what are you doing.. here?
: czw wrz 04, 2025 2:31 pm
Każdy kto wykonywał zawód będący równocześnie pasją, był zwycięzcą. Przyjemność połączona z zarabianiem pieniędzy, z poczuciem, że robi się to co kocha, wydawało się być tym o czym marzy każdy człowiek. Nigdy nie widywała go tak szczęśliwego i zdeterminowanego jak wtedy gdy mógł robić to co kochał, walczyć, uderzać pięściami o bokserski worek. I mimo, że miała różne obiekcje na ten temat, to na ile mogła na tyle mocno go wspierała i pomagała mu w tym, aby dążył do bycia najlepszym. Nie mogła ukryć też tego jak seksowne i podniecające jednocześnie było to gdy mogła go widzieć w ruchu, bez koszulki z odrobiną kropelek potu spływających po szeroko zakreślonych mięśniach. Sama lubiła ruch i mimo, że nie uprawiała zawodowo sportu, starała się w tej relacji dotrzymać kroku, tym bardziej skupiając się na kondycji. Nie nudziła się w tym związku i czasami gdy miała chwilę to chętnie wyruszyła w podróż z nim, dla wsparcia psychicznego i fizycznego. Skłamała by mówiąc, że robiła w tej relacji coś wbrew sobie, najwyżej może zaczęła jej ciążyć ta faza gdy nie wiedziała jaka i czy w ogóle czeka nich – przyszłość.
— Oczywiście dziewięćdziesiąt procent to ja. Około. — zachichotała, wywracając oczami dla rozbawienia, bo przecież nie było to wszystko tak na poważnie. Faktycznie kosmetyki były asem z rękawa, czymś co pomagało wstrzymać upływ czasu mogący pojawić się na jej ciele, to i tak duża była w tym zasługa jej. Nauczyła się żyjąc z nim trochę tego rygoru co do posiłków i aktywności fizycznej, a z czasem po prostu to kontynuowała i o to te efekty mógł u niej aktualnie dostrzec.
— Jakby nie patrzeć możesz pomóc wielu osobom. Spojrzeć na swoje błędy czy nawet dać pewne sugestię patrząc z boku. Teraz jako nauczyciel widzisz pewnie więcej niż gdy sam boksowałeś. Na pewno ktoś skorzysta z Twoich rat. Ufam temu. — chciała dodać mu otuchy i wsparcia tymi słowami, tak aby nie pomyślał, że świat się skończył bo on już nie może walczyć. Liczyła raczej, że będzie równie dobry w trenowaniu innych, jak w tym, że sam boksował. Zresztą ona zawsze trzymała za niego kciuki, gdy stawał w ringu, była zarówno przy porażkach jak i tych momentach gdy jego dłoń lądowała w górze, oznajmując wygraną. — Własnie o to chodzi, aby do tego dotrzeć. Mam nadzieję, że wypali to i będę mieć swoją kancelarię. Tego najbardziej aktualnie pragnę. — no może tekst powiązany z porównaniem był jaki i był, ale wciąż mogła pozostawać nieco samolubna w tym marzeniu. Dojście do niego wymagało poświęceń, więc zrezygnowała z budowania rodziny, z poszukiwania męża czy starania się o dziecko. Może wtedy właśnie gdy byli razem przychodziło jej to do głowy, myślała o tym czy Karrion nadałby się na ojca, na męża. Nie oszukujmy się, jak każda kobieta znajdująca się w poważnej i dorosłej relacji, ma ten moment z tyłu głowy, ten obraz na wypadek gdyby to miało być właśnie to.
—- Ahh. No tak! Byłeś i żyłeś tam, co nie? Dlatego Twoje kubki smakowe czują różnicę i widzą ten potencjał w naszym żarciu. Jakby nie patrzeć to duży skok dla amerykańskiej kupy… – śmiech prawie spowodował u niej czkawkę, ale to też może i przez fakt, że jadła a nie popiła. Na szczęście to wszystko trwało chwilę i się unormowało. Taka już była ta Melanie w jego obecności, prosta i ludzka, nie jakaś dama z sądu, pani prawnik nosząca się ze swoją torebką Chanel lub LV.
— Dziękuje. — rzuciła z małym, delikatnym wręcz rumieńcem gdy mogła poczuć chodź przelotem na powrót coś, co kiedyś było dla nich normalności, od tak prosty i drobny dotyk. Zaraz jednak się otrząsnęła z tego na wszelki wypadek, aby nie wyczuł, że za tym wszystkim może się kryć więcej i że ona sama mogłaby chcieć od niego teraz więcej. To nie był odpowiedni na to moment, a oni wciąż trawili to spotkanie, nad wyraz niespodziewane. — Słuchaj, jako pani adwokat mam prawo czuć się zagrożona, więc wiesz. To nie tak, że mam Cię za jakiegoś Rumbo, ale możemy to nazwać małą ochronną. Seksowny ochroniarz jest ponoć w cenie, więc… — nie chciała przesadzić, ale się speszyła nieco tym ostatnim stwierdzeniem, więc już zamilkła. Wybadała teren, wiedziała już, że może zadzwonić czy napisać do niego, że nie usłyszy po drugiej stronie „Abonament niedostępny” czy inne takowe. To już sam w sobie był spory sukces, a skoro jeszcze dodał sam od siebie, że może się odezwać to już w ogóle, jej serce oblało małe przyjemne ciepełko. —Wiesz… Chyba się będę powoli zwijać, mam jeszcze wieczorną rutynę do ogarnięcia i muszę się przygotować na jutro. Także… — stwierdziła, wyrzucając papierek do pobliskiego kosza, a swoje dłonie finalnie schowała do tylnich kieszeni spodni.
