Strona 2 z 3

let the game begin

: śr paź 22, 2025 9:25 pm
autor: Lance Cortlandt
Lance nie miał podobnych oporów. Nie musiał znać kobiet, z którymi sypiał. Nie musiał nawet wiedzieć, jak miały na imię. Często, gdy mu się przedstawiały, później już i tak nie pamiętał ich imion, bo nie miały dla niego znaczenia. To były krótkie, intensywne znajomości, które przeważnie kończyły się po jednej nocy. Czasem po kilku, jeśli wspólny czas był szczególnie przyjemny, a obie strony wiedziały, na czym to polegało.
Bo właśnie, dla Cortlandta nie było nic gorszego od kobiet, które nie znały granic i próbowały go usidlić, choć on stawiał sprawę jasno – nie chciał od nich nic, poza fizycznymi uciechami. Nie szukał związku i nie planował się ustatkować, na pewno nie w najbliższym czasie.
Nie wykluczał, że kiedyś to się zmieni, ale na razie to wciąż nie był dobry czas na takie zmiany w jego życiu. Nie chciał jeszcze rezygnować z wolności, z którą czuł się tak dobrze. Wiele złego można o nim powiedzieć, ale nie to, że chciał kogokolwiek zwodzić. Cortlandt mógłby być w związku i na boku robić swoje, ale nie był aż tak wielkim dupkiem.
Ale dupkiem był, tylko t r o c h ę mniejszym. Inaczej nie można go nazwać, skoro przez zakład postanowił bardziej zawalczyć o jakąś kobietę. Nadal chcąc od niej tylko jednego. I miał nadzieję, że dostanie to, gdy zagra według jej zasad, bo uważał, że właśnie to robił, starając się nieco bardziej i próbując ją poznać.
Chociaż, jeśli miałby być zupełnie szczery, to nie chodziło w tym wyłącznie o zakład. Lance’em kierowała też pewna ciekawość oraz odrobina zainteresowania, bo w Elianie było coś, co go do niej ciągnęło bardziej niż do innych kobiet. Może była to jej niedostępność, ale jeśli nie o to chodziło, to chciał dowiedzieć się, o co innego.
– Dobrze, za kilkanaście – potwierdził i z uśmiechem zerknął jeszcze na Broussard, zanim pozbierał swoje rzeczy i poszedł do szatni przeznaczonej dla klientów, gdzie na szczęście również znajdowały się prysznice, więc szatyn mógł doprowadzić się do porządku. Chciał wypaść przed nią jak najlepiej, więc nie wchodziło w grę to, by siedział z nią w kawiarni cały przepocony.
Lance’owi odświeżenie się nie zajęło jakoś bardzo dużo czasu, choć spędził w szatni te kilkanaście minut, po których wyszedł i przystanął na widoku przy wyjściu. Nie przeszkadzało mu czekanie na nią, bo wiedział, że gdy czeka się na kobiety, to efekt końcowy jest wart poświęconego czasu.
I teraz też był, co Cortlandt mógł przyznać, kiedy zobaczył Broussard, którą z daleka ponownie przywitał uśmiechem. – Tak musiałem walczyć o tę kawę i teraz miałbym odpuścić? – odparł, po czym omiótł kobietę spojrzeniem, z czym nawet jakoś szczególnie się nie krył. A uniesiony wyżej kącik ust był niczym komplement, którego nie wypowiedział na głos.
A skoro zebrali się już przy wyjściu, nie było na co czekać, więc Lance otworzył drzwi przed Elianą.

