unbroken… until her
: pn wrz 15, 2025 9:40 pm
To wszystko to była wina Charlotte, będzie musiał... jej za to podziękować. Wychodziło na to, że Kovalski wiedziała lepiej czego chciał Galen Wyatt, bo on przecież nie mógł się zdecydować. Chociaż... czy w tym areszcie nie podjął jednak decyzji? Może najważniejszej w swoim życiu?
Jego oczy były zamyślone, jakby był gdzieś daleko stąd, może na Lanzarote, ale może gdzieś dalej, gdzieś, gdzie już powiedział to wszystko Cherry i teraz tylko czekał na jej reakcje. Był ciekaw jej reakcji, ale nie chciał jej tego mówić teraz, kiedy czuł, że zaraz po prostu mózg sam mu się zresetuje, wyłączy i odpłynie...
Uśmiechnął się delikatnie, kiedy się zgodziła. Jutrzejszy dzień będzie ciężki, wiedział to, wiedział, że czeka go dużo rozmów, dużo tłumaczenia, ale tą najważniejszą chciał odbyć właśnie z nią... tylko czy będzie miał na to czas? Czas w tym momencie był ważny, musiał zareagować zanim jego zdjęcia wyciekną do gazet, chociaż tym już mieli się zająć ludzie z PR, już się z nimi kontaktował. Jednak inwestorów będzie musiał udobruchać osobiście. Z Richardem może pomoże mu Cherry, liczył na nią. Liczył na nią w każdym względzie, była niezawodna. Teraz też, kiedy pozwoliła mu się skupić na czymś innym, na jej ustach.
- Jutro będzie bardzo ciężki dzień... - powiedział ciszej, nie chciał od niej uciekać. Właściwie to chciał, żeby była przy nim, ale to było awykonalne, chociaż wiedział, że gdy będzie walczył, w firmie, to dla niej.
- Ale dzisiaj może być jeszcze przez chwilę miło - nie chciał myśleć o jutrze. Wcale. O tym, że będzie musiał wyjść z jej łóżka i wrócić do pracy. Jako niedoszły kryminalista.
- A jeśli wejdę? Zresztą... nic mnie nie powstrzyma, zaraz będziesz cała czysta - mruknął jej do ucha, jego dłonie mogłyby badać każdy centymetr jej ciała, prędzej, czy później to zrobią, chciał tego, znowu odkrywać jej ciało najpierw opuszkami palców, a później delikatnymi pocałunkami. Ten widok, Cherry w bąbelkach, z tym swoim zaczepnym uśmiechem, z błyskiem pożądania w oczach, wystarczył, żeby serce przyspieszyło mu o kilka uderzeń. Był zmęczony, bo ta doba, a właściwie dwie, na komisariacie, wyssały z niego energię, ale ona działała na niego jak kokaina. Nie musiał wciągać proszku, żeby poczuć haj. Ten jej pocałunek zdecydowanie pomógł, działała na niego jak narkotyk, uzależniła go od siebie i teraz był na wiecznym głodzie, jej pocałunków, jej ciała. Wyprostował się jak na rozkaz, kiedy powiedziała, żeby się rozebrał, zrzucił koszulę na posadzkę, dało się słyszeć metaliczny dźwięk paska, chyba jeszcze nigdy w życiu nie pozbywał się tak szybko ciuchów... swoich.
Wszedł do niej do wanny, wylądował między jej udami, przysunął się do niej, bo mimo, że teraz pragnął być w niej, to jeszcze bardziej pragnął po prostu jej bliskości. Kiedy zaczęła rozsmarowywać po nim żel, wciągnął powietrze ze świstem, zatrzymał je w płucach na dłuższą chwilę. Jej dotyk drażnił go i budował napięcie, patrzył, jak pianka spływa po jego klatce piersiowej, jak jej palce zaciskają się odrobinę mocniej, a potem, gdy zjechała niżej, zupełnie się rozluźnił. Za szybko przerwała, więc rzucił jej spojrzenie pełne wyrzutu.
- Cherry… - mruknął, a kiedy spytała, czego chce, nie odpowiedział od razu, odwrócił się do niej i przez chwilę tylko patrzył na nią, na jej nagie ciało zanurzone w bąbelkach. W końcu pochylił się niżej, przesunął dłonią po jej mokrym udzie, aż do kolana i uniósł jej nogę, opierając ją o swoją klatkę piersiową.
