Steak, tequila, and the man who stayed
: wt wrz 16, 2025 7:53 am
— Nie wiem — odpowiedziała, opuszczając spojrzenie na szklankę z niedopitym drinkiem. — Nie umiem ci dać logicznej odpowiedzi na to. — Mogłaś po prostu powiedzieć „tak”, gdzieś pewnie mu kodując w jego systemach algorytm, który odpowiadał za to, aby na oficjalnie nazwanych „randkach” dedykował ci jak najwięcej swojej uwagi. Ale prawda była taka, że nawet nie była pewna czy to kwestia randki samej w sobie – bo nigdy na takiej nie była, czy jednak potrzeba pewnej odbudowy w obliczu zdarzenia na sali treningowej. Albo… mogła to być zwyczajna zazdrość, do której by się nie przyznała.
Cokolwiek to nie było, to objawiało się właśnie jej „pazernością na jego uwagę”. Być może nie chciała, by oglądał się na innych – w tym: inne – aby nie widział, jak bardzo ona sama odstaje od tej radosnej, towarzyskiej,popromiennej części gości.
Nie trwało to długo, aż on rozpracował pierwszy zestaw. Nie był jakiś mocno trudny, a na pewno nie dla jego mózgu. Przy okazji aż tak wiele o niej nie zdradzał. Ale Senna i tak miała pomysł na to, jak to rozwinąć, bo nie zamierzała kończyć tylko na werdykcie czy miał rację czy nie.
— Zgadłeś — przyznała, opierając wygodniej policzek na dłoni ręki, którą łokciem wsparła o blat stołu. — Od najmłodszych lat wychowywałam się w pobliżu bazy wojskowej ze świadomością, kim jest i co robi mój ojciec. To było raczej z góry przesądzone, że pójdę w jego ślady. — Ale nie dlatego, że on sam tak postanowił. To był jej wybór, by możliwie być jak najbliżej niego. Aby przy okazji wypełnić jakąś pustkę powstałą w sercu po wczesnej stracie matki i absencji ojca. Zapchana ambicją i motywacją.
— W USA Morse jest podstawą dla pilotów wojskowych, ale niekoniecznie piechoty, jeśli to nie brygada łączności. Ale Morse’a znam na pamięć od lat dziecięcych. — Miała walnięte pasje, ok? Bawiła się w wojnę, wyuczała komunikacji i udawała, że lata myśliwcem. Owszem, nie miała zbyt wielu przyjaciół, bo według rówieśników była dziwna.
A ona wolała mówić, że nastawiona na cel.
— No i tak naprawdę to ponad sto osiemdziesiąt sekund. — No ale nie okłamała go, bo powiedziała ponad podaną liczbę. Więc mogło być więcej. — Dwie minuty to absolutne minimum wynikające ze szkolenia SERE dla pilotów. Dodając do tego treningi dla anty-Gforce to trzy minuty to minimum dla pilota. — Miała dziwne wrażenie, że przy nim trzy minuty, hehe, to było absolutne nic, jeśli chodziło o wstrzymywanie oddechu. Przez fakt, że niewiele o sobie mówił i większość to były snute domysły na podstawie zaobserwowanych rzeczy. Mogła się spodziewać po nim wszystkiego. Jeśli chodziło o pakiet bojowo-survivalowy.
Dopiła drinka, odsuwając od siebie szkło z pozostałym lodem i ozdobami. Akurat zdążyła przyjść kelnerka z zamówionym wcześniej drugim drinkiem dla niego, aby nie siedział o suchym pysku. Przy okazji poprosiła o dolewkę.
— Czyli rundę rozgrzewkową mamy za sobą — stwierdziła, uśmiechając się pod nosem, choć bez większej emocji. Nie chodziło o to, że nie bawiła się dobrze. W ogóle większość było u niej minimalistyczne, jeśli chodziło o reakcje.
Zastanowiła się przez chwilę nad tym, co podać mu jako drugie, starając się wybrać takie rzeczy, aby same w sobie były już niby-nagrodą, bo zdradzeniem czegoś ciekawszego niż ulubionego koloru czy piosenki. Jakoś wątpiła, że te dwa miałyby go interesować, ale z drugiej strony… Też wmieszała w swój zestaw pierdoły.
— Mam więcej niż jeden tatuaż — bo ten jeden, który nosiła na przedramieniu, linearny i przedstawiający ojca z małą córką, na pewno już widział, więc jeśli już – to musiał być więcej niż jeden, tylko w takim razie w niewidocznym miejscu — wolę kąpiele w zimnej wodzie niż w ciepłej i… po odejściu z TOPGUN i wojska oraz po przeprowadzce do Kanady, ponad dwa tygodnie mieszkałam w samochodzie.
