Strona 2 z 2

tell me all you know

: wt paź 07, 2025 5:30 pm
autor: Pilar Stewart
Faktycznie Maddie nie wyglądała, jakby potrafiła zabijać ludzi w ułamku sekundy. Ale w sumie czy Pilar już tak? Cóż, na pewno przy bliższym poznaniu dało się dojść do takich wniosków, ale gdyby tak tylko oceniać przez pryzmat pozorów, nikt nie dawałby jej na to najmniejszych szans. I sama często się z tym spotkała. Ile to razy osiłki próbowały ją nastraszyć lub grozić, gdy tak mierzyli ją wzrokiem, a kiedy przychodziło co do czego, sami leżeli z połamanymi nosami i do tego z przemieszczeniem. Stewart kochała się bić. Może nawet bardziej niż strzelać. Jakoś zawsze uważała, że możliwość kontaktu fizycznego ze swoją ofiarą, dodawała o wiele więcej motywacji i adrenaliny do pojedynku. Nie mówiąc już o tym, że lubiła słyszeć ich jęki, kiedy tak opadali bezwiednie na ziemię.
To może ustawisz nas kiedyś na jakieś jeden na jeden? — zaproponowała, wciąż przyglądając się Maddie. Już po pierwszym rzucie okiem na jej ciało, Pilar była w stanie wylistować słabe punkty, które zdecydowanie by ją spowalniały, jak na przykład ogromny biust, który mógł ograniczać odpowiedni zamach. Z drugiej strony, przynajmniej połowę z tych wszystkich miejsc miała sztuczne, wiec pewnie nawet by ją nie bolało, gdyby dostała w nie z pięści. A to już jakiś plus. Pilar uniosła się nieco na palcach, by sięgnąć jego ucha i nachyliła się nieznacznie. — No którą byś postawił? — spytała, tak z ciekawości. Wcale by się nie zdziwiła, gdyby jednak faworyzował Maddie. Pewnie nie raz widział ją w akcji i wiedział, co potrafi, podczas gdy umiejętności Pilar mógł oceniać jedynie na podstawie opowieści i jej dzikiego charakteru. Bo to że była waleczna z pewnością już dawno wiedział.
Zaśmiała się, gdy tak kazał jej na siebie patrzeć.
Aż tak lubisz, gdy to robię? — dopytała wyzywająco, chociaż po chwili przewróciła oczami. Ona zaś lubiła, jak ich ciała łączy się w zmysłowym tańcu. Nie każdy mężczyzna potrafił się ruszać, a co dopiero wiedzieć, jak prowadzić kobietę. Madox bezbłędnie nadawał im odpowiednie tempo, a Pilar tylko komplementowała to wszystko dodatkowymi pociągnięciami bioder. I chociaż jeszcze chwile temu wcale nie chciała tańczyć, tak teraz najchętniej pozostałaby w tym płynnym ruchu przez następne godziny. Serio. Mogłaby nie ruszać się z parkietu na krok. — Potrzeba było gwałciela w twoim klubie i moją chęć mordu, żebyś w końcu zaprosił mnie do tańca — zauważyła, bo jednak była w Emptiness bardzo często, ale pierwszy raz wylądowała z Madoxem na parkiecie. I chyba trochę, gdzieś w środku, żałowała, że te wszystkie poprzednie razy były tak zmarnowane. Mogła domyślać się, że się dobrze ruszał. Ale teraz wiedziała to na pewno. I było jej m a ł o.
Szczególnie że już po chwili trzeba było się przenieść do loży i rozmawiać o posłuchach i pieprzonym Arthurze Seeleyu.
A kogo miałam wziąć? Ciebie? — prychnęła donośnie z wielkim rozbawieniem, jednak dopiero kiedy jej własne słowa doszły gdzieś do mózgu, spojrzała na Madoxa i aż się zadumała. Bo może to wcale nie byłby aż taki głupi plan? Chociaż z drugiej strony.. — Udawałbyś mojego faceta, Madox? Przecież dobrze wiesz, że nie byłoby z tego nic dobrego — a dokładniej chodziło jej o to, że ktoś mógł go rozpoznać. Jego twarz była znana w towarzystwie półświatku, a przecież to głownie tacy ludzie obcowali w hotelu w Quebec. Nie mówiąc już nawet o kolacji u Seeleya. Bo biorąc pod uwagę, że sam zainteresowany okazał się być klientem Emptiness świadczył o tym, że zabieranie ze sobą szefa klubu nie byłoby dobrym pomysłem.
Na tą propozycję prywatnej sesji z Seeleyem uśmiechnęła się szczerze, bo oddałaby naprawdę wiele, by ktoś zamknął ich w ciemnym pokoju, żeby Pilar mogła mu spuścić łomot. Ta fantazja błądziła gdzieś po jej głowie, jednak nie na długo. A może nawet aż za długo, bo myślami ściągnęła Seeleya to ich stolika.
