salsa con el diablo en Medellín
: pt paź 17, 2025 12:15 pm
				
				Ściągnął usta w wąską linię, bo może z jednej strony mu się podobało, bo jednak kiedy te fotele chodziły na najwyższych obrotach to rzeczywiście było czuć jak mięśnie się luzują, a trzeba wspomnieć, że Madox po koksie też był jakiś taki spięty. Ale z drugiej strony wylał na siebie pół szampana i ta koszulka zaczęła mu się kleić do klaty, miał mieszane uczucia. Za to na pewno podobało mu się to, jak Pilar rozciągała się na tym fotelu, chociaż może rzeczywiście trochę żałował, że ona tak nie wzdycha pod naciskiem jego dłoni, ale... na zjeździe mógłby wcale nie być delikatny. Może... on w ogóle nie był delikatny? Chociaż kto go tam wie, co siedzi w tej latynoskiej duszy?
- Yhm… akurat Ty w wymyślaniu takich wymówek jesteś dobra - stwierdził, no bo on też czasem miał dziwne pomysły i lubił improwizować, ale na zespół Touretta by chyba nie wpadł. Ale trzeba jej to przyznać, że pasowało to do Madoxa, bo on i tak dużo przeklinał, a czasem się wiercił, jakby rzeczywiście miał jakieś nerwowe tiki.
Chociaż teraz jak sobie tak siedzieli na tych masujących fotelach, to noga nawet już mu tak nie chodziła, ale może to też zasługa dwóch lampek szampana, które delikatnie zaszumiały w głowie.
Kiedy się tak pochyliła w jego kierunku, to on zrobił to samo, żeby ten dystans miedzy nimi jeszcze skrócić, zamknąć go znowu w tych dzielących ich centymetrach, uśmiechnął się do niej łobuzersko.
- To mam nadzieję, że na tym wyjeździe się troszeczkę odprężysz - powiedział powoli - a ja na ile będę mógł, to Ci to zapewnię Pilar - nawet puścił do niej oczko, ale wtedy podeszła ta stewardessa i tym razem Noriega znowu się spiął. Rozmasował kolano, którym walnął o stolik i przez chwilę przyglądał się to dziewczynie, to Pilar. Mogła sobie zażyczyć więcej opasek na oczy, bo Madox zgubił tę swoją, albo chociaż orzeszków. Stewardessa skinęła głową i sobie poszła i w zasadzie dobrze, bo jak jeszcze raz się tak zaczaić, to Noriega mógł się jej odwinąć. Ostatnio chodził zestresowany, a dzisiaj jeszcze na tym zjeździe miał jakieś dziwne paranoidalne lęki, chociaż i tak trochę mu przeszło. Bo cały czas sobie mówił, że przecież lecą do Kolumbii, a tam nikt nie chce go zatłuc. Tak, na pewno.
Obracał w palcach pusty już kieliszek po szampanie, kiedy Pilar tak na niego patrzyła, jego spojrzenie również zawieszone było na jej twarzy.
- Uśniesz? - rzucił, ale ona wtedy go zapytała o tę rodzinę. Powieka mu lekko drgnęła, bo Madox Noriega nie lubił wracać myślami do jego dzieciństwa w Medellín, ale z drugiej strony to właśnie tam leciał, a do tego zabrał ze sobą Stewart, więc może jej się należało... cokolwiek?
Odłożył kieliszek na stolik, nogę zarzucił na nogę, a ręce skrzyżował na piersi. Czyli jednak pozycja obronna. Może nie powie jej nic?
Przez chwilę patrzył w jej twarz, Madox o sobie nie mówił, bo jednak był kretem, a każde jego słowo mogło być wykorzystane przeciwko niemu. Ale może Pilar by tego nie wykorzystała? Sam nie wiedział dlaczego tak jej ufa, może to te jej piękne, duże, ciemne oczy? Albo te zmysłowe usta, na których teraz na moment zatrzymał wzrok.
Opuścił ręce opierając jeden łokieć na podłokietniku.
- Wychowanie to trochę za dużo powiedziane. Tam się urodziłem, ale w Medellín bardzo szybko trzeba... dorosnąć, a do tego moi rodzice chyba trochę zapominali, że mają dzieciaka - no bo jednak jego ojciec robił interesy z bardzo złymi ludźmi, w dupie miał swoją rodzinę, a matka... ona dużo się modliła i udawała gwiazdę, którą nigdy nie była, Madox im się po prostu przydarzył. Kiedy to mówił to nawet się nie skrzywił, jego twarz w zasadzie nie zdradzała żadnych emocji, chociaż te wspomnienia z "rodzinnego domu" zawsze były trudne - trzymałem się razem z moimi kuzynami i to ich matka mnie doglądała, właśnie lecimy na wesele jednego z nich - tym razem delikatnie się uśmiechnął. Chociaż to też było trochę skomplikowane. Przez chwilę patrzył na Pilar w jakimś takim zamyśleniu. Wcale nie powiedział jej dużo, może nawet nie chciał więcej, ale z drugiej strony wiedział, że i tak pewnie na tym weselu się dowie, może i kuzyni wraz z ciotką postanowili go przyjąć, ale dla wielu tam był pewnie jeszcze wciąż synem zdrajczyni.
