo lepsze.
- To najwidoczniej wszyscy byli głupi, bo ja bym takiej dziewczynie nie pozwolił odejść - rzucił, ale w tym momencie w niego uderzyło - tak jak nie pozwoliłeś Paige Miles?
Znowu Paige i znowu obwinianie się o rozpad ich małżeństwa. Czy to się kiedyś skończy? Czy kiedyś będzie mógł wreszcie sobie powiedzieć, nie to nie Twoja wina Miles, bo to ona nie miała dla ciebie czasu, to ona wybrała szpital.
Mógł nie zaczynać takich tematów.
- Dwadzieścia lat - odpowiedział od razu. Dwadzieścia lat to jest więcej niż połowa jego życia. Więcej był z nią, niż sam.
- Odrobinę przerażające - stwierdził i uśmiechnął się trochę krzywo. Uniósł jedną brew, kiedy Cece zapytała czy ją słyszy w nocy.
- To tak wszystko słychać? - trochę go to zdziwiło, ale w zasadzie, on też często słyszał co Krysia ogląda w telewizji - czasem przychodzi, bo wiesz... Ona się martwi kiedy nie odbieram telefonu, ale ma faceta, więc ja kompletnie tego nie rozumiem - wzruszył ramionami. Skoro Paige była z Markiem, to dlaczego przyjeżdżała do niego w środku nocy?
- Jak się kogoś ma, to się chyba spędza z nim czas, a nie wpada do byłego męża na herbatę? - zapytał, ale to chyba było pytanie retoryczne.
Nastrój się zmienił, ale Miles musiał przyznać, że chyba tego potrzebował, w końcu się komuś wygadać. Bo tylko dusił to w sobie. Liczył na to, że Cece się z nim zgodzi, i wtedy będzie mógł odetchnąć z ulgą, że to jednak nie z nim jest coś nie tak.
- Ale w sumie to wolę herbatki z Tobą Cece, więcej rozrywki, mniej rozdrapywania ran - dodał w końcu, bo to był fakt. Kiedy pojawiała się Paige to nie mógł skupić się na niczym innym niż tylko to pytanie dlaczego pozwolił jej odejść. A kiedy była Cece, to tylko zastanawiał się co obejrzą, albo zaśpiewają, albo w ogóle o której godzinie skończą.
- To co Harry Potter, czy Singstar? - zapytał, a później sięgnął po szejka i siorbnął z tej papierowej słomki.