- Ciebie chcę - odpowiedział w końcu, złożył najpierw pocałunek na jej stopie, później na kostce, przesuwając ustami coraz wyżej, wzdłuż łydki.
Cherry Marshall
Jego oczy były zamyślone, jakby był gdzieś daleko stąd, może na Lanzarote, ale może gdzieś dalej, gdzieś, gdzie już powiedział to wszystko Cherry i teraz tylko czekał na jej reakcje. Był ciekaw jej reakcji, ale nie chciał jej tego mówić teraz, kiedy czuł, że zaraz po prostu mózg sam mu się zresetuje, wyłączy i odpłynie...
Uśmiechnął się delikatnie, kiedy się zgodziła. Jutrzejszy dzień będzie ciężki, wiedział to, wiedział, że czeka go dużo rozmów, dużo tłumaczenia, ale tą najważniejszą chciał odbyć właśnie z nią... tylko czy będzie miał na to czas? Czas w tym momencie był ważny, musiał zareagować zanim jego zdjęcia wyciekną do gazet, chociaż tym już mieli się zająć ludzie z PR, już się z nimi kontaktował. Jednak inwestorów będzie musiał udobruchać osobiście. Z Richardem może pomoże mu Cherry, liczył na nią. Liczył na nią w każdym względzie, była niezawodna. Teraz też, kiedy pozwoliła mu się skupić na czymś innym, na jej ustach.
- Jutro będzie bardzo ciężki dzień... - powiedział ciszej, nie chciał od niej uciekać. Właściwie to chciał, żeby była przy nim, ale to było awykonalne, chociaż wiedział, że gdy będzie walczył, w firmie, to dla niej.
- Ale dzisiaj może być jeszcze przez chwilę miło - nie chciał myśleć o jutrze. Wcale. O tym, że będzie musiał wyjść z jej łóżka i wrócić do pracy. Jako niedoszły kryminalista.
- A jeśli wejdę? Zresztą... nic mnie nie powstrzyma, zaraz będziesz cała czysta - mruknął jej do ucha, jego dłonie mogłyby badać każdy centymetr jej ciała, prędzej, czy później to zrobią, chciał tego, znowu odkrywać jej ciało najpierw opuszkami palców, a później delikatnymi pocałunkami. Ten widok, Cherry w bąbelkach, z tym swoim zaczepnym uśmiechem, z błyskiem pożądania w oczach, wystarczył, żeby serce przyspieszyło mu o kilka uderzeń. Był zmęczony, bo ta doba, a właściwie dwie, na komisariacie, wyssały z niego energię, ale ona działała na niego jak kokaina. Nie musiał wciągać proszku, żeby poczuć haj. Ten jej pocałunek zdecydowanie pomógł, działała na niego jak narkotyk, uzależniła go od siebie i teraz był na wiecznym głodzie, jej pocałunków, jej ciała. Wyprostował się jak na rozkaz, kiedy powiedziała, żeby się rozebrał, zrzucił koszulę na posadzkę, dało się słyszeć metaliczny dźwięk paska, chyba jeszcze nigdy w życiu nie pozbywał się tak szybko ciuchów... swoich.
Wszedł do niej do wanny, wylądował między jej udami, przysunął się do niej, bo mimo, że teraz pragnął być w niej, to jeszcze bardziej pragnął po prostu jej bliskości. Kiedy zaczęła rozsmarowywać po nim żel, wciągnął powietrze ze świstem, zatrzymał je w płucach na dłuższą chwilę. Jej dotyk drażnił go i budował napięcie, patrzył, jak pianka spływa po jego klatce piersiowej, jak jej palce zaciskają się odrobinę mocniej, a potem, gdy zjechała niżej, zupełnie się rozluźnił. Za szybko przerwała, więc rzucił jej spojrzenie pełne wyrzutu.
- Cherry… - mruknął, a kiedy spytała, czego chce, nie odpowiedział od razu, odwrócił się do niej i przez chwilę tylko patrzył na nią, na jej nagie ciało zanurzone w bąbelkach. W końcu pochylił się niżej, przesunął dłonią po jej mokrym udzie, aż do kolana i uniósł jej nogę, opierając ją o swoją klatkę piersiową.
- Ciebie chcę - odpowiedział w końcu, złożył najpierw pocałunek na jej stopie, później na kostce, przesuwając ustami coraz wyżej, wzdłuż łydki.
Cherry Marshall