the night we ordered too much sushi
: pt sie 15, 2025 6:11 pm
Courtney Larue, Bo W. Larue
— W co będziesz się bawił? W grzecznego chłopca, czy sprzątacza? — spytała, unosząc delikatnie głos. W najmłodszej Larue kotłowało się wiele myśli. Od choroby poprzez wpadnięcie z jakąś panią lekkich obyczajów. Jej samej życie bardzo przypominało brata, a w głowie czuła jedynie dziwne ataki myśli — To wasza wina — skwitowała krótko, spoglądając chłodnym wzrokiem to na Courtney, to na Bo — wysłaliście mnie na odwyk, a o lekach zapominam — nie było w nich tyle emocji, tyle adrenaliny. Uspokojenie przychodziło jej zbyt długo. Kiedyś próbowała pójść na terapię, wyleczyć się z samej siebie, ale było to wręcz dla niej niemożliwe. Zmarszczyła swoje brwi, spoglądając to na siostrę, to na brata. Czy ona oszalała? Skoro mieszkanie tak się zmieniło, to co stanie się z nią? Też zostanie posprzątana, bo jest niewygodną siostrą? Za dużo myśli, miała ochotę od nich eksplodować.
— Tu nie ma normalności, Courtney — warknęła, spoglądając spod byka na siostrę. Nie rozumiała jej nagłej zmiany zachowania. Wpierw dziwiła się wraz z nią, by po chwili wyzywać ją od wymyślania UFO i teorii spiskowych? Sabrina taka była, gdy coś czuła to całą sobą. Każdy smutek był jak rozpacz, radość jak wielka euforia, a wstyd? Wstyd był dla niej jak przejście Cersei Lannister, gdy dzwoneczki brzęczały, wszyscy dookoła mówili shame. Larue się nie zmieniała — ktoś sypia u Bo na kanapie, to już samo w sobie jest dziwne — mruknęła, kierując wzrok w stronę salonu. Widocznie musiała się przeliczyć. Jej rodzeństwo nigdy nie zaakceptowało w pełni tego, kim była. Była ich dwójka, podobnych. Kropla do kropli wody. Tylko ona nigdy nie pasowała w tym równaniu. Mózg działał inaczej, jakby miał oszaleć. Nic poza overthinkingiem się nie działo. Może powinna stąd zniknąć? Wyjść i pierdolnąć drzwiami. Wzięła głęboki oddech, próbując powstrzymać się od łez.
— Ja tam dalej zjadłabym sushi — mruknęła pod nosem. Tylko nikt jej nigdy nie słuchał, nikt nigdy nie brał jej na poważnie. Zdążyła do tego przywyknąć, nawet jeśli czuła wyskakującą żyłkę na samą myśl o tym, potrafiła ją schować. Tylko teraz się nie dało. Cały świat obrócił się przeciwko niej, pokazywał jak złą i okropną jest — nie będę za nic płacić. Nawet jeśli zapłacę to z Waszych pieniędzy — nikt jej nie słyszał. Wielkie gadanie starego rodzeństwa, a gdzie w tym wszystkim ona i jej potrzeby? Powiedziała o lekach, to od razu wytknięto jej uzależnienie. Kto pierwszy jej je pokazał?
— Ja czegoś nie zrozumiem? — rozumiała bardzo wiele. Jaka jest odpowiednia grubość kreski, co wziąć na chujowy humor a czego lepiej unikać. Jedyne co ją denerwowało to lekceważące podejście rodzeństwa. Zbyt opryskliwe, zbyt dokuczające i ciągłe drążenia zmiany — zapominam o zamykaniu drzwi do mieszkania, ale gumki to świętość... — rzuciła złowrogim tonem do brata. Tyle ze spokojnego spotkanie z rodzeństwem. Byli wobec niej bardzo oceniający. Szalona, rozbrykana, zbyt gadatliwa, nie potrafiąca zrozumieć perspektywy, wymyślająca niestworzone teorie. Tyle określeń, a nawet więcej, znalazło się w jej głowie tylko w trakcie tego jednego spotkania. Czy ona właśnie wariowała? W głowie widziała już pierdolnięcie drzwiami brata. Nie tak to miało wyglądać.
Oglądała tę ckliwą scenę, którą miała przed sobą. Wtedy zdała sobie sprawę, że do jej oczu napływają łzy. Nie czuła smutku, a złość. Nagle to takie normalne? Ot tak zachodzi się w ciążę po jednym razie? Ta laska była wiatropylna, czy o co chodziło?
— Chyba oboje Was popierdoliło, co? — warknęła Sabrina, patrząc to na jedno, to na drugiego. Zrobiła krok do tyłu. Ktoś w tej sytuacji musiał zachować się racjonalnie. Nie było czego gratulować. W końcu czy było to potwierdzone, inaczej niż dwoma kreskami na teście? — jest na pewno twoje? Masz na to papier? Czy odrzucasz swoją osobowość przez jakąś naciągaczkę? — nie miała zamiaru gratulować, nie było czego. Ktoś musiał zadań te podstawowe pytania. Wykonanie testu na ojcostwo nie musiało być trudne. Pewnie wysyłali testy do domu i można było je odsyłać. Ktoś w szkole kiedyś tak jej powiedział — popierdoliło Was z tą miłością... — kolejny krok do tyłu. Mocno chwyciła się barierek. Świat zwariował i nagle tylko ona myślała racjonalnie?