Cece Marquis

pathetic

: sob sie 09, 2025 11:20 pm
autor: Cece Marquis
Miles W. Waits

Czas był sprawą względną. Dla każdego mijał inaczej, każdy inaczej go widział. Sama Marquis zdawała sobie z tego sprawę. Godzina w pracy, a godzina z Milsem były dla niej czymś innym. Podobnie było ze związkami. Każdy z nich wyglądał odrobinę inaczej. Niektórzy męczyli się, próbując wytrwać jak najdłużej, a innym czas mijał, jakby nic się nie stało. Wszystko zależało od osoby, na którą się trafiło. To potrafiło być najbardziej znaczące. Brak jednej osoby był znaczący, odciskał piętno, którego nie dało się ukryć. Wszystko zależało od osoby, na którą się trafiło.
— Mam mieć sentyment do gościa, który oznaczył mnie, jako swoją własność? — spytała całkiem szczerze Cece. Nawet nie pamiętała, że posiada coś takiego, zanim nie wyjęła tego dla Milsa. Popatrzyła na niego zdziwionym spojrzeniem. Może miała w głowie szalone myśli, wrodzony pracoholizm, a jednak delikatnie ją to ruszyło. W końcu to był jej były, spędziła z nim rok, ale im dłużej się zastanawiała, tym bardziej widziała jego żałosność.
— Tak z tyłu — rzuciła, czekając na werdykt ze strony Waitsa. Musiał w jakiś sposób skomentować to zdjęcie. Odwróciła się mimowolnie, by nie patrzeć na rozbierającego się sąsiada. Jakoś nie poczuła się z tym w stu procentach komfortowo. Wiedziała, że faceci często pokazują klatę, ale i tak czuła się z tym nieswojo. Nie potrafiła zrozumieć w stu procentach dlaczego.
— Jednak nie była, skoro nie jesteśmy razem — szybko zauważyła Cecille. Mogli wyglądać razem ładnie na zdjęciu, ale poza tym nie było w nich nic wyjątkowego. Bardziej ją wkurzał, robił wstyd przed znajomymi, a ona czuła się jego ozdobą. Dobra studentka walcząca o stypendium z wnikliwą pracą licencjacką, poza tym? Więcej między nimi było zgrzytów i niezgody, niż dobrego czasu. Wtedy nie miała, kiedy się nad tym zastanawiać, teraz pewnie też niezbyt — nie ma takiej opcji, chyba że gwiazda betlejemska się pojawi na niebie i nagle zostaniemy razem. Pewien poziom niezręczności zostawiam dla niewielu Miles — parsknęła, kręcąc głową. Już raz przedziwną bieliznę nosiła, nie potrzebowała powtórek. Pewnie byłoby to coś z ich twarzami, śmiesznym napisem. Niby mogłaby to nosić, ale poczuła się nieswojo. Rzadko z kim mogła rozmawiać o Bobie w tak otwarty i prześmiewczy spokój. Pewnie nie byłaby chętna, a finalnie nosiłaby tę koszulkę, dumnie wypinając pierś do przodu.
— Pozwoliłbyś. Na nic nie mam czasu praca, doktorat i mama do opieki. Życie ze mną nie jest łatwe — zaśmiała się pod nosem. Z Bobem zerwała, by wejść po pół roku w kolejny związek. Trwał on aż do wypadku matki. Chłopak poczekał trzy miesiące i z nią zerwał, gdy znajdowała się w największej możliwej rozpaczy. Od tamtego dnia narzuciła na siebie jeszcze większe standardy niż wcześniej.
— To prawie połowę twojego życia — powiedziała cicho Cece, gryząc się w język. Sprawnie wszystko policzyła i była w szoku. Ile mogła nie wiedzieć na temat własnego sąsiada? Zamrugała kilka razy oczami ze zdziwienia, otwierając delikatnie buzię. Nie spodziewała się aż tyle czasu. Waits wydawał się jej poukładanym człowiekiem, a może było inaczej?
— Bardziej głosy niż wszystko — stwierdziła Cece. Nigdy się nie przesłuchiwała. To była sprawa wyłącznie między Milsem, a tą kobieta. Ufała mu na tyle, że zakładała słuchawki i puszczała w nich dźwięk deszczu, by móc zasnąć szybciej — czemu ona do Ciebie dzwoni? — spytała, marszcząc przy tym brwi. Chyba przestała rozumieć całą sytuację. Nie zdawała sobie sprawy, że on był pierwszy. Nie do końca też czuła, że powinna wypytywać. Jeśli Miles będzie chciał się z nią podzielić większa ilością informacji, zrobi to sam.
— Nie wpada się do męża, chyba że coś się do niego czuje — rzuciła finalnie Marquis, spoglądając na reakcję policjanta. Bała powiedzieć się to głośno. Nie było to właściwe, ale nie miała pełnych informacji. Sama nie wiedziała, czy ma nienawidzić kobietę, czy mu kibicować w ponownym zdobywaniu jej. Za mało informacji by orzec.
— Mniej rozdrapywanie ran? Poczekaj aż wystawię Ci rachunek za jedzenie! — zaśmiała się Cecille, kręcąc wesoło głową. Jeszcze kiedyś się zdziwi, jak zobaczy rachunek pod drzwiami z okrągłą kwotą za te wszystkie zupy, które mu zrobiła. Marquis wcale nie była taka tania, w końcu pracowała w klubie dla bogaczy — Harry Potter? Dorobię popcorn i się położymy, co? — zaproponowała niepewnie. Po tej dyskusji na temat byłych nie miała zbyt wielkiej ochoty na zabawę. Najchętniej położyłaby się na kanapie i przysnęła.
Jak się najadła, tak zrobiła. Dorobiła popcornu i wywlekła własną kołdrę z pokoju. Wyglądała jak cień człowieka, gdy ciągnęła niezdarnie kołdrę. Finalnie walnęła ją na kanapę, układając się wygodnie wraz z miską popcornu.
— A teraz powiedz... do jakiego domu zostałeś przydzielony? — wyleciała jak Filip z konopii, a w trakcie zaczęły pojawiać się pierwsze sceny — hufflepuff, albo gryffindor, prawda?