Strona 2 z 3

just like a thief

: ndz paź 19, 2025 8:53 pm
autor: kira finch
Nie mogła przyznać się do niczego przyznać. I chociaż była obecna przy kradzieży, to nawet nie był jej pomysł. Ona była tam dla towarzystwa. Wsypanie Boost jednak nie wchodziło w grę. Znali się zbyt długo i chociaż gdzieś tam w środku poruszyło ją, że Chevrolet był pamiątką po ojcu Lyric, nie dała niczego poznać. Skąd miała wiedzieć, że mówiła prawdę? Równie dobrze mogła łgać jak pies, tylko po to, żeby odzyskać furę. Kira nie była naiwna i dobrze znała takie sztuczki. Pewnie sama użyłaby podobnych i uśmierciłaby swoich rodziców, byle tylko osiągnąć cel.
Nie dramatyzuj — rzuciła krótko, po czym przechyliła głowę i spojrzała na nią pobłażliwie. — Ile razy mam ci jeszcze powtarzać, że niczego nie ukradłam? Chcesz powiedzieć o tym moim przełożonym? — powiedziała, wskazując ręką na przeszklone drzwi prowadzące do redakcji. — Śmiało. Opowiedz im, jak rzekomo ukradłam ci samochód. Twoje słowo przeciwko mojemu — uniosła wymownie brwi, bo naprawdę Lyric była tutaj na straconej pozycji.
Finch cieszyła się w firmie dobrą reputacją i była spostrzegana jako ktoś, kto rzetelnie wykonuje swoją pracę. Nikt o zdrowych zmysłach nie uwierzyłby jakieś dziewczynie z ulicy, że skradła jej auto. No bo jak to w ogóle brzmiało? Co najmniej absurdalnie.
Kasy? — powtórzyła z głośnym parsknięciem. — Czy wyglądam na kogoś, kto potrzebuje kasy? — zapytała, co akurat było pytaniem retorycznym. Co innego Boost, który właściwie żył z kradzieży i nielegalnej sprzedaży na giełdach. Jej nigdy nie brakowało pieniędzy. Ani za dzieciaka, kiedy rodzice — prawnicy, zapewniali jej dosłownie wszystko, ani terazteraz kiedy pracowała w zawodzie i zarabiała niemałe pieniądze, a wieczorne wyścigi przynosiły dodatkowy zysk.
Podeszła bliżej tak, że praktycznie stykały się piersiami. I choć atmosfera między nimi już była wystarczająco napięta, to z każdym takim krokiem i spojrzeniu w oczy powietrze robiło się coraz gęstsze. Powiedzieć, że między nimi nie było żadnej chemii to jak nie powiedzieć nic.
Powiem to jeszcze raz, głośno i wyraźnie — zaczęła Kira, patrząc prosto w ciemne, nieustraszone oczy. — Nie mam z tym nic wspólnego. Nie wiem, skąd masz moją kartę dostępu i nie mam pojęcia, o jaki samochód ci chodzi. Potrzebujesz mojego alibi? Cały wczorajszy wieczór spędziłam w rodzinnym domu rodziców. Nie wiem, mam ci to udowodnić? Chcesz, żebym do nich zadzwoniła? — dopytała z pełną świadomością, że pogrywała nieczysto i że w cokolwiek się nie wpierdoli, rodzice zawsze będą trzymać jej stronę. Chyba przyzwyczaiła ich do tego, że sprawiała same problemy, a potem musieli wyciągać ją z bagna.