Nie spojrzała na niego. Oczy wciąż miała wbite w Madoxa, a dokładniej jego profil. Dłoń zaś umieściła na jego nadgarstku. Nie było w tym nic czułego, bardziej potraktowała go jako kotwicę, by przypadkiem nie odwinąć się i nie zrobić tego, co tak bardzo pragnęła odkąd zobaczyła go przy tamtym przeklętym stoliku.
Sombra zawarczała, a Pilar aż się zastanowiła, skąd pies Noriega wziął się na sali. Z jakiegoś powodu była przekonana, że Madox trzymał go na górze, jednak jak widać, mocno się myliła. Cicha myśl przebiegła wzdłuż jej głowy, jak wspaniale by było, gdyby tak Sombra rozerwała go na strzępy.
Nic z tego jednak się nie stało, bo zamiast walki, po sali rozległ się dźwięk pierda. Głośno. Bardzo głośno. I to był moment, w którym Pilar po raz pierwszy odwróciła głowę i na niego spojrzała. Minę miał nietęgą, jakby coś skręcało go od środka. Dosłownie. Kompletnie zniknął ten cwany, zwyrolski uśmieszek, jakim darzył ją na kolacji i jeszcze przed chwilą Maddie. A to zaś spowodowało, że kąciki ust Stewart ruszyły ku górze.
Powiedzieć ze z satysfakcją patrzyła, jak Seeley biega po całym klubie, srajac w gacie, to jak nie powiedzieć nic. Ona była z a c h w y c o n a. Chyba dawno żaden widok nie sprawił jej tyle szczęścia.
Kiedy zniknął za korytarzem prowadzącym do faktycznych toalet, Pilar opadła na chłodne oparcie i zarzuciła włosy do tyłu. Jej twarz wskazywała jedynie szczere zadowolenie. Chociaż może i coś więcej? Może też wdzięczność? Przeniosła spojrzenie na Madoxa.
Ty to jednak wiesz, jak zadowolić kobietę — wraz z tymi słowami posłała mu najpiękniejszy uśmiech, na jaki było ją stać. Taki szczery, doprawiony głębokim spojrzeniem w oczy. Bo naprawdę to doceniła. Madox nie był jej niczego winien, wcale nie musiał zachować się tak, jak się zachował. Postawił dla niej pół obsługi klubu na nogi, jeśli wliczyć w to również dziewczyny z parkietu i Maddie. A do tego wszystkiego nie tylko pozbył się Seeleya, ale i zafundował mu przygodę, której pewnie nie zapomni jeszcze przez długi czas. Normalnie Pilar mogłaby się jeszcze zakochać za takie gesty, ale całe szczęście jej miłość się nie tyczyła.
Anita P. Ness — poprawiła go, zaglądając mu oczy i powstrzymując cisnący się na usta uśmiech. Dlaczego to tak bardzo bawiło? — Tak brzmiało pełne imię — wyjaśniła, tak dla pewności, gdyby Madox jednak nie zrozumiał, co miała na myśli, wypowiadając te słowa prosto w jego twarz. — Przecież nie mogłam przedstawić się swoim imieniem. Sam rozumiesz — a to, że zamiast wymyślić coś normalnego, wymyśliła najbardziej niestosowne i za dużo obiecujące połączenie nazwisk i imion, to już inna kwestia. Ta misja sama w sobie była tak przykra i ponura, że wraz z Wyattem należało im się chociaż trochę zabawy z nowymi tożsamościami.
Chcesz wiedzieć na co ma ochotę Anita czy Pilar? — odbiła się od fotela i ponownie zawisła nad stołem, przyglądając mu się uważnie. Jej wzrok wodził gdzieś między intensywnie ciemnymi oczami, a delikatnie rozchylonymi ustami Madoxa. Sama Pilar też rozłączyła swoje, łapiąc większy haust powietrza, a następnie przygryzła dolną wargę, jakby chciała powstrzymać myśli, które bez pozwolenia rozlały się po jej głowie. I może trochę faktycznie się jej udało, bo ostatkami własnej woli wróciła na fotel, rozsiadając się na nim wygodnie. — Gin z tonikiem na razie wystarczy — stwierdziła, kręcąc nosem. — No chyba, masz dla mnie jakiś specjał lokalu, po którym faktycznie poczuję się wspaniale, a nie skończę w kiblu — dodała, przyglądając mu się uważnie, podczas gdy lewa noga pod stołem przez przypadek musnęła tą jego. — Wtedy mogę zdać się na ciebie.

Madox A. Noriega

tell me all you know

: śr paź 08, 2025 8:18 pm
autor: Madox A. Noriega
- Na Maddie - odpowiedział od razu na jej pytanie, na którą by postawił. Po pierwsze widział Maddie w akcji to fakt, a po drugie to swoje życie by jej powierzył, Maddie mogła być specyficzna, ale była jednak całkiem dobrym pracownikiem, może najlepszym, gdyby nie liczyć kosztów jej utrzymania, bo te jednak trochę przekraczały koszty utrzymania innych pracowników, nawet na smaczki dla Sombra nie szło tyle kasy, co na Maddie.
- Znasz mnie, lubię być w centrum uwagi - rzucił na to jej pytanie, czy lubi, gdy na niego patrzy. No i to była szczera prawda, bo właściciel Emptiness nosił się specyficznie, wyróżniał się, a przecież może jako kret wcale nie powinien? A jednak robił to na przekór, może dlatego policja miała go za pozera? Bo jaki informator nosi pięć złotych łańcuchów i kolorową koszulę, którą widać z daleka? Dla półświatka też był chyba zbyt... barwny? Dyskretny, ale jednak wyróżniający się. Chociaż dzisiaj na parkiecie aż tak nie rzucali się w oczy, bo latynoska muzyka przyciągała więcej takich barwnych postaci jak sam Madox.
- Yhm… Zdecydowanie chęć mordu czasami potrafi zdziałać cuda - uśmiechnął się, chociaż Noriega był pewny, że to jednak ta muzyka, często leciała po prostu klubowa, a ludzie na parkiecie skakali jak stado rozszalałych małp, wtedy Madox najczęściej nawet nie schodził na dół, jeśli nie miał potrzeby. A dzisiaj parkiet był rozgrzany od tych ciał wijących się w rytmie sensualnej muzyki latynoskiej. Zupełnie inny klimat, ten zdecydowanie bardziej mu odpowiadał.
Musiał przyznać, że Pilar ruszała się nawet lepiej niż to sobie wyobrażał, i może jemu też wciąż było mało, ale jednak chciał uniknąć jej spotkania z tym całym Seeleyem. Jak się później okazało, i tak go nie uniknął, zmarnowali tylko ten taniec.
Uniósł jedną brew, kiedy zapytała kogo miałaby zabrać.
- Wiesz, że ja się w takie rzeczy nie mieszam - mógł mieć do niej słabość, mógł patrzeć bezczelnie na jej pełne wargi zastanawiając się czy one smakują tak, jak sobie wyobraża, czy lepiej, jak ten jej taniec, a jednak jeśli coś go bezpośrednio nie dotyczyło, jego albo Emptiness to wolał się nie mieszać. A już zwłaszcza do jakiś kontenerów Galena Wyatta, ta sprawa śmierdziała z daleka.
- Po prostu powiedz, że to nie do końca Twój typ Pilar - wywrócił oczami, kiedy powiedziała, że nic dobrego nie byłoby z tego, gdyby udawał jej faceta, chociaż właściwie to pewnie przyznałby jej rację. Madox był na pewno lepiej kojarzony w jakiś półświatkowych kręgach niż Galen Wyatt. Chociaż wciąż bawiło go to, że wybrała głównego podejrzanego. Ale to była Pilar, on naprawdę spodziewał się po niej wszystkiego.
Kiedy pojawił się ten Seeley to w pierwszej chwili gotowy był złapać Stewart, gdyby zamierzała wstać i rzucić się na niego jak rozjuszona kotka, żeby wydrapać mu oczy, ale kiedy dotknęła jego nadgarstka, to wstając z miejsca oparł palce na jej ręce, trochę czule. Trochę jakby mówił, że on to załatwi.
Ale Seeley sam się załatwił... w te drogie, dobrze skrojone, eleganckie porteczki dyrektora logistycznego Northex Industries. Ciekawe co na to powie Chloe jak jej mąż wróci do domu?
Madox usiadł i znowu patrzył na Pilar, a na te jej słowa, że wie jak zadowolić kobietę, to tylko pochylił się do przodu nad stolikiem, żeby też posłać jej ładny uśmiech. Firmowy, chociaż może prawdziwy?
- Nawet nie wiesz jak bardzo Stewart, ale mogłabyś się przekonać - on również spojrzał jej w oczy, ale kiedy powiedziała to... pełne imię, to uniósł jedną brew. Jego angielski był świetny, chociaż wciąż z tym charakterystycznym akcentem, a jednak w pierwszej chwili to nie załapał tego imienia, bo on usłyszał coś zupełnie innego. Chwilę mu to zajęło, aż w końcu parsknął śmiechem.
- A już myślałem, że to jakaś propozycja. Seeley też tak pomyślał? - zapytał - Wyattowi wyrobiłaś fałszywkę na Ben Dover? - wcale by się nie zdziwił. Pasowałby do Anity, para idealna, nawet jeśli tylko udawana.
Na to pytanie czy chce wiedzieć na co ochotę ma Anita, czy Pilar, to strzelił oczami, ale się uśmiechnął.
- Na co ma Anita, to chyba już wiem - kiedy pochyliła się bliżej, to znowu przez tę krótką chwilę znajdowali się tak blisko siebie, że ich ciepłe oddechy mieszały się w jeden, ale Pilar się odsunęła, a Madox tylko przełknął ślinę. Machnął w międzyczasie na jakąś kelnerkę i też dotknął plecami oparcia swojego krzesła.
- W zasadzie, mamy zdecydowanie lepsze rzeczy niż gin z tonikiem - może nie był to specjał lokalu, ani nawet żaden grzech szefa, chociaż... Ta nazwa mogłaby się przyjąć, bo właściwie Madox chciał zaproponować Pilar drinka na rumie z Medellín. Przysunął się bliżej do stolika, żeby ich kolana pod stołem się zetknęły, a on to swoje umieścił między nogami brunetki, ale wtedy... podeszła do nich Maddie oglądając oczywiście paznokcie i zapytała co podać, Madox odwrócił wzrok od Pilar na blondynkę, odsunął się opierając znowu o oparcie.
- Nie grzeb w tych pazurach - syknął, a Maddie uniosła na niego spojrzenie - dwa razu Santa Muerte - powiedział, a blondynka zmrużyła oczy i jakoś tak się skrzywiła - Santa Muerte? - powtórzyła - a ja też mogę? - zapytała od razu. A Noriega westchnął ciężko, Maddie to gdyby mogła weszłaby mu na głowę.
- Tak Ci smakuje mój rum Maddie? To już wiem, gdzie zniknęła ta ostatnia butelka - rzucił, a Maddie nadęła usta - przecież przyprowadziłam Ci winnego - powiedziała z tą swoją typową rezolutnością, a później spojrzała jakoś tak krzywo na Pilar, ale zaraz odeszła. Madox pokręcił głową znowu przenosząc spojrzenie na brunetkę.
- Jak mi napluje do drinka to obiecuję, że ją wystawię za drzwi - rzucił i jeszcze zerknął za Maddie. Jakby jej nie lubił, to już dawno by to zrobił, ale teraz tak ciężko o dobrych ludzi, zresztą mimo tych wszystkich docinek, to oni nawet się lubili. Chociaż z Maddie był też taki problem, że jak wypiła ciut za dużo, to jej odwalało, Madox liczył, że była trzeźwa, więc mógł jej pozwolić na tego jednego drinka. Podrapał się po brodzie zastanawiając chwilę nad czymś, a później wzrok znowu wbił w Stewart. Intensywnie.
- Powiedz mi Pilar, co będziesz robiła w weekend? Ale nie ten, za dwa tygodnie - zapytał jakoś tak tajemniczo. No bo w zasadzie to mogłaby mu się odwdzięczyć za jedną z jego przysług, jeśli byłaby wolna oczywiście. Bo Maddie się kompletnie do tego nie nadawała, chociaż Noriega długo się zastanawiał, czy nie zabrać jej ze sobą.