Karrion Mercer
— Oczywiście dziewięćdziesiąt procent to ja. Około. — zachichotała, wywracając oczami dla rozbawienia, bo przecież nie było to wszystko tak na poważnie. Faktycznie kosmetyki były asem z rękawa, czymś co pomagało wstrzymać upływ czasu mogący pojawić się na jej ciele, to i tak duża była w tym zasługa jej. Nauczyła się żyjąc z nim trochę tego rygoru co do posiłków i aktywności fizycznej, a z czasem po prostu to kontynuowała i o to te efekty mógł u niej aktualnie dostrzec.
— Jakby nie patrzeć możesz pomóc wielu osobom. Spojrzeć na swoje błędy czy nawet dać pewne sugestię patrząc z boku. Teraz jako nauczyciel widzisz pewnie więcej niż gdy sam boksowałeś. Na pewno ktoś skorzysta z Twoich rat. Ufam temu. — chciała dodać mu otuchy i wsparcia tymi słowami, tak aby nie pomyślał, że świat się skończył bo on już nie może walczyć. Liczyła raczej, że będzie równie dobry w trenowaniu innych, jak w tym, że sam boksował. Zresztą ona zawsze trzymała za niego kciuki, gdy stawał w ringu, była zarówno przy porażkach jak i tych momentach gdy jego dłoń lądowała w górze, oznajmując wygraną. — Własnie o to chodzi, aby do tego dotrzeć. Mam nadzieję, że wypali to i będę mieć swoją kancelarię. Tego najbardziej aktualnie pragnę. — no może tekst powiązany z porównaniem był jaki i był, ale wciąż mogła pozostawać nieco samolubna w tym marzeniu. Dojście do niego wymagało poświęceń, więc zrezygnowała z budowania rodziny, z poszukiwania męża czy starania się o dziecko. Może wtedy właśnie gdy byli razem przychodziło jej to do głowy, myślała o tym czy Karrion nadałby się na ojca, na męża. Nie oszukujmy się, jak każda kobieta znajdująca się w poważnej i dorosłej relacji, ma ten moment z tyłu głowy, ten obraz na wypadek gdyby to miało być właśnie to.
—- Ahh. No tak! Byłeś i żyłeś tam, co nie? Dlatego Twoje kubki smakowe czują różnicę i widzą ten potencjał w naszym żarciu. Jakby nie patrzeć to duży skok dla amerykańskiej kupy… – śmiech prawie spowodował u niej czkawkę, ale to też może i przez fakt, że jadła a nie popiła. Na szczęście to wszystko trwało chwilę i się unormowało. Taka już była ta Melanie w jego obecności, prosta i ludzka, nie jakaś dama z sądu, pani prawnik nosząca się ze swoją torebką Chanel lub LV.
— Dziękuje. — rzuciła z małym, delikatnym wręcz rumieńcem gdy mogła poczuć chodź przelotem na powrót coś, co kiedyś było dla nich normalności, od tak prosty i drobny dotyk. Zaraz jednak się otrząsnęła z tego na wszelki wypadek, aby nie wyczuł, że za tym wszystkim może się kryć więcej i że ona sama mogłaby chcieć od niego teraz więcej. To nie był odpowiedni na to moment, a oni wciąż trawili to spotkanie, nad wyraz niespodziewane. — Słuchaj, jako pani adwokat mam prawo czuć się zagrożona, więc wiesz. To nie tak, że mam Cię za jakiegoś Rumbo, ale możemy to nazwać małą ochronną. Seksowny ochroniarz jest ponoć w cenie, więc… — nie chciała przesadzić, ale się speszyła nieco tym ostatnim stwierdzeniem, więc już zamilkła. Wybadała teren, wiedziała już, że może zadzwonić czy napisać do niego, że nie usłyszy po drugiej stronie „Abonament niedostępny” czy inne takowe. To już sam w sobie był spory sukces, a skoro jeszcze dodał sam od siebie, że może się odezwać to już w ogóle, jej serce oblało małe przyjemne ciepełko. —Wiesz… Chyba się będę powoli zwijać, mam jeszcze wieczorną rutynę do ogarnięcia i muszę się przygotować na jutro. Także… — stwierdziła, wyrzucając papierek do pobliskiego kosza, a swoje dłonie finalnie schowała do tylnich kieszeni spodni.
Karrion Mercer