B-I-N-G-O!
: ndz wrz 28, 2025 1:55 am
				
				Eric sięgnął do kieszeni spodni, by wyjąć z nich opakowanie chusteczek, które wyciągnął w stronę Lucky - mimo iż tak naprawdę żadnej łzy nie uroniła, chciał profesjonalnie kontynuować odgrywanie scenki, a poza tym, Lu mogła być pewna, że jeśli jednak faktycznie będzie potrzebowała chusteczki, to Stones posiadał ją przy sobie. 
- Oj tak, to prawda. Było pięknie i ten tort mmm. Zjadłbym go jeszcze raz. - powiedział, klepiąc się po brzuchu. Ogólnie naszła go ochota na zjedzenie ciasta, ale to może najwyżej po grze w bingo wstąpią do jakiejś kawiarni lub Eric kupi po babeczce w najbliższym sklepie.
- Totalnie... do kogo mogę zgłosić zażalenie? - spytał, udając, że rozgląda się dookoła pokoju, jakby faktycznie szukał kogoś, komu mógłby się pożalić i zapytać, czy można to jakoś zmienić, bo jego żona zasługiwała na szmaragdy i diamenty.
Skinął głową i posłał Lucky ciepły uśmiech, nie dodając nic więcej od siebie i mimo wszystko czując jakieś takie ciepło, ponieważ było mu naprawdę miło, że Martino uważała go za kogoś bliskiego - w sumie, ona mu także była bliska; gdyby było inaczej, to na pewno nie żartowałby sobie z nią w taki sposób i długo by się zastanawiał, czy faktycznie chce się bawić w przebieranki i grać przeciwko starszym ludziom w bingo.
Ucieszył się, kiedy usłyszał, że Lu nie miała nic przeciwko, aby po Bingo poszukać miejsca, gdzie można było porzucać gumowym kółkiem.
- Cieszy mnie, że tak uważasz. Czyli już wiemy, gdzie idziemy później. - powiedział radośnie, a jego wyraz twarzy potwierdzał, że ta odpowiedź go naprawdę uradowała, a jednocześnie usatysfakcjonowała. Tak więc Stones miał kolejną misję do wykonania, czyli przeszukanie neta w celu znalezienia miejsca, które umożliwiało zagranie w ringo. Ringo, bingo... flamingo... ale nie ma takiej gry, a przynajmniej ja nie kojarzę. powiedział do samego siebie w myślach.
No ale jego myśli wróciły na ziemię - próbował wytężyć wszystkie zmysły, a najbardziej słuchu i wzroku, lecz niestety, pierwsza runda nie należała do nich.
Connor westchnął dość głośno - miał ochotę po prostu wstać i wyjść, lecz ostatecznie na westchnięciu się skończyło, ponieważ przed nimi jeszcze kilka rund.
- Nie przejmuj się. Teraz nam pójdzie lepiej. A przynajmniej mam taką nadzieję, bo jak nie... o tyle dobrze, że to wydarzenie było darmowe, bo bolałoby go serce, gdyby zapłacił miliony monte za wejście, a potem poszedł z torbami (albo raczej nawet i bez nich). Po wypowiedzeniu tych słów, poklepał Lu po pleckach, chcąc tym jej dodać nieco otuchy.
Po rozdaniu wszystkim kart na drugą rundę, Eric nie mógł się jej doczekać. Niech zacznie się zabawa. pomyślał, zaciskając rękę na długopisie. Nie mógł uwierzyć, że pierwszy wyczytany numer, faktycznie znajdował się na jego oraz współtowarzyszy liście, siedzących przy jednym stoliku. Chyba z pięć razy się przyglądał, czy aby na pewno wzrok go nie mylił.
                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                               
Lucky Martino
			- Oj tak, to prawda. Było pięknie i ten tort mmm. Zjadłbym go jeszcze raz. - powiedział, klepiąc się po brzuchu. Ogólnie naszła go ochota na zjedzenie ciasta, ale to może najwyżej po grze w bingo wstąpią do jakiejś kawiarni lub Eric kupi po babeczce w najbliższym sklepie.
- Totalnie... do kogo mogę zgłosić zażalenie? - spytał, udając, że rozgląda się dookoła pokoju, jakby faktycznie szukał kogoś, komu mógłby się pożalić i zapytać, czy można to jakoś zmienić, bo jego żona zasługiwała na szmaragdy i diamenty.
Skinął głową i posłał Lucky ciepły uśmiech, nie dodając nic więcej od siebie i mimo wszystko czując jakieś takie ciepło, ponieważ było mu naprawdę miło, że Martino uważała go za kogoś bliskiego - w sumie, ona mu także była bliska; gdyby było inaczej, to na pewno nie żartowałby sobie z nią w taki sposób i długo by się zastanawiał, czy faktycznie chce się bawić w przebieranki i grać przeciwko starszym ludziom w bingo.
Ucieszył się, kiedy usłyszał, że Lu nie miała nic przeciwko, aby po Bingo poszukać miejsca, gdzie można było porzucać gumowym kółkiem.
- Cieszy mnie, że tak uważasz. Czyli już wiemy, gdzie idziemy później. - powiedział radośnie, a jego wyraz twarzy potwierdzał, że ta odpowiedź go naprawdę uradowała, a jednocześnie usatysfakcjonowała. Tak więc Stones miał kolejną misję do wykonania, czyli przeszukanie neta w celu znalezienia miejsca, które umożliwiało zagranie w ringo. Ringo, bingo... flamingo... ale nie ma takiej gry, a przynajmniej ja nie kojarzę. powiedział do samego siebie w myślach.
No ale jego myśli wróciły na ziemię - próbował wytężyć wszystkie zmysły, a najbardziej słuchu i wzroku, lecz niestety, pierwsza runda nie należała do nich.
Connor westchnął dość głośno - miał ochotę po prostu wstać i wyjść, lecz ostatecznie na westchnięciu się skończyło, ponieważ przed nimi jeszcze kilka rund.
- Nie przejmuj się. Teraz nam pójdzie lepiej. A przynajmniej mam taką nadzieję, bo jak nie... o tyle dobrze, że to wydarzenie było darmowe, bo bolałoby go serce, gdyby zapłacił miliony monte za wejście, a potem poszedł z torbami (albo raczej nawet i bez nich). Po wypowiedzeniu tych słów, poklepał Lu po pleckach, chcąc tym jej dodać nieco otuchy.
Po rozdaniu wszystkim kart na drugą rundę, Eric nie mógł się jej doczekać. Niech zacznie się zabawa. pomyślał, zaciskając rękę na długopisie. Nie mógł uwierzyć, że pierwszy wyczytany numer, faktycznie znajdował się na jego oraz współtowarzyszy liście, siedzących przy jednym stoliku. Chyba z pięć razy się przyglądał, czy aby na pewno wzrok go nie mylił.
Lucky Martino