Wypuścił powietrze z płuc ze świstem, a potem się pochylił w kierunku Stewart, ale nie żeby ją znowu zaczepiać, po prostu żeby się do niej odezwać ciszej, bo właśnie zamierzał jej powiedzieć coś, o czym nie wiedział nikt w Toronto. Jak samym Medellín się chwalił i wspominał swoją rodzinę, która tam miał, tak nigdy, nikomu, nie powiedział dlaczego właściwie stamtąd wyjechał.
- Chyba powinnaś to wiedzieć... - zaczął, a jego ciemne tęczówki odszukały jej oczy - mój ojciec siedzi w więzieniu, nie mam z nim kontaktu, z matką zresztą też nie - na moment spuścił wzrok, ale skoro już zaczął to chyba powinien to dokończyć - moja matka sprzedała mojego ojca, a później okradła jego rodzinę i uciekła, więc nie zdziw się, jeśli ktoś tam po prostu... nie przyjmie nas dobrze - musiał ją uprzedzić, sam też się tego spodziewał - ja ich spłaciłem, ale to już nie chodzi o pieniądze, tylko o honor, syn zdrajczyni - wzruszył ramionami, ale co mógł na to poradzić? Mógł jedynie oddać pieniądze, które ukradła jego matka i tyrał na to w Toronto przez wiele lat.
- A ten kuzyn, który się żeni zawsze był mi jak brat, już jako gnoje obiecaliśmy sobie, że kiedyś będziemy na swoich ślubach świadkami - chyba należało jej się też to wyjaśnić, dlaczego w ogóle tam jadą, skoro Madox nie ma tam jednak najlepszej opinii. Ale rzeczywiście z Ticiano zawsze trzymali się razem i jako te dzieciaki, gdy jeszcze było dobrze, gdy rodzice Madoxa bawili się na weselu z rodzicami Ticiano, to oni wtedy sobie obiecywali, że zawsze będą się trzymać razem. Trochę nie wyszło, ale Ticiano miał być świadkiem na ślubie Madoxa, który nie doszedł jednak do skutku, i teraz poprosił go o to samo, więc Noriega nie mógł mu odmówić.
Pilar Stewart
			- Yhm… akurat Ty w wymyślaniu takich wymówek jesteś dobra - stwierdził, no bo on też czasem miał dziwne pomysły i lubił improwizować, ale na zespół Touretta by chyba nie wpadł. Ale trzeba jej to przyznać, że pasowało to do Madoxa, bo on i tak dużo przeklinał, a czasem się wiercił, jakby rzeczywiście miał jakieś nerwowe tiki.
Chociaż teraz jak sobie tak siedzieli na tych masujących fotelach, to noga nawet już mu tak nie chodziła, ale może to też zasługa dwóch lampek szampana, które delikatnie zaszumiały w głowie.
Kiedy się tak pochyliła w jego kierunku, to on zrobił to samo, żeby ten dystans miedzy nimi jeszcze skrócić, zamknąć go znowu w tych dzielących ich centymetrach, uśmiechnął się do niej łobuzersko.
- To mam nadzieję, że na tym wyjeździe się troszeczkę odprężysz - powiedział powoli - a ja na ile będę mógł, to Ci to zapewnię Pilar - nawet puścił do niej oczko, ale wtedy podeszła ta stewardessa i tym razem Noriega znowu się spiął. Rozmasował kolano, którym walnął o stolik i przez chwilę przyglądał się to dziewczynie, to Pilar. Mogła sobie zażyczyć więcej opasek na oczy, bo Madox zgubił tę swoją, albo chociaż orzeszków. Stewardessa skinęła głową i sobie poszła i w zasadzie dobrze, bo jak jeszcze raz się tak zaczaić, to Noriega mógł się jej odwinąć. Ostatnio chodził zestresowany, a dzisiaj jeszcze na tym zjeździe miał jakieś dziwne paranoidalne lęki, chociaż i tak trochę mu przeszło. Bo cały czas sobie mówił, że przecież lecą do Kolumbii, a tam nikt nie chce go zatłuc. Tak, na pewno.
