Hope you know I wouldn't change a thing
: pt paź 17, 2025 9:59 pm
				
				Ilość lat zebranych za pasem nie była w stanie powstrzymać go przed czuciem się w ramionach Pablo jak zakochany szczeniak. Każdy nacisk ciepłych dłoni był równie elektryzujący co uziemiający, jednocześnie znajomy i zajmujący całą jego uwagę, niczym narkoman goniący wcześniejszy haj potrzebował go coraz bardziej i coraz intensywniej. Nie chciał dożyć czasów, w których zakrzywienie kącików jego ust przestałoby łaskotać go w brzuch skrzydełkami stada motyli, a sugestywnie zniżony głos nie posyłałby dreszczy po jego kręgosłupie. Widział go jako przedłużenie siebie, sens swojego życia i swój dom, nie widział egzystencji bez niego, a na dobrą sprawę nie potrafił już przypomnieć sobie czym kierował się przed nim. Do przodu pchał go chyba wyłącznie instynkt przetrwania i walka by nie skończyć jak własna siostra, chociaż sam lubił myśleć, że już wtedy zwyczajnie go szukał. 
Poddając się w pełni podtrzymującym go rękom przechylił się w przód, zamykając usta mężczyzny w głębokim pocałunku i pozwalając sobie zatracić się w nim bez reszty na chociaż chwilę. By nie istniało nic poza nimi, poza roztańczonymi językami i spragnionym dotykiem. Nawet kiedy odsunęli się od siebie by złapać oddech, przytrzymywał go w miejscu dłonią zatopioną w jego włosach. Nie chciał go jeszcze puszczać. Słuchając jego małej fantazji drugą dłonią sięgnął pod kołnierz jego koszulki i przesunął palcami w dół linii jego kręgosłupa, z powrotem przeciągając paznokciami po nagiej skórze. Nawet nie starał się być delikatny, zwłaszcza kiedy małą wspominkę przypieczętowała mokra smuga na policzku. Odetchnął ciężej, wypuścił zduszone przekleństwo i poruszył się niespokojnie na jego udach, wbrew zdrowemu rozsądkowi rozważając gdzie mogliby się w tej chwili komfortowo zaszyć by nie zwrócić na siebie nieproszonej uwagi. No to tyle z prób położenia go spać.
- Już szukasz wymówki, żeby zamawiać więcej naczyń? - odparował, kiedy ponownie odnalazł język w gębie i przymusił się do ochłonięcia, lekko przechylając głowę by przytulić policzek do jego dłoni. Jak mieli cokolwiek tego dnia osiągnąć, musieli oddalić się od tematyki łóżkowej. Mogło być to przykładowo zmywanie naczyń, przynajmniej brzmiało to w miarę bezpiecznie. Z sercem wybijającym wesoły rytm na zapewnienie o niezmiennej wzajemności uczuć stanął na własnych nogach i zabrał się za zbieranie brudnych talerzy nieznacznie drżącymi dłońmi. Wskoczenie w znajomy, codzienny tryb pomogło mu trochę oczyścić głowę. Mechaniczne ogarnianie przestrzeni użytkowej, sortowanie sztućców w odpowiednie komory koszyczka do zmywarki, wymienianie drobnych gestów tylko by zapewnić się wzajemnie o swojej obecności. Potrzebował tego. Sama wiedza o obecności Pablo w tym samym pokoju nie była wystarczająca, tak czy siak musiał zerkać w jego stronę, zderzyć się z nim łokciami kiedy sięgał do zlewu stając bliżej niż było to konieczne, dotykać jego dłoni kiedy ten przekazywał mu zebrane talerze.
