Strona 2 z 3

tequila

: wt paź 07, 2025 10:36 pm
autor: jemima johnson
Nie umknęło jej uwadze, że wszystkie sztućce musiał wyczyścić i nawet poprawić, żeby równo leżały. Przyglądała się temu ukrywając rozbawienie, z jedną brwią uniesioną, oczywiście, że wiedziała, że ludzie różne mieli dziwactwa i natręctwa, po prostu cały obraz Jima, który się przed nią rysował, był uroczy. W sam raz by parsknąć. Czego absolutnie nie zrobiła.
Ale zapamiętała.
Och, nie cierpię Nowe Jorku. – Machnęła ręką prawie tym wywracając flaszkę z tequilą, ale na szczęście sama szybko ją złapała. A skoro już złapała to polała sobie, Jimowi i sąsiadowi po jej lewej.
Szczególnie ludzi, którzy stamtąd nie pochodzą. A szczerze mówiąc mało kto stamtąd pochodzi. Straszne snoby, zawsze się zachowują jakby Nowy Jork to było jedyne miasto w Stanach. – Zapytaj nowojorczyka skąd pochodzi, to ci odpowie from the city.
Odłożyła sztućce i sięgnęła po szklankę z wodą, upijając łyk, ale nie za duży, bo po posiłku nie powinno się dużo pić, żeby nie wypłukać wszystkich wartości odżywczych.
To czego cię szkolono w Gotham? – Oparła łokcie o stół, a policzek o splecione dłonie.
Och, zdecydowanie powinieneś odwiedzić Houston, mamy przepiękne plaże i parki rozrywki i zoo i muzeum historii naturalnej. Minusem jest wilgoć i temperatura dla was, ludzi z północy. Nastaw się na to, że wszystkie ubrania po powrocie do pokoju od razu wrzucasz do pralki, a potem szybko do suszarki, a klima na maksa. – Wyszczerzyła się, ale taka była prawda. Ona się w tym klimacie urodziła, była w stanie w lato chodzić z jeansach. Dla niej Kanada była strasznie mroźna, nawet takie Toronto. Nie przeszkadzało jej to, szczerze mówiąc wolała klimat w tę stronę.
Łatwiej było się ubrać niż nie mieć już z czego rozebrać w upale.

Jim Hawkins

tequila

: wt paź 07, 2025 11:10 pm
autor: Jim Hawkins
- Tak? Mój przewodnik wydawał się całkiem w porządku - ale może to dlatego, że to było szkolenie podlegające po jedną ze wspólnych firm podwykonawczych, więc nie miał powodu, by zadzierać nosa, przeciwnie, należało być miłym w takiej sytuacji. Za to mu płacili. - Ale może coś w tym jest? W filmach i telewizji Nowy Jork zawsze jest przedstawiony jako centrum wszystkiego... - zastanowił się i wsunął ten odkrojony kawałek steka do ust. Przeżuwając jedynie kiwnął głową na znak, że jednak się zgadza z tym, co właśnie powiedział.
- Ogólnie to zwiedziłem swój magazyn z bronią, kostiumem... i batmobilem, omawialiśmy metody tłuczenia przestępców bez rozlewu krwi, rozumiesz. Zazwyczaj nocami jestem bardzo zajęty... - nachylił się nieco ku Jemimie, udając że zdradza jej sekret. - A tak na poważnie, to była prezentacja i szkolenie z aplikacji do zarządzania i takie tam... - wyprostował się. Większość można by było zrobić online, ale z drugiej strony czasem miło jest gdzieś pojechać i się oderwać od starych śmieci. Mishri i Patrick mieli przez te kilka dni urwanie głowy z Johnny'm, ale poradzili sobie na medal, obaj dostali w podzięce pamiątki z Wielkiego Jabłka.
- Wiesz co? Te plaże brzmią naprawdę nieźle - nawet nie spróbował odmówić, kiedy polała najbliższemu towarzystwu tequili, chociaż może powinien. No ale przecież wcale nie musiał wypijać tego od razu. - I to zoo... - znów pokiwał głową, zarysowując sobie w niej jakiś plan wycieczki. Być może jutro, gdy wytrzeźwieje zupełnie o nim zapomni. A może zapamięta wszystko i uzna, że to naprawdę wcale niegłupi pomysł. - Duże? - spojrzał na kobietę. Justin uwielbiał chodzić do zoo i razem z Janice nie raz tłumaczyli mu istotę istnienia takich miejsc - niektóre gatunki zwierząt były tak zagrożone, że to był jedyny sposób, by je zachować. takie miejsca zawsze rodziły dyskusje i rozumiał to. Co innego zobaczyć zwierzę na określonym, zamkniętym terenie, a co innego móc widzieć je na wolności. Ale świat nie był taki prosty. Jakiś czas temu oglądali z Justinem Rio; młody później wygooglał gatunek papugi i pytał, dlaczego ary modrej już nie ma. Wszystko w towarzystwie śpiewów Johnny'ego. ale to przecież nie o tym rozmawiali.
- Źle reaguję na upały - przyznał. To z resztą było po nim widać, był blady, piegowaty, rudawy. Tacy jak on na słońcu zaraz zmieniali kolor.

