Let's talk crime.
: śr wrz 17, 2025 9:33 pm
Szczerze mówiąc, nie zdawała sobie sprawy ile tak naprawdę roboty mogło być w sprawdzaniu takich rzeczy. Nigdy nie była dobra w tych sprawach, a jedyne raporty jakie w pełni czytała i lubiła analizować, to te z sekcji zwłok. Wszystko inne co zawierało liczby i wykresy średnio ją interesowało. Nie miała pojęcia, jak długo ludziom Galena lub samemu zainteresowanemu mogłoby zająć sprawdzenie tych wszystkich informacji. Raczej wątpiła, że ktokolwiek robiłby to wszystko manualnie, szczególnie w dobie ukochanej przez wszystkich korposzuczrów sztucznej inteligencji. Szkoda, że jej w robocie takie rzeczy się nie przydawały — tak wpisać sobie z czacik kto zabił delikwenta X i AI od razu mogłoby dać jej odpowiedź. Cóż, może kiedyś. Na razie musiała radzić sobie klasycznymi metodami. Chociaż siedząc w gabinecie Wyatta i opierając się o jego biurko, Pilar nie była już taka pewna, czy metody jakie wybrała były typowo klasyczne.
— Dam ci konkret, Galen — złapała jego intensywne spojrzenie, a dłonie skrzyżowała na klatce piersiowej. — Kontener został załadowany trzeciego września pomiędzy godziną dwudziestą drugą a pierwszą w nocy. Z portu wyruszył o trzeciej czterdzieści. Ósmego września powinien planowo pojawić się Chandler na doku dziewiątym jakoś po godzinie trzynastej. Ale się nie pojawił. Trzy burze i przerwy w dostawie prądu w porcie spowodowały, że kontenery spędziły na statku pięć dni dłużej niż powinny. Zostały rozpakowane dopiero trzynastego września o godzinie szóstej nad ranem — recytowała wszystkie te dane jak ulubioną poezję, przeczytaną setki razy. Nie jednej osobie mogłoby się to wydać niemożliwe, by ktoś przechowywał w głowie tak drobne i szczegółowe dane, jednak taka właśnie była Pilar. Skupiała się na detalach. Dlatego też wcale nie uszło jej uwadze, kiedy brew Galena delikatnie drgnęła w górę w geście zaskoczenia. Uśmiechnęła się jedynie przelotnie i kontynuowała, ponownie zaczynając bawić się papierologią na jego biurku. — A więc, gdyby ode mnie zależało przeszukanie tej całej papierologii, w pierwszej kolejności zaczęłabym od pracowników, którzy trzeciego września byli na nocnej zmianie w porcie matczynym. Skoro ktoś je tam wsadził, ktoś inny musiał je wyciągnąć, a więc w następnej kolejności wypadałoby się przyjrzeć tym, co mieli oryginalnie ten kontener rozładowywać. Czyli nie interesuje nas trzynasty września, a ósmy. Druga zmiana. I to jest punkt startowy — opuszkami palców przejechała po białej teczce, a następnie okręciła ją kilkakrotnie. — A gdybym chciała być jeszcze bardziej cwana i dociekliwa, zabrałabym się za poszukanie powtarzalności — którzy pracownicy najczęściej parują się w kwestii pakowania i wypakowania kontenerów. Bo tak, myśle, że to nie była jednorazowa akcja. Ale to już zabawa dla tych bardziej wytrwałych — dodała przelotnie, przyglądając mu się. Nie znała go za dobrze, jednak z jakiegoś powodu wydawało jej się, że Wyatt nie należał do tych cierpliwych. Pewnie zwykł dostawać wszystko, czego potrzebował pod sam nos i to bez większej potrzeby zapracowania na to. To takie typowe. Natomiast jego następne pytanie kompletnie zbiło ją w tropu.
Dłoń która jeszcze chwile temu eksplorowała biurko jak tylko chciała, nagle zatrzymała się w pół drogi, a jej ciemne spojrzenie zawędrowało prosto do błękitnych oczu. W co on pogrywał?
— Sam fakt, że tu jestem jest niedozwolony — odpowiedziała spokojnie, wyznając o ile jeszcze tego nie wiedział, że wcale nie powinno jej tu być. W ogóle nie powinna z nim rozmawiać bez dyktafonu ani poza komisariatem i była przekonana, że gdyby góra się o tym dowiedziała, miałaby najzwyczajniej w świecie przejebane. Ale Pilar nie od dzisiaj przekładała dobro sprawy nad reguły. Przechyliła głowę, zabierając dłoń z biurka chociaż wzrok wciąż miała wbity w Wyatta. — Ale ja niekoniecznie trzymam się zasad — zabrzmiało to trochę jak pewnego rodzaju wyzwanie i szczerze Galen mógł interpretować to sobie jak tylko chciał.
Patrzyła na niego jeszcze przez jakiś czas, po czym odbiła się od biurka, na którym cały czas się opierała i leniwie ruszyła na jego drugą stronę. W kompletnej ciszy złapała leżącą na fotelu marynarkę, wsunęła ją na nagie ramiona, a następnie po raz ostatni spojrzała w jego kierunku.