lyric hollis

just like a thief

: pn paź 20, 2025 10:43 am
autor: lyric hollis
Miała racje. Pierdolona Kira Finch miała racje, gdy uświadamiała Lyric, że była na straconej pozycji. Bo przecież mogła sobie mówić ile chciała, że widziała ją tamtego wieczoru, jak kradła jej samochód z podjazdu, ale przecież nie miała żadnych dowodów. Żadnych. Mogłaby jej pościemniać, że kamery osiedlowe wszystko nagrały, ale prawda była taka, że gdyby tak się stało, to Hollis już dawno byłby z tym na policji, a nie stałą tu przed blondynką i szarpała ją za marynarkę, próbując ogarnąć wszystko na własną rękę. Była w ciemnej dupie. I takie właśnie były przykre fakty. Nie chciała jednak dać tego po sobie poznać.
Pierdolisz, Finch — przewróciła oczami, prychajać przy tym z poirytowania. — Dobrze wiemy, że brałaś w tym udział. I możesz sobie zgrywać głupią idiotkę, która nie ma pojęcia o co chodzi, może ktoś ci kiedyś uwierzył w takie brednie na ładne oczy, ale ja nie mam zamiaru. Bo wiem co widziałam. I wiesz co? — podeszła znowu bliżej, tym razem nawet wyciągnęła palec i szturchnęła ją w ramie, zaglądając głęboko w te szare oczy. Tylko że ona również wykonała krok w przód i tak jakoś nagle znalazły się od siebie jedynie milimetry. — Jeszcze znajdę sposób, żeby to udowodnić. A ty pożałujesz, że wybrałaś złą osobę do oskubania — rzuciła tą dosadną obietnicę prosto w jej twarz. A że były siebie tak blisko Kira zapewne poczuła każdy pojedynczy powiew powietrza na swoich wargach.
Jeszcze chwile patrzyła na nią w milczeniu, pozwalając by ich przyśpieszone od krzyków i kłótni oddechy mieszały się ze sobą. Przeszkadzała jej ta bliskość. Drapała ją w skórę i zaciskała wszystkie narządy, a jednak Lyric trwała w tej torturze jeszcze kilkanaście dobrych sekund, jakby takim zachowaniem chciała wywrzeć na Finch presje. Bezskutecznie.
Pożałujesz tego — potworzyła się i było to ostatnie słowa, jakie wyszły z jej ust tego ranka w stronę Kiry. Potem już tylko pchnęła ją mocno na ścianę, a sama odeszła w przeciwnym kierunku do wysokiego budynku, wciskając ręce do kieszeni i zaciskając nerwowo palce na tej pieprzonej karcie dostępu, która była jej jedynym punktem zaczepienia. Kipiała ze złości. Musiała coś zrobić. Nie mogła tak bezczynnie siedzieć i pozwolić im ujść z tym na sucho. Była na to zbyt narwana i nieobliczalna.

I faktycznie, nie pozwoliła. Jeszcze tego samego dnia wieczorem, spakowała cały swój sprzęt do plecaka, by zaraz po zmianie w barze około godziny trzeciej udać się pod budynek, w którym pracowała Kira. Z zakrytą dokładnie twarzą i ochronnymi okularami spędziła całe dwie godziny nad zamalowywaniem szyb i głównego wejścia do budynku. I wcale nic z tego nie przypominało żadnego z tych je artystycznych dzieł, którem mogły łapać za serca. Nic z tych rzeczy. To co zrobiła na miejscu pracy Finch głownie składało się z napisów takich jak Kira Finch, oszustka, złodziejka i suka. Nie zabrakło tam również brzydkich kutasów i jej podobizny, żeby każdy dokładniej wiedział, o kim była mowa. Nawet jeśli jej nie znali, to mogli ją poznać po włosach i uśmiechu. Bo na pewno nie po oczach, które Lyric zakreśliła na końcu czerwonymi posunięciami sprayu.
Cały ten akt wandalizmu może i w żaden sposób nie miał prawa przywrócić jej samochodu, ale dawał jej chociaż małą namiastkę satysfakcji za odwet. I szczerze miała chociaż nadzieje, że Kira będzie mieć z tego przynajmniej JAKIEKOLWIEK problemy w robocie. Bo zasługiwała na wszystko, co najgorsze.

kira finch

just like a thief

: wt paź 21, 2025 12:01 am
autor: kira finch
Do końca pozostała niewzruszona. Nie dała się złamać. Brnęła w te swoje kłamstwa, nie pozwalając się zastraszyć, choć Lyric Hollis miotała groźbami na lewo i prawo, a Kira jedynie przytakiwała, co jakiś czas odpierając jej chore sugestie albo uśmiechając się lekceważąco. Nic sobie nie robiła z jej słów. No bo właściwie co mogła jej zrobić? Pójść na policję, kiedy nie miała żadnych dowodów, poza kartą dostępu, którą Finch mogła tak naprawdę zgubić gdziekolwiek? No właśnie. Dlatego kiedy przestały ciągnąć tę farsę, odprowadziła dziewczynę wzrokiem, a sama ruszyła do budynku, gdzie świadkiem ich kłótni był jedynie stojący przy drzwiach ochroniarz, który i tak nie do końca wiedział, o co w tym wszystkim chodziło.

Ten sam ochroniarz z samego rana wezwał policję, która przyjechała do Toronto Sun, żeby spisać jego zeznania w sprawie bazgrołów na szybach. Jak się okazało, mężczyzna spał wtedy w dyżurce, dlatego niczego nie zakodował. Dopiero nagrania ukazały zamaskowaną postać, a jej postura sugerowała, że mogło chodzić albo o jakiegoś wiotkiego chłopca, albo sprawcą była jednak dziewczyna. I to potwierdziło tylko przypuszczenia samej zainteresowanej, której tyczyły się te wszystkie malunki i hasła. Kira od razu wiedziała, czyja to sprawka. I stojąc tak przed drzwiami do redakcji z myślą, że w sumie ta jej podobizna wyglądała całkiem nieźle, wyciągnęła z kieszeni swój telefon.
Tato? — powiedziała, gdy ojciec odebrał połączenie. — Musisz mi pomóc.
Godzinę później byli już na komisariacie w sali przesłuchań, a naprzeciwko nich, oprócz dwóch funkcjonariuszy, siedziała barmanka z The Shop, która dostała wezwana w trybie natychmiastowym. Paul Finch miała na to swoje sposoby.
Pani Hollis — zaczął spokojnie jeden z mężczyzn, który przedstawił się jako Isaac Schupp. Jego kolego — Martin Quigley — otworzył notatnik i przekartkował go do pustej strony. — Proszę nam powiedzieć, gdzie pani była zeszłej nocy — powiedział i wlepił wzrok w Lyric.
Kira zdmuchnęła z oczu grzywkę i ukradkiem spojrzała na ojca, który na razie milczał. Zawsze działał metodycznie i chłodno, zanim zabrał głos. Wpierw musiał wysłuchać tego, co miała do powiedzenia podejrzana, żeby móc podjąć odpowiednie działania i odnieść się do sytuacji. W Toronto uchodził za jednego z najlepszych prawników, choć miał za sobą niejeden skandal, które i tak przyćmiewały liczne wygrane, dość kontrowersyjne sprawy. Wiedział, czym po godzinach zajmowała się jego najmłodsza córka, ale udawał, że nic takiego nie miało miejsca. Niejednokrotnie tuszował jej wybryki, byle tylko nie ponosiła za nie konsekwencji. Z jednej strony Kira go nie cierpiała. Ale z drugiej miała pewność, że mogła na niego liczyć, kiedy znajdowała się w sytuacjach podbramkowych.

lyric hollis

just like a thief

: wt paź 21, 2025 12:28 am
autor: lyric hollis
Z samego rana Lyric obudziła się okropnym bólem głowy. Te wiecznie nieprzespane noce dawały się jej we znaki coraz bardziej i naprawdę musiała się zastanowić, jak to wszystko ograniczyć, żeby w końcu się nie przekręcić. I jakby tego wszystkiego było mało, jeszcze tego samego dnia okazało się, że dostała wezwanie na policje w trybie natychmiastowym w związku z aktem wandalizmu w Toronto Sun. Tylko ciekawe niby jakim cudem, skoro po pierwsze policja nigdy aż tak nie interesowała się sprawami, by prowadzić dochodzenie, raczej działali jedynie, kiedy kogoś złapali na gorącym uczynku, a po drugie od kiedy robienie graffiti było takie priorytetowe w policji? Nie mieli jakiś kurwa ważnych morderstw do rozwiązania? No najwidoczniej kurwa nie.
I chociaż funkcjonariuszka, która z nią rozmawiała nie chciała powiedzieć kto dokładnie złożył tą skargę, tak Lyric mogła się jedynie domyślać. Dlatego pierwsze co zrobiła po odłożeniu słuchawki, to odpaliła laptopa i wyszukała Kirę w internecie. Bardzo szybko znalazła również jej ojca, prawnika. Zajebiscie. Mogła kurwa zrobić ten cały tesearch jednak zanim poszła malować te wszystkie obrazki na budynku. No tylko skąd miała wiedzieć? Może gdyby nie była tak bardzo zajęta wydzieraniem się na Kirę, zakodowałaby, gdy ta powiedziała, że kasy miała pod dostatkiem. Bo przecież nie z pracy dla żałosnego magazynu.
NO ALE CHUJ.
Stawić i tak się musiała. Dlatego wcześniej jeszcze zgadała się Madrid, zresztą jak zawsze, kiedy któraś szła malować, że będą swoim wzajemnym alibi w razie czegokolwiek. Przyjaciółka trochę (bardzo) ją zjebała od gry do dołu, że to było w chuj nieodpowiedzialne, ale Lyric puściła to koło uszu, bo już wchodziła na komisariat, gdzie OCZYWIŚCIE była również Kira i jej tatuś. Serio kurwa. Poszła się poskarżyć do ojca. Co za żałosna słabeuszka.
Usiadła na krześle, a na pytanie komisarza, jedynie skrzyżowała dłonie na piersi i przewróciła oczami.
A to w ogóle jest legalne, że jestem przesłuchiwana w towarzystwie jakiejś kobiety, która z tego co mi wiadomo nie pracuje dla policji? — prychnęła i wbiła spojrzenie w Kirę. — Do tego czy przypadkiem nie przysługuje mi jakiś adwokat? — Lyric może i nie znała prawa tak dobrze, jak ojciec Finch, ale zwoje kurwa wiedziała, a to co tutaj się odpierdalało, było mocno naginane. I NIEZGODNE Z PRAWEM. No tylko pytanie, czy ktoś jej tu w ogóle posłucha?
Chwile jeszcze milczała, wodząc spojrzeniem po wszystkich zgromadzonych i dopiero po chwili westchnęła głośno, nachylając się do przodu i wbijając spojrzenie w szare oczy naprzeciwko.
Byłam ze swoją dziewczyną — powiedziała spokojnie. — U mnie — dodała jeszcze tak dla sprecyzowania, ciągle wwiercając spojrzenie w Kirę. I aż podziękowała sobie kurwa w duchu, że nigdy nie brała ze sobą telefonu, kiedy chodziła na akcje, więc nawet gdyby sprawdzili jej lokalizację, chuja by znaleźli.
Tylko nie za bardzo rozumiem skąd to przesłuchanie i dlaczego to właśnie ja zostałam wezwana? — tym razem zwróciła się do funkcjonariusza. A to jak Kira znalazła jej namiary i pełne nazwisko to już swoją droga ją zastanawiało. Chociaż jak się wysługiwało takim potężnym tatusiem, to w sumie co się dziwić.

kira finch

just like a thief

: wt paź 21, 2025 1:54 pm
autor: kira finch
Każdy tutaj z obecnych wiedział, że przesłuchanie, na które została wezwana Lyric Hollis nie było do końca legalne. Ale Paul Finch zadbał o to, żeby nikt, poza zaprzyjaźnionymi funkcjonariuszami, nie dowiedział się o zaistniałej sytuacji.
Dojdziemy do tego — wtrącił Martin Quigley, notując coś skrupulatnie. — Oczywiście może pani skontaktować się ze swoim adwokata, jeśli takiego pani posiada. Jeśli nie, może skontaktować się pani z dyżurnym prawnikiem finansowanym przez państwo. Na razie możemy powiedzieć tylko tyle, że zostały wniesione przeciwko pani dwa oskarżenia — jedno za zniesławienie, wniesione przez panią Finch, a drugie za zniszczenie mienia, wniesione przed redakcję Toronto Sun — wyjaśnił pokrótce policjant, przedstawiając Lyric, jak mają się sprawy i na jakich warunkach tutaj się znalazła.
Kiedy Hollis wspomniała o nocy spędzonej u swojej dziewczyny, Kira nie mogła powstrzymać się od parsknięcia śmiechem.
Dziewczyna wie, że w trakcie pracy obściskujesz się z klientkami na dachu? — zapytał, posyłając jej rozbawione spojrzenie.
Kira — ojciec próbował uciszyć ją spojrzeniem, jednak Finch tylko wywróciła ostentacyjnie oczami.
Drugi policjant odchrząknął i wrócił do przeglądania notatek.
Mamy świadków, że wczorajszym popołudniem widziano panią pod redakcją — zastukał palcem w podkreśloną na papierze informację. — Recepcjonistka potwierdziła, że pytała pani o panią Finch, a ochroniarz widział, jak naskoczyła pani na nią przed budynkiem. Może to pani wyjaśnić?
Ale co tutaj wyjaśniać? — odezwała się znowu Kira. — Przyszła do mojej pracy z kartą dostępu, którą pewnie skradła mi, kiedy widziałyśmy się w klubie i zaczęła wygadywać jakieś idiotyzmy, okrążając mnie o kradzież samochodu, z czym nie mam nic wspólnego. A w nocy postanowiła się zemścić, stąd te wszystkie wulgaryzmy, wypisana na mój temat — wyjaśniła pokrótce, co znowu spotkało się z chłodnym, wzrokiem ojca. Finch uniosła ręce w obronnym geście, dając mu do zrozumienia, że przynajmniej spróbuje na razie się nie odzywać. Wbiła pogardliwe spojrzenie w Lyric, uśmiechając się przy tym pod nosem. Mówiła jej, żeby odpuściła, bo niczego nie ugra. Mogła posłuchać.
Pani Hollis, czy może pani wyjaśnić swoją wczorajszą obecność pod redakcją Torronto Sun? — powtórzył spokojnie detektyw Schupp, obserwując uważnie jej reakcję.

lyric hollis

just like a thief

: wt paź 21, 2025 5:41 pm
autor: lyric hollis
Czuła, że miała przejebane.
Czuła, że zadarła nie z tym, z kim powinna.
I pluła sobie w brodę, że wcześniej tego nie sprawdziła. Bo kurwa nie było chyba nic gorszego niż stary prawnik. No chyba, że stary policjant, ale wtedy to w ogóle Lyric już byłaby zakuta w kajdany i wsadzona za kraty o byle gówno. Chociaż z drugiej strony nikt nie powiedział jeszcze, że i z tej sytuacji będzie w stanie się jakoś wygrzebać, bo kurwa im dłużej mówił ten funkcjonariusz, tym Hollis tylko uświadamiała sobie jak bezmyślnie się zachowała. Dała się zobaczyć, jak szarpie Kirę, a potem to graffiti.
Kurwa.
Kurwa.
Kurwa.
No tylko co ona teraz mogła? Opłacało się grać totalną idiotkę? Tak jak to zrobiła Finch przed budynkiem jej pracy? No chyba nie miała wyjścia.
A przepraszam jak dokładnie ją zniesławiłam? — dopytała się, przerywając funkcjonariuszowi w pół słowa, w międzyczasie łapiąc szare, znajome spojrzenie. — Tak, przyszłam pod jej pracę wczoraj, bo chciałam z nią porozmawiać. Niestety byłam osobiście ŚWIADKIEM, jak Kira Finch UKRADŁA MI SAMOCHÓD dwie noce temu wraz ze swoimi znajomymi — tu przeniosła wzrok na jej ojca. Wiedział? To też mu powiedziała? Problem w tym, że Lyric nie miałą kurwa pojęcia, bo z twarzy tego mężczyzny nie dało się wyczytać absolutnie nic. Nawet kurwa brew mu nie drgnęła. ANI RAZU odkąd tu zasiedli. Jak to było w ogóle możliwe?! — Kiedy uciekała, wypadła jej karta dostępu. Chciałam jej ją oddać i przy okazji dowiedzieć się, jak mogę odzyskać auto, które mi bezczelnie ukradła — wysyczała przez zęby, bo na samą myśl o samochodzie po ojcu, zaczął wzbierać się w niej gniew. I troche też na siebie, bo pewnie nie powinna nic kurwa mówić. Jej stary był jebanym prawnikiem. Na pewno zaraz wszystko odwróci przeciwko niej. — Gdyby samochód się w końcu znalazł, jestem pewna, że znalazły by się tam jej odciski placów — dodała tak przy okazji, chociaż nie wiedziała sama dokładnie po co? Bo przecież auto pewnie się nie znajdzie. Może stary też w tym jej pomagał? Zakrywał te lewe interesy i pierdolone kradzieże, a córeczka mogą w spokoju oddawać się pasji kleptomaństwa.
Na uwagę o dziewczynie, jedynie uśmiechnęła się do Kiry. Czyli nawet teraz, siedząc w sali przesłuchań, kiedy tak spoglądała na Lyric, myślała sobie o tej ich niedoszłej upojnej nocy? I dobrze. Niech się trzyma tego wspomnienia, bo już nigdy więcej do czegoś podobnego nie dojdzie.
Policjant znowu ponaglił po odpowiedź, a ona przewróciła oczami.
Ale jakie wulgaryzmy? Gdzie? Naprawdę nie wiem, o czym mowa — znowu się wypala. — Byłam po Toronto Sun tylko rano i poszłam. Potem więcej moja noga tam nie postała. Nawet nie wiem, o czym dokładnie mówicie. Ale biorąc pod uwagę, że panienka Flinch namiętnie kradnie samochody, z pewnością mogła być to jakaś jedna innych z ofiar tych przestępstw — dorzuciła jeszcze dla podkręcenia tematu i przekierowanie uwagi na nią. No bo co? Skoro LYRIC widziała na własne oczy, to może policja jednak powinna coś z tym zrobić? Może skoro dała im taki trop i przecież wciąż miała przy sobie tą jej kartę, to nie mogli przejść obok tego obojętnie? Musieli przecież mieć zgłoszenia tych wszystkich kradzieży.

@kira

just like a thief

: wt paź 21, 2025 8:41 pm
autor: kira finch
Patrzyła z politowaniem na Lyric, która właśnie próbowała się wybielić ze swoich wczorajszych czynów. Obie wiedziały, że to ona była twórczynią tych pięknych epitetów i podobizny Kiry na przeszklonych ścianach budynku redakcji. Tak, jak obie wiedziały, że to Finch stała za kradzieżą jej samochodu. Może to nie był jej pomysł i nie ona od dłuższego czasu miała na oku czerwonego Chevroleta, ale brała w tym udział.
Kira Finch, oszustka, złodziejka i suka — przytoczył detektyw Schupp. — A obok namalowana sprejem jej twarz oraz męskie przyrodzenia — wyjaśnił, po czym położył przed oskarżoną zdjęcia, na których zostało uwiecznione to arcydzieło. — Próbujesz powiedzieć, że nie masz z tym nic wspólnego? Zdajesz sobie sprawę z tego, że twoja wczorajsza wizyta w redakcji stawia się w bardzo złym świetle i w zasadzie jesteś jedyną podejrzaną? — popatrzył uważnie na Hollis, posyłając jej pobłażliwy uśmiech.
Drugi policjant wyprostował się na krześle, wymieniając krótkie spojrzeniem z Paulem Finchem.
Skoro twierdzisz, że ktoś skradł ci samochód i masz pewność, kto to zrobił, to dlaczego nie zgłosiłaś tego zaraz po zdarzeniu? — zapytał, notując coś na marginesie notatnika. — Karta dostępu nie jest żadnym dowodem, panna Finch mogła zgubić ją gdziekolwiek. Poza tym to mocne oskarżenia jak na kogoś, kto nie ma żadnych świadków, a służby nie dostały zgłoszenia.
Paul Finch przeniósł swój wzrok z detektywów na Lyric. Kira również na nią patrzyła. Nie dlatego, że myślała o tym, do czego nie doszło między nimi tamtego wieczoru na dachu The Shop, ale zastanawiała się, jak barmanka wybrnie z zaistniałej sytuacji.
Pragnę tylko przypomnieć, że wezwano panią w innej sprawie — zaznaczył jeszcze Schupp. — To nie Kira Finch jest oskarżona. I jeśli przyzna się pani do winy, panna Finch i jej ojciec na pewno będą mieć to na uwadze i być może będą skłonni wycofać oskarżenia — zerknął na Lyric, która wyglądała na trochę zdenerwowana, ale miała na to monopol, bo przecież właśnie była przesłuchiwana, co na pewno podnosiło poziom stresu.
Nie dało się nie zauważyć, że nikt nie brał na poważnie tej historii kradzieży samochodów. Nawet policjanci uważali, że użyła tego wyimaginowanego argumentu tylko po to, żeby chronić własny tyłek. Tonący brzytwy się chwyta.
To jak będzie? — Paul Finch przemówił pierwszy raz, odkąd zasiedli przy stole w pokoju przesłuchań. — Załatwimy to polubownie, czy spotkamy się w sądzie? — uniósł jedną brew, choć jego wyraz twarzy pozostawał zupełnie niewzruszony. Już wiadomo, po kim Kira potrafiła zachować zimną krew w sytuacjach podbramkowych.

lyric hollis

just like a thief

: wt paź 21, 2025 10:24 pm
autor: lyric hollis
Pierwszy raz widzę to na oczy — tyle tylko powiedziała, przyglądając się fotografiom, które komisarz ułożył tuż przed nią. Chociaż musiała przyznać — piękne jej to wyszło. Szczególnie ta karykatura Kiry, praktycznie jeden do jeden gdyby tak postawić ją obok oryginału. I nawet Lyric miała ochotę to zrobić przez krótką chwilę, ale przecież w teorii pierwszy raz widziała to coś na oczy. — Ja nawet nie mam takich rzeczy, tych sprejów czy czym to się robi, żeby takie coś namalować — wzruszyła ramionami. — Możecie pojechać sobie nawet teraz do mojego domu i to sprawdzić — bo akurat to to mogli sobie zrobić. Hollis nie była głupia i trzymała wszystkie swoje narzędzia w opuszczonym budynku kilka ulic dalej. Doskonale zdawała sobie sprawę, że w razie ucieczki przed policją, musiała być zabezpieczona i czysta. Tak w razie czego. Dlatego gdyby policja wbiła do niej na chatę nie znalazłaby ani jednego dowodu.
Chociaż patrząc w drugą stronę, z tym autem to ona też była w dupie z powodu BRAKU dowodów. Bo przecież ta marna karta dostępu nie znaczyła absolutnie nic. I w dodatku Lyric przecież nie zgłosiła tej kradzieży. A jak widać mogła. Chociaż na dobrą sprawę, czy to by cokolwiek zmieniło?
Powiedzmy sobie szczerze, że sprawy kradzieży aut w tym mieście, policja wcale nie traktuje poważnie — stwierdziła, spoglądając z wymuszonym zawodem na policjanta. — Moja matka zgłosiła jedno dziesięć lat temu. Do dzisiaj nikt się do niej nie odezwał — to akurat była najszczersza prawda. Kiedy ukradli jej samochód, psy nawet nie zainteresowały się na tyle by oddzwonić z jakąkolwiek informacją zwrotną. Tylko powiedzieli, że będą się odzywać. I nigdy nie odezwali. Więc o czym oni tutaj w ogóle rozmawiali?
Chociaż w tamtej chwili, to już nawet nie była rozmową Lyric z funkcjonariuszem, bo dołączył się do tego jej ojciec. Oczywiście okazał się pieprzonym, zadufanym gburem. Jakże by inaczej. Wyglądał na takiego, któremu się wszystko po prostu należało, a Hollis nienawidziła takich ludzi. Z całego, kurwa, serca.
Doskonale rozumiem, że nie mam na to d o w o d ó w, Panie Finch — rzuciła od razu, praktycznie wchodząc mu w pół słowa i walcząc, by nie przewrócić oczami. — Dlatego w PRZECIWIEŃSTWIE do Pana i Pana córki nie rzucam pustych oskarżeń na lewo i prawo i nie biegnę na policje bez żadnych dowodów. Tak robią ludzie normalni, z resztkami moralności, zamiast po prostu niszczyć innym życie, bo swoim się nudzą — dupek. Lyric nienawidziła ludzi, którzy wykorzystywali swoje wpływy. A już najbardziej nienawidziła mężczyzn u władzy. Bo zawsze jej nadużywali. A każdym, kurwa, kroku. — Bo ja również nie widzę w przypadku tych bazgrołów na szybach jakiegokolwiek DOWODU na to, że to byłam ja. Czy się mylę? Czy może fakt, że byłam na tej ulicy już mnie wystarczajaco oskarża? — no przecież aż takich wpływów nie mógł kurwa mieć, żeby nagle bez dowodów mógł ja oskarżać. Musiał ją po prostu straszyć i tyle. Żaden normalny sąd przecież nie wziąłby nawet takiej sprawy bez złamanego dowodu.
— A skoro ochroniarz RZEKOMO widział jak szarpię szanowną panią Finch — nawiązała do tego pierwszego zarzutu. — Musiał też widzieć jak i ona mnie popchnęła. Wiec chyba kiedy skończymy tutaj rozmawiać, przejdę się jeszcze tam do okienka na komisariacie, by złożyć własną skargę — a bo kto jej kurwa zabroni? Tylko szkoda ze ochroniarz to pewnie widział tylko i wyłącznie jak Lyric szarpała ją za fraki. I chuja z tego całego odgrażania się. — Poza tym, nie powiem już nic więcej bez adwokata. Czuje, że cała ta sytuacja jest ustawiona i manipulowana przez wpływy pana Fincha, o czym świadczy sam fakt, że siedzimy tutaj w tak licznym gronie. Może temu sąd powinien się dokładniej przyjrzeć? — to już powiedziała do policjanta, skrzyżowała ręce na piersi i zamilkła kurwa na wieki wieków amen. Słowa już nie piśnie. Bo potem odwrócą wszystko przeciwko niej.

kira finch

just like a thief

: wt paź 21, 2025 11:04 pm
autor: kira finch
Lyric chyba nie zdawała sobie sprawy, że Paul Finch, oprócz tego, że był ojcem Kiry, przede wszystkim uchodził za najbardziej szanowanego prawnika w prowincji Ontario. Ale w porządku, wcale nie musiała tego wiedzieć, choć istnieje jakiś cień szansy, że czasami zaczytywała się w różnych wiadomościach, to natrafiła na jakiś artykuł, kiedy udawało się wybronić kogoś oskarżonego o zabójstwo, co właśnie było zasługą nikogo innego, jak Fincha.
Wiem, że trzymasz swój sprzęt w opuszczonym budynku, Hollis — powiedział, bo przecież miał swoich ludzi i swoje metody na to, żeby prześwietlić dziewczyną na wylot. — W ciągu kilku godzin zdobyłem o tobie więcej informacji, niż możesz przypuszczać. Zresztą policja zdążyła już to sprawdzić. Ale jak tak bardzo chcesz powoływać się na swoje prawa i będziesz rozmawiać tylko w obecności adwokata, śmiało — uniósł ręce w obronnym geście. — Nie zapomnij wspomnieć temu urzędasowi, że po drugiej stronie ma adwokata procesowego. — Panowie, czy moglibyście pobrać odciski palców z puszek, które znaleźliście w Greektown?
Naturalnie — przytaknął Schupp. — Ale będziemy musieli też przejrzeć dokładniej monitoring z Toronto Sun i sprawdzić, czy rzeczywiście nie doszło tam do rękoczynów.
Popchnęłam ją — wtrąciła natychmiast Kira, bo nie widziała powodów, dla których miałaby to ukrywać. — Ale to było wyłącznie w samoobronie. Docisnęła mnie do ściany i oskarżała o kradzież jakiegoś samochodu. Zresztą to wszystko i tak będzie na nagraniach — wzruszyła niedbale ramionami. Z tego, co pamiętała, nie zrobiła niczego, czym wyrządziłaby Lyric jakąkolwiek krzywdę.
Quigley podkreślił coś w swoim kajeciku i zastukał w niego końcówką długopisu.
To przykre, że nie wierzy pani w działania TPS — westchnął ciężko, prostując się i przywierając plecami do oparcia krzesła. — Takie słowa na pewno nie będą działać również na pani korzyść — dodał, bo im bardziej Hollis naskakiwała na tutejszą policję, tym funkcjonariusze coraz mniej chcieli iść jej na rękę.
Szczerze mówiąc, Kira wcale nie chciała robić jej pod górkę, ale Lyric nie dała jej wyboru. Nie mogła pozwolić sobie na utratę reputacji w redakcji, a te wszystkie bazgroły działały na niekorzyść Finch. Do tej pory nigdy nie podpadła nikomu, kto odważyłby się zrobić coś podobnego. Jasne, miała swoje za uszami i pewnie narobiła sobie wrogów na różnych płaszczyznach, jednak nikt nie był tak głupi, żeby zadzierać z córką Paula Fincha. To był szczyt głupoty i tylko niepotrzebnie ściągnęliby na siebie dodatkowe kłopoty.
Pozwoli pani, że przejdziemy do sąsiedniego pomieszczenia, żeby pobrać odciski palców — Schupp odsunął krzesło i podniósł się z miejsca. — Jeśli nie ma pani niczego do ukrycia, nie ma się czego obawiać — posłał Hollis łagodny uśmiech i wymownie spojrzał w kierunku drzwi.

lyric hollis

just like a thief

: wt paź 21, 2025 11:22 pm
autor: lyric hollis
Taka była pewna, że już przechytrzyła policję.
Taka był kurwa kurwa dumna, że starła chociaż na moment temu zasranemu Finchowi uśmiech z głupiego, męskiego ryja.
A jednak chuj.
Wiem, że trzymasz swój sprzęt w opuszczonym budynku, Hollis
Chuj bombki strzelił.
Bo Lyric chyba trochę przeliczyła się z kim zadarła. I prawda była taka, że teraz w chuj żałowała, że nie przemyślała tego lepiej. Nie miała zielonego pojęcia, jak wpływowymi ludźmi są rodzice Kiry i teraz nie dość, że już na zawsze straciła samochód po ukochanym ojcu, to jeszcze dostanie jakaś pierdoloną grzywnę, z której w życiu się nie wypłaci albo co, pójdzie siedzieć? Mogli ją za to wsadzić? Nawet nie miała kogo kurwa spytać. Nie miała znajomości. Nie miała nawet własnej, pierdolonej rodziny, bo przecież na matkę wypięła się zaraz po pogrzebie. Była sama. Jak jebany palec. A to tego zła na siebie i całą tą sytuacje.
No tylko co teraz? Bo przecież nagle się nie przyzna. Wtedy dopiero zrobiłaby z siebie idiotkę. A więc w takiej sytuacji pozostało jej tylko jedno…
Nic więcej nie powiem bez adwokata — rzuciła krotko, nawet na nich nie patrząc. Spojrzenie wbiła w stół. W ten brudny, ciemny stół, na którym wciąż leżało zdjęcie zamazanego budynku. Budynku, pod który nigdy nie powinna przychodzić. — I żadnych odcisków palca też nie będę dawać bez adwokata. Nie pozwolę się wrobić — i tyle i chuj i cześć. Chociaż tyle mogła. Bo przecież takie właśnie miała prawa. Tylko co to za prawo, skoro i tak to pewnie przed nią nie ucieknie, te cholerne konsekwencje? Mogła je jedynie odciągnąć w czasie.
Może kiedy znowu zostanie wezwana, przynajmniej odbędzie się to w towarzystwie jakiś bezstronnych policjantów, a przede wszystkim bez niej. Bo to kurwa wszystko było jej winą.
Uniosła wzrok i złapała spojrzenie szarych oczu, kiedy jeden z policjantów wciąż pierdolił o niekończących się konsekwencjach. Tylko że Lyric już nie słuchała. Wpatrywała się w Kirę z jakimś takim żalem. Bo przecież to nie ona zaczęła. To Finch pierwsza zapierdoliła jej auto. I gdyby Kira miała w sobie jakiekolwiek resztki pierdolonej godności, to zostawiłaby to. Oko za oko. Ona była bez auta, a jej budynek pracy wyglądał jak gówno. Po chuj iść z tym na policję? Po po wciągać w to ojca i ograny ścigania? To miało zostać między nimi, a jednak teraz Finch wywaliła jej życie do góry nogami. I to wcale nie w dobrym tego słowa znaczeniu.
Skończyliśmy na dzisiaj? — odezwała się po chwili, nie ściągając z niej wzroku.
Bo skoro ona już więcej nic nie powie, a oni i tak wiedzieli, że ją mieli i ją udupili, no to chyba koniec zabawy?

kira finch