What have you done
: czw paź 16, 2025 6:03 pm
				
				Odchyliła się lekko do tyłu, opierając dłonie o krawędź ławki. Zamiast mówić od razu, przez moment tylko przyglądała się Billie. Tej mieszance spontaniczności i niepewności, jakby sama z sobą wciąż negocjowała, ile świata może jeszcze wpuścić do środka.
– Wiesz, chyba właśnie dlatego lubię projektować – odezwała się w końcu cicho. – Kostiumy, stroje sceniczne, cosplaye... one pozwalają ludziom na chwilę być kimś, kim chcą być. Albo kimś, kim nigdy nie mieli odwagi zostać. Może dlatego to mnie tak wciąga – bo daje szansę zobaczyć, że nawet coś, co wygląda na chaos, może być pięknie zszyte.Zerknęła w stronę boiska, gdzie dziewczyny powoli schodziły z murawy. – Zresztą, twoje drużynowe też by się pewnie ucieszyły, gdyby dostały stroje, w których czują się jak bohaterki własnej gry. Nawet jeśli to tylko drobiazg, to potrafi zmienić sposób, w jaki ktoś wchodzi na murawę. – Mimowolnie wzruszyła ramionami, a na jej ustach pojawił się cień uśmiechu. – A ja mogłabym się trochę pobawić z kolorami, wzorami… z symboliką drużyny. - Przyjęła od niej kubek po coli i odstawiła obok siebie. – Nie przejmuj się tą propozycją, Billie. Nie zabrzmiała głupio. Raczej jak ktoś, kto naprawdę wierzy w ludzi, których lubi. To się rzadko zdarza.-Przez moment milczała, przyglądając się jej z uważnością, ale bez oceniania. – Co do reszty... masz rację. Nie da się wiedzieć, jak coś smakuje, póki się nie spróbuje. – Ton miała spokojny, prawie miękki, bez cienia żartu. – I to nie tylko o jedzeniu. Czasem chodzi o to, żeby pozwolić sobie poczuć, że coś — albo ktoś — jest dla nas dobry.- Wstała z ławki, zarzucając torbę przez ramię. – Nic tu po nas – powtórzyła po niej z lekkim uśmiechem. – Ale jeśli masz ochotę, pokaż mi kiedyś to boisko z twojej perspektywy. Zaproponowała, lecz cos się nagle zmieniło. Zamiast odejść wraz, z resztą obserwatorów, ona jak gdyby nigdy nic wyciągnęła ku niej dłoń w zapraszającym geście. -Równie dobrze możemy zrobić coś zupełnie innego... No chyba, że masz inne plany.
Billie Brackenborough
			– Wiesz, chyba właśnie dlatego lubię projektować – odezwała się w końcu cicho. – Kostiumy, stroje sceniczne, cosplaye... one pozwalają ludziom na chwilę być kimś, kim chcą być. Albo kimś, kim nigdy nie mieli odwagi zostać. Może dlatego to mnie tak wciąga – bo daje szansę zobaczyć, że nawet coś, co wygląda na chaos, może być pięknie zszyte.Zerknęła w stronę boiska, gdzie dziewczyny powoli schodziły z murawy. – Zresztą, twoje drużynowe też by się pewnie ucieszyły, gdyby dostały stroje, w których czują się jak bohaterki własnej gry. Nawet jeśli to tylko drobiazg, to potrafi zmienić sposób, w jaki ktoś wchodzi na murawę. – Mimowolnie wzruszyła ramionami, a na jej ustach pojawił się cień uśmiechu. – A ja mogłabym się trochę pobawić z kolorami, wzorami… z symboliką drużyny. - Przyjęła od niej kubek po coli i odstawiła obok siebie. – Nie przejmuj się tą propozycją, Billie. Nie zabrzmiała głupio. Raczej jak ktoś, kto naprawdę wierzy w ludzi, których lubi. To się rzadko zdarza.-Przez moment milczała, przyglądając się jej z uważnością, ale bez oceniania. – Co do reszty... masz rację. Nie da się wiedzieć, jak coś smakuje, póki się nie spróbuje. – Ton miała spokojny, prawie miękki, bez cienia żartu. – I to nie tylko o jedzeniu. Czasem chodzi o to, żeby pozwolić sobie poczuć, że coś — albo ktoś — jest dla nas dobry.- Wstała z ławki, zarzucając torbę przez ramię. – Nic tu po nas – powtórzyła po niej z lekkim uśmiechem. – Ale jeśli masz ochotę, pokaż mi kiedyś to boisko z twojej perspektywy. Zaproponowała, lecz cos się nagle zmieniło. Zamiast odejść wraz, z resztą obserwatorów, ona jak gdyby nigdy nic wyciągnęła ku niej dłoń w zapraszającym geście. -Równie dobrze możemy zrobić coś zupełnie innego... No chyba, że masz inne plany.
Billie Brackenborough