jemima johnson

tequila

: wt paź 07, 2025 11:55 pm
autor: jemima johnson
Skinęła głową, przewodnik, no tak. Przewodnicy to jednak inny rodzaj człowieka niż lokalsi. Ich zadaniem było pozostawić pozytywne wrażenie, albo co najmniej neutralne.
Albo po prostu przewodnik żył tylko swoim życiem przewodnika a nie nowojorczyka. Nie bez powodu w filmach dokładnie tak ukazywane było to miasto.
W pierwszej chwili kiedy usłyszała magazyn z bronią to brwi jej drgnęły, ale szybko zrozumiała, że po prostu pociągnął żart, więc sama się nachyliła, mrużąc oczy i słuchając tego sekretu.
Mmm, a co jeśli coś się dzisiaj przytrafi w mieście? Nie zauważysz sygnału bo będziesz zajęty spędzaniem czasu ze mną. – Wyszła z tego konspiracyjnego szeptu, wracając na swoje miejsce i sięgnęła po kieliszek.
Duże. – Stwierdziła po prostu, zresztą nad czym się tutaj rozwodzić, jeśli człowiek lubi zoo to do każdego pójdzie na wakacjach. Ona tak robiła, chociaż najbardziej lubiła zwiedzać gabinety gadów i płazów. Tam zawsze było duszno i gorąco, bo trzeba było zachować odpowiednie klimaty.
To się latem nawet nie wybieraj bo spędzisz cały urlop w pokoju. – Wypiła zawartość kieliszka i popiła go zaraz wodą, oglądając się po chwili na parkiet.
Wracamy zaraz? – Nie było czasu, na weselach trzeba było się bawić, jeść i pić i właśnie to zamierzała robić cały wieczór.
Chociaż przy takiej ilości tańców w końcu zaczęły jej dokuczać szpilki, więc po którymś kawałku dała znać Jimowi krótkim gestem, że pauza.
Chwila bo… mnie stopy bolą. Ja nie jestem przyzwyczajona do tańczenia na takich obcasach. – Chodzenie to co innego. Powachlowała się dłonią i wskazała na wyjście na taras, zerkając na Jima.
Powietrza może trochę?

