Rainy Season
: sob paź 11, 2025 11:31 am
				
				Cassian Lennox 
Kiwnęła lekko głową. Co mogłaby mu powiedzieć więcej? Wpatrywała się w niego z dziwnym zaciekawieniem. Sama sobie mogłaby powiedzieć to samo. Wszystko zawdzięczała rodzinie. Nie ukrywała tego przed samą sobą. Jej ojciec mógł zajmować się czymś innym, ale miał kolegów w branży. Dlatego Charlotte nie musiała czekać długo, by zacząć dostawać poważne sprawy. Właśnie z tego powodu bała się tak mocno, że nie była wystarczająca. Przecież jej tata chciał syna, a dostał ją. Z większymi ambicjami od jej braci z dziwnym błyskiem w oku, który był w stanie pokonać cały świat, gdyby tylko zdecydowała się to zrobić.
— Jakby to była tylko zasługa twojego ojca, to byś nie wygrywał spraw — stwierdziła miękkim tonem — no ze mną nie wygrasz, ale z innymi już tak — droczyła się odrobinę z nim. Uwielbiała smak zwycięstwa. To on dodawał jej skrzydeł do działania. Nie ukrywała tego przed nim, a nawet przed samą sobą. To właśnie pęd zwycięstwa sprawiał, że była idealną prawniczką. Nie znała słowa porażka.
— Nie? Co to w ogóle za tekst? Jakbyś to teraz zrobił, to bym odmówiła — bo choć lubiła próbować rozwikłać jego historię, jego tajemnice, to była w nim zauroczona. Miłość dopiero w niej kiełkowała. Trzecia randka to nie dziesiąta. Nie lubiła wyglądać źle. Potrzebowała być idealna pod każdym najmniejszym względem. Zwłaszcza na początku znajomości gdy oplatała go wokół swoich palców — tylko tak mówisz, by uspokoić moje zdenerwowanie — wymruczała lekko zirytowana całą sytuacją. Wywróciła teatralnie oczyma. Co mogłaby mu powiedzieć więcej? Nie lubiła, gdy ktoś nieproszony dotykał jej włosów, wolała by muskał jej usta w trakcie tego deszczu, by chwycił ją za ręce i poczuł przez moment jej beztroskę.
— Myślałam, że Cię to podnieca, Lennox — zaśmiała się głośno, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Może tak naprawdę powinna zmienić profesję? — ale widziałabym Cię w fartuchu. Takiemu lekarzowi bym zaufała — powiedziała miękkim tonem, zaciągając się papierosem. Potrzebowała tego. Smaku nikotyny w ustach — już kończę — odparła, zaciągając się ostatni raz i zgasiła peta w popielniczce. Chwyciła znowu Cassiana za rękę i pociągnęła go do środka restauracji, by mogli, chociażby przez moment schować się przed deszczem. Dostali kartę dań od kelnerki, a ona znów wbiła w niego spojrzenie.
— Ulubiony kolor oraz pora roku. Chociaż czuję, że to będzie czarny i zima — zaśmiała się. Znowu zaczynała swoje analizy psychologiczne.
			Kiwnęła lekko głową. Co mogłaby mu powiedzieć więcej? Wpatrywała się w niego z dziwnym zaciekawieniem. Sama sobie mogłaby powiedzieć to samo. Wszystko zawdzięczała rodzinie. Nie ukrywała tego przed samą sobą. Jej ojciec mógł zajmować się czymś innym, ale miał kolegów w branży. Dlatego Charlotte nie musiała czekać długo, by zacząć dostawać poważne sprawy. Właśnie z tego powodu bała się tak mocno, że nie była wystarczająca. Przecież jej tata chciał syna, a dostał ją. Z większymi ambicjami od jej braci z dziwnym błyskiem w oku, który był w stanie pokonać cały świat, gdyby tylko zdecydowała się to zrobić.
— Jakby to była tylko zasługa twojego ojca, to byś nie wygrywał spraw — stwierdziła miękkim tonem — no ze mną nie wygrasz, ale z innymi już tak — droczyła się odrobinę z nim. Uwielbiała smak zwycięstwa. To on dodawał jej skrzydeł do działania. Nie ukrywała tego przed nim, a nawet przed samą sobą. To właśnie pęd zwycięstwa sprawiał, że była idealną prawniczką. Nie znała słowa porażka.
— Nie? Co to w ogóle za tekst? Jakbyś to teraz zrobił, to bym odmówiła — bo choć lubiła próbować rozwikłać jego historię, jego tajemnice, to była w nim zauroczona. Miłość dopiero w niej kiełkowała. Trzecia randka to nie dziesiąta. Nie lubiła wyglądać źle. Potrzebowała być idealna pod każdym najmniejszym względem. Zwłaszcza na początku znajomości gdy oplatała go wokół swoich palców — tylko tak mówisz, by uspokoić moje zdenerwowanie — wymruczała lekko zirytowana całą sytuacją. Wywróciła teatralnie oczyma. Co mogłaby mu powiedzieć więcej? Nie lubiła, gdy ktoś nieproszony dotykał jej włosów, wolała by muskał jej usta w trakcie tego deszczu, by chwycił ją za ręce i poczuł przez moment jej beztroskę.
— Myślałam, że Cię to podnieca, Lennox — zaśmiała się głośno, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Może tak naprawdę powinna zmienić profesję? — ale widziałabym Cię w fartuchu. Takiemu lekarzowi bym zaufała — powiedziała miękkim tonem, zaciągając się papierosem. Potrzebowała tego. Smaku nikotyny w ustach — już kończę — odparła, zaciągając się ostatni raz i zgasiła peta w popielniczce. Chwyciła znowu Cassiana za rękę i pociągnęła go do środka restauracji, by mogli, chociażby przez moment schować się przed deszczem. Dostali kartę dań od kelnerki, a ona znów wbiła w niego spojrzenie.
— Ulubiony kolor oraz pora roku. Chociaż czuję, że to będzie czarny i zima — zaśmiała się. Znowu zaczynała swoje analizy psychologiczne.