I knew you were trouble
: pn wrz 22, 2025 6:37 pm
Galen pachniał intensywnie. Jego perfumy były pierwszą rzeczą jaką poczuła, gdy przyciągnął ją blisko do siebie. Dopiero potem przyszło wszystko inne jak uścisk pośladka i celowe zahaczenie materiału sukienki. Pilar przez moment miała ochotę prychnąć głośno. Kurwa, lepiej nie mogła wybrać. Już widziała, jak Miles lub jakikolwiek inny jej partner z komendy potrafiłby być na tyle bezceremonialny, by dotykać ją w taki sposób jak na zawołanie. Galen Wyatt był urodzony do tej roli. Może też dlatego, że jeśli chodziło o styl życia wcale nie musiał nic udawać. Mógł być sobą. Swoim bezczelnym sobą, który szczęście/nieszczęście (skreślić niepotrzebne) doskonale wiedział, jak obchodzić się z kobietą. Do tego stopnia, że Pilar śmiała pomysleć, że w jakimś innym świecie kompletnie by temu uległa.
Na słowa boja odsunęła się niezadowolona, umieszczając dłonie na ramionach swojego tymczasowego partnera i obserwując uważnie, jak Galen rzuca mu kluczyki. Chłopak chociaż z początku mocno podekscytowany myślą, że chociaż na chwile wsiądzie do tak drogiego samochodu, po słowach Wyatta lekko się zestresował. Rzucił szybkie oczywiście i kinął głową, wbijając wzrok w podłogę. Galen miał racje — Pilar kompletnie nie znała tego świata bogactwa i czucia się lepszym od innych. Zecydowanie częściej w swoim życiu była po tej drugiej stronie, która wbijała wzrok w podłogę w geście poniżenia.
Poczuła delikatne szarpniecie i chwile później kroczyła już w stronę wejścia, czując na sobie mocny uścisk prezesa Northexu oraz oczy ochroniarzy. Przyglądali się im uważnie, z lekka nieufnością, chociaż na ustach malowali uśmiech. Znała to aż za dobrze. Wyglądał tak każdy, kto coś ukrywał.
— Zdecydowanie od drinka, wolałabym ciebie — cmoknęła, spoglądając na niego spod długich rzęs. Wolną dłonią odnalazła kieszeń męskich spodni, a następnie wplotła kilka pałcy w materiał i przyciągnęła go jeszcze bliżej, tak, że teraz szli nie tylko ramię w ramie, ale i biodro w biodro. I gdy już prawie byli u lady recepcji, a Pilar nawiązała kontakt wzrokowy z recepcjonistka, telefon Galena zadzwonił. Zabije go, ta myśl jako pierwsza przyszła jej do głowy. Jeszcze niech się zapomni i przez przypadek powie cos związanego z Northexem, a dopiero będzie tutaj burdel. Z nimi w roli głównej.
— Wracaj szybko — posłała mu delikatne spojrzenie pełne zrozumienia i udawanej tęsknoty, chociaż w środku aż wrzała. Kto kurwa nie wyciszał telefonu na tego typu akcji? Amator jakiś. Którym w sumie był. Co nie zmienia faktu, że mogla się chwile na niego powkurwiać.
— Dzień dobry — kobieta za pozłacanym blatem uśmiechnęła się szeroko. Miała może z czterdzieści lat, nie więcej, jej oczy zdobiły eleganckie, wąskie okulary, a na ciele miała dopasowany set z niewielką tabliczką Meghan na piersi. — W czym mogę pomóc?
— Mieliśmy rezerwację — gestem ręki wskazała na Galena, który stał gdzieś boku przy kanapach i rozmawiał przez telefon, skupiając na siobie oczy dwóch ochroniarzy. Pilar ponownie przeklnęła w myślach, żeby wszystko nie rozjebało się przez jeden telefon. — Gina Smith. Miał na nas czekać pokój z widokiem na Les Arts De Lucie — starała się wypowiedzieć to w sposób, jakby był to najzwyczajniejszy pokój, jaki mieli w ofercie, dodając do tego nutę znudzenia i zniecierpliwienia. Bo tak właśnie zachowywały się te wszystkie snoby, prawda? Oziębli dla drugiego człowieka, nie zważając na język. Podała jej dowód, a kobieta spojrzała na nią z uśmiechem, chociaż w oczach Pilar zobaczyła zaskoczenie. Czyli jednak nie należało to do norm, by z usług korzystały kobiety.
— Oczywiście, proszę mi dać chwilkę — dygnęła delikatnie i zaczęła wpisywać odpowiednie informacje do komputera, a po chwili znów spoglądała na Pilar tym nadprzeciętnie życzliwym wyrazem twarzy. I szczerze? Stewart chętnie zmyłaby go jej siarczystym uderzeniem. Za to, ze wiedziała, a jednak tu pracowała. — Tak, wszystko się zgadz—
Nie dokończyła, spoglądając na Galena, który wyrósł gdzieś za plecami Pilar, narzekając na swoich pracownikow. Gdyby faktycznie był jej facetem, a nie tylko podpuchą na jedną noc, przywaliłaby mu w ramię i kazała się zachowywać. Zamiast tego jednak zagryzła policzek od środka i spojrzała na niego maślanymi oczami.
— Wszystko dobrze, kochanie — przysunęła się w jego kierunku i wtuliła w męską klatkę, a woń jego perfum ponownie bezczelnie zaatakowała jej nozdrza bez ostrzeżenia. Uniosła dłoń i zatoczyła niewielkie kolo przy jego lewej piersi. — Pani właśnie kończyła nas meldować.
— Jak najbardziej, wszystko gotowe. Została już tylko kwestia wyboru pokoju — ponownie wystukała coś na klawiaturze, a Pilar na moment skupiła się na bijącym sercu Galena gdzieś pod materiałem koszulki, który czuła na dłoni. Stresował się? Czy jego serce po prostu naturalnie było tak szybko? — Mamy dostępne pokoje z wystrojem Francuskim, NIemieckim, Polskim, Holenderskim, Hiszpańsk—
— Hiszpański — wtrąciła się Pilar. Może nieco szybciej niż powinna, jednak właśnie tego potrzebowali. Nie mieli pewności, że którakolwiek z tych kobiet posługiwała się dobrym angielskim. Skoro łapali te najbiedniejsze i bez rodziny, mogły one również mieć jedynie podstawowe doświadczenie. Stewart nie wiedziała, jakimi językami mówił Galen, ale ona w swoim repertuarze miała jedynie Hiszpański. — Tam byliśmy na pierwszej randce — dodała po chwili, próbując na poczekaniu wymyśleć jakaś żałosną wymówkę dlaczego mogła tak szybko zareagować. Przeniosła dłoń na twarz Galena, ujmując delikatnie jego policzek, czując pod palcami ostry zarost. — Prywatnym samolotem — dorzuciła jeszcze tonem tak durnej i rozpieszczonej laski, że aż przez moment zrobiło się jej niedobrze. A potem jeszcze przeniosła głodne wrażeń spojrzenie na Wyatta, otulając wzrokiem jego niebieskie oczy, a kończąc na lekko uśmiechniętych ustach. Gdyby ktoś stał z boku i nie wiedział, co właśnie robili, spokojnie pomyślałby, że Pilar nie może się doczekać, by wpić się w tego faceta.
— Wspaniale. Świetny wybór — Meghan znowu wbiła coś na klawiaturze. — Pozostaje nam już tylko kwestia płatności, a następnie ochrona odeskortuje Państwa do apartamentu — wyjaśniła, a Pilar jedynie skinęła głowa i przycisnęła się mocniej do Galena. Niech płaci!
Galen L. Wyatt
Na słowa boja odsunęła się niezadowolona, umieszczając dłonie na ramionach swojego tymczasowego partnera i obserwując uważnie, jak Galen rzuca mu kluczyki. Chłopak chociaż z początku mocno podekscytowany myślą, że chociaż na chwile wsiądzie do tak drogiego samochodu, po słowach Wyatta lekko się zestresował. Rzucił szybkie oczywiście i kinął głową, wbijając wzrok w podłogę. Galen miał racje — Pilar kompletnie nie znała tego świata bogactwa i czucia się lepszym od innych. Zecydowanie częściej w swoim życiu była po tej drugiej stronie, która wbijała wzrok w podłogę w geście poniżenia.
Poczuła delikatne szarpniecie i chwile później kroczyła już w stronę wejścia, czując na sobie mocny uścisk prezesa Northexu oraz oczy ochroniarzy. Przyglądali się im uważnie, z lekka nieufnością, chociaż na ustach malowali uśmiech. Znała to aż za dobrze. Wyglądał tak każdy, kto coś ukrywał.
— Zdecydowanie od drinka, wolałabym ciebie — cmoknęła, spoglądając na niego spod długich rzęs. Wolną dłonią odnalazła kieszeń męskich spodni, a następnie wplotła kilka pałcy w materiał i przyciągnęła go jeszcze bliżej, tak, że teraz szli nie tylko ramię w ramie, ale i biodro w biodro. I gdy już prawie byli u lady recepcji, a Pilar nawiązała kontakt wzrokowy z recepcjonistka, telefon Galena zadzwonił. Zabije go, ta myśl jako pierwsza przyszła jej do głowy. Jeszcze niech się zapomni i przez przypadek powie cos związanego z Northexem, a dopiero będzie tutaj burdel. Z nimi w roli głównej.
— Wracaj szybko — posłała mu delikatne spojrzenie pełne zrozumienia i udawanej tęsknoty, chociaż w środku aż wrzała. Kto kurwa nie wyciszał telefonu na tego typu akcji? Amator jakiś. Którym w sumie był. Co nie zmienia faktu, że mogla się chwile na niego powkurwiać.
— Dzień dobry — kobieta za pozłacanym blatem uśmiechnęła się szeroko. Miała może z czterdzieści lat, nie więcej, jej oczy zdobiły eleganckie, wąskie okulary, a na ciele miała dopasowany set z niewielką tabliczką Meghan na piersi. — W czym mogę pomóc?
— Mieliśmy rezerwację — gestem ręki wskazała na Galena, który stał gdzieś boku przy kanapach i rozmawiał przez telefon, skupiając na siobie oczy dwóch ochroniarzy. Pilar ponownie przeklnęła w myślach, żeby wszystko nie rozjebało się przez jeden telefon. — Gina Smith. Miał na nas czekać pokój z widokiem na Les Arts De Lucie — starała się wypowiedzieć to w sposób, jakby był to najzwyczajniejszy pokój, jaki mieli w ofercie, dodając do tego nutę znudzenia i zniecierpliwienia. Bo tak właśnie zachowywały się te wszystkie snoby, prawda? Oziębli dla drugiego człowieka, nie zważając na język. Podała jej dowód, a kobieta spojrzała na nią z uśmiechem, chociaż w oczach Pilar zobaczyła zaskoczenie. Czyli jednak nie należało to do norm, by z usług korzystały kobiety.
— Oczywiście, proszę mi dać chwilkę — dygnęła delikatnie i zaczęła wpisywać odpowiednie informacje do komputera, a po chwili znów spoglądała na Pilar tym nadprzeciętnie życzliwym wyrazem twarzy. I szczerze? Stewart chętnie zmyłaby go jej siarczystym uderzeniem. Za to, ze wiedziała, a jednak tu pracowała. — Tak, wszystko się zgadz—
Nie dokończyła, spoglądając na Galena, który wyrósł gdzieś za plecami Pilar, narzekając na swoich pracownikow. Gdyby faktycznie był jej facetem, a nie tylko podpuchą na jedną noc, przywaliłaby mu w ramię i kazała się zachowywać. Zamiast tego jednak zagryzła policzek od środka i spojrzała na niego maślanymi oczami.
— Wszystko dobrze, kochanie — przysunęła się w jego kierunku i wtuliła w męską klatkę, a woń jego perfum ponownie bezczelnie zaatakowała jej nozdrza bez ostrzeżenia. Uniosła dłoń i zatoczyła niewielkie kolo przy jego lewej piersi. — Pani właśnie kończyła nas meldować.
— Jak najbardziej, wszystko gotowe. Została już tylko kwestia wyboru pokoju — ponownie wystukała coś na klawiaturze, a Pilar na moment skupiła się na bijącym sercu Galena gdzieś pod materiałem koszulki, który czuła na dłoni. Stresował się? Czy jego serce po prostu naturalnie było tak szybko? — Mamy dostępne pokoje z wystrojem Francuskim, NIemieckim, Polskim, Holenderskim, Hiszpańsk—
— Hiszpański — wtrąciła się Pilar. Może nieco szybciej niż powinna, jednak właśnie tego potrzebowali. Nie mieli pewności, że którakolwiek z tych kobiet posługiwała się dobrym angielskim. Skoro łapali te najbiedniejsze i bez rodziny, mogły one również mieć jedynie podstawowe doświadczenie. Stewart nie wiedziała, jakimi językami mówił Galen, ale ona w swoim repertuarze miała jedynie Hiszpański. — Tam byliśmy na pierwszej randce — dodała po chwili, próbując na poczekaniu wymyśleć jakaś żałosną wymówkę dlaczego mogła tak szybko zareagować. Przeniosła dłoń na twarz Galena, ujmując delikatnie jego policzek, czując pod palcami ostry zarost. — Prywatnym samolotem — dorzuciła jeszcze tonem tak durnej i rozpieszczonej laski, że aż przez moment zrobiło się jej niedobrze. A potem jeszcze przeniosła głodne wrażeń spojrzenie na Wyatta, otulając wzrokiem jego niebieskie oczy, a kończąc na lekko uśmiechniętych ustach. Gdyby ktoś stał z boku i nie wiedział, co właśnie robili, spokojnie pomyślałby, że Pilar nie może się doczekać, by wpić się w tego faceta.
— Wspaniale. Świetny wybór — Meghan znowu wbiła coś na klawiaturze. — Pozostaje nam już tylko kwestia płatności, a następnie ochrona odeskortuje Państwa do apartamentu — wyjaśniła, a Pilar jedynie skinęła głowa i przycisnęła się mocniej do Galena. Niech płaci!
Galen L. Wyatt