Pilar Stewart

tell me all you know

: śr paź 08, 2025 9:55 pm
autor: Pilar Stewart
Po prostu powiedz, że to nie do końca Twój typ Pilar
Sama nie wiedziała, czy właściwie miała jakiś typ? W sprawach łóżkowych raczej lubiła eksperymentować. Spędzała noce z mężczyznami jak i kobietami o różnych kolorach włosów, skóry i zainteresowaniach. Praktycznie nigdy nie więcej niż dwa razy. Nie mogła pozwolić sobie na posiadanie słabości ani przywiązywanie się do drugiego człowieka. Była to obietnica, którą złożyła sobie jeszcze za dzieciaka. Przysięgła sobie, że zrobi wszystko, by nie dopuścić do sytuacji, w której będzie na tyle bezbronna emocjonalnie, by znowu zostać porzuconą. I tak, było to pojebane i pewnie mocno niezdrowe, ale całe szczęście pomagało jej w pracy. Wiec nikt nie narzekał. Oczywiście oprócz tych osób, które chciały zobaczyć ją po tak trzeci. I były też takie sytuacje, w których to ona chciała. Nawet bardzo. Ale przed narwanymi emocjami, w pierwszej kolejności zawsze stawiała lojalność wobec samej siebie.
Nie mam swojego typu — odpowiedziała mu w końcu, wwiercając spojrzenie w ciemne oczy Madoxa. — U mnie matematyka jest bardzo prosta: albo mi się podoba albo nie — krótko i na temat. Chociaż jakby się nad tym nieco dłużej zastanowić, to były jednak pewne cechy charakteru, które działały na nią o wiele bardziej rozgrzewająco niż inne. Lubiła pewność siebie, zdecydowanie, kurwa, nawet bezczelność kręciła ją bardziej niż owijanie w bawełnę czy słodkie słówka. Ale Pilar Stewart była pierdolnięta. I może właśnie dlatego patrzyła na Madoxa w taki a nie inny sposób? Może właśnie za tą wykwitną dupkowatość miał w jej sercu jakieś specjalne miejsce.
Kiedy wypowiedział nazwisko Arthura, Pilar automatycznie się skrzywiła, a myśli mimowolnie wróciły do feralnej kolacji.
Pomyślał — skinęła głową. — I to o wiele więcej niż to — aż się musiała otrzepać na samą myśli, co dokładnie musiało temu zwyrolowi chodzić po głowie, gdy tak namiętnie rozbierał Pilar wzrokiem przy każdej okazji. Jak to działało, że mogli trwać w najlepszej scenerii, a jednak jedno słowo potrafiło w ułamku sekundy wszystko zniszczyć? A może to tylko Seeley tak działał na ludzi? Swoją drogą ciekawe jak tam szło mu w toalecie. — Jak z Maddie taka niezastąpiona agentka, mogłeś ją jeszcze wysłać do kibla, żeby to wszystko nagrała — stwierdziła, rzucając krótkim spojrzeniem wgłąb klubu, by odszukać prawą rękę Noriegi wsród tańczących ludzi i chociaż z początku nie mogła zlokalizować ani Maddie ani jej wielkich piersi, tak zupełnie jakby ściągnęła ją myślami, sekundę później blondynka wyrosła tuż przy ich stoliku.
Santa Muerte? — zainteresowała się Pilar, wciskając swoje cztery grosze w rozmowę, bo znowu oni wiedzieli coś, czego ona nie. A Pilar nie lubiła nie wiedzieć. I już miała rzucić nawet uwagą na temat tego, że jeśli skończy tak jak Seeley, to podwiesi Madoxa za jaja, ale gdy sam oznajmił, że również będzie to pił, opadła grzecznie na oparcie fotela i czekała w spokoju, aż ten skoczy rozmawiać z Maddie. Bo skoro zamówił i dla siebie, musiało to być coś dobrego.
Stewart odprowadziła blondynkę wzrokiem aż do samego baru, a jej uwadze oczywiście nie uszło to krzywe spojrzenie jakim zostałą obdarowana zanim Maddie odeszła od stolika.
Myśle, że jeśli napluje do czyjego drinka, to będzie on mój — prychnęła i nawet miał ochotę przewrócić oczami, ale zamiast tego znowu szturchnęła Madoxa pod stołem nogą. Tak gdyby mieli tych zaczepek dzisiaj jeszcze mało. — Chyba jest zazdrosna — cmoknęła, nie ukrywając zadowolenia. Stewart nie była głupia. Zdawała sobie sprawę, że Noriega raczej stronił od pomagania komukolwiek i to jeszcze bezinteresownie, a odkąd Pilar przyszła nie dość, że zafundował specjał Seeleymu i jego znajomym, to jeszcze teraz zażyczył dla nich jakiegoś drinka śmierci, który najwidoczniej był specjałem właściciela klubu. Maddie z pewnością nie podobało się takie spoufalanie. W dodatku z policją. — No chyba, że zrobimy z tego rosyjską ruletkę i zakręcimy nimi kilkakrotnie wokół stołu. Komu się trafi z melem, to już będzie czysty przypadek — nie żeby chciała taki dostać i nie żeby Maddie faktycznie chciała do niego napluć (pomimo ewidentnej chęci), ale i tak miło by było zdać się na los w tym świecie, kiedy wiecznie chciało się mieć wszystko pod kontrolą.
Zmarszczyła brwi, gdy zapytał o jej plany na weekend. Szczególnie, że w jego głosie zdecydowanie dało się wyczuć nutę tajemnicy, a jeśli dodać do tego ten cwany, przyprawiający o ścisk w żołądku uśmiech..
Co ty kombinujesz, co? — spytała jeszcze zanim cokolwiek odpowiedziała na jego pytanie. I znowu (już chyba po raz piąty) nachyliła się do stołu. Ale to dobrze, przynajmniej trzymali mięśnie brzucha w ciągłym ruchu. Bardzo zdrowo. A kiedy już się nachyliła, spojrzała w jego oczy wyczekująco. — Dlaczego Madox Noriega chce wiedzieć co robię w weekend? — przyjrzała mu się uważnie. W międzyczasie z boku zjawiła się Maddie ze szklankami, jednak tym razem Pilar ani drgnęła. Trwała oparta na łokciach, ze wzrokiem wbitym w szefa klubu, przez to blondynka musiała zostawić jej szklankę na brzegu stołu, przy okazji fucząc przy tym z niezadowolenia, jakby to kogoś obchodziło. Cóż, na pewno nie Stewart. — Chcesz mnie zaprosić na randkę? — wyprostowała się nieznacznie dopiero, gdy Maddie odeszła od stolika i sięgnęła po obie szklanki wypełnione alkoholem. Ustawiła je przed sobą. Jedną pod jedną dłonią, druga pod drugą. A następnie umieściła na każdej z nich po palcu wskazującym z każdej ręki i przejechała delikatnie opuszkami po grubym szkle, nie ściągając spojrzenia z Madoxa.
Może mam plany. Może nie mam… — ciągnęła zwodząco, podczas gdy dłonie bawiły się szkłem. Po jakimś czasie wprawiła je w ruch i zaczęła zmieniać ich pozycje na stole. Wykonała sześć podmian, może siedem. Szczerze mówiąc przestała liczyć po drugiej, albo po prostu w momencie w którym jej noga ponownie zaczepiła są Madoxa pod stołem. — Zależy od propozycji, jaką dla mnie masz — zastopowała ręce i przesunęła szklankę, którą trzymała w lewej ręce na drugi koniec stołu. Powoli i leniwie, tak żeby dźwięk szuranego szkła zmieszał się na moment z rytmiczną muzyką. Potem już tylko zajęła się swoją. Uniosła ją w górę w geście toastu.
Zaprosisz mnie jeszcze dzisiaj na parkiet? — dopytała, chowając usta za grubym szkłem, podczas gdy oczy wodziły za ciemnym spojrzeniem. I dopiero po chwili wzięła łyka drinka przygotowanego przez Maddie.