Jim Hawkins

tequila

: śr paź 08, 2025 12:22 am
autor: Jim Hawkins
Serwowano tu naprawdę dobre steki, będzie musiał zapamiętać. Nie był fanem takiego mięsa, ale przypadło mu do gustu. Dostał mocniej wypieczony, bo się brzydził krwi przy rozcinaniu. To nie była już krew, ale i tak.
- Wtedy będę musiał wszystkich przeprosić, udać migrenę i pójść walczyć z klaunami. Chyba, że masz w walizce swój strój, to się wymkniemy razem - wzruszył ramionami. Taki los superbohaterów, prawda?
Wujek Teodor miał chyba czas swojego życia, wstał na chwilę, żeby wznieść kolejny toast.
- Panowie, zdrowie pięknych pań! I twoje, Ashley - zaśmiał się głupkowato i opróżnił swój kieliszek. Uszy miał już czerwone, policzki też, ale i tak wciąż wyglądał na twardego zawodnika.
- Duże, to dobrze - uśmiechnął się. Wycieczka na cały dzień, czego chcieć więcej, kiedy jest się rodzicem planującym atrakcje dla dziecka? - A czy dzik sra w lesie? - zapytał retorycznie, dopijając wodę i wstał od stołu.
Didżej puszczał utwory zgodnie z wybrana plejlistą, ci co znali, odtańczyli nawet gangam style i kilka razy makarenę, a weselny wężyk okrążył salę ze dwa razy.
- To je zdejmij - wyciągnął rękę na znak, że zaniesie jej buty do stolika, przy którym siedzieli. Nie byłaby pierwsza, jedne buty z obcasem zniknęły z czyichś stóp już gdy upuściła kieliszek na podłogę. Podobały mu się kobiety noszące buty na obcasach, ale wyobrażał sobie, jakie to musi być ciężkie. Stopa była ustawiona w nienaturalny sposób tylko po to, by dodać wzrostu i wyprofilować łydkę.
- Taras? - salę bankietową od tarasu widokowego dzieliły trzy piętra, winda była zaraz obok, na korytarzu. - Chodź.

jemima johnson

tequila

: śr paź 08, 2025 1:05 pm
autor: jemima johnson
Jem wątpiła, że jeszcze się pojawił w St Cathrine, ale też niczego z góry nie skreślała, bo nigdy nie wiadomo, kiedy się nadarzy jakiś event, w którym jej browar będzie dostarczał alko. Steka raczej nie zapamięta, ale też – wychowana na kuchni tex-mex miała trochę bardziej pikantne preferencje.
Machnęła ręką na ten strój.
Po prostu zdejmę tę kieckę. Te bohaterki i tak zawsze biegają prawie w bieliźnie. – Taka była prawda, dwudziesty pierwszy wiek, a one wszystkie dalej były albo porozbierane, albo jeśli już je ubierano to kombinezony opinały dokładnie całe ciało.
Nie musiała się znać na kinie superbohaterskim żeby to zauważyć.
Tak naprawdę ostatnie co obejrzała to chyba pierwsza część Avengersów, bo była wtedy jeszcze w liceum. Mało co więc wiedziała o tym jak się miał i Marvel i DC.
Na propozycję o zdjęcie butów tylko głową pokręciła, nie będzie po tym hotelu boso chodzić.
Jak już jedziemy to równie dobrze możemy do mnie do pokoju i je przebiorę na kapcie.Kapcie w jej wykonaniu były jakimiś balerinkami od projektanta, ale najważniejsze, że były zaufane, wygodne i wciąż eleganckie. Tylko, że będzie miała w nich dziesięć centymetrów mniej.
Siedemdziesiąte drugie. – Poinformowała, kiedy się już w windzie znaleźli, niech Jim przejmie rolę konsjerża, przecież ona będzie tylko stać i czekać.
Zajrzała do swojej torebki, wyciągając z niej od razu kartę do pokoju i zatrzasnęła ją, bo to jedna z tych eleganckich, sztywnych torebeczek na cienkim pasku, które się ubiera tylko na specjalne okazje.
Podniosła głowę, odrzucając na plecy długie, blond włosy i posłała Jimowi uśmiech.
Nocujesz tutaj? Czy wracasz do Toronto? – Daleko nie było, godzina, góra półtorej samochodem, była pewna, że wiele osób wolało skorzystać od razu z opłaconej przez gospodarzy taksówki i wrócić do własnego łóżka, ale ona wolała zostać, co od razu zaznaczyła przyjmując zaproszenie.
Noc w hotelu to też była forma odpoczynku, z dala od domu, który wciąż przecież dzieliła z mężem, nawet, jeśli jego wiecznie w nim nie było.
Ale dzisiaj mogła być akurat ta noc, kiedy wróciłby z jakiejś konferencji.