Akurat jak zrzuciła na niego kolejny zestaw, dwie panie kelnerki dotarły do stolika, jedna z jej zamówieniem – wykładając przed nią rozgrzany kamień lawowy i samego steka na osobnym talerzu, a druga z jego zamówieniem i jej drinkiem. Także Damon dostał dużą kostkę do jedzenia. I obgryzania. Jak na dobrego pieska przystało.
Damon Tae
Cokolwiek to nie było, to objawiało się właśnie jej „pazernością na jego uwagę”. Być może nie chciała, by oglądał się na innych – w tym: inne – aby nie widział, jak bardzo ona sama odstaje od tej radosnej, towarzyskiej,
Nie trwało to długo, aż on rozpracował pierwszy zestaw. Nie był jakiś mocno trudny, a na pewno nie dla jego mózgu. Przy okazji aż tak wiele o niej nie zdradzał. Ale Senna i tak miała pomysł na to, jak to rozwinąć, bo nie zamierzała kończyć tylko na werdykcie czy miał rację czy nie.
— Zgadłeś — przyznała, opierając wygodniej policzek na dłoni ręki, którą łokciem wsparła o blat stołu. — Od najmłodszych lat wychowywałam się w pobliżu bazy wojskowej ze świadomością, kim jest i co robi mój ojciec. To było raczej z góry przesądzone, że pójdę w jego ślady. — Ale nie dlatego, że on sam tak postanowił. To był jej wybór, by możliwie być jak najbliżej niego. Aby przy okazji wypełnić jakąś pustkę powstałą w sercu po wczesnej stracie matki i absencji ojca. Zapchana ambicją i motywacją.
— W USA Morse jest podstawą dla pilotów wojskowych, ale niekoniecznie piechoty, jeśli to nie brygada łączności. Ale Morse’a znam na pamięć od lat dziecięcych. — Miała walnięte pasje, ok? Bawiła się w wojnę, wyuczała komunikacji i udawała, że lata myśliwcem. Owszem, nie miała zbyt wielu przyjaciół, bo według rówieśników była dziwna.
A ona wolała mówić, że nastawiona na cel.
— No i tak naprawdę to ponad sto osiemdziesiąt sekund. — No ale nie okłamała go, bo powiedziała ponad podaną liczbę. Więc mogło być więcej. — Dwie minuty to absolutne minimum wynikające ze szkolenia SERE dla pilotów. Dodając do tego treningi dla anty-Gforce to trzy minuty to minimum dla pilota. — Miała dziwne wrażenie, że przy nim trzy minuty, hehe, to było absolutne nic, jeśli chodziło o wstrzymywanie oddechu. Przez fakt, że niewiele o sobie mówił i większość to były snute domysły na podstawie zaobserwowanych rzeczy. Mogła się spodziewać po nim wszystkiego. Jeśli chodziło o pakiet bojowo-survivalowy.
Dopiła drinka, odsuwając od siebie szkło z pozostałym lodem i ozdobami. Akurat zdążyła przyjść kelnerka z zamówionym wcześniej drugim drinkiem dla niego, aby nie siedział o suchym pysku. Przy okazji poprosiła o dolewkę.
— Czyli rundę rozgrzewkową mamy za sobą — stwierdziła, uśmiechając się pod nosem, choć bez większej emocji. Nie chodziło o to, że nie bawiła się dobrze. W ogóle większość było u niej minimalistyczne, jeśli chodziło o reakcje.
Zastanowiła się przez chwilę nad tym, co podać mu jako drugie, starając się wybrać takie rzeczy, aby same w sobie były już niby-nagrodą, bo zdradzeniem czegoś ciekawszego niż ulubionego koloru czy piosenki. Jakoś wątpiła, że te dwa miałyby go interesować, ale z drugiej strony… Też wmieszała w swój zestaw pierdoły.
— Mam więcej niż jeden tatuaż — bo ten jeden, który nosiła na przedramieniu, linearny i przedstawiający ojca z małą córką, na pewno już widział, więc jeśli już – to musiał być więcej niż jeden, tylko w takim razie w niewidocznym miejscu — wolę kąpiele w zimnej wodzie niż w ciepłej i… po odejściu z TOPGUN i wojska oraz po przeprowadzce do Kanady, ponad dwa tygodnie mieszkałam w samochodzie.
Akurat jak zrzuciła na niego kolejny zestaw, dwie panie kelnerki dotarły do stolika, jedna z jej zamówieniem – wykładając przed nią rozgrzany kamień lawowy i samego steka na osobnym talerzu, a druga z jego zamówieniem i jej drinkiem. Także Damon dostał dużą kostkę do jedzenia. I obgryzania. Jak na dobrego pieska przystało.
Damon Tae