Madox A. Noriega

tell me all you know

: czw paź 09, 2025 1:06 am
autor: Madox A. Noriega
Madox zmarszczył brwi, kiedy Pilar powiedziała, że nie ma swojego typu, każdy jakiś ma, i to nawet nie zawsze chodzi o wygląd, a czasem właśnie o te cechy charakteru, albo po prostu to coś, co jest, albo tego nie ma. Jego typ na ten przykład miał w sobie jakąś taka dzikość i taką iskrę w spojrzeniu. Kanadyjki jej nie miały. Chociaż czasem przychodziły do klubu naprawdę ładne dziewczyny, które też potrafiły się ruszać, ale to jednak nie to samo.
- I za to Wyatt go walnął? - zapytał, bo podejrzewał, że jednak nie za to, że po prostu był jakimś zbokiem. Skoro zakładali podsłuch, to chyba nie chcieli go pobić, tylko czegoś się dowiedzieć. A skoro Galen Wyatt stanął w obronie Anity, to może coś było na rzeczy? Chyba, że po prostu tak świetnie grali i dali się ponieść, to też czasem się zdarza. Madox coś o tym wiedział.
Na te słowa o tym, że Maddie mogła nagrać Seeleya spojrzał na nią z ukosa.
- Jest tam kamera, ale tylko przed toaletami, jak będziesz grzeczna to może zmontuje Ci jakiś filmik z jego twarzą przed i po fekalnym incydencie, podłożę piosenkę. Maddie robi takie rzeczy, wrzuca je później na tik toka - kiedy Maddie podeszła to jej pierwsze pytanie to było - co wrzucam szefie? - Madox spojrzał na nią z ukosa - mózg do śmieci wyrzuciłaś Maddie - mruknął, a Maddie oczywiście nadęła usta. Mogła mu za to napluć do drinka. Ale mogła się bać to zrobić, bo jednak wciąż Noriega był jej szefem.
- Santa Muerte, nie podoba Ci się nazwa? - zapytał i wzrok utkwił w Pilar, chociaż Maddie jeszcze chwilę stała przy stoliku, ale w końcu sobie poszła - rum z Medellín, espresso, syrop z panela, kropla likieru kawowego i kostka lodu z płatkiem złota, moja własna kompozycja dla moich specjalnych gości. Bardziej specjalnych niż ten Twój znajomy - było takie specjalne menu w Emptiness dla tych gości, których Madox poważał, ale policja zazwyczaj nie dostawała z niego drinków, oni nawet nie wiedzieli, że istnieje coś takiego jak specjalne menu, za to z półświatka, ci ważniejsi w większości wiedzieli. Albo ci którzy gościli u szefa na górze.
- Myślę, że by się bała, skoro jesteś moim specjalnym gościem - powiedział nie spuszczając z niej wzroku, znowu się oparł o stolik, ale tylko jednym łokciem, ręką sięgnął do góry, żeby zasłonić usta, kiedy Stewart powiedziała, że Maddie jest zazdrosna, bo się uśmiechnął - może trochę jest, jak nie mam specjalnych gości, to ona pije ze mną drinka na koniec zmiany - troszeczkę koloryzował, bo Maddie była tą jego dziewczynką, ale tak naprawdę to miała męża i dwoje dzieci i jedno z nich Madox nawet trzymał na chrzcie, ale nikt o tym nie wiedział i Noriega nie zamierzał o tym rozpowiadać. W klubie wszystko wyglądało inaczej niż poza nim, tutaj Maddie była jak kobieta szefa, a poza nim była madką, która zawoziła swoje bąbelki do przedszkola i gotowała dla męża chili con carne, zanim znowu poszła do klubu. Chyba to lepsze niż jakieś walki w klatce, więc na to przystała. Tylko czy mniej niebezpieczne? Trudno stwierdzić.
- Boisz się, że jednak czegoś Ci tam dosypiemy? - przygryzł dolną wargę, żeby się nie zaśmiać, kiedy Pilar zaproponowała rosyjską ruletkę z drinkami - ale okej. Moja szklanka ma pod spodem złotego byka, takie zboczenie, żeby nikt się nie pomylił, kto go trafi wygrywa, pasuje? - nie powiedział co wygrywa, bo jeszcze musiał się nad tym zastanowić, ale pewnie coś wymyślą. A zresztą czasami gra się tylko po to, żeby wygrać, nawet jeśli nagroda nie jest jakaś super. Madox lubił wygrywać.
Znowu się uśmiechnął i znowu się zasłonił ręką, kiedy zapytała go co kombinuje, widać było ten uśmiech tylko w jego ciemnych oczach, którymi znowu teatralnie wywrócił dookoła.
- Taka jesteś ciekawa, a dowiesz się dopiero za dwa tygodnie, jak Ty to wytrzymasz Pilar? - nie miał jej zamiaru nic powiedzieć, bo wiedział, że będzie ją to męczyć. Chciał ją trochę pomęczyć.
Na Maddie nawet nie zwrócił uwagi, bo patrzył w ciemne oczy Stewart, znowu z bardzo bliska. Oni sobie tak zaglądali w te oczy, że jakby ktoś obserwował ich z boku, to na pewno by wyczuł, że tutaj jest coś na rzeczy. Bo Madox zazwyczaj siedział ze swoimi rozmówcami przy stoliku, na jej miejscu, z rękami skrzyżowanymi na piersi, a dzisiaj nie dość, że plecami do wejścia, to jeszcze tak blisko tego stolika.
- A powinienem? Zaprosić Cię najpierw na randkę Pilar? - zapytał z jakąś taką poważną minę, jakby rzeczywiście może się nad tym zastanawiał. Randkę? Kiedy on był w ogóle na randce? Jakieś absurdalne mu się to wydało. Czy tacy ludzie jak Madox Noriega w ogóle chodzili na randki? A zwłaszcza z glinami? Czy Pilar Stewart też chodziła na randki? Może z Galenem Wyattem?
Był taki jeden policjant, który przychodził do Madoxa po informacje i wiecznie żartował, że ma do niego randkę, ale to się chyba nie liczy?
Spuścił spojrzenie na te szklanki, ale drink był na tyle ciemny, że nie było widać, pod którą ze szklanek jest ten złoty byk.
- To jak się zastanowisz, czy masz plany, czy nie, to daj mi znać, numer masz - stwierdził i opadł plecami na oparcie obserwując te szklanki. Ale nie miał pojęcia która jest która, bo jeszcze przed chwilą znowu patrzył w oczy Pilar. O tej propozycji już nic nie powiedział, bo na pewno jej tego nie zdradzi. Już i tak na dzisiaj dostała dużo informacji, tą jedną mógł zachować dla siebie, mógł zaszczepić ją w jej głowie i zostawić taką niedopowiedzianą, zrobił to z premedytacją. Tak samo jak to, że kiedy zakładał nogę na nogę, to przejechał stopą po jej łydce, powoli, ale trochę zaczepnie.
- A chcesz? - odpowiedział pytaniem na jej pytanie o taniec. Oparł palce na grubym szkle i podsunął szklankę jeszcze bliżej siebie.
- Jeśli wygrałaś to zaproszę, a jeśli ja wygrałem, to nie masz planów, co Ty na to Stewart? - tym razem on przejechał palcem po brzegu szklanki, a później już chwycił ją w rękę - spróbuj, smakuje jak noc w Medellín, trochę dymu, trochę grzechu i coś... czego będziesz żałować dopiero rano - znowu spojrzenie zawiesił na jej oczach, rum z Kolumbii miał to do siebie, że był mocny i naprawdę można było rano żałować tego drinka, ale Madox był przyzwyczajony, gorzej może być z Pilar, chociaż wierzył w nią, w jej mocna głowę, uniósł szklankę w jej kierunku - salud - powiedział, a potem się napił. A gdy przechylili szklanki, to mogli doskonale zobaczyć, pod która z nich jest ten słynny złoty byk.

Pilar Stewart

tell me all you know

: czw paź 09, 2025 2:23 am
autor: Pilar Stewart
Nie mogła odpowiedzieć na jego pytanie. Sama przecież nie wiedziała, co dokładnie powiedział Seeley, że dostał tak siarczyście po mordzie od Galena. Jedyne co Wyatt jej powiedział, gdy tak starannie czyściła mu knykcie morką chusteczką, to że nie było to nic dobrego i Pilar sama by go uderzyła. Cóż, to na pewno. Stewart chciała go bić nawet nie wiedząc, co powiedział, a co dopiero gdyby faktycznie to usłyszała. Seeley był gnidą. Zniszczonym człowiekiem do szpiku kości, który dawał sobą pomiatać jak marną marionetką i chociaż Pilar jeszcze nie wiedziała kto pociągał za te sznurki, za punkt honoru postawiła sobie cel, by się tego dowiedzieć. Kiedyś. Bo aktualnie zdobyła już wystarczajaco informacji jak na jeden wieczór, które będzie musiała sprawdzić. Plus liczyć na Madoxa, że uda mu się dowiedzieć, jaka była prawdziwa tożsamość Marco.
Macie tiktoka? — zaśmiała się, może nawet głośniej niż przewidywała. W sumie nawet by nie pomyślała, żeby sprawdzać takie rzeczy, a tu proszę. Może jednak Emptiness zdobyło właśnie nowego followersa. Chociaż na tablicy Pilar to i tak były głownie memy i historie kryminalne, o których rozwiazanie potrafiła wykłócać się godzinami z trollami w komentarzach. Ale to tylko wtedy kiedy nie mogła zasnąć po intensywnej zmianie. — Tylko tą muzykę nie dawajcie za głośno przypadkiem, żeby dobrze było słychać dźwięki z kabiny — czy Pilar Steward siedziała właśnie w loży z Madoxem Noriegą i rozmawiała o tik-tokach w których dyrektor logistyczny Nothex dosłownie sra pod siebie? Kurwa, jeszcze nie podjęła decyzji, ale to oficjalnie może stać się jej ulubioną wyprawą do Emptiness odkąd po raz pierwszy jej noga zawitała w tym klubie. I chyba nic długo tego nie przebije. No bo jak?
Rum z Medellí brzmiał wybornie. Na moment nawet zastanowiła się, czy kiedykolwiek wcześniej piła coś podobnego. Cóż nawet jeśli, to nieświadomie. Miło, że Noriega postanowił podzielić się z nią tak wielką specjalnością lokalu. I to na dodatek autorską kompozycją.
Nie jestem tu pierwszy raz — zaczęła praktycznie od razu, w odpowiedzi na jego słowa. — Gdybyście chcieli mi coś dosypać już dawno byście to zrobili — wzruszyła ramionami, bo przecież doskonale oboje wiedzieli, że taka była prawda. Madox miał kontrolę nad tym lokalem od A do Z i jeśli chciał, żeby coś miało miejsce tak właśnie się działo. Ale przecież to nie musiało powstrzymać ich od odrobiny zabawy, prawda? Bo to się właśnie działo, kiedy ta pareja loca wchodziła ze sobą w jakiekolwiek interakcje.
Zmarszczyła brwi, gdy wciąż był taki tejemniczy. Nie chciał nic powiedzieć, a Pilar nie lubiła niewiadomych.
Za dwa tygodnie? — przez moment myślała, że się przesłyszała. Zamrugała kilkakrotnie, wbijając spojrzenie w Madoxa, ale on wydawał się czerpać z tej chwili garściami. — Chyba żartujesz — serio. Bo chyba nie sądził, że Stewart pójdzie z nim gdziekolwiek w ciemno, nie wiedząc kompletnie na co się pisze. Kurwa, jeszcze jakby zaproponował jej to przystojny facet w okularach, pracujący w kawiarni, to może by na to poszła, bo takiego mogło się stać, ale Madox? Człowiek, który pod przykrywką obracał się wsród największych gangusów w Toronto? — Nie ma nawet takiej opcji, że podam ci moją decyzję zanim nie powiesz mi, co to za propozycja. Jestem szurnięta, ale nie głupia — bo jednak trzeba było myśleć racjonalne. Czy może nie? Przyjrzała mu się jeszcze raz i zastanowiła na moment, czy w ogóle mu ufała? Bo czy można było w pełni ufać komuś, kto balansował na cienkiej linii między policją, a półświatkiem? No kurwa nie. I niezależnie od tego jak bardzo chciała na to pójść, musiała dostać cokolwiek w zamian. Ale akurat o to na razie postanowiła się nie martwic. W końcu miała jeszcze całą noc i dwa tygodnie, żeby to z niego wyciągnąć.
Czy powinieneś? — wbiła brązowe oczy w te jego, jeszcze bardziej ciemne. — Nie — krótka, treściwa odpowiedź. — Ale też nie powinniśmy teraz ze sobą rozmawiać, a jednak rozmawiamy — stwierdziła z delikatnym uśmiechem na twarzy. Nie za dużym, bo wciąż jej głowa była przy tej propozycji, której nie chciał jej powiedzieć.
Na moment schowała się za szklanką, przyjmując jego wyzwanie. Brzmiało uczciwie: złoty byk na dole szklanki Pilar — parkiet, u Madoxa — brak planów na weekend. Szanse pięćdziesiąt na pięćdziesiąt. Co mogło pójść nie tak? Ano na przykład wszystko, z chwilą, w której to on znajdzie zwierze pod swoim drinkiem. Tylko Pilar już przyjęła to wyzwanie, a przecież była słowną kobietą, nie mogła tak po prostu się wycofać. Wiec uniosła szkło po raz ostatni i zmoczyła usta alkoholem.
Faktycznie był dobry. I mocny. Nawet bardzo mocny. W ułamku sekundy poczuła, jak pali ją gardło, a w tym samym czasie przyjemne ciepło napływa w okolice brzucha i przyprawia o ekstazę. Galen Wyatt stwierdziłby, że smakował jak grzech, a Madox, że jak coś czego żałuje się rano. Pilar czuła to wszystko. Razem. W jednej chwili.
I chociaż alkoholu w szklance nie było wcale na jeden łyczek, Stewart nawet na moment się nie zatrzymała. Pochłonęła alkohol w kilku łykach i wciąż czując na ustach przyjemne pieczenie, spojrzała na dół szklanki. Serce zabiło jej mocniej, a elektryzujący prąd przebiegł wzdłuż kręgosłupa. Podniosła wzrok na Madoxa. Jej spojrzenie było intensywne, a kąciki ust cisnęły się w górę w dzikiej satysfakcji.
Wstała z fotela dokładnie w tym samym momencie, w którym jej dłoń z hukiem odłożyła szklankę na stół. Następnie jednym ruchem przysunęła ją pod samo nos Noriegi, sama nachylając się tuż przed nim. Blisko. Tak, żeby mógł spokojnie zachłysnąć się zapachem jej perfum.
I czegoś jeszcze.
Słodkiego zwycięstwa
Nachyliła się do jego ucha, jakby chciała mu powiedzieć coś ważnego, jednak w ostatniej chwili, gdy jej usta praktycznie muskały płatek jego ucha, Pilar wyprostowała się i ruszyła na parkiet. Sama. Bez niego, ani tego zaproszenia, które jej obiecał.
Lekko chwiejnie, choć bardzo zwinnie, wyminęła inne stoliki i już po kilku chwilach stanęła na szklanej podłodze wsród kolorowych lamp. Muzyka z głośników grała najpiękniejsze, rytmiczne melodie, podczas gdy jej ciało automatycznie przystosowało się do tempa nadawanego przez bit, wprawiając biodra w ruch.
Uniosła sporzenie, łapiąc wzrok Madoxa z drugiego końca sali. Chociaż panował tam pół mrok, wciąż doskonale widziała te brązowe oczy. Wplotła dłonie we włosy, a następnie uniosła ręce w górę, poddając się muzyce. Można powiedzieć, że dedykowała mu ten taniec. Każdy ruch. Nawet ten gdy zeszła niżej na nogach i zarzucając włosami, wyprężyła się w górę niczym struna, pociągnięta podczas grania.
Tylko czy Madox zasłużył na taki gest? Na takie solo przedstawienie? Bo jasne, pomógł z Seeleym i dostarczył jej wrażeń, ale potem nie chciał jej powiedzieć, co to za propozycja i tak jak on, Pilar również umiała grać w gierki.
Przesuneła się dęlikatnie w lewo, przymilając do wysokiego mężczyzny, który już od chwili się jej przyglądał. Wystarczyło jedno spojrzenie, jeden delikatny gest głową, a już był przy niej. Otoczył jej plecy silną dłonią, a ciało Pilar przyciągnął do siebie. Mocno. W ułamku sekundy poczuła jego mięśnie na swojej klatce piersiowej i brzuchu. Ruszał się dobrze. Chociaż nijak miało się do do tego tańca z Madoxem. A Pilar cały czas to właśnie na niego patrzyła. Nawet kiedy wysoki latynos odwrócił ją plecami do swojego torsu i dłońmi wodził po jej brzuchu i biodrach, Pilar nawet na sekundę, nie spuściła wzroku z Noriegi. No tylko pytanie, czy miał zamiar coś z tym zrobić, czy aż tak mu nie zależało?

Madox A. Noriega

tell me all you know

: czw paź 09, 2025 5:59 pm
autor: Madox A. Noriega
Dewizą Emptiness mogłoby być, przyjdź, a się nie zawiedziesz, a wyjdziesz zaspokojony. Na każdej płaszczyźnie, bo znajdziesz tu prochy, seksowne tancerki, dobre drinki, najlepszą muzykę, no i czasem smaczki w postaci obsranych majtek Twojego największego wroga.
Przyjdź, a na pewno się nie zawiedziesz.
Im więcej jest ludzi, im bardziej są zadowoleni, tym więcej sypią informacji, a w świecie Madoxa to była najlepsza waluta, informacje. Dlatego się jej tak wypytywał, no bo przecież nie dlatego, że Pilar go ciekawiła. Taak, to była tylko chęć posiadania informacji. Ciekawość. Ale nie jej.
- Czyli nie miałaś jeszcze żadnych rewolucji po naszych drinkach? Dobrze to słyszeć - jej koledzy czasem mieli, a kiedy przychodzili później i warczeli, że Madox ma gadać, to wystarczyło rzucić tekstem, żebyś się przypadkiem nie zesrali, żeby o tym przypomnieć. A kiedy wspomnienia wracały do najgorszego rozwolnienia w życiu, to wtedy ci ostrzy gliniarze też trochę miękli. Wiadomo, że policja mogła roznieść ten klub, półświatek też, pewnie jeszcze sprawniej, ale Madox starał się nie podpadać ani jednym, ani drugim. Starał się. Czasem z różnym skutkiem.
Uśmiechnął się delikatnie, kiedy z jej ust padło dwa tygodnie, umarłby gdyby nie wiedział czegoś przez dwa tygodnie. Doskonale wiedział, co ona czuje, bo sam był niecierpliwy, sam nie lubił nie wiedzieć. Dlatego właśnie tak go to bawiło.
- Loca e inteligente como el infierno - szalona i cholernie inteligentna powiedział te słowa powoli, znowu wbijając w nią wzrok - dlatego wolałbym zabrać Ciebie niż Maddie, bo ona jest tylko loca, ale jak nie będziesz miała czasu, to nic na to nie poradzę - rozłożył ręce. Chciał jeszcze rozbudzić jej ciekawość, ale na pewno tak łatwo jej nie powie o co chodzi. Chociaż to jest szczera prawda, że żeby mu zaufać trzeba byłoby być completamente loco. Kompletnie szalonym.
- Bo my chyba po prostu lubimy łamać zasady Pilar - wzruszył ramionami, nie powinni rozmawiać, nie powinni razem pić drinka, a już chyba zwłaszcza tańczyć, bo jednak na pewno były tutaj takie mordy, które kojarzyły i ją i jego, policjantka i szef Emptiness. Będą o tym gadać? Chociaż z drugiej strony, Madox musiał też skądś brać te informacje, którymi potem karmił ludzi z półświatka. Wymiana informacji, na parkiecie, przy drinku i w tej zacisznej loży.
Patrzył na nią kiedy uniosła szklankę, też podniósł swoją, ale najpierw upił mały łyk, żeby przyzwyczaić gardło do smaku tego piekielnego rumu. Kąciki jego ust uniosły się ku górze, gdy obserwował Pilar, kiedy w kilku łykach wypiła tego drinka, chociaż... jak przechylała szklankę, to widział już tego złote byka. Ale powieka nawet mu nie drgnęła, przegrał. Ale czy na pewno?
Przechylił pół swojego drinka, a później spojrzał w dół na jej szklankę, kiedy Pilar nachylała się do niego, tak blisko, że czuł zapach jej perfum, nie duszący, delikatnie otulający, ale z nutą czegoś takiego, że było czuć w tym, że ta kobieta mogłaby cię zabić w kilka sekund, to odwrócił twarz w jej kierunku, tak żeby jego ciepły oddech omiótł jej szyję.
- Nie mam szczęścia do takich gier - mruknął jej prosto do ucha, a kiedy pochyliła się do tego jego, to wzrok zawiesił gdzieś na szklance. Ale oczywiście nic nie powiedziała, a do tego odeszła. Chciał złapać ją za rękę i zatrzymać, ale palce zacisnął zamiast na jej nadgarstku, to na grubym szkle szklanki. Madox odwrócił się za nią na krześle i przez chwilę tylko patrzył jak z pełną gracja lawirowała między stolikami. Wypił swojego drinka i odstawił na stół szklankę ze złotym bykiem na dnie ocierając usta wierzchem dłoni.
Siedział na miejscu, a jego ciemne oczy utkwione były w jej sylwetce, w jej tańcu, w tych kocich ruchach. W jej dłoniach które błądziły po gorącym ciele, którymi rysowała na nim mapy, jego palce mogłyby nimi podążyć. Centymetr po centymetrze. W końcu wstał i ruszył w stronę parkietu, zatrzymał się przed nim i oparł o jakiś stolik krzyżując ręce na piersi. Zmrużył tylko oczy, kiedy zaczęła tańczyć z tym facetem, chwilę to trwało. Chwilę chyba kalkulował wszystkie za i przeciw. Obiecał jej taniec, ale radziła sobie świetnie, sama... Nie sama.
Ale mógłby być na miejscu tego gościa, trzymać ręce na jej kształtnych biodrach i czuć ciepło jej ciała tuż przy swoim, każdy pociągły ruch bioder, na swoich. Każdy przyspieszony oddech gdzieś w okolicy policzka, albo obojczyka. Może nawet bicie serca, w rytm tej muzyki, bardzo blisko swojego.
Już miał ruszyć się z miejsca, ale kiedy zrobił ten krok w przód, to obok wyrosła Maddie, z jakąś nietęgą miną. Dłuższą chwilę szeptała coś Madoxowi na ucho stając na palcach, żeby go dosięgnąć. Jego ciemne oczy wciąż wpatrzone były w Pilar, ale w końcu przeklął po hiszpańsku i się odwrócił, poszedł na zaplecze za Maddie ściskając ją za łokieć, kiedy sam coś jej tłumaczył prosto do ucha.
Zniknęli na tym zapleczu z zakazem wstępu.
Chociaż Maddie wróciła na salę po kilku minutach.
Madox nie wrócił. Już nie pojawił się w klubie tego wieczora. Jego blond cień w postaci Maddie krążył jednak po lokalu, a kiedy natrafiła gdzieś na Pilar, która zeszła z parkietu, to ją zaczepiła.
- Szef kazał Ci życzyć miłej zabawy - powiedziała tylko z tym swoim typowym krzywym wyrazem twarzy, przez te wargi glonojada ciężko było stwierdzić czy dziewczyna się krzywi, czy uśmiecha.

koniec


Pilar Stewart