Eliana Broussard

let the game begin

: pt paź 24, 2025 6:11 pm
autor: Eliana Broussard
Gdyby wiedziała, z jakiego powodu się tu znalazł, nie próbowałaby nawet z nim rozmawiać.
Lance mógł bowiem wmawiać sobie, jak wielkoduszny był wobec kobiet, skoro żadnej nie zdradzał, jednak to w żaden sposób nie zmienia tego, iż w chwili obecnej mimo wszystko bawił się niczego nieświadomą Elianą. Pozwalał jej uwierzyć, iż był nią chociaż w minimalnym stopniu zainteresowany, choć w rzeczywistości chodziło wyłącznie o to, aby dopiąć swego i udowodnić koledze, że jednak niezły był z niego amant.
Nadal był więc po prostu d u p k i e m.
Broussard niby wiedziała o tym, ale niczego nie była w stanie poradzić na to, że jego zainteresowanie odrobinę jej jednak schlebiało. Podobało jej się to, że nie wywiesił białej flagi przy pierwszej okazji i starał się udowodnić, że powinna poświęcić mu nieco więcej czasu, nawet jeżeli on wcale na to nie zasługiwał. A choć w umyśle Eliany od samego początku paliła się czerwona lampka, nie sposób zaprzeczyć temu, że intensywność jej światła przygasła nieco za sprawą ich ostatnich spotkań.
Być może było to z jej strony skrajnie naiwne, ale najwyraźniej pokładała w nim nieco więcej nadziei, niż skłonna byłaby to przed sobą przyznać.
Sama też odrobinę bawiła się ich interakcjami, mimowolnie testując to, na jak wiele mogła sobie przy nim pozwolić. Chciała sprawdzić, na ile rzeczywiście był cierpliwy, choć kilka minut oczekiwania nie było w stanie tego przetestować. Mimo to postanowiła trochę zagrać mu na nosie.
Wzruszyła nieznacznie ramionami, usłyszawszy jego odpowiedź. Nadal nie uważała, że mogło zależeć mu aż tak bardzo, bo gdyby nie udało się z nią, najpewniej dość szybko znalazłby sobie inne towarzystwo, które byłoby o wiele bardziej chętne na to, co Cortlandt oferował. Eliana natomiast, pomimo zgody na wspólne wyjście, nadal zamierzała ograniczyć się przede wszystkim do rozmowy. Nie zależało jej na tym, żeby sprawić, by z tej znajomości wykluło się coś więcej.
Opuściła budynek, ale będąc już na zewnątrz nie ruszyła przed siebie. Przystanęła i posłała pytające spojrzenie szatynowi. — Jaki jest plan? — zapytała, unosząc jedną brew ku górze. Poza tym, że mieli wybrać się na kawę i ciasto, nie wiedziała nic. Nie miała pojęcia, czy zamierzali wybrać się tam autem, czy może jednak się przespacerować.
Potrzebowała z jego strony jakiejś instrukcji, do której mogłaby się dostosować.

Lance Cortlandt

let the game begin

: pt paź 24, 2025 8:43 pm
autor: Lance Cortlandt
To prawda, jest dupkiem i okazywał Elianie zainteresowanie z kompletnie niewłaściwych powodów. Był płytkim egoistą, który myślał wyłącznie o sobie. Trudno temu zaprzeczyć, kiedy wie się, co wyprawiał.
Z drugiej strony, w tym, co wyprawiał, kryło się coś więcej, do czego nie chciał się przyznać. On naprawdę zaczynał lubić Broussard, która dodatkowo ciekawiła go. Było w niej coś, co sprawiało, że trudno było wyrzucić ją ze swoich myśli. I Cortlandt chciał odkryć, o co w tym chodziło. Kierowało nim więcej pobudek, choć części z nich nie potrafił zaakceptować, bo przeczyły rzeczom, które wyznawał.
W takim razie łatwiej było udawać, że to tylko zakład, o którym ona nie mogła się dowiedzieć.
I wierzył, że ukrywanie prawdziwych zamiarów szło mu całkiem dobrze. To zresztą nie było trudne, bo nie musiał wiele udawać. Przecież Eliana wpadła mu w oko i dobrze się z nią rozmawiało, więc spędzanie z nią czasu przychodziło mu z łatwością. Dobrze się czuł w jej towarzystwie, co czyniło jego m i s j ę o niebo prostszą. Gdyby padło na kobietę inną niż ona, z którą rozmowa byłaby mordęgą, a takich jest zaskakująco dużo… Niestety, ładne buzie potrafią iść w parze z brakiem czegokolwiek sensownego do powiedzenia. I to było do zniesienia, gdy chciał się z kimś tylko przespać, ale nie kiedy spotkanie miało się potoczyć inaczej…
Jak dziś. Lance zrozumiał, wychodzili tylko na kawę. Wiedział już, czego się po Elianie spodziewać i zdawał sobie sprawę z tego, że pośpiech nie zadziała na jego korzyść, więc zamierzał wykazać się cierpliwością. A Broussard najwyraźniej planowała testować ją od samego początku. Niech tak będzie.
– Teraz idziemy, potem jemy. To tylko dwie przecznice stąd – plan jak widać był nieskomplikowany. Nie było sensu, by wsiadać do auta, gdy do pokonania mieli tak niedługą trasę, a raczej żadne z nich nie można było opisać jako osoby nieaktywne, którym straszne byłoby trochę ruchu.
Poza tym Lance uważał, że spacer może korzystniej wpłynąć na ich rozmowę, którą był zainteresowany. – Chociaż może powinienem był skłamać i wybrać okrężną drogę – rzucił i uśmiechając się łobuzersko, zerknął kątem na Elianę. Tak, pił teraz do tego, ile wysiłku wymagała od niego, żeby namówić ją do spędzenia z nim czasu. A skoro tak to wyglądało, może powinien zacząć stosować sztuczki, żeby ten czas wydłużyć.