- Do wyrwania? - mruknął, na wpół skupiony na rozpoczętym przez męża temacie, a na wpół na upartym kawałku makaronu przyklejonym do metalowego zbieracza resztek ze zlewu, który bezskutecznie próbował opróżnić do kosza. Zamilkł na dłuższy moment, nawet nie zrywając się do wyścigu o bezpieczeństwo przed przyjmowaniem nowej roli. Kiedy wygrał małą wojnę z nitką makaronu, podniósł na mężczyznę niepewne spojrzenie, marszcząc czoło. - W co? - dopytał, nie do końca zaznajomiony z koncepcją wróżki zębuszki. Nawet jakby jego rodzice wierzyli w takie zwyczaje, nie pamiętał by ktokolwiek nawet zwrócił uwagę na jego utratę pierwszego zęba. Wcisnął koszyczek z powrotem do zlewu i przemył ręce, po czym oparł się biodrem o blat i sięgnął po brzeg koszulki Pablo, by wytrzeć w nią dłonie, przy okazji przyciągając go bliżej za trzymany materiał. Zdecydował się całkowicie zignorować ręcznik leżący kilkanaście centymetrów na lewo od zlewu.
- Powiedz mi lepiej co muszę zrobić, żebyś coś jeszcze dzisiaj zjadł - wytknął, o ile chętny do rozmowy o ich małym oczku w głowie, znacznie bardziej niż jej zębami przejęty w tej chwili faktem, że pod koniec obiadu talerz jego drugiego oczka w głowie był prawie pełny. - Zrobić ci truskawki w czekoladzie i karmić cię nimi w wannie? Posmarować się jogurtem, żebyś miał z tego rozrywkę? - dopytał lekkim, na wpół żartobliwym tonem, podnosząc dłoń by lekko odgarnąć luźne kosmyki jego włosów na bok. - Jak chcesz wrócić do boksu to musisz nie tylko jeść, ale jeść więcej i nie wątpię, że doskonale o tym wiesz - zauważył, przebiegając wzrokiem po jego twarzy w poszukiwaniu czegoś, co pomogłoby mu do niego dotrzeć. - Nie zacznij niknąć mi w oczach, wiesz, że bez ciebie nie dam sobie rady - poprosił ciszej. Chciał przede wszystkim by ten dbał o swoje zdrowie tak bardzo jak dbał o resztę ich rodziny. Starał się trzymać ją na barkach, jednocześnie nie dając sobie zebrać dość siły by nie poświęcać przy tym siebie samego i Eddie zamierzał zrobić wszystko co mógł, by pomóc mu utrzymać się w pionie. Opcja z przywiązaniem go do krzesła i karmieniem na siłę wciąż zostawała w zapasie jakby nic innego nie zadziałało.
Pablo Rivera-Sahin
			Poddając się w pełni podtrzymującym go rękom przechylił się w przód, zamykając usta mężczyzny w głębokim pocałunku i pozwalając sobie zatracić się w nim bez reszty na chociaż chwilę. By nie istniało nic poza nimi, poza roztańczonymi językami i spragnionym dotykiem. Nawet kiedy odsunęli się od siebie by złapać oddech, przytrzymywał go w miejscu dłonią zatopioną w jego włosach. Nie chciał go jeszcze puszczać. Słuchając jego małej fantazji drugą dłonią sięgnął pod kołnierz jego koszulki i przesunął palcami w dół linii jego kręgosłupa, z powrotem przeciągając paznokciami po nagiej skórze. Nawet nie starał się być delikatny, zwłaszcza kiedy małą wspominkę przypieczętowała mokra smuga na policzku. Odetchnął ciężej, wypuścił zduszone przekleństwo i poruszył się niespokojnie na jego udach, wbrew zdrowemu rozsądkowi rozważając gdzie mogliby się w tej chwili komfortowo zaszyć by nie zwrócić na siebie nieproszonej uwagi. No to tyle z prób położenia go spać.
