good vibes only
: czw sie 21, 2025 2:44 pm
Lawrence B. Osbourne
— Nie oto chodzi! — zwróciła mu od razu uwagę. Nie bała się niego, ale bardziej co ludzie sobie pomyślą, a co mogłoby trafić do mediów — po prostu zależy mi, żeby nic ze mną nie trafiło do mediów. Chciałabym móc od nich odpocząć — już teraz pewnie ich zdjęcia razem latały po pudelkach. Ciekawe, co pomyślałaby sobie Cynthia, gdyby zobaczyła ich razem, albo Price w kolorowej koszuli? Pewnie nie oglądała takich stron. Nigdy ją to nie interesowało, za to Claire bardzo skrupulatnie wszystko w nich śledziła. Byle być na czasie, byle wiedzieć, co znowu o niej zmalowali.
Co przeczytają jej rodzice? Czy będzie musiała przedłużyć medialny związek przez nieszczęśliwie zrobione zdjęcie? Tyle pytań, a głowa Price niemalże od razu parowała.
— Dobry z Ciebie samarytanin, co? — spytała, unosząc jeden z kącików ust do góry. Widziała w nim tylko dobro. Był przystojny, dobrze wykształcony, dżentelmen, a do tego pomagał innym jak nikt z całej imprezy. Facet idealny. Nic dziwnego, że dalej wykręcała dla niego kostki.
Chociaż obrzuciła go groźnym spojrzeniem, kiedy tylko się roześmiał.
— Jak będę stara, też będę miała problem z wejściem na kanapę... teraz chyba też — bo musiałaby wpierw do niej pokuśtykać, by mieć choć chwilę wolnego. Potrzebowała odpowiedniej chwili na regenerację, by móc do siebie. Jutro pójdzie na prześwietlenie, teraz wolała odpocząć w domowym zaciszu — mówisz, jakbyś się znał na wywracaniu — prychnęła Claire, a to ona walczyła tego wieczoru o nagrodę niedorajdy imprezy. Mogłaby dostać za nią medal z ziemniaka — masz z tym jakieś doświadczenie? — może nie tylko ona była laureatką? Kto wie, nie wszystkie imprezowe upadki się widzi. Chociaż ten związany z mimiką i piskiem Claire po otworzeniu drzwi do sypialni był kolejnym cudownym trofeum.
— Sprawy dla dorosłych, czyli nic dla mnie — rzuciła, jakby miała sama z dziesięć lat. Rozsiadła się na dobre w tej szafie, zaczynając się przebierać. Miała już na sobie koszulę, ale jeszcze z niedopiętymi guzikami i wtedy uniosła głowę — co to za piosenka? — spytała, marszcząc przy tym brwi. Zaczęła podśpiewywać melodię, po czym trzy sekundy i była gotowa — już... Możesz powiedzieć, jak wyglądam w najbardziej kolorowej koszuli, jaką kiedykolwiek ubrałam — bo najczęściej nosiła czarne ubrania. Takie same jak jej dusza. Przynajmniej tak twierdziła, ale podjazdu do Cynthii nie miała.
— Nie oto chodzi! — zwróciła mu od razu uwagę. Nie bała się niego, ale bardziej co ludzie sobie pomyślą, a co mogłoby trafić do mediów — po prostu zależy mi, żeby nic ze mną nie trafiło do mediów. Chciałabym móc od nich odpocząć — już teraz pewnie ich zdjęcia razem latały po pudelkach. Ciekawe, co pomyślałaby sobie Cynthia, gdyby zobaczyła ich razem, albo Price w kolorowej koszuli? Pewnie nie oglądała takich stron. Nigdy ją to nie interesowało, za to Claire bardzo skrupulatnie wszystko w nich śledziła. Byle być na czasie, byle wiedzieć, co znowu o niej zmalowali.
Co przeczytają jej rodzice? Czy będzie musiała przedłużyć medialny związek przez nieszczęśliwie zrobione zdjęcie? Tyle pytań, a głowa Price niemalże od razu parowała.
— Dobry z Ciebie samarytanin, co? — spytała, unosząc jeden z kącików ust do góry. Widziała w nim tylko dobro. Był przystojny, dobrze wykształcony, dżentelmen, a do tego pomagał innym jak nikt z całej imprezy. Facet idealny. Nic dziwnego, że dalej wykręcała dla niego kostki.
Chociaż obrzuciła go groźnym spojrzeniem, kiedy tylko się roześmiał.
— Jak będę stara, też będę miała problem z wejściem na kanapę... teraz chyba też — bo musiałaby wpierw do niej pokuśtykać, by mieć choć chwilę wolnego. Potrzebowała odpowiedniej chwili na regenerację, by móc do siebie. Jutro pójdzie na prześwietlenie, teraz wolała odpocząć w domowym zaciszu — mówisz, jakbyś się znał na wywracaniu — prychnęła Claire, a to ona walczyła tego wieczoru o nagrodę niedorajdy imprezy. Mogłaby dostać za nią medal z ziemniaka — masz z tym jakieś doświadczenie? — może nie tylko ona była laureatką? Kto wie, nie wszystkie imprezowe upadki się widzi. Chociaż ten związany z mimiką i piskiem Claire po otworzeniu drzwi do sypialni był kolejnym cudownym trofeum.
— Sprawy dla dorosłych, czyli nic dla mnie — rzuciła, jakby miała sama z dziesięć lat. Rozsiadła się na dobre w tej szafie, zaczynając się przebierać. Miała już na sobie koszulę, ale jeszcze z niedopiętymi guzikami i wtedy uniosła głowę — co to za piosenka? — spytała, marszcząc przy tym brwi. Zaczęła podśpiewywać melodię, po czym trzy sekundy i była gotowa — już... Możesz powiedzieć, jak wyglądam w najbardziej kolorowej koszuli, jaką kiedykolwiek ubrałam — bo najczęściej nosiła czarne ubrania. Takie same jak jej dusza. Przynajmniej tak twierdziła, ale podjazdu do Cynthii nie miała.