Obracał w palcach pusty już kieliszek po szampanie, kiedy Pilar tak na niego patrzyła, jego spojrzenie również zawieszone było na jej twarzy.
- Uśniesz? - rzucił, ale ona wtedy go zapytała o tę rodzinę. Powieka mu lekko drgnęła, bo Madox Noriega nie lubił wracać myślami do jego dzieciństwa w Medellín, ale z drugiej strony to właśnie tam leciał, a do tego zabrał ze sobą Stewart, więc może jej się należało... cokolwiek?
Odłożył kieliszek na stolik, nogę zarzucił na nogę, a ręce skrzyżował na piersi. Czyli jednak pozycja obronna. Może nie powie jej nic?
Przez chwilę patrzył w jej twarz, Madox o sobie nie mówił, bo jednak był kretem, a każde jego słowo mogło być wykorzystane przeciwko niemu. Ale może Pilar by tego nie wykorzystała? Sam nie wiedział dlaczego tak jej ufa, może to te jej piękne, duże, ciemne oczy? Albo te zmysłowe usta, na których teraz na moment zatrzymał wzrok.
Opuścił ręce opierając jeden łokieć na podłokietniku.
- Wychowanie to trochę za dużo powiedziane. Tam się urodziłem, ale w Medellín bardzo szybko trzeba... dorosnąć, a do tego moi rodzice chyba trochę zapominali, że mają dzieciaka - no bo jednak jego ojciec robił interesy z bardzo złymi ludźmi, w dupie miał swoją rodzinę, a matka... ona dużo się modliła i udawała gwiazdę, którą nigdy nie była, Madox im się po prostu przydarzył. Kiedy to mówił to nawet się nie skrzywił, jego twarz w zasadzie nie zdradzała żadnych emocji, chociaż te wspomnienia z "rodzinnego domu" zawsze były trudne - trzymałem się razem z moimi kuzynami i to ich matka mnie doglądała, właśnie lecimy na wesele jednego z nich - tym razem delikatnie się uśmiechnął. Chociaż to też było trochę skomplikowane. Przez chwilę patrzył na Pilar w jakimś takim zamyśleniu. Wcale nie powiedział jej dużo, może nawet nie chciał więcej, ale z drugiej strony wiedział, że i tak pewnie na tym weselu się dowie, może i kuzyni wraz z ciotką postanowili go przyjąć, ale dla wielu tam był pewnie jeszcze wciąż synem zdrajczyni.
Wypuścił powietrze z płuc ze świstem, a potem się pochylił w kierunku Stewart, ale nie żeby ją znowu zaczepiać, po prostu żeby się do niej odezwać ciszej, bo właśnie zamierzał jej powiedzieć coś, o czym nie wiedział nikt w Toronto. Jak samym Medellín się chwalił i wspominał swoją rodzinę, która tam miał, tak nigdy, nikomu, nie powiedział dlaczego właściwie stamtąd wyjechał.
- Chyba powinnaś to wiedzieć... - zaczął, a jego ciemne tęczówki odszukały jej oczy - mój ojciec siedzi w więzieniu, nie mam z nim kontaktu, z matką zresztą też nie - na moment spuścił wzrok, ale skoro już zaczął to chyba powinien to dokończyć - moja matka sprzedała mojego ojca, a później okradła jego rodzinę i uciekła, więc nie zdziw się, jeśli ktoś tam po prostu... nie przyjmie nas dobrze - musiał ją uprzedzić, sam też się tego spodziewał - ja ich spłaciłem, ale to już nie chodzi o pieniądze, tylko o honor, syn zdrajczyni - wzruszył ramionami, ale co mógł na to poradzić? Mógł jedynie oddać pieniądze, które ukradła jego matka i tyrał na to w Toronto przez wiele lat.
- A ten kuzyn, który się żeni zawsze był mi jak brat, już jako gnoje obiecaliśmy sobie, że kiedyś będziemy na swoich ślubach świadkami - chyba należało jej się też to wyjaśnić, dlaczego w ogóle tam jadą, skoro Madox nie ma tam jednak najlepszej opinii. Ale rzeczywiście z Ticiano zawsze trzymali się razem i jako te dzieciaki, gdy jeszcze było dobrze, gdy rodzice Madoxa bawili się na weselu z rodzicami Ticiano, to oni wtedy sobie obiecywali, że zawsze będą się trzymać razem. Trochę nie wyszło, ale Ticiano miał być świadkiem na ślubie Madoxa, który nie doszedł jednak do skutku, i teraz poprosił go o to samo, więc Noriega nie mógł mu odmówić.
Pilar Stewart