- Już szukasz wymówki, żeby zamawiać więcej naczyń? - odparował, kiedy ponownie odnalazł język w gębie i przymusił się do ochłonięcia, lekko przechylając głowę by przytulić policzek do jego dłoni. Jak mieli cokolwiek tego dnia osiągnąć, musieli oddalić się od tematyki łóżkowej. Mogło być to przykładowo zmywanie naczyń, przynajmniej brzmiało to w miarę bezpiecznie. Z sercem wybijającym wesoły rytm na zapewnienie o niezmiennej wzajemności uczuć stanął na własnych nogach i zabrał się za zbieranie brudnych talerzy nieznacznie drżącymi dłońmi. Wskoczenie w znajomy, codzienny tryb pomogło mu trochę oczyścić głowę. Mechaniczne ogarnianie przestrzeni użytkowej, sortowanie sztućców w odpowiednie komory koszyczka do zmywarki, wymienianie drobnych gestów tylko by zapewnić się wzajemnie o swojej obecności. Potrzebował tego. Sama wiedza o obecności Pablo w tym samym pokoju nie była wystarczająca, tak czy siak musiał zerkać w jego stronę, zderzyć się z nim łokciami kiedy sięgał do zlewu stając bliżej niż było to konieczne, dotykać jego dłoni kiedy ten przekazywał mu zebrane talerze.
- Do wyrwania? - mruknął, na wpół skupiony na rozpoczętym przez męża temacie, a na wpół na upartym kawałku makaronu przyklejonym do metalowego zbieracza resztek ze zlewu, który bezskutecznie próbował opróżnić do kosza. Zamilkł na dłuższy moment, nawet nie zrywając się do wyścigu o bezpieczeństwo przed przyjmowaniem nowej roli. Kiedy wygrał małą wojnę z nitką makaronu, podniósł na mężczyznę niepewne spojrzenie, marszcząc czoło. - W co? - dopytał, nie do końca zaznajomiony z koncepcją wróżki zębuszki. Nawet jakby jego rodzice wierzyli w takie zwyczaje, nie pamiętał by ktokolwiek nawet zwrócił uwagę na jego utratę pierwszego zęba. Wcisnął koszyczek z powrotem do zlewu i przemył ręce, po czym oparł się biodrem o blat i sięgnął po brzeg koszulki Pablo, by wytrzeć w nią dłonie, przy okazji przyciągając go bliżej za trzymany materiał. Zdecydował się całkowicie zignorować ręcznik leżący kilkanaście centymetrów na lewo od zlewu.
- Powiedz mi lepiej co muszę zrobić, żebyś coś jeszcze dzisiaj zjadł - wytknął, o ile chętny do rozmowy o ich małym oczku w głowie, znacznie bardziej niż jej zębami przejęty w tej chwili faktem, że pod koniec obiadu talerz jego drugiego oczka w głowie był prawie pełny. - Zrobić ci truskawki w czekoladzie i karmić cię nimi w wannie? Posmarować się jogurtem, żebyś miał z tego rozrywkę? - dopytał lekkim, na wpół żartobliwym tonem, podnosząc dłoń by lekko odgarnąć luźne kosmyki jego włosów na bok. - Jak chcesz wrócić do boksu to musisz nie tylko jeść, ale jeść więcej i nie wątpię, że doskonale o tym wiesz - zauważył, przebiegając wzrokiem po jego twarzy w poszukiwaniu czegoś, co pomogłoby mu do niego dotrzeć. - Nie zacznij niknąć mi w oczach, wiesz, że bez ciebie nie dam sobie rady - poprosił ciszej. Chciał przede wszystkim by ten dbał o swoje zdrowie tak bardzo jak dbał o resztę ich rodziny. Starał się trzymać ją na barkach, jednocześnie nie dając sobie zebrać dość siły by nie poświęcać przy tym siebie samego i Eddie zamierzał zrobić wszystko co mógł, by pomóc mu utrzymać się w pionie. Opcja z przywiązaniem go do krzesła i karmieniem na siłę wciąż zostawała w zapasie jakby nic innego nie zadziałało.
Pablo Rivera-Sahin