#1.
: ndz lis 23, 2025 5:58 pm
Nie bała się aktualnie potencjalnego ścigania jej za tamte przestępstwa, bo i dlaczego miałaby z aktualnymi możliwościami, z mężem politykiem. Może tamta Rose była głupia i bała się własnego cienia, na długo po przyjeździe do Toronto, ale aktualna? Te jego groźby może i miały jakiś wydźwięk, ale chyba on sam nie był świadomy ile teraz Bishop miała w rękawie asów. James jej mąż, być może mógłby zrobić wszystko aby uratować jej tyłek, zamieść tą całą sprawę pod dywan, zrzucić winę na tego, kto ją w to wpędził, może i uniknęłaby tego wszystkiego co spotkało Cathala. A może i nie, kto wie? Na pewno nie przesiedziałaby 24 godzin w areszcie, choćby przez pryzmat możliwości wpłacenia kaucji dosyć szybko.
- Tak? Chcesz telefon? Będziesz mieć mnie jak na tacy. - nawet mogłaby mu ręce okazać w geście chęci poddania się i skucia. To był też trochę test jego samego i tego czy aby na pewno byłby na to gotów, czy miałby jaja ją wsypać. Wątpiła jednak w to aby sam chciał się bawić w to wszystko jeszcze raz, wracać do tego i całej przeszłości, która jego samego wpędziła za kraty. Z tego wszystkiego zapamiętała jednak jego lojalność wobec innych, odpowiadał za siebie i nie był strachliwym chłopcem, co wyśpiewa cokolwiek na innych. To jedno w nim zawsze będzie jej się podobać.
Pokiwała głową niby nonszalancką, dalej dając mu do zrozumienia, że to jej nie rusza i że w sumie to samo w sobie życie bez niego jest lepsze. Nie chciała aby pomyślał, że na niego czekała, a już na pewno nie chciała rozgrzebywać starych śmieci i ran, które miała na psychice. Może i jej serce dalej pamiętało to uczucie, jakim go darzyła, ale tak jak wspominała - stara Rose zniknęła, nie wróci. Nawet jeśli jego pojawienie się wzbudziło w niej tą adrenalinę i dziwne podniecenie, to na pewno nie da mu tej satysfakcji i będzie twarda. Musiała to zrobić nie ze względu nawet na męża, ale na bardziej samą siebie.
- Inny powód? No cóż daj mi pomyśleć... - udawała w tym momencie, że się mocno zastanawia, ale odpowiedz była prosta. .... może fakt, że jedyne co kochasz oprócz samego siebie to pieniążki. Zielone banknoty. - stwierdziła zgodnie z własnym przekonaniem, bo tak to akurat widziała. Ona do tego wszystkiego co robił była dodatkiem, może i maskotką, albo nawet marionetką. Po tylu latach tak to wyglądała, że nie była nigdy dla niego ważna, nawet jeśli jej nie wydał, to pewnie i tak tłumaczyła to po prostu chęcią zgarnięcia późniejszych korzyści z torby, którą przygarnęła. Gdy jednak miała moment i okazję to z niej skorzystała i szybko go wyminęła, choćby po to aby wytworzyć między nimi ten dystans. Obeszła sprawnie kuchenną wyspę na tyle aby to był ten element muru, który ich od siebie ogrodzi.
- Teraz? Wiem kim nie jestem. Nie jestem tą Rose, która z radością by usiadła na tym blacie i rozłożyła przed Tobą nogi. Na pewno też nie jestem naiwna i łasa na Twoje puste słowa o wiecznej miłości. - wyrzuciła to z siebie na prawie jednym wdechu, aż dysząc od emocji, które ciążyły jej na klatce piersiowej. Te słowa były same w sobie niebezpieczne bo jednak potencjalnie widziała taki scenariusz w głowie, a nawet obawiała się, że faktycznie on się zrealizuje. Mogła kłamać i ukrywać całą prawdę przed nim, ale miewała takie sny i takie obrazy w głowie, a teraz gdy sam Cathal się pojawił? Obawiała się, że to wszystko wróci i znów będzie musiała wciskać mężowi kit o koszmarach.
Cathal Graves
- Tak? Chcesz telefon? Będziesz mieć mnie jak na tacy. - nawet mogłaby mu ręce okazać w geście chęci poddania się i skucia. To był też trochę test jego samego i tego czy aby na pewno byłby na to gotów, czy miałby jaja ją wsypać. Wątpiła jednak w to aby sam chciał się bawić w to wszystko jeszcze raz, wracać do tego i całej przeszłości, która jego samego wpędziła za kraty. Z tego wszystkiego zapamiętała jednak jego lojalność wobec innych, odpowiadał za siebie i nie był strachliwym chłopcem, co wyśpiewa cokolwiek na innych. To jedno w nim zawsze będzie jej się podobać.
Pokiwała głową niby nonszalancką, dalej dając mu do zrozumienia, że to jej nie rusza i że w sumie to samo w sobie życie bez niego jest lepsze. Nie chciała aby pomyślał, że na niego czekała, a już na pewno nie chciała rozgrzebywać starych śmieci i ran, które miała na psychice. Może i jej serce dalej pamiętało to uczucie, jakim go darzyła, ale tak jak wspominała - stara Rose zniknęła, nie wróci. Nawet jeśli jego pojawienie się wzbudziło w niej tą adrenalinę i dziwne podniecenie, to na pewno nie da mu tej satysfakcji i będzie twarda. Musiała to zrobić nie ze względu nawet na męża, ale na bardziej samą siebie.
- Inny powód? No cóż daj mi pomyśleć... - udawała w tym momencie, że się mocno zastanawia, ale odpowiedz była prosta. .... może fakt, że jedyne co kochasz oprócz samego siebie to pieniążki. Zielone banknoty. - stwierdziła zgodnie z własnym przekonaniem, bo tak to akurat widziała. Ona do tego wszystkiego co robił była dodatkiem, może i maskotką, albo nawet marionetką. Po tylu latach tak to wyglądała, że nie była nigdy dla niego ważna, nawet jeśli jej nie wydał, to pewnie i tak tłumaczyła to po prostu chęcią zgarnięcia późniejszych korzyści z torby, którą przygarnęła. Gdy jednak miała moment i okazję to z niej skorzystała i szybko go wyminęła, choćby po to aby wytworzyć między nimi ten dystans. Obeszła sprawnie kuchenną wyspę na tyle aby to był ten element muru, który ich od siebie ogrodzi.
- Teraz? Wiem kim nie jestem. Nie jestem tą Rose, która z radością by usiadła na tym blacie i rozłożyła przed Tobą nogi. Na pewno też nie jestem naiwna i łasa na Twoje puste słowa o wiecznej miłości. - wyrzuciła to z siebie na prawie jednym wdechu, aż dysząc od emocji, które ciążyły jej na klatce piersiowej. Te słowa były same w sobie niebezpieczne bo jednak potencjalnie widziała taki scenariusz w głowie, a nawet obawiała się, że faktycznie on się zrealizuje. Mogła kłamać i ukrywać całą prawdę przed nim, ale miewała takie sny i takie obrazy w głowie, a teraz gdy sam Cathal się pojawił? Obawiała się, że to wszystko wróci i znów będzie musiała wciskać mężowi kit o koszmarach.
Cathal Graves