— W co będziesz się bawił? W grzecznego chłopca, czy sprzątacza? — spytała, unosząc delikatnie głos. W najmłodszej Larue kotłowało się wiele myśli. Od choroby poprzez wpadnięcie z jakąś panią lekkich obyczajów. Jej samej życie bardzo przypominało brata, a w głowie czuła jedynie dziwne ataki myśli — To wasza wina — skwitowała krótko, spoglądając chłodnym wzrokiem to na Courtney, to na Bo — wysłaliście mnie na odwyk, a o lekach zapominam — nie było w nich tyle emocji, tyle adrenaliny. Uspokojenie przychodziło jej zbyt długo. Kiedyś próbowała pójść na terapię, wyleczyć się z samej siebie, ale było to wręcz dla niej niemożliwe. Zmarszczyła swoje brwi, spoglądając to na siostrę, to na brata. Czy ona oszalała? Skoro mieszkanie tak się zmieniło, to co stanie się z nią? Też zostanie posprzątana, bo jest niewygodną siostrą? Za dużo myśli, miała ochotę od nich eksplodować.
— Tu nie ma normalności, Courtney — warknęła, spoglądając spod byka na siostrę. Nie rozumiała jej nagłej zmiany zachowania. Wpierw dziwiła się wraz z nią, by po chwili wyzywać ją od wymyślania UFO i teorii spiskowych? Sabrina taka była, gdy coś czuła to całą sobą. Każdy smutek był jak rozpacz, radość jak wielka euforia, a wstyd? Wstyd był dla niej jak przejście Cersei Lannister, gdy dzwoneczki brzęczały, wszyscy dookoła mówili shame. Larue się nie zmieniała — ktoś sypia u Bo na kanapie, to już samo w sobie jest dziwne — mruknęła, kierując wzrok w stronę salonu. Widocznie musiała się przeliczyć. Jej rodzeństwo nigdy nie zaakceptowało w pełni tego, kim była. Była ich dwójka, podobnych. Kropla do kropli wody. Tylko ona nigdy nie pasowała w tym równaniu. Mózg działał inaczej, jakby miał oszaleć. Nic poza overthinkingiem się nie działo. Może powinna stąd zniknąć? Wyjść i pierdolnąć drzwiami. Wzięła głęboki oddech, próbując powstrzymać się od łez.
— Ja tam dalej zjadłabym sushi — mruknęła pod nosem. Tylko nikt jej nigdy nie słuchał, nikt nigdy nie brał jej na poważnie. Zdążyła do tego przywyknąć, nawet jeśli czuła wyskakującą żyłkę na samą myśl o tym, potrafiła ją schować. Tylko teraz się nie dało. Cały świat obrócił się przeciwko niej, pokazywał jak złą i okropną jest — nie będę za nic płacić. Nawet jeśli zapłacę to z Waszych pieniędzy — nikt jej nie słyszał. Wielkie gadanie starego rodzeństwa, a gdzie w tym wszystkim ona i jej potrzeby? Powiedziała o lekach, to od razu wytknięto jej uzależnienie. Kto pierwszy jej je pokazał?
— Ja czegoś nie zrozumiem? — rozumiała bardzo wiele. Jaka jest odpowiednia grubość kreski, co wziąć na chujowy humor a czego lepiej unikać. Jedyne co ją denerwowało to lekceważące podejście rodzeństwa. Zbyt opryskliwe, zbyt dokuczające i ciągłe drążenia zmiany — zapominam o zamykaniu drzwi do mieszkania, ale gumki to świętość... — rzuciła złowrogim tonem do brata. Tyle ze spokojnego spotkanie z rodzeństwem. Byli wobec niej bardzo oceniający. Szalona, rozbrykana, zbyt gadatliwa, nie potrafiąca zrozumieć perspektywy, wymyślająca niestworzone teorie. Tyle określeń, a nawet więcej, znalazło się w jej głowie tylko w trakcie tego jednego spotkania. Czy ona właśnie wariowała? W głowie widziała już pierdolnięcie drzwiami brata. Nie tak to miało wyglądać.
Oglądała tę ckliwą scenę, którą miała przed sobą. Wtedy zdała sobie sprawę, że do jej oczu napływają łzy. Nie czuła smutku, a złość. Nagle to takie normalne? Ot tak zachodzi się w ciążę po jednym razie? Ta laska była wiatropylna, czy o co chodziło?
— Chyba oboje Was popierdoliło, co? — warknęła Sabrina, patrząc to na jedno, to na drugiego. Zrobiła krok do tyłu. Ktoś w tej sytuacji musiał zachować się racjonalnie. Nie było czego gratulować. W końcu czy było to potwierdzone, inaczej niż dwoma kreskami na teście? — jest na pewno twoje? Masz na to papier? Czy odrzucasz swoją osobowość przez jakąś naciągaczkę? — nie miała zamiaru gratulować, nie było czego. Ktoś musiał zadań te podstawowe pytania. Wykonanie testu na ojcostwo nie musiało być trudne. Pewnie wysyłali testy do domu i można było je odsyłać. Ktoś w szkole kiedyś tak jej powiedział — popierdoliło Was z tą miłością... — kolejny krok do tyłu. Mocno chwyciła się barierek. Świat zwariował i nagle tylko ona myślała racjonalnie?