Eliana Broussard

let the game begin

: pt paź 24, 2025 9:06 pm
autor: Eliana Broussard
Najwyraźniej ocenianie książki po okładce nie zawsze musiało okazać się skrajnie nietrafionym pomysłem, skoro Broussard wystarczył zaledwie jeden rzut okiem, aby tak wprawnie rozszyfrować to, z jakim typem faceta miała do czynienia. Szkoda tylko, że za sprawą jego późniejszych działań sama zaczęła poddawać w wątpliwość to, czy przypadkiem się nie pomyliła.
Z jakiego bowiem powodu miałby się tu dzisiaj znaleźć? Dlaczego miałby tak wiele wysiłku wkładać w to, aby zaciągnąć ją do łóżka, skoro na wyciągnięcie ręki miał tak wiele innych, równie, albo nawet bardziej atrakcyjnych kobiet, które na pewno by mu tego nie odmówiły?
Bo tego, że była przedmiotem jakiegoś idiotycznego zakładu, w ogóle nie była w stanie przewidzieć.
Założyła więc, że trochę mu jednak z a l e ż a ł o; że może jednak miał ochotę choć trochę ją poznać, nawet jeżeli sam nie zakładał, że ta znajomość mogłaby przerodzić się w coś poważniejszego. Ona zresztą również tak nie myślała, od samego początku będąc świadomą tego, że ich priorytety wyglądały zgoła inaczej.
Nawet jeżeli nie szukała już miłości na całe życie, nie była też dziewczyną, która angażowała się w znajomości kompletnie pozbawione przyszłości. Nie była jedną z tych, które nie bały się przygód na jedną noc.
I wydawało jej się, że on doskonale o tym wiedział.
Bez wahania ruszyła we wskazanym przez niego kierunku, nie mając nic przeciwko temu, aby się przespacerowali. Sama zresztą starała się wykorzystywać każdą okazję do tego, aby pobyć na świeżym powietrzu, zatem na rękę było jej to, że nie zaprosił jej do własnego auta tylko po to, aby minutę później zaparkować pod lokalem, który od samego początku znajdował się tuż pod ich nosem.
Kiedy zaś usłyszała jego słowa, kącik jej ust samoistnie wygiął się w uśmiechu. — Chyba wyczerpałeś już limit sztuczek na jeden dzień — przypomniała mu to, w jaki sposób dzisiejszego popołudnia nie pozostawił jej dużego pola do popisu, jeśli chodzi o odmowę. — Zresztą, dostałeś to, czego chciałeś. Teraz możesz już tylko zabrać mnie tam i dać mi ocenić, czy przypadkiem nie kłamałeś co do tego ciasta — poruszyła zaczepnie brwiami, jak gdyby od jej opinii rzeczywiście wiele miało zależeć.
I może tak właśnie było? Eliana uchodziła bowiem za łasucha, ale przy tym potrafiła być niesamowicie wybredna. Może tak samo miała też z mężczyznami?