Jim Hawkins

tequila

: śr paź 08, 2025 6:45 pm
autor: Jim Hawkins
Miała rację, wygląd superbohaterek pozostawiał wiele do życzenia. Na przestrzeni lat ubrań miały na sobie coraz mniej. Między bogiem a prawda Jim kiedyś pomyślał sobie o tym, że dobrze, że nie ma córki. Na kobiety czyhało dużo więcej niebezpieczeństw niż na mężczyzn. Nie miał pojęcia, jak miałby sobie z tym poradzić. Może na tym polegał problem, w sensie mocno spłyconym, że nie wiedział, bo nie miał córki.
W jego głowie kapcie były tym, co dla przeciętnego zjadacza chleba - klapkami do chodzenia po domu, miękkimi laczkami czy puszystymi grubymi, futrzanymi skarpetami z twardszą podeszwą. Uśmiechnął się więc aż do siebie gdy wspomniała o zmianie butów bo wyobraził sobie ją w czymś takim, może stopami yeti albo czymś podobnym.
- Oczywiście, madame - skinął głową i nacisnął odpowiedni przycisk a następnie splótł luźno dłonie za plecami, niech wygląda profesjonalnie. Winda ruszyła, nawet nie dało się odczuć, że jadą do góry.
- Zostaję, nie lubię wracać do domu po nocy - przyznał spoglądając na nią. Mógłby zapakować się w taksówkę, albo umówić się z kimś na wspólny powrót, ale po co, skoro można było normalnie się przespać, dojść do siebie, wziąć prysznic i przebrać, żeby w spokoju dotrzeć do domu następnego dnia? Owszem, nocleg na swoim, to nocleg na swoim, ale był już na tyle stary, że cenił sobie komfort.
- Jak pomyślę o tym, że mam się barabanić przez dwie godziny w takim stanie... - a nie oszukujmy się, był to stan upojenia alkoholowego. Nie było tak, że ledwo stał, ale też raz czy dwa w trakcie spaceru do winy oraz w jen u zachwiał się lekko. - To mi się od razu odechciewa.
Cichy, krótki dzwonek oznajmił im, że dojechali na siedemdziesiąte drugie piętro a drzwi rozsunęły się ukazując za sobą hotelowy korytarz. Przy zmkniętych drzwiach jednego z pokoi stał wózek pokojówki, z koszem na brudne ręczniki, jednorazowymi płynami do mycia, szamponami i całą resztą rzeczy, które zostawiano gościom w pokojach.
Kącik ust drgnął mu nieco, w sposób ewidentnie wskazujący na stan upojenia, taki, od którego zaczyna się robienie głupich, niezbyt sensownych rzeczy, które następnego dnia przyprawiają o westchnięcie zażenowania.

jemima johnson

tequila

: śr paź 08, 2025 8:03 pm
autor: jemima johnson
Winda poruszała się nie dość, że niemalże bezgłośnie, to prawie nieodczuwalnie. Jemima przyglądała się swojemu prywatnemu konsjerżowi z lekkim uśmiechem, zastanawiając na ile był dżentelmenem, a na ile spróbuje się jej w pokoju zagnieździć.
Pewnie byś i tak zasnął. – Przechyliła lekko głowę, ale zgadzała się z nim absolutnie. To było uciążliwe, wracać w takim stanie godzinę, dwie samochodem.
Ba, pół godziny to mogła być męka. Lepiej było się po prostu położyć i zasnąć.
Winda się zatrzymała, Mimi wysiadła pierwsza, nawet nie zwracając uwagi na wózek pani sprzątającej pokoje.
Ja też wolę się wyspać. Oczywiście, na tyle, na ile to możliwe w pokoju hotelowym po weselu. – Ruszyła do drzwi z numerem siedemset dwa, które otworzyła za pomocą karty i obejrzała się przez ramię na Jima.
Poczekaj chwilę. – Może i w oko jej wpadł, ale nie było co go zapraszać tak od razu. Mało to świrów chodzi po świecie? Oczywiście, jeśli faktycznie świrem był to nic to nie zmieni czy zaprosi go teraz, czy potem, ale liczyła na to, że choć trochę jeszcze go pozna. Takie zapraszanie zupełnie, zupełnie obcych ludzi do łóżka w ogóle jej nie bawiło. Ludzie byli w stanie przelecieć kogoś w klubie nie znając swoich imion, dla Jem nie był to żaden fun. Minimum informacji i dobra zabawa, to już były jakieś podstawy.
Zostawiła go więc jak kołka przed drzwiami i sama weszła do pokoju, zrzuciła buty, ale zanim sięgnęła po te płaskie, markowe pantofle to skoczyła jeszcze do łazienki, poprawiając szybko włosy, cycki i psikając się perfumem. Ogarnęła wzrokiem łazienkę, upewniając się, że panuje tu porządek, zajrzała do pokoju po swoje płaskie buty i przy okazji schowała do walizki jeansy i koszulę, które rzuciła wcześniej na krzesło gdy się przebierała.
Wyszła krótsza o dziesięć centymetrów, zadzierając mocniej głowę, kiedy spojrzała na Jima z uśmiechem.
Jestem. – Oczywiście jej kapcie nijak nie przypominały puchatych stóp yeti, które sobie wyobrażał.

