jakie sosiwo wariacie
: sob lis 01, 2025 5:27 pm
Skrzyżowała ręce na piersi i przyglądała mu się przez chwilę, nic nie mówiąc. Dopiero gdy odwrócił się w stronę regału z napojami, odezwała się z udawaną niewinnością:
— Nie musisz być taki niemiły.
Nie czekała na jego odpowiedź. Odeszła kilka kroków dalej, zostawiając go w spokoju, ale na tyle blisko, by móc go nadal obserwować. Udawała, że zastanawia się nad wyborem napoju. Przechylała puszki, czytała etykiety, robiła to z przesadną dokładnością. Zajęła miejsce przy regale naprzeciwko kasy. Z tej perspektywy mogła obserwować Jacoba i jednocześnie miała widok na drzwi wejściowe.
Kiedy dzwonek nad drzwiami zadźwięczał po raz drugi, jej wzrok powędrował w tamtą stronę. Blondynka, która weszła, wyglądała jak z katalogu — niewysoka, ale z szerokimi biodrami i obfitym biustem, podkreślonym obcisłym topem. Włosy w kolorze platyny chowała pod czapką z daszkiem. Mickey zmrużyła oczy. Coś w jej sposobie chodzenia, w spojrzeniu, które przesunęło się po sali, nie pasowało. Na dodatek odnosiła wrażenie, że już ją wcześniej widziała w pobliżu stacji benzynowej. Wiedziona intuicją wstała i ruszyła w jej stronę, nie zwracając na siebie uwagi. Zauważyła, że kobieta patrzy na Jacoba i powtarza się to kilkukrotnie. Podeszła bliżej w oczekiwaniu na najlepszy moment, aby wejść jej w paradę.
— Hej, coś ci upadło — rzuciła tonem, który zabrzmiał bardziej jak polecenie niż uprzejme ostrzeżenie. Blondynka spojrzała w bok, zaskoczona i trochę zdezorientowana. To był moment. Mickey złapała ją stanowczo za rękę, wykręcając ją i mocno pchając w stronę drzwi prowadzących do toalety. Dla potencjalnego obserwatora wszystko działo się na tyle szybko, aby nie dostrzec niczego poza tym, że dwie kobiety znikają za drzwiami. Akurat Jacob mógł ze swojego miejsca dostrzec jedynie blond włosy i plecy swojej fanki.
Stacja benzynowa opustoszała, a jedynym słyszalnym dźwiękiem była irytująca muzyczka z głośniczków.
Jacob Brown
— Nie musisz być taki niemiły.
Nie czekała na jego odpowiedź. Odeszła kilka kroków dalej, zostawiając go w spokoju, ale na tyle blisko, by móc go nadal obserwować. Udawała, że zastanawia się nad wyborem napoju. Przechylała puszki, czytała etykiety, robiła to z przesadną dokładnością. Zajęła miejsce przy regale naprzeciwko kasy. Z tej perspektywy mogła obserwować Jacoba i jednocześnie miała widok na drzwi wejściowe.
Kiedy dzwonek nad drzwiami zadźwięczał po raz drugi, jej wzrok powędrował w tamtą stronę. Blondynka, która weszła, wyglądała jak z katalogu — niewysoka, ale z szerokimi biodrami i obfitym biustem, podkreślonym obcisłym topem. Włosy w kolorze platyny chowała pod czapką z daszkiem. Mickey zmrużyła oczy. Coś w jej sposobie chodzenia, w spojrzeniu, które przesunęło się po sali, nie pasowało. Na dodatek odnosiła wrażenie, że już ją wcześniej widziała w pobliżu stacji benzynowej. Wiedziona intuicją wstała i ruszyła w jej stronę, nie zwracając na siebie uwagi. Zauważyła, że kobieta patrzy na Jacoba i powtarza się to kilkukrotnie. Podeszła bliżej w oczekiwaniu na najlepszy moment, aby wejść jej w paradę.
— Hej, coś ci upadło — rzuciła tonem, który zabrzmiał bardziej jak polecenie niż uprzejme ostrzeżenie. Blondynka spojrzała w bok, zaskoczona i trochę zdezorientowana. To był moment. Mickey złapała ją stanowczo za rękę, wykręcając ją i mocno pchając w stronę drzwi prowadzących do toalety. Dla potencjalnego obserwatora wszystko działo się na tyle szybko, aby nie dostrzec niczego poza tym, że dwie kobiety znikają za drzwiami. Akurat Jacob mógł ze swojego miejsca dostrzec jedynie blond włosy i plecy swojej fanki.
Stacja benzynowa opustoszała, a jedynym słyszalnym dźwiękiem była irytująca muzyczka z głośniczków.