— Pierwsze załatw mi ten raport, a potem ponownie zadaj to pytanie — sięgnęła dłońmi do włosów i wyciągnęła je spod materiału, pozwalając rozproszyć się na ramionach. — A jeśli chodzi o adres, możesz go dostarczyć na komisariat. Chyba dobrze zapamiętałeś, gdzie się znajdował — rzuciła mu wymowne spojrzenie. Była gotowa do wyjścia. No chyba, że Galen chciał się z nią podzielić czymś jeszcze?
Galen L. Wyatt
— Dam ci konkret, Galen — złapała jego intensywne spojrzenie, a dłonie skrzyżowała na klatce piersiowej. — Kontener został załadowany trzeciego września pomiędzy godziną dwudziestą drugą a pierwszą w nocy. Z portu wyruszył o trzeciej czterdzieści. Ósmego września powinien planowo pojawić się Chandler na doku dziewiątym jakoś po godzinie trzynastej. Ale się nie pojawił. Trzy burze i przerwy w dostawie prądu w porcie spowodowały, że kontenery spędziły na statku pięć dni dłużej niż powinny. Zostały rozpakowane dopiero trzynastego września o godzinie szóstej nad ranem — recytowała wszystkie te dane jak ulubioną poezję, przeczytaną setki razy. Nie jednej osobie mogłoby się to wydać niemożliwe, by ktoś przechowywał w głowie tak drobne i szczegółowe dane, jednak taka właśnie była Pilar. Skupiała się na detalach. Dlatego też wcale nie uszło jej uwadze, kiedy brew Galena delikatnie drgnęła w górę w geście zaskoczenia. Uśmiechnęła się jedynie przelotnie i kontynuowała, ponownie zaczynając bawić się papierologią na jego biurku. — A więc, gdyby ode mnie zależało przeszukanie tej całej papierologii, w pierwszej kolejności zaczęłabym od pracowników, którzy trzeciego września byli na nocnej zmianie w porcie matczynym. Skoro ktoś je tam wsadził, ktoś inny musiał je wyciągnąć, a więc w następnej kolejności wypadałoby się przyjrzeć tym, co mieli oryginalnie ten kontener rozładowywać. Czyli nie interesuje nas trzynasty września, a ósmy. Druga zmiana. I to jest punkt startowy — opuszkami palców przejechała po białej teczce, a następnie okręciła ją kilkakrotnie. — A gdybym chciała być jeszcze bardziej cwana i dociekliwa, zabrałabym się za poszukanie powtarzalności — którzy pracownicy najczęściej parują się w kwestii pakowania i wypakowania kontenerów. Bo tak, myśle, że to nie była jednorazowa akcja. Ale to już zabawa dla tych bardziej wytrwałych — dodała przelotnie, przyglądając mu się. Nie znała go za dobrze, jednak z jakiegoś powodu wydawało jej się, że Wyatt nie należał do tych cierpliwych. Pewnie zwykł dostawać wszystko, czego potrzebował pod sam nos i to bez większej potrzeby zapracowania na to. To takie typowe. Natomiast jego następne pytanie kompletnie zbiło ją w tropu.
Dłoń która jeszcze chwile temu eksplorowała biurko jak tylko chciała, nagle zatrzymała się w pół drogi, a jej ciemne spojrzenie zawędrowało prosto do błękitnych oczu. W co on pogrywał?
— Sam fakt, że tu jestem jest niedozwolony — odpowiedziała spokojnie, wyznając o ile jeszcze tego nie wiedział, że wcale nie powinno jej tu być. W ogóle nie powinna z nim rozmawiać bez dyktafonu ani poza komisariatem i była przekonana, że gdyby góra się o tym dowiedziała, miałaby najzwyczajniej w świecie przejebane. Ale Pilar nie od dzisiaj przekładała dobro sprawy nad reguły. Przechyliła głowę, zabierając dłoń z biurka chociaż wzrok wciąż miała wbity w Wyatta. — Ale ja niekoniecznie trzymam się zasad — zabrzmiało to trochę jak pewnego rodzaju wyzwanie i szczerze Galen mógł interpretować to sobie jak tylko chciał.
Patrzyła na niego jeszcze przez jakiś czas, po czym odbiła się od biurka, na którym cały czas się opierała i leniwie ruszyła na jego drugą stronę. W kompletnej ciszy złapała leżącą na fotelu marynarkę, wsunęła ją na nagie ramiona, a następnie po raz ostatni spojrzała w jego kierunku.
— Pierwsze załatw mi ten raport, a potem ponownie zadaj to pytanie — sięgnęła dłońmi do włosów i wyciągnęła je spod materiału, pozwalając rozproszyć się na ramionach. — A jeśli chodzi o adres, możesz go dostarczyć na komisariat. Chyba dobrze zapamiętałeś, gdzie się znajdował — rzuciła mu wymowne spojrzenie. Była gotowa do wyjścia. No chyba, że Galen chciał się z nią podzielić czymś jeszcze?
Galen L. Wyatt