Jim Hawkins

tequila

: czw paź 09, 2025 12:24 am
autor: Jim Hawkins
Dotarli pod odpowiednie drzwi, numer siedemset dwa. Taki sam numer pokoju mieli John Lennon i Yoko Ono gdy wygodnie w łóżku protestowali przeciw wojnie. Protestowali tak bardzo, że pokojówka i tak musiała zmieniać im pościel.
- Oookej - znów się nieco zachwiał, ale skinął głową posłusznie, gdy zamykała mu drzwi przed nosem. Chwilę na nie popatrzył, a potem wrócił spojrzeniem do pozostawionego samotnie wózka. I znikąd uznał, że to, co zrobi, będzie śmieszne. W tym momencie, szumiącym tequilą i szampanem w głowie, wszystko wydawało się mieć oczywisty sens, to przecież było jasne.
Wzruszył ramionami, sam do siebie i podszedł do wózka, żeby wyciągnąć ręczniki z kosza, a później każdy z nich zawiesić na klamce drzwi do każdego pokoju w korytarzu. Do kieszeni przy okazji zgarnął trzy buteleczki szamponu i trzy, małe opakowania z czekoladkami. I w tym czasie zdążył wrócić na swoje miejsce, pod drzwi pokoju siedemset dwa.
Akurat w tym samym momencie otworzyła mu je tuż przed nosem, aż się cofnął o krok. Zapodział spojrzenie gdzieś w okolicy czubka jej głowy, potem omiótł sałą spojrzeniem, aż w końcu trafił na te baleriny. Zdecydowanie mieli inne podejście do kapci.
- Dobrze - uśmiechnął się. Była ładna. Podobało mu się to, jak zarzucała włosami i to, jak bardzo pasował do niej niebieski kolor sukienki. Miała też ładny uśmiech, taki po prostu miły, wzbudzający sympatię niemal od razu.
Nie lubił szybkich numerków. Właściwie, to nawet chyba żadnego nigdy nie miał, bo wychodził z podobnego założenia, co Jemima, że człowieka warto najpierw poznać, choć trochę, bo od tego zależy przecież bardzo dużo. Z resztą gdzieś między wycieraniem sztućców a zaproszeniem do pokoju zdążył się domyślić o co się rozchodzi.
- To nie są buty yeti - pacnął palcem czubek jej nosa - Oszukujesz - uśmiechnął się nachylając ku niej. - Jeśli próbujesz mnie uwieść, to sobie dobrze radzisz. Jeśli nie, to też okej.
Podparł się przedramieniem o framugę drzwi powstrzymując chęć zajrzenia wgłąb jej pokoju, bo przecież wyglądał pewnie tak samo jak jego.



jemima johnson

tequila

: czw paź 09, 2025 9:25 pm
autor: jemima johnson
Mało kto z browaru by powiedział, że jej uśmiech wzbudzał sympatię, ale prawda była taka, że na przełożoną trzeba było gadać. Choćby była najlepsza na świecie to zawsze się coś znajdzie.
Jemima nie była najlepsza na świecie. Była wymagająca, momentami oschła, ale za to pracownicy mogli na niej polegać i zarabiali nie najgorzej, z normalną ludzką umową.
Ale też pracownicy browaru nie znali jej przecież od tej strony, kobiety, która swój wieczór wolny spędza na flirtowaniu z nowo poznanym mężczyzną.
Yeti? – powtórzyła z uśmiechem, brwi unosząc, nieświadoma jaką wizję kapci miał. Może to on ją źle zrozumiał? A może ona coś palnęła zamiast kapcie podchmielona? Już sama nie była pewna, więc parsknęła śmiechem, kiedy dotknął jej nosa, uznając ten gest za bardzo uroczy.
Umilkła na chwilę, nie tracąc swojego uśmiechu, zaglądając w oczy mężczyźnie i dopiero teraz usłyszała ciszę, jaka panowała na tym długim korytarzu, wygłuszonym drogimi wykładzinami. Lustrowała wzrokiem jego twarz, na chwilę zatrzymując na ustach, nim wróciła do oczu.
Nie próbuję. – Podjęła w końcu temat, głowę nieznacznie przechylając.
Nigdy niczego nie próbuję, po prostu to robię. – Była bardzo pewną siebie kobietą, ale też miała ku temu mnóstwo powodów. Próbowanie, choć może niesłusznie, kojarzyło jej się z ostrożnością. A ona zawsze dawała z siebie dwieście procent i sięgała po to, czego chciała. A skoro już rozmawiali otwarcie…
Chyba nikt nie zauważy, jak nas przez godzinę nie będzie na sali. – Przegryzła wargę lekko, świadomie lub nie odrobinę się nachylając w stronę Jima. A prawda była taka, że byli najmniej znaczącymi gośćmi, chyba tylko wujek Teodor by się zorientował w pewnym momencie, że mu się gdzieś zapodziała kompania do picia tequili.

Jim Hawkins

tequila

: czw paź 09, 2025 10:49 pm
autor: Jim Hawkins
Nie zwrócił uwagi na ciszę w tle, kiedy na nią czekał był zbyt zajęty rozwieszaniem ręczników po klamkach. Pokojówka, gdy wróci, pomyśli sobie, że przeszedł tu tędy jakiś pijany imbecyl, i raczej dużo się nie pomyli, szczególnie jeśli chodzi o to pierwsze.
Przyglądali się sobie przez te krótką chwilę; dopiero teraz zauważył, że miała niebieskie oczy; zauważył wcześniej, ale dopiero w tej chwili o tym pomyślał, określając ich kolor. Zwykle się na kogoś patrzy i nie zastanawia nad takimi drobiazgami, mózg przyswaja sobie informacje a gdy przychodzi co do czego, do odpowiedzi na tego typu pytania, człowiek nie potrafi znaleźć konkretnej odpowiedzi. Zdefiniowanie sobie czegoś sprawia, że rzecz może wrócić, kiedy się ją znienacka wywoła. Jeśli ktoś go kiedyś zapyta o to, jaki kolor oczu ma Mimi, bez wahania odpowie, że niebieskie. Nie piwne, nie zielonkawe, tylko konkretnie, niebieskie.
- W takim razie jesteś dobra w tym, co robisz - odepchnął się lekko od framugi nie spuszczając spojrzenia z jej twarzy. - Myślę, że nikt. Co najwyżej przegapimy kilka kolejnych toastów i jakiś szalony taniec.
Nie czekał za zaproszenie, to już padło, choć niewypowiedziane wprost. Wszedł do jej pokoju, mijając kobietę zahaczył palcami o jej jasne włosy. Może gdyby wypił o dwa kieliszki szampana lub tequili mniej, by tego nie zrobił, ale nie było też tak, że robi to przez alkohol. Byli dorośli, oboje wolni i mogli decydować o tym, co zrobią. Nie upili się na tyle, by nie zdawać sobie z niczego sprawy. Więcej się pewnie nie zobaczą, więc nie będą mieć żadnych zobowiązań wedle siebie, wracając do swoich żyć.
Omiótł spojrzeniem jej pokój; nie mylił się, nawet układ był taki sam. Rzeczy miała pochowane, żadnego rozgardiaszu.
- Chodź tu, Mimi - wyciągnął do niej rękę siadając na materacu łóżka. Kiedy chwyciła jego dłoń, przyciągnął ją do siebie, żeby usiadła okrakiem na jego kolanach.

jemima johnson