Lance Cortlandt

let the game begin

: sob paź 25, 2025 12:34 pm
autor: Lance Cortlandt
Jemu nie poszło tak dobrze rozgryzienie jej. To znaczy… Co nieco zdołał już z niej wyczytać, ale nie umiał powiedzieć, czy Eliana rzeczywiście była tak bardzo przeciwna jakimkolwiek przelotnym znajomościom, czy jednak chodziło tylko o te z kompletnymi nieznajomymi…
Tego musiał się dowiedzieć, bo od tego zależało powodzenie jego planu. W końcu to nie tak, że chciał poświęcić jej kawał czasu i rozkochać ją w sobie, żeby potem zaliczyć i zostawić. Nie był aż takim potworem.
I nie miał tak wiele czasu. Zakład zakładem, ale Lance nie był aż tak znudzony, aby oddawać mu, nie wiem, pół roku swojego życia. Aż tak bardzo nie zależało mu na utarciu nosa przyjacielowi, nieważne, jak bardzo miałby być nieznośny.
Cortlandt podjął się tego wyzwania, bo wierzył, że zdoła załatwić to szybko i bezboleśnie.
O to w tym chodziło, miał pokazać, że był w tym dobry. Dlatego nie mógł marnować zbyt wiele czasu. I nie próbował, biorąc się do działania niemal od razu i dążąc do tego, aby postawić na swoim. Dziś udało mu się z kawą, choć Eliana tradycyjnie niczego mu nie ułatwiła.
I choć z perspektywy zakładu było to upierdliwe, nie da się zaprzeczyć temu, że właśnie to było rzeczą, która Lance’owi podobała się w Broussard. Nie umiał nic poradzić na to, że jej upór i niedostępność kręciły go i ekscytowały. Sprawiały, że dzięki nim cała ta zabawa była o wiele bardziej interesująca, bo Eliana stanowiła dla niego pewne wyzwanie.
A to było przyjemną odmianą, bo często sprawy z innymi kobietami układały się zbyt szybko, przez co Lance nie miał zbyt wiele do zrobienia. Niby było to wygodne, a jednak pozostawał przez to pewien niedosyt. – Poprawka – uniósł palec, by zatrzymać rozmowę w tym miejscu na chwilę. – Dopiero dostanę to, czego chciałem. Kawa i ciastko. Będę usatysfakcjonowany, gdy już przy nich usiądziemy – zaznaczył na wypadek, gdyby chciała coś kombinować. Wolał ją uprzedzić.
– Poza tym, dalej we mnie wątpisz? Myślę, że to aż prosi się o zakład – zdecydował, najwyraźniej węsząc kolejną okazję. – Co ty na to: jeśli posmakuje ci ciasto, umówisz się ze mną w piątek wieczorem, hm? – zaproponował i posłał kobiecie pytające spojrzenie. I tak musiałby znaleźć jakiś sposób na to, by zobaczyć się z nią kolejny raz, więc czemu już nie przygotować pod to gruntu?

Eliana Broussard

let the game begin

: sob paź 25, 2025 5:23 pm
autor: Eliana Broussard
Teoretycznie niczego mu nie ułatwiała, jednak czy rzeczywiście dzisiejszego popołudnia rzucała mu pod nogi aż tak wielkie kłody?
Nie protestowała przecież; nie zmuszała go do tego, aby uparcie ją prosił. Prawdę powiedziawszy, ich krótka wymiana zdań całkiem szybko doprowadziła do podjęcia decyzji, która z kolei popchnęła ich do wspólnego opuszczenia jej miejsca pracy.
Lance dostał więc od niej dokładnie to, czego oczekiwał, a jedynym, co musiał w tym celu zrobić, było pojawienie się na jej zajęciach. Bo tak, w ich trakcie przecież też nie musiał zbyt wiele robić.
Broussard zaś nie chciała upierać się w nieskończoność. Jakaś jej część miała ochotę docenić jego starania i przynajmniej w tak drobny sposób odwdzięczyć mu się za to, że nie wywiesił białej flagi, kiedy nadarzyła się ku temu pierwsza okazja. Kłamstwem byłoby jednak stwierdzenie, że kierowała nią tylko w i e l k o d u s z n o ś ć.
Ona przecież też była go całkiem ciekawa.
Uniosła jedną brew ku górze, kiedy miała okazję obserwować to, jak on uniósł palec. Była ciekawa tego, do czego zmierzał, a chwilę później wykrzywiła usta w uśmiechu. Fakt, że podejrzewał ją o to, iż mogła zacząć kombinować był całkiem zrozumiały, jednak teraz naprawdę nie musiał się tego obawiać. Nic nie groziło mu z jej strony.
To całkiem zabawne, że myślisz, że mogłabym zrezygnować z darmowego ciasta — i tak, tym razem również nie żartowała. Jej figura mogła sugerować coś innego, jednak Eliana była przeogromnym łasuchem, który nie potrafił odmówić sobie słodkości. Często sięgała po różnego rodzaju praliny i ciastka, jednak tym, do czego miała największą słabość, były cukiernicze wypieki. Wychodząc z taką ofertą, Lance zaliczył strzał w dziesiątkę.
Zaintrygował ją również swoją późniejszą propozycją. Nie wyciągnęła jednak w jego stronę dłoni, nie zamierzając tak od razu przypieczętować tej umowy. Zamiast tego zdecydowała się zwrócić jego uwagę na nieco inną, ale jednak dość istotną kwestię. — A skąd będziesz miał pewność, że cię nie okłamię? — zapytała, unosząc ku górze jedną brew.
Mogła to przecież zrobić. Mogła powiedzieć mu, że zabrał ją na najgorsze ciasto na świecie, aby wywinąć się od ewentualnej r a n d k i, czego on nie byłby w stanie jej udowodnić. Żeby powiedzieć mu prawdę, musiałaby po prostu właśnie tego chcieć.

Lance Cortlandt

let the game begin

: ndz paź 26, 2025 10:07 am
autor: Lance Cortlandt
Ale nie zgodziła się od razu. Kazała mu się namówić, co zrobił. Sukces na tym polu go cieszył, nawet jeśli nie włożył w to nie wiadomo jak wielkiego wysiłku. Choć trochę starań go to kosztowało.
Tym bardziej, jeśli wliczy się w to jego przyjście na zajęcia pilatesu, na których nie przez cały czas się obijał. Starał się ćwiczyć z grupą. Szło mu to marnie, czasem musiał się poddać, ale też do samego końca próbował. Przy okazji strasznie się wygłupiając przed grupą kobiet, a przede wszystkim przed samą Elianą.
Ale to akurat wyszło na jego korzyść. I od początku przeczuwał, że tak będzie, dlatego w ogóle nie bał się przyjścia tutaj. Lance to ten typ faceta, który potrafi porażki przekuć we własny sukces. Nawet jeśli coś mu nie wyjdzie, potrafi obrócić to w taki sposób, że skorzysta na tym. Może inaczej niż początkowo zakładał, ale najważniejsze, że wyjdzie na jego. I teraz też wyszło, bo czy Broussard nie szła z nim właśnie na kawę, którą planował od samego początku?
Przy tym nie miał pojęcia o tym, że była łasa na słodycze, nie wyglądała na taką, dlatego poszczęściło mu się z tym, że miejsce, do którego ją zabierał, serwowało świetne ciasta. Widocznie los chciał, żeby mu się udało, a skoro on był po jego stronie, co Cortlandtowi mogłoby się nie udać?
Przy takiej dozie pewności siebie, nic dziwnego, że wierzył również w to, iż jego dalszy plan też był bezbłędny. I to pomimo tego, że w dużym stopniu był uzależniony od drugiej osoby.
– Nie będę jej miał. Muszę ci zaufać – wzruszył ramieniem, uśmiechając się. Tak po prostu, musiał uwierzyć w jej prawdomówność, ponieważ nie miał innego wyjścia. Nie było sposobu na sprawdzenie, czy czasem go nie oszukiwała, więc wszystko sprowadzało się do tego, czy chciała być uczciwa, czy jednak okaże się kłamczuchą.
– Poza tym, znam właścicielkę, więc jeśli tu wrócisz, to będę wiedział – ostrzegł ją, ale błąkający się po jego twarzy uśmiech sugerował, że nie był do końca poważny. Tak naprawdę zamienił z właścicielką tylko kilka zdań, gdy kiedyś szykowała mu kawę, więc niby ją znał, ale nie znał jej w ten bliski sposób, który pozwoliłby mu czerpać od niej takie informacje. W rzeczywistości Eliana była bezpieczna, ale trochę mógł ją postraszyć. Nawet jeśli robił to tylko dla zabawy.
I był z tym dość oczywisty.

