fast cars, faster heartbeats
: śr paź 22, 2025 11:19 pm
				
				- Nie jestem śledczym, to nie leży w moich kompetencjach, rozwiązywanie tej sprawy - rzucił, chociaż w zasadzie to chwilę ze sobą walczył, żeby się nie uśmiechnąć, bo może i nie był detektywem, ale w tę sprawę się trochę mieszał. Aż znowu pomyślał o Pilar, a miał o niej nie myśleć. Ale teraz to pomyślał o niej bardziej tak, że liczył, że w końcu znajdzie coś na Seeleya, a wtedy Galen go wywali na zbity pysk, założy koronę bohatera i będzie podbijał te wszystkie europejskie rynki i inne. Dopiero kiedy Cherry nazwała go gangsterem, to wrócił myślami na ziemię, do niej, uniósł jedną brew. Wydało mu się to nagle jakieś takie ciekawe, co by było gdyby Galen Wyatt był gangsterem? Białe kołnierzyki i niedozwolone zagrywki, bo na pewno nie krew na rękach.
- Śledztwo trwa, ale wycofali wszystkie zarzuty - na razie, bo jak dopuszczą jako dowód te wszystkie papiery podpisane przez Galena może wcale nie być tak wesoło. Może dlatego on teraz wszystko zlecał innym, żeby też trochę od tej sprawy się odsunąć, żeby ten pierdolony Arthur Seeley czuł się bezkarny i tam sobie korzystał z jego nieobecności.
Kiedy Cherry ścisnęła jego rękę i powiedziała która to rocznica, to Galen uśmiechnął się, chociaż z jednej strony to go to trochę przerażało. To więcej niż całe jego życie.
- Bliźniaki... - powtórzył po ojcu Cherry, bo wtedy przez myśl mu przeszło, że co by było gdyby oni z Cherry też mieli bliźniaki? Czy by to przeżył? Galen z jednej strony kochał Cherry, tego był pewny, ale jak myślał o niektórych rzeczach, to był jeszcze bardziej przerażony niż wtedy w szpitalu, gdy bał się, że umrze. Bliźniaki na przykład go przerażały. Trzydzieści pięć lat z jedną kobietą trochę też. Ale to nie dlatego, że tej kobiety nie kochał, bardziej dlatego, że w jego życiu zawsze było ich... więcej.
Galen lubił jak wszystkiego jest więcej, ale dzieci to może jednak... mniej?
Oparł głowę na drugiej ręce, na tej, w której nie trzymał palców Cherry, dopiero kiedy jej ojciec zapytał, czy by się oświadczył gdyby nie musiał, gdyby nie powiedziała mu, że ma wyjść za mąż, to przeniósł na niego spojrzenie. Zamknął na moment oczy, myślał o tym wiele razy.
- Tak... - powiedział w końcu, a te niebieskie tęczówki utkwił w Christopherze - i gdybym mógł wyjechać, to już dawno byłaby moją żoną - bo by ją porwał, gdzieś się z nią zaszył i wziął ten ślub. Galen wolał żyć krótko i szybko, ale jak lew, jak zwycięzca, niż cały czas wszystko rozważać, analizować i czekać. Czuć i żyć. A po Lanzarote czuł, że kocha Cherry, po Lanzarote od razu chciał się jej oświadczyć i z nią żenić. Potem tylko wydarzyło się tyle innych rzeczy, że teraz... miał już pewne wątpliwości.
Patrzył w jej oczy i myślał, że on wcale nie chce się z nią żenić na warunkach jej ojca, z powodu jakiejś umowy.
- Ostatnie kwartały roku zawsze zaliczają spadki - stwierdził z poważną miną -a teraz ludzie już przygotowują się do zimy - więc rzeczywiście stawiają mniej stalowych konstrukcji, czy tych paneli fotowoltaicznych. Galen za bardzo się tym nie przejmował, nie od dzisiaj śledził rynek. Na kolejne słowa ojca Cherry zacisnął mocniej palce na filiżance z tymi swoimi ziółkami. On nie jest już w takiej dobrej pozycji?
Przez chwilę chciał coś powiedzieć. Może się kłócić? Ale ugryzł się w język, a wszelkie słowa przełknął razem ze śliną.
Tylko co jeśli Christopher miał rację? Jeśli Galen Wyatt jest teraz słaby, bo już nie przechadza się po biurze, już nie pilnuje tam porządku? Musi tam jutro jechać.
Może powinien tam od jutra wrócić?
Z tych myśli wyrwały go kolejne słowa Christophera. Winston to przyjaciel rodziny? Uniósł jedną brew, tego nie wiedział. Winston sam go prosił o polecenie kogoś, nigdy nie wspominał... Cherry też nigdy o tym nie mówiła. Przeniósł na nią wzrok z jakimś takim niemym pytaniem, ale po chwili znów patrzył na jej ojca.
- Czasami emocje są dobre, nawet na biznesowych spotkaniach - powiedział powoli, ale wcale nie chodziło mu o to, że Cherry się prawie popłakała, Galen sam umiał grać na emocjach kontrahentów, zapraszał ich na kolacje, dawał prezenty, to wszystko są emocje. A impulsywny był może nawet bardziej od Cherry, i co? I do tej pory szło mu świetnie, tak świetnie, że nawet te jego głośne skandale nie przekreśliły jego kariery, a może nawet... Trochę bardziej zwracały na niego uwagę?
- To chyba ona będzie wiedziała kiedy jest gotowa, a nie Pan - Galena to już denerwowała cała ta wymiana zdań. Ślub i ślub i przymus, zaraz wstanie powie, że żadnego ślubu nie będzie i sobie pójdzie. Dobrze, że miał ten swój czysty czystek. Podniósł do ust filiżankę, żeby upić łyka przysłuchując się znowu tