Strona 2 z 2

One Drink, One Future Husband

: ndz wrz 28, 2025 9:27 pm
autor: Celeste B. Salvaggio
Romeo V. Salvaggio

Albo umarli, bo miłość była silniejsza — odparła, wbijając w niego intensywne spojrzenie. Miłość istniała, a jeśli myślał inaczej... to się po prostu nie znał. Widocznie otaczał się nieodpowiednimi ludźmi. Jej rodzina udowodniała jej to na każdym kroku. Była gotowa w imię miłości, oddać całą siebie, byle brat był bezpieczny.
Albo może romantyczka, której zależy tak bardzo na tych poznanych zwierzęta — drgnął jej kącik ust. Były takie kwestie, które denerwowały ją jak nic innego. Typowy, bogaty styl myślenia. Tylko co miała dokładnie o nim myśleć? Przymknęła powieki, zastanawiając się. Już zdążył wyprowadzić ją z równowagi. Pomoc nie polega na daniu pieniędzy, a na emocjonalnym wsparciu. Tego nie mogła odmówić zwierzętom. Przecież nie będzie w stanie ich wszystkich adoptować.
Mógłbyś co najwyżej pomarzyć o naszym seksie — prychnęła Celeste, wywracając oczyma — to że będziemy małżeństwem, nie znaczy, że będziemy uprawiali seks. Brzydzisz mnie — wycedziła przez zęby. Wydawało się jej, że zdążyła zrozumieć mężczyznę. Mogli rzucać sobie kłody pod nogi, ale finalnie chcieli jednego. Małżeństwa. Ona pieniędzy, a on... sama nie wiedziała. Nie interesowało ją to, o ile będzie w stanie spłacić długi.
Nie będę, ale póki co nie mam po co udawać — założyła rękę na rękę i uniosła obie brwi do góry. Była w stanie sprzedać tę historię. Zostać jego żoną, patrzeć w jego oczy, ale nie kiedy to było niekonieczne. Może urządzą sobie drobny trening przed ślubem. Pocałunki, dotykanie się i te spojrzenia, za które każdy człowiek dałby się poćwiartować. Celeste była romantyczką, wierzyła w prawdziwą miłość. Potrafiła ją udawać. Miała kiedyś narzeczonego, ale zostawił ją. Pamiętała, jak jeszcze na niego patrzyła, jak rozchylały się jej wargi, kiedy tylko był bliżej niej.
Twój dziadek mnie pokocha — odparła bez większego wahania, próbując znaleźć coś w jego oczach. Niemego potwierdzenia jej własnych słów, jakiegoś przekonania, że będą do tego zdolni — w porównaniu do Ciebie znam znaczenia słowa miłość i będę potrafiła na Ciebie w ten sposób spojrzeć — sekunda wystarczyła, by jej twarz się zmieniła. Wyobraziła sobie szczeniaczka. Tak jej spojrzenie się zmieniło. Było głębokie, rozmarzone, jakby Romeo był jej prawdziwym marzeniem. Chwilę pomyślała i zamiast jego twarzy zobaczyła swojego ulubionego burgera, przegryzła swoją dolną wargę.
Te które chcą z Tobą przebywać, mają wodę zamiast mózgu — powiedziała krótko, lustrując go wzrokiem. Poszukiwała w nim jakiś emocji, czegoś więcej, a widziała jedynie zadufanego w siebie dupka. — jaszczurka — skwitowała krótko, kręcąc głową. Nawet miał problem z podstawową wiedzą. Westchnęła ciężko. No, tego się po nim spodziewała.
Czyli zakochany w pracy — prychnęła, bo to ich łączyło. Ona dałaby się pokroić, by nie iść do pięknych, drogich klinik. Widziała w tym głębszy sens. Naprawdę. Szybko wiązała się ze zwierzętami, które spotykała. Potrzebowały jej na miejscu, a nie kiedy uzbiera pieniądze — uwierzy — powiedziała pewnym siebie tonem, bo była zdesperowana. Inaczej by się nie pojawiła u jego progu, a właściwie przy stoliku.
Nie musisz tak tego spłycać — skwitowała krótko, obserwując go badawczo. Wstała od stolika, chwytając go za dłoń — zamknij usta i udawaj, że Ci się podobam. Jakbym założyła szpilki, byłabym wyższa od Ciebie — rzuciła, stając na palcach, by powiedzieć mu to jeszcze na ucho. Zanim dała się poprowadzić wprost na parkiet.

One Drink, One Future Husband

: ndz wrz 28, 2025 10:55 pm
autor: Romeo V. Salvaggio
- Kto umiera za miłość? Głupota - stwierdził i wzruszył ramionami. Jemu się to wcale nie mieściło w głowie, miłość była przereklamowana.
- No i kolejna głupota, jak nie będziesz miała pieniędzy, żeby te zwierzęta wykarmić, to co im po poznaniu Ciebie Celeste? Każde stworzenie ma swoje potrzeby, zwierzątka też je mają, ale jako weterynarz pewnie to wiesz - chodziło mu o jedzenie, że schroniskom też trzeba je zapewnić. A to, że potem temat zszedł na seks, to sam nie wiedział do końca jak. Ach, może ona myślała, że jednak chciał ją też wynajmować na godziny poza tym teatrem? Uniósł obie brwi.
- Szczerze? To tez nie jesteś w moim typie, zwłaszcza... w tym - i tu spojrzał na tę jej sukienkę - wyglądasz jakbyś wyszła spod prysznica, albo szła do kuchni gotować ossobuco - skrzywił się, ale zaraz uśmiechnął - a jeśli chodzi o seks, to nie narzekam na jego brak i po naszym udawanym ślubie to się nie zmieni - powiedział poważnie. W ogóle co to za pomysł? Chociaż... może kiedyś jej każe pojęczeć, jeśli akurat ktoś będzie się kręcił w pobliżu. Ale jakoś nie wyobrażał sobie, żeby dziadek ich podsłuchiwał.
- A jeśli ktoś na nas patrzy? Może nas nie słyszy, ale te Twoje miny są dość... sugestywne - uśmiechnął się do niej ładnie pochylając nad stolikiem. Nigdy nie wiadomo kto patrzy, Romeo był do tego przyzwyczajony.
- Oby - powiedział na tego dziadka, z jednej strony mógłby, za te zwierzęta, za to, że wydawała się dobra i skromna, ale dziadek zawsze chciał dla swojego wnuka włoszki, a on wybrał rudą, do tego kanadyjkę, będzie musiała do siebie przekonać dziadka, ale Romeo postanowił, że uświadomi ją później. On sam lubił włoszki, były gorące, temperamentne, ale były też bardzo uparte i bardzo głośne.
Patrzył na jej twarz, kiedy zrobiła mu ten mały pokaz prawdziwego spojrzenia pełnego MIŁOŚCI, której on przecież nie znał.
- Może być - rzucił tylko, a później znowu wywrócił oczami i spuścił głowę - jak możesz tak mówić o innych kobietach. Wiedźma z Ciebie - pokręcił głową. Może nie spotykał się z jakimiś wybitnymi myślicielkami, ale oprócz modelek były też artystki, studentki, zwykłe dziewczyny, a Celeste od razu wrzucała wszystkie do jednego worka, z wodą zamiast mózgu.
Tej jaszczurki nie skomentował, pewnie później to sprawdzi, ale z tego co mu się kojarzyło wyglądało to bardziej jak wąż niż jak jaszczurka.
Na to stwierdzenie, że jest zakochany w pracy pokręcił głową.
- To już nie jest praca Celeste, to jest moje życie, ale nie wiem czy to zrozumiesz... - nawet nie wiedział jak bardzo. Tylko, że jej życie było zupełnie inne, od tego jego. Ciekawe co wyjdzie z połączenia ich obu?
- Byłabyś akurat, ile Ty możesz mieć wzrostu, z metr sześćdziesiąt jak na moje oko, nawet nie wiem czy znajdziemy dla Ciebie dobrą suknię ślubną, będzie trzeba ją przerabiać - czyżby ubodło go trochę to, że powiedziała, że byłaby od niego wyższa? Pewnie tak, chociaż może Romeo się tym wcale nie przejmował, skoro prowadzał się z modelkami, one były wyższe od Celeste. Złapał jej rękę i pociągnął ją na parkiet, jak to w klubie ludzi było dużo, a z głośników leciała jakaś łupanka, przy której nie za bardzo dało się tańczyć. Ale ludzie bawili się świetnie, więc Romeo też przyciągnął do siebie rudą, muzyka dudniła w piersi jakby równała się z rytmem serca, a światła stroboskopowe sprawiały, że nawet Celeste w tej swojej grzecznej sukience wyglądała tu dobrze. Wystarczyło to poczuć i wejść w rytm i trochę dłużej popatrzeć w te jej błyszczące, duże oczy.

Celeste B. Salvaggio

One Drink, One Future Husband

: ndz wrz 28, 2025 11:28 pm
autor: Celeste B. Salvaggio
Romeo V. Salvaggio

Już zrozumiałam, że twoja wrażliwość mieści się na łyżeczce od herbaty, lub mogłabym ją chwycić za pomocą pałeczek — rzuciła całkiem urażona, unosząc wysoko brwi. Teraz naprawdę wyglądała na zdenerwowaną. Rzadko tak miała, ale były pewne sprawy, które doprowadzały ją do białej furii — pieniądze się znajdą, a najgorsze co można zrobić, to zostawić je. W schronisku jestem jedną z niewielu twarzy, które dobrze znają — widocznie taki jaskiniowiec jak on nie mógł tego zrozumieć. W schronisku przebywały zwierzęta porzucone. Co by zrobiły, gdyby jeden z ich opiekunów zniknął? Oprócz leczenia bawiła się z nimi, karmiła je. Próbowała zapewnić im najbardziej szczęśliwe życie, które zwierzęta mogłyby mieć.
Po naszym udawanym ślubie nie powinno być żadnego seksu — poprawiła go, lustrując go wzrokiem. Widać sam miał wodę zamiast mózgu, a niby taki wielki pan biznesmen — co jak wpadniesz? Całe media będą huczały, że ten wielki dupek zdradza biedną panią weterynarz pracującą w schronisku — przykładna przyszła żona. Już troszczyła się o jego dobre imię. Pewnie nie zdawał sobie sprawy z tego, jak to będzie wyglądało. Nie mógł jej zdradzać, a przynajmniej nie z pierwszą, lepszą. Media, by go zniszczyły, ale... schronisko miałoby dobry rozgłos? Może powinna sama to nagłośnić? — nie muszę Ci się podobać, masz mnie szanować — skwitowała krótko, wykrzywiając pierwszy raz usta. Powoli naprawdę ją brzydził. Nie potrafiła znaleźć w nim żadnego plusa. O, był. Posiadał pieniądze, których ona potrzebowała. Koniec plusów.
Przepraszam —mruknęła ironicznie. Tych słów nigdy z jej ust nie usłyszy. Tego była pewna. Nie przeprosi żadnego bogatego dupka, jeszcze do końca by się jej odkleił — mam udawać zakochaną, prawda? — odpowiedziała, wyciągając dłoń, by pogłaskać go po policzku. Przypominał on jej raczej papier ścierny. Zwróciłaby ten kupiony przez niego alkohol, ale dobrych procentów nie powinno się zwracać. Zwłaszcza gdy były tak konieczne.
Kurwa typie, sam możesz być — mruknęła, wywracając oczyma. Wcale nie pomagał udawać jej tego wielkiego, udawanego małżeństwa. Już sama nie wiedziała, czy faktycznie będzie w stanie z nim wytrzymać dłużej niż kilka godzin — uważaj, bo jako wiedźma potrafię czarować — i na przykład rzucić zaklęcie pozbawiające penisa. Świat stałby się lepszy dla wszystkich kobiet — jeszcze rzucę klątwę, żeby dotarło do Ciebie, jakim palantem jesteś i co się wtedy stanie? — mogła powiedzieć dosadniej. Odciąć mu jaja, przytrzymać, sklepać. Może wtedy by dotarło, że nie wszystko krąży wokół jego firmy.
Mówisz, jakby od twojej pracy zależało czyjejś życie — jakby robił coś ważnego dla innych, a tak nie było — nikogo nie obchodzi twoja praca, panie bogolu — oprócz jego ego. Kto by się przejął, że Romeo Salceson nie zostanie wielkim panem prezesem? No właśnie. N i k t. O wartości człowieka nie mówiły pieniądze, a to ile osób będzie go żałować. Pewnie tym modelkom nawet nie zapewnił orgazmu.
Sama wybiorę sukienkę — rzuciła oschle, patrząc na niego ostrym spojrzeniem — i ubiorę się tak, jak będę chciała — najprawdopodobniej na jej nogach znajdą się czerwone trampki. Skoro miała mieć wielkie wesele, będzie częściowo na jej zasadach — przy odpowiednim obcasie skoczyłabym nad Tobą, konusie — prychnęła jeszcze, unosząc kącik ust do góry. Dała się zaprowadzić na parkiet i wtedy wiedziała. Musiała dać największy popis swoich umiejętności. Alkohol zdążył ją odrobinę rozluźnić, mogła spokojnie tańczyć w rytm muzyki. Bujać się, a od czasu do czasu zaglądać mu w oczy. Próbowała znaleźć w nich czegoś ludzkiego, ale... widziała tylko odbijające się światła z różnych miejsc.

One Drink, One Future Husband

: pn wrz 29, 2025 12:43 am
autor: Romeo V. Salvaggio
Prychnął na jej słowa i tylko znowu... przewrócił oczami. Może i w tej rozmowie wrażliwości nie było nawet krzty, ale Romeo nie był tak zupełnie jej pozbawiony. W domu rodzinnym, który na pierwszy rzut oka mógł się wydawać dziwny wpajane miał dobre wartości, a że znajdowały się wśród nich pieniądze i władza, to już inna sprawa.
- Sama dobrze wiesz, że pieniądze nie spadają z nieba, dlatego tutaj siedzisz - rzucił ze spojrzeniem utkwionym w jej twarzy. Gdyby ich nie potrzebowała, to by jej tutaj nie było, gdyby on ich nie potrzebował, to też by już tutaj nie siedział. Ale im dłużej siedział tym bardziej docierało do niego, że mimo wszystko, ona się może nadać w tej roli.
Na te słowa o seksie, pokiwał głową.
- Okej, nie musisz go mieć, pewnie teraz też nie często Ci się to zdarza, a ja będę uważał, nie musisz się tym martwić - powiedział ze wzrokiem utkwionym w jej oczach. Denerwowała go, przecież nie będzie mu mówiła, co ma robić. To, że będzie udawała jego żonę nie oznaczało wcale, że będzie mogła mu mówić co ma robić. W żadnym stopniu. A akurat jeśli chodzi o media to Romeo nie był taki głupi, odrobinę już znał ich działanie, potrafiłby niektóre rzeczy przed nimi ukryć, był tego pewny.
Kiedy powiedziała o tym szanowaniu, to zrobił duże oczy.
- Będę Cię szanował, jeśli Ty będziesz szanować mnie, a na razie wychodzi Ci to z bardzo marnym skutkiem - mruknął, bo rzeczywiście stąpała po cienkiej granicy. W którymś momencie mogła przesadzić i on wtedy będzie szukał dalej. Tylko, że wolałby nie. Już i tak długo to trwało.
Kiedy sięgnęła do jego policzka, to prawie się odsunął, odruchowo, ale finalnie nie ruszył się z miejsca, a nawet po chwili schował jej dłoń w swojej i przejechał kciukiem po jej wnętrzu.
- Powinnaś - rzucił tylko z szarmanckim uśmiechem. Udawanym. Kiedy zaczęła przeklinać to na moment przymknął powieki. Skąd ona tutaj przyszła, pewnie z jakiś slamsów. Mógł lepiej o nią wypytać, a nie tylko zobaczył zdjęcie i ją zaakceptował.
- To może jak taka z Ciebie czarodziejka, to zaczarujesz swoje usta, żeby się zamknęły, a jak nie to nie wiem... Zajmij je czymś innym? - otworzył oczy i znowu wbił w nią spojrzenie, ale teraz trzymał ją za rękę, za tą, którą miała na jego policzku, ich splecione palce leżały na stoliku. Znowu się uśmiechnął, ale nie miło, jakoś paskudnie.
- Od mojej pracy zależy dużo żyć, nawet nie wiesz ile taki dom mody zatrudnia ludzi... Ale co Ty możesz o tym wiedzieć? Kiedy Ty Celeste jesteś... trochę jakby nikim? - syknął kręcąc głową i zabrał rękę, bo wstał, żeby ją zabrać na parkiet. Na sukienkę znowu, po raz setny chyba strzelił oczami.
- No i jak to sobie wyobrażasz, że na ślubie, na którym będą wszyscy, którzy liczą się w świecie mody pójdziesz... w sukienusi w kropeczki? - zapytał z pogardą. Na jej kolejną zaczepkę już nie odpowiedział, bo poprowadził ją na parkiet. Bo już bujali się w rytm muzyki, objął ją w talii i przyciągnął trochę bliżej do siebie. Spojrzenie utkwił w jej oczach. Kiedy muzyka się zmieniła, to odwrócił ją tyłem do siebie, żeby ręce tym razem oprzeć na jej biodrach. Co to w ogóle był za materiał. Przesunął po nim palcami marszcząc go. Jakiś dziwny, na pewno nie nic naturalnego, albo drogiego. Romeo wyczuwał pod palcami drogie materiały, ich fakturę, a ta jej sukienki była nijaka.

Celeste B. Salvaggio

One Drink, One Future Husband

: pn wrz 29, 2025 9:40 am
autor: Celeste B. Salvaggio
Romeo V. Salvaggio

Gdyby one najbardziej się liczyły, szukałbyś dalej swojej przyszłej żony — utkwiła w nim spojrzenie swoich ciemnych tęczówek i przymknęła je na moment — jakbym chciała być bogata, pracowałabym w klinice dla zwierząt bogoli, a wolę moje schronisko — to była prawda. Miała wybór, który mogłaby podjąć. Jednak te wszystkie smutne wyrazy twarzy zwierząt, wydawały się dla niej bardziej cenne niż jakiś dupek. Była w stanie zrobić dla nich wszystko. Właśnie dlatego siedziała przed nim, a on nie musiał szukać dalej przyszłej małżonki. Finalnie musiał to zrozumieć. Pieniądze nie były dla niej najważniejsze.
Jakbym chciała, to bym miała — warknęła pod nosem, kręcąc przy tym głową. Ile on miał lat? Naprawdę nie była wredna, zdawała sobie sprawę, że wielu mężczyzn krążyło wokół niej wzrokiem. Za to ona wolała... spędzać czas w schronisku — wściekłe kochanki, mogłyby zepsuć ten twój cały plan — kobiety były zawistne. Romeo mógł nie zdawać sobie z tego sprawy. Możliwe, że jedna z nich próbowałaby się na nim zemścić, pójść do mediów. Wtedy cały plan poszedłby do śmietnika, chociaż... czy ją powinno to obchodzić? Przekaże pieniądze bratu i będzie żyła w tym wielkim oszustwie. Nic prostszego, lub trudniejszego nie istniało.
— To przestań mnie komentować na każdym kroku. To nie powinien być miły wieczór zakochanej pary, o którym będziemy opowiadali twojemu dziadkowi? — spytała, unosząc do góry tylko jedną ze swoich brwi — poznaliśmy się w trakcie mojej imprezy z przyjaciółkami, zaczęliśmy rozmawiać, poszliśmy na parkiet i... umówiliśmy się następnego dnia — bo na pewno w tej cudownej opowieści nie powinien pojawić się seks. Celeste znała starszych ludzi. Dla nich liczył się romantyzm danej sytuacji. Opowiadanie o tym, jak odnalazł ją wśród tych wszystkich pięknych kobiet, miało przecież swoją celowość.
Panie czarodzieju, sam mi zamknij usta. Twoje ukochane media będą tym zauroczone — prychnęła, czując, że pakuje się w najgorsze gówno na całej kuli ziemskiej. On i ona. Połączeni razem przeciwko światu. Dla pieniędzy i firmy. Kiedy tak o tym myślała, aż pojawiała się odruchy wymiotne. Zamiast tego patrzyła w niego jak najpiękniejszy obrazek.
Nie odezwała się. Dla takich jak on faktycznie była nikim. Tylko powoli zaczynał ją obrzydzać swoim zachowaniem. Aż miała ochotę się wycofać, uciec stąd. Pewnie by jej nie odnalazł. Znalazłby. Pracowała w schronisku. W głowie cały czas sobie mówiła, naprawdę potrzebuję tych pieniędzy, a ten dupek może ułatwić mi moją pracę.
Normalnie, żenisz się z normalną dziewczyną. Będziesz zachwycony tym, co wybiorę — warknęła, bo dla niej sprawa była oczywista. Mogli udawać, ale pewne standardy zachowa. Nie ubierze żadnej awangardowej sukienki, ani niczego co mogłoby popsuć jej własne myślenie na swój temat. Nie zmusi jej do tego. W szafie matki wisiała jej sukienka... którą dawno temu zgodziła się ubrać.
Udawała najbardziej zakochaną panią, jaką tylko by mogła. Taniec w klubie był dla niej. Kiedyś co noc trafiała w takie miejsce, by później pójść na uczelnie. Stąd wiedziała, jak ma się ruszać. Kiedy zarzucić bioderkiem, a kiedy się odwrócić. Chwilę dała mu się trzymać za biodra, ale odwróciła głowę w jego stronę z rozmarzonymi oczami. Rozchyliła wargi i spróbowała poczuć zbyt mocne perfumy. Musiał cały się nimi wypsikać.

One Drink, One Future Husband

: pn wrz 29, 2025 3:49 pm
autor: Romeo V. Salvaggio
- A wolisz wyjść za mąż za jakiegoś dupka... za kasę - wywrócił oczami - no tak... to bardziej romantyczne niż praca w klinice dla bogoli. Chyba jesteś romantyczką Celeste - rzucił znowu patrząc jej prosto w oczy. Nie rozumiał jej wcale, skoro była taka dobra, tak kochała te zwierzątka, to czemu robiła coś takiego.
- Na co Ci te pieniądze? - zapytał gdzieś pomiędzy, chociaż nie liczył na jakąś szczerą odpowiedź, to po prostu nagle go zaciekawiło, nagle pojawiło się w jego głowie to pytanie. Co takiego musiało się wydarzyć w jej dobrym życiu poświęcającej się dla swojej pracy pani weterynarz, że zdecydowała się na coś takiego.
- Tak... - rzucił tylko, kiedy powiedziała, że jakby chciała to by miała, ale jakoś nie mógł sobie wyobrazić, że faceci ustawiają się do niej w kolejce i czekają tylko na jakiś sygnał, może takie sukienki to jest sygnał? Wyląduję z Tobą w łóżku, albo wannie?
- A może one nie będą wściekłe, bo będą odpowiednio... zaopiekowane? - wiadomo, że nie będzie po ślubie podrywał pierwszej lepszej w barze, ale Romeo miał swoje... znajomości, do których po prostu od czasu, do czasu wracał. Celeste mogła o tym nie wiedzieć, ale kobiety też miały swoje potrzeby, a on umiał je zaspokoić.
- Ty zaczęłaś... - mruknął, chociaż sam już nie wiedział kto zaczął, pewnie on, bo jednak Romeo był zawsze do wszystkiego pierwszy, ale znowu do przyznania się do błędu ostatni. Słuchał jej słów i wszystko kodował w głowie. Mogło tak być... Mogłoby, gdyby ruda miała na sobie ładniejszą sukienkę. Nabrał powietrze w płuca.
- Chyba spodobały mi się Twoje ogniste włosy, czy zadziorne spojrzenie? Albo i to, i to - znowu spojrzał jej prosto w oczy i uśmiechnął się, miło... Tylko czy prawdziwie?
- Czyli rude wiedźmy całują się na pierwszym spotkaniu? Bo zakochany Romeo, niekoniecznie, zrobiłaś zły research nie znajdziesz takiego zdjęcia, na którym się z kimś całuję - trzyma za rękę, obejmuje modelkę, owszem, dużo tego, ale nigdy żadnej publicznie nie pocałował. Jej też nie miał zamiaru.
Uniósł obie brwi, kiedy powiedziała, że będzie zachwycony jej wyborem sukni ślubnej. Szczerze w to wątpił. Wątpił też, że w ogóle dziadek pozwoli jej iść do ślubu w czymś innym, niż sukienka z ich domu mody. Ale to też jest temat do dyskusji na przyszłość.
Kiedy tańczyli, to jego oczy utkwione były albo w jej twarzy, albo w jej ciele, jakby rzeczywiście mu się podobała. Mogłaby mu się podobać, inaczej ubrana, i może gdyby tylko była odrobinę milsza, bo naprawdę robiły na nim wrażenie te jej oczy i te jej włosy. Tak inne niż włoskich dziewczyn.
Obrócił ją w pewnym momencie i odchylił do tyłu, pochylił się nad nią, ale jej nie pocałował. Tylko zajrzał jej głęboko w oczy, a później przyciągnął do siebie. Na pewno zrobili im jakieś zdjęcia, może wyszły całkiem niezłe. Jeszcze chwila bujania się w rytm muzyki, która była już zdecydowanie wolniejsza, chwila patrzenia sobie w oczy, ale Romeo musiał przyznać, że taniec z rudą nie był dla niego jakąś wybitną zabawą, chociaż ruchy miała przecież niezłe, ale on teraz w głowie miał to, że ją obrzydza. Złapał ją za rękę i znowu pociągnął do stolika.
- Myślę, że to wystarczy - rzucił odsuwając jej krzesło, pochylając się nad nią na moment. Usiadł na przeciwko i od razu zapytał.
- To czego się napijesz? - w końcu obiecał jej drinka.

Celeste B. Salvaggio

One Drink, One Future Husband

: pn wrz 29, 2025 6:15 pm
autor: Celeste B. Salvaggio
Romeo V. Salvaggio

Jak tak mówisz, to chyba czas zmienić zdanie — odparła bez większego zawahania — mam już iść, panie mam kasę, więc mogę oceniać? — spytała, unosząc do góry jedną brew. Była gotowa, by wstać i wyjść. Przyszła z dobro serca oraz chęci zdobycia pieniędzy. Wydawało się jej to całkiem łatwe rozwiązanie. Dalej zostałaby ze zwierzętami, do których zdążyła się przywiązać. Nie musiałaby pracować dla obrzydliwie bogatej korporacji.
Wypiję więcej, to Ci powiem — odparła, zawieszając na nim spojrzenie. Nie wiedziała tylko, czy chciała się z nim dzielić tą informacją. Wolała, by została gdzieś w głębi jej serca. Jednak rozmawianie na temat brata uwierało ją w serce. Mógł pożyczyć pieniądze od banku, a on wybrał niezbyt odpowiedzialnych ludzi, który każdego dnia dodawali konkretne sumy... aż bała się, co się stanie.
Czy nie zabiją jej brata i czy nie będą chcieli wyciągnąć później kasy od tego frajera, z którym siedziała?
Seks wcześniej, czy później sprawia, że pojawiają się uczucia — powiedziała miękkim tonem, marszcząc przy tym swoje brwi — kiedyś tym kochankom zacznę przeszkadzać, nawet jeśli nic do siebie nie czujemy — nie oceniała, próbowała wytłumaczyć mu prostą mechanikę kobiecego mózgu. Ona by tak nie potrafiła. Seks bez jakichkolwiek uczuć. Nawet jak siedziała przed tym bożyszczem modelek, nie potrafiła go sobie wyobrazić w łóżku. Był dla niej całkowicie aseksualny. Pewnie nie zrozumiałby jej myślenia. Tego w którym potrzebna jest więź, by w ogóle trafić z kimś do łóżka.
Nie wyliczaj jak przedszkolak. Po prostu zacznij traktować mnie jak równą sobie — wywróciła teatralnie oczyma. Czego ona mogłaby się po nim spodziewać? Oschły, niepotrzebny dupek. W taki sposób była w stanie skwitować jego działania. Za każdym razem próbował jej wbić szpileczkę. Od samego początku krytykował jej zachowanie, jej wygląd, a nawet profesję. Już nie mówiąc o tym, że nie podobała mu się chęć niesienia pomocy. Widział tylko własny czubek nosa.
Nie wiedziała, jak skomentować jego komplement. Niby wydawał się szczery, a jednak w środku coś kuło ją w sercu i przypominało o fałszu.
Mogłeś powiedzieć, że to zły pomysł. Wystarczyłoby — skwitowała go krótko, zanim ruszyli na parkiet. Czuła się, jakby tańczyła właśnie ze swoim młodszym bratem. Nic ciekawego, jedynie jakieś dziwne uczucie kłucia w samym sercu. Z jednej strony jego ręce były ciepłe, chciała móc uwierzyć w to jego spojrzenie. We wspólny rytm ich pulsów, ale zdawała sobie sprawdzę, że to fałsz. Mogła ruszać się dobrze, jemu też nie zarzuciłaby braku muzykalności.
Mojito, bo będę twoją świnią — odparła pół serio, pół żartem. Uniosła jeden z kącików ust, licząc, że zrozumie jej żarcik i może... zaśmieje się? W oczekiwaniu chwyciła jeszcze jednego shota i wypiła go na raz — mój brat ma długi u niezbyt miłych ludzi. Chcę je spłacić, by nie stała mu się krzywda. Tyle. Chcę móc pracować tam, gdzie jestem i uratować brata. Pewnie, gdybym o Tobie nie usłyszała, zmieniałabym właśnie pracę... — gdy mówiła do niego, trzymała kontakt wzrokowy. Kiedy tylko skończyła, opuściła go. Nie chciała widzieć oceniającego wzroku. Była pewna, że usłyszy coś, co mogłoby ją zranić.

One Drink, One Future Husband

: pn wrz 29, 2025 7:00 pm
autor: Romeo V. Salvaggio
Wzruszył ramionami, bo w zasadzie to kto tutaj więcej tracił? On na pewno znajdzie taką dziewczynę, która przyjmie jego propozycję, może powinien po prostu poszukać w innych kręgach. Wśród takich dziewczyn, które taki tydzień na fashion week traktowałyby jak bilet do raju. A czy jej jeszcze nadarzy się taka okazja? Czy w Toronto było dużo takich dupków jak Romeo, którzy proponowali jakiejś przypadkowej dziewczynie kupę kasy w zamian za ślub? Chyba nie...
- Ty nie masz i też mnie oceniasz, więc to chyba nie chodzi tutaj o kasę - stwierdził. No bo czy on tutaj był tylko winny? Tylko on ją oceniał? No nie, ona też robiła to cały czas. Już miała w głowie jego wizję dupka, podrywacza i jakiegoś obleśnego typa, którego się brzydzi.
Nic nie powiedział, kiedy stwierdziła, że mu powie jak więcej wypije, chociaż przez myśl przeszło mu, że może w takim razie to coś wstydliwego?
- Chyba w Twoim świecie Celeste - rzucił nie spuszczając z niej wzroku. Uczucia to w ogóle był taki temat, który w jego świecie, w tym, w którym rządziły pieniądze i sława, zawsze schodził na dalszy plan. W jego świecie można było kogoś jednego dnia lubić, a drugiego go zniszczyć, tylko dlatego, żeby pokazać swoją pozycję. Gdzie tutaj miejsce na uczucia?
Nabrał powietrze do płuc, kiedy to powiedziała, że ma ją traktować jak równą sobie, chciał coś powiedzieć, otworzył już usta, ale finalnie wypuścił powietrze ze świstem. Bo czy jak zostanie Panią Salvaggio to nie będzie trochę równa z nim? Czy kiedy jej noga postanie w atelier, to nie będą jej nadskakiwać? Albo nie będą chcieli jej złapać na ściance, żeby zrobić jej kilka zdjęć? Tak będzie, bo nazwisko Salvaggio zobowiązuje, i jeśli ona będzie je nosić, to będzie wtedy... równa mu, czy mu się to podoba, czy nie.
- Za dużo gadam... - stwierdził i to było kompletnie szczere, bo on naprawdę za dużo gadał, na wywiadach, na randkach, wszędzie. W atelier, gdzie wszystko krytykował, a czasem nie miał racji, na bankietach, gdzie powinien milczeć, i z nią tutaj w tym klubie może też powiedział za dużo.
Kiedy schodzili z parkietu to odetchnął z jakąś ulgą. To było... dziwne. Sztuczne, nie miało w sobie ani krzty jakiegoś żaru, ani krzty jakiejś chemii. A może miedzy nimi tego nigdy nie będzie? Oparł się na krześle i znowu wbił w nią spojrzenie.
- Świnią? -zapytał i uniósł jedną brew, bo Romeo znał świetnie angielski, chociaż mówił z tym swoim włoskim, melodyjnym akcentem, ale ta świnia, to chyba jakiś slang? Nie zaśmiał się, ale zamiast tego pochylił w jej kierunku nad stolikiem.
- Nie wiem, czy dobrze rozumiem świnię - zmarszczył brwi i patrzył jak wypiła tego shota, nawet jej podsunął drugiego, tego swojego, kiedy zaczęła mówić. Słuchał jej. Czy chciał ją ocenić? Chciał, ale tego nie zrobił, nie spuścił też wzroku.
- W porządku, to spłacę długi Twojego brata, a Ty będziesz mogła pracować w schronisku - powiedział spokojnie, a później wychylił się do tyłu, bo akurat przechodziła koło nich kelnerka. Zaczepił ją, a kiedy podeszła do stolika, to Romeo uśmiechnął się do niej szeroko.
- Jedno mohito dla mojej świni, a dla mnie whisky sour - dziewczyna spojrzała na niego dziwnie, a potem posłała rudej pełne współczucia spojrzenie, ale zapisała w swoim notesiku jego zamówienie. Romeo znów przeniósł wzrok na rudą.
- Dlaczego Twój brat ma długi? Hazard? - zapytał, jakby to było jakieś najzwyklejsze na świecie pytanie, ale w zasadzie dla niego było. Ludzie się potykają, mają swoje demony, swoje wpadki, taki jest życie. On też jakby swoich nie miał, to może już byłby na stołku dziadka.

Celeste B. Salvaggio

One Drink, One Future Husband

: pn wrz 29, 2025 8:20 pm
autor: Celeste B. Salvaggio
Romeo V. Salvaggio

A czy się myliła w swoich ocenach? Nie był dupkiem i podrywaczem? Bogolem, który myśli, że jest lepszy od innych? Wątpiła w to. W trakcie tej krótkiej rozmowy udowadniał jej to na każdym kroku. Przypomniał, że jest nikim. W jego świecie mogła być nikim. Nawet by się jej to podobało, jakby większość tych bogatych ludzi, modelek kompletnie ją olewała. Mogłaby na to przystać. Jeszcze brak jakichkolwiek uczuć ją drażnił. One naprawdę istniały i wypełniały jej serce. Z ich powodu tu siedziała.
Tak, świnią. To taki żart — stwierdziła Celeste, unosząc delikatnie kąciki swoich ust do góry — nie znasz tego? A, pewnie nie jesteś stąd.. — bo naprawdę nie robiła porządnego researchu. Wiedziała, że jest Włochem. To było dla niej jasne. Niedługo będzie nosiła jego nazwisko i... nawet się jej podobał. Miał w sobie ten swój błysk w oku. Może mógłby się jej spodobać, ale jego charakter zbyt mocno ją odstraszał. Westchnęła ciężko. Nie znał tutejszych zwyczajów... może powinna pokazać mu prawdziwe Toronto?
Kiwnęła głową. To jej odpowiadało. Dalej mogła pracować w swoim miejscu. Wśród skrzywdzonych i porzuconych zwierząt. Uratuje brata, a sama podpisze umowę z prawdziwym diabłem. Za taką osobę go właśnie miała. Diabła. Sprzedawała mu własną duszę.
Zaśmiała się, gdy faktycznie to powiedział. Może powinna go uprzedzić, że mimo wszystko ludzie źle to odbierają? Nie, zepsuta opinia u kelnerki była bezcenna. Przynajmniej uchroni ją przed ewentualnie złamanym sercem.
Uzależnienie. Bierze narkotyki — powiedziała spokojnym tonem, unosząc na niego wzrok — raz przedawkował, a branie kredytu u gangusów nie kończy się zbyt dobrze — miała nadzieję, że to mu wystarczy. Była zdesperowana. Liczyły się dla niej dni. Tylko nie mogła pokazać własnej słabości. Stąd na jej twarzy malował się spokój. Wolała pozostać niewzruszona. Resztę wieczoru dalej rozmawiali, upili się, a potem wrócili osobno do domu. Plan zaczął działać już następnego dnia. Media wybuchnęły od ich wspólnych zdjęć, a Celeste musiała się mocno tłumaczyć w schronisku...

z/t x2