Eliana Broussard

let the game begin

: ndz paź 26, 2025 5:10 pm
autor: Eliana Broussard
Nie mogła z marszu dać mu wszystkiego, czego od niej oczekiwał, ponieważ wtedy na pewno nie podtrzymałaby jego zainteresowania.
Wcześniej nie myślała o tym, że mogłaby chcieć to zrobić, ale skoro dała się zaangażować w jego grę, być może nie był jej aż tak obojętny, jak przez cały ten czas próbowała mu pokazać. Upierała się, że nie chciała rozwinąć tej znajomości, ale jednocześnie brnęła w nią tak, jak Cortlandt od niej oczekiwał, choć przecież mogła po prostu powiedzieć mu, że nie była nim zainteresowana.
To jednak nie byłaby do końca prawda, bo nawet jeżeli wiedziała, że z ich relacji nie wyniknie nic poważniejszego, Lance zdołał ją zaintrygować. Eliana była ciekawa tego, co kryło się wewnątrz niego, częściowo być może licząc na to, że odkryje tam coś, czego początkowo nie zakładała w nim znaleźć.
I pod pewnymi względami rzeczywiście zdołał ją zaskoczyć, tym samym udowadniając jej, że pierwotna ocena była dla niego krzywdząca. Eliana bowiem wzięła go za faceta, któremu zależało wyłącznie na jednym i chciał dostawać to bez jakiegokolwiek wysiłku. Jeśli jednak nie pomyliła się co do pierwszej kwestii, to zdecydowanie nie miała racji co do tej drugiej, ponieważ Cortlandt rzeczywiście się dziś postarał.
Co więcej, nie obawiał się zrobić przy tym czegoś, co mogło nie być uznawane za zbyt męskie, a fakt, że potrafił się na to zdobyć czynił z niego osobę jeszcze bardziej interesującą.
Mógł nie być tego świadomy, ale naprawdę jej tym zaimponował.
Koniuszkiem języka zwilżyła dolną wargę, przez chwilę jeszcze bijąc się z myślami. Ostatecznie jednak wypuściła głośniej powietrze, co mogło zabrzmieć trochę tak, jakby przychodziło jej to z trudem, ale nic bardziej mylnego. Prawdę powiedziawszy decyzję podjęła już przed tym, jak zadała mu swoje poprzednie pytanie.
Niech będzie — zgodziła się, a kąciki jej ust wygięły się w łagodnym uśmiechu. Był to zakład, który rzeczywiście z łatwością byłaby w stanie obejść, w dodatku robiąc to w dwie strony. Mogła przecież okłamać go nie tylko w sytuacji, gdyby ciasto wyjątkowo jej smakowało. Mogła zrobić to również po to, aby jeszcze się z nim zobaczyć. — Ale zawsze mogłabym zamawiać na wynos — dodała po chwili, a jej uśmiech jeszcze się poszerzył. Tym razem wyłącznie się z nim droczyła, co zresztą sam też powinien być w stanie ocenić po tym, jak prezentował się towarzyszący jej grymas.

Lance Cortlandt

let the game begin

: ndz paź 26, 2025 10:30 pm
autor: Lance Cortlandt
Jeśli chciała podtrzymać jego zainteresowanie, to szło jej dobrze. Im więcej wyzwań przed nim stawiała, tym bardziej miał się starać. I może tym bardziej intrygująca mu się wyda?
Zakład mógł niemal całkowicie przyćmiewać jego intencje, ale prawdą jest też to, że Lance był ciekawy Eliany. Chciał ją poznać, rozgryźć i zdobyć. Miała w sobie coś, co budziło jego zainteresowanie i sprawiało, że nie potrafił o niej zapomnieć. Nie bez powodu ostatnim razem w klubie, jeszcze przed tym zakładem, miał nadzieję, że w końcu coś wyniknie z tej znajomości. Wtedy się nie udało, ale nie poddawał się.
Miał więc więcej niż jeden powód, żeby się postarać.
I naprawdę wierzył w to, że jego starania się opłacą. Cortlandt uważał, że znał się na kobietach doskonale i wiedział, jak je podejść, więc doświadczenie z Broussard było dla niego pewnym testem, bo łatwo jest uwieść kobietę, której od razu się spodobało, ale co z taką, która się opiera urokowi? Dopiero tu cały ten podryw mógł okazać się satysfakcjonujący, jeśli mu się powiedzie…
Na razie było obiecująco. Lance miał wrażenie, że w końcu udało mu się wzbudzić w niej większe zainteresowanie, co go cieszyło. I mówił sobie, że było tak tylko przez zakład, ale czy aby na pewno? Być może ten uśmiech, który teraz błąkał się po jego twarzy, był wywołany czymś więcej?
– Od początku wiedziałem, że jesteś przebiegła – zauważył z zadziornym uśmiechem na twarzy, z komentarzem trafiając mniej więcej w moment, gdy znaleźli się pod miejscem docelowym, dlatego szatyn przystanął i otworzył przed Elianą drzwi do lokalu, który na dziś dla nich wybrał.
Na pierwszy rzut okiem kawiarnię można było ocenić jako skromną. Nieduży lokal z prostym, ale gustownym wystrojem. Nie było to miejsce wyszukane, ale za to całkiem urocze i dość prywatne. Lance cenił sobie właśnie takie kawiarnie, ponieważ wokół nie panował chaos i nic nie było robione taśmowo. Wypieki jak domowe, pyszna kawa… Miejscówka idealna.
A poznana dzięki klientowi. Cortlandt mógł przypisać sobie zasługi wyłącznie za przedstawienie tego miejsca Elianie, jeśli sama wcześniej tu nie trafiła, co miał nadzieję, że nie nastąpiło, ponieważ chciał ją zaskoczyć. Już po raz drugi jednego dnia, bo pierwszy raz zrobił to przychodząc na jej zajęcia.
A zależało mu na tym, bo chciał wywrzeć na niej jak najlepsze wrażenie. O to w tym wszystkim chodziło. Była to gra, w której miał oczarować Broussard.

Eliana Broussard

let the game begin

: pn paź 27, 2025 6:51 pm
autor: Eliana Broussard
Z jakiegoś powodu nie umiała tak po prostu zaufać temu, że jego intencje były właściwe. Przynajmniej nie w odniesieniu do tego, jak ona spoglądała na relacje z mężczyznami, które dla niej wiązały się z czymś więcej, niż z chwilą wzajemnej fascynacji, której ujście mogliby dać już teraz.
Tego rodzaju znajomości pozornie mogły wydawać się łatwiejsze, ponieważ nie pociągały za sobą zobowiązań, a co za tym idzie, nie powinny też wiązać się ze zbędnymi komplikacjami. I Eliana wcale tego nie pragnęła, choć jednocześnie nie umiała też pozwolić sobie na coś, co byłoby aż tak bardzo pozbawione znaczenia.
Nie potrafiła poddać się samemu pociągowi, choć przecież to nie tak, że go względem niego nie czuła.
I właśnie to mogło okazać się dla niej najbardziej zdradliwe. Igrała bowiem z ogniem wiedząc, że Lance miał w sobie coś, co ją do niego ciągnęło, a czemu ona nie chciała się poddać. Z każdym kolejnym spotkaniem przesuwała coraz bardziej własne granice, choć jeszcze niedawno skłonna była twierdzić, że Cortlandt nie ugra u niej n i c.
Dzisiejszym wspólnym wyjściem zdecydowanie temu zaprzeczyła.
Nie poczuła się urażona za sprawą jego słów, które po raz kolejny wywołały na jej twarzy uśmiech. Nie powiedziała nic, skupiając się na dotarciu do kawiarni, która w tamtym momencie była już w zasięgu ich wzroku. Choć znajdowała się tak blisko miejsca, w którym Broussard pracowała, do tej pory nie miała okazji do niej zajrzeć. Było tak prawdopodobnie dlatego, że w okolicy miała już kilka swoich ulubionych miejsc i to właśnie je wybierała, gdy wychodziła gdzieś ze znajomymi. Cortlandtowi udało się więc zaskoczyć ją nowością.
Rozejrzała się po wnętrzu lokalu, z zadowoleniem odnotowując to, że rzeczywiście wydawał się całkiem przytulny. Zupełnie nie pasował do tego, jak wyobrażała sobie miejsca, w których musiał bywać Lance, ale nie byłby to pierwszy raz, kiedy się co do niego pomyliła.
Jej uwaga niemal natychmiast spoczęła na ladzie, za którą wystawione były ciasta. W pierwszej kolejności przyjrzała im się uważnie, ale nim na cokolwiek się zdecydowała, wyprostowała się i posłała pytające spojrzenie szatynowi. — Co polecasz? — zapytała, przy czym skinęła głową w stronę wypieków.
Skoro już założyli się ze sobą, a Cortlandt liczył na to, że ten zakład wygra, Eliana nie zamierzała ułatwiać mu tego samodzielnym dokonaniem wyboru. Jeśli więc nie chciał jej zawieść, sam musiał odgadnąć, co mogło wpasować się w jej gusta.

Lance Cortlandt