Sparks & Stars
: śr sie 13, 2025 9:01 pm
Aiden Wang
Nie usłyszała go. Nawet gdyby to zrobiła, była za bardzo dumna, by dać się pogrążyć. Tym właśnie byłoby nie podjęcie tej rękawicy. Mogła nienawidzić gościa całą sobą, wypluwać sobie flaki, a finalnie jej dobre imię w towarzystwie znaczyło coś więcej. Pewne wyzwania dla osoby z jej przypadłością, były zero jedynkowe. Musiała pójść naprzód, musiała zniszczyć gościa, który wydawał się dla niej niesamowicie paskudny. Inaczej nie byłaby sobą. Był jedną z tych osób, która najbardziej wpłynęła na jej nałóg i późniejszą przyszłość. Walczyła jak wojowniczka, kiedy tylko mogła. W najżałośniejszych chwilach nigdy się nie zatrzymywała. Johnny nie będzie jedynym.
Dała się sprowokować, ale jej wszystkie zmysły były zwrócone tylko w stronę złości. Nie słyszała głosu Aidena. Była skupiona na własnej złości. Żyłka na jej czole niemalże od razu zaczęła jej pulsować. Gdy szli w stronę gry, chwyciła go sama za rękę. Zdesperowana. Dotyk był inny bardziej przeczulony. Już sama nie wiedziała, co powinna zrobić. Potrzebowała wsparcia, a czy Wang był w stanie jej go udzielić? Czy sama nie będzie wplątywała się w pomoc dla niego?
— Nie bądź dupkiem, Johnny — warknęła Sabrina, mierząc mężczyznę wzrokiem. Niemal wbijała w niego sztylety za pomocą wzroku, albo lasery w oczach — przynajmniej on nie choruję na mikropenisa — parsknęła śmiechem. Niejedna butelka za nią w tym towarzystwie. Reszta też zaczęła rechotać, a Johnny? Wyglądał na wściekłego. Widocznie musiał zadać poważniejsze pytanie. By dopierdolić zarówno Aidenowi, jak i Sabrinie.
— No to — zaczął z przekąsem — zacznijmy lekko. Co Ci się najbardziej podoba w tej narkomance? — albo Johnny miał dobry humor, albo użytkowniczka grająca Sabriną nie miała w tym momencie żadnych pomysłów. Pierwsze pytania są zazwyczaj na rozgrzewkę.
Nie usłyszała go. Nawet gdyby to zrobiła, była za bardzo dumna, by dać się pogrążyć. Tym właśnie byłoby nie podjęcie tej rękawicy. Mogła nienawidzić gościa całą sobą, wypluwać sobie flaki, a finalnie jej dobre imię w towarzystwie znaczyło coś więcej. Pewne wyzwania dla osoby z jej przypadłością, były zero jedynkowe. Musiała pójść naprzód, musiała zniszczyć gościa, który wydawał się dla niej niesamowicie paskudny. Inaczej nie byłaby sobą. Był jedną z tych osób, która najbardziej wpłynęła na jej nałóg i późniejszą przyszłość. Walczyła jak wojowniczka, kiedy tylko mogła. W najżałośniejszych chwilach nigdy się nie zatrzymywała. Johnny nie będzie jedynym.
Dała się sprowokować, ale jej wszystkie zmysły były zwrócone tylko w stronę złości. Nie słyszała głosu Aidena. Była skupiona na własnej złości. Żyłka na jej czole niemalże od razu zaczęła jej pulsować. Gdy szli w stronę gry, chwyciła go sama za rękę. Zdesperowana. Dotyk był inny bardziej przeczulony. Już sama nie wiedziała, co powinna zrobić. Potrzebowała wsparcia, a czy Wang był w stanie jej go udzielić? Czy sama nie będzie wplątywała się w pomoc dla niego?
— Nie bądź dupkiem, Johnny — warknęła Sabrina, mierząc mężczyznę wzrokiem. Niemal wbijała w niego sztylety za pomocą wzroku, albo lasery w oczach — przynajmniej on nie choruję na mikropenisa — parsknęła śmiechem. Niejedna butelka za nią w tym towarzystwie. Reszta też zaczęła rechotać, a Johnny? Wyglądał na wściekłego. Widocznie musiał zadać poważniejsze pytanie. By dopierdolić zarówno Aidenowi, jak i Sabrinie.
— No to — zaczął z przekąsem — zacznijmy lekko. Co Ci się najbardziej podoba w tej narkomance? — albo Johnny miał dobry humor, albo użytkowniczka grająca Sabriną nie miała w tym momencie żadnych pomysłów. Pierwsze pytania są zazwyczaj na rozgrzewkę.