nothing beats a jet2 holiday
: pt sie 22, 2025 10:01 pm
Nie zamierzał naciskać. Jeśli nie chciała teraz rozmawiać, pewnie zrobi się rozmowna później, gdy przyjdzie do jedzenia, pewnie była głodna. Ciekawe, co myślała o tym wszystkim. Czy w ogóle zdawała sobie sprawę, że on stara się dla niej? Grilla miał w planach rozpalić trochę później, bo najpierw trzeba było odpająkować domek, w czasie, gdy nikt go nie używał, niespodziewani goście na pewno by się zalęgli. Przynajmniej nic nie będzie latało po całym domu, a on mógł odetchnąć z minimalnym spokojem. Zabrał wszystko z samochodu i wniósł do środka, szybko wrzucił do turystycznej lodówki to, co trzeba, resztę odłożył na półki, notując w myślach, że następny raz trzeba będzie zrobić skrupulatnie listę rzeczy do zabrania.
Nie skomentował jej zachowania po wejściu ani faktu, że od razu zabrała ze sobą hamak i wyszła na zewnątrz. Starał się nie zaprzątać tym sobie głowy, choć nie ukrywał, że kompletnie nie rozumiał jej decyzji. Co ona sobie myślała? Miał swoją głowę i swoje myśli, ale nie uważał, że zrobił cokolwiek złego. Zabrał ją na przymusowy urlop - powinna się cieszyć. On sam oddałby wszystko, żeby ktoś zorganizował coś za niego i dał mu czas na faktyczny odpoczynek. W międzyczasie, gdy Diane poszła spać (co oczywiście sprawdził, nasłuchując jej chrapnięć), zajął się sprzątaniem i przygotowywaniem produktów do wrzucenia na ruszt. Nawet wyszedł spryskać ją sprayem na komary, bo w końcu leżała na zewnątrz, a te skurwysyny tylko czekały na odpowiedni moment.
Po półtorej godziny wyszedł na zewnątrz, żeby przygotować wszystko do grillowania, czekając, aż była żona wstanie i w końcu odezwie się choć słowem.
— Głodna jesteś? — zapytał, zauważając, że kręci się na hamaku. Pewnie bolało ją całe ciało, bo musiało być niewygodnie. Przynajmniej jemu nigdy wygodnie na nim nie było. — Chcesz coś z upieczonego? Wrzuciłem już kilka rzeczy. Piwo też kupiłem, możesz się poczęstować. — Usiadł na ławeczce i wbił w nią wzrok.
Może jej przeszło? Może zobaczy, ile wysiłku w to włożył, ile rzeczy ogarnął? Miał taką nadzieję. A jeśli nie? No cóż… trudno.
Diane Anderson
Nie skomentował jej zachowania po wejściu ani faktu, że od razu zabrała ze sobą hamak i wyszła na zewnątrz. Starał się nie zaprzątać tym sobie głowy, choć nie ukrywał, że kompletnie nie rozumiał jej decyzji. Co ona sobie myślała? Miał swoją głowę i swoje myśli, ale nie uważał, że zrobił cokolwiek złego. Zabrał ją na przymusowy urlop - powinna się cieszyć. On sam oddałby wszystko, żeby ktoś zorganizował coś za niego i dał mu czas na faktyczny odpoczynek. W międzyczasie, gdy Diane poszła spać (co oczywiście sprawdził, nasłuchując jej chrapnięć), zajął się sprzątaniem i przygotowywaniem produktów do wrzucenia na ruszt. Nawet wyszedł spryskać ją sprayem na komary, bo w końcu leżała na zewnątrz, a te skurwysyny tylko czekały na odpowiedni moment.
Po półtorej godziny wyszedł na zewnątrz, żeby przygotować wszystko do grillowania, czekając, aż była żona wstanie i w końcu odezwie się choć słowem.
— Głodna jesteś? — zapytał, zauważając, że kręci się na hamaku. Pewnie bolało ją całe ciało, bo musiało być niewygodnie. Przynajmniej jemu nigdy wygodnie na nim nie było. — Chcesz coś z upieczonego? Wrzuciłem już kilka rzeczy. Piwo też kupiłem, możesz się poczęstować. — Usiadł na ławeczce i wbił w nią wzrok.
Może jej przeszło? Może zobaczy, ile wysiłku w to włożył, ile rzeczy ogarnął? Miał taką nadzieję. A jeśli nie? No cóż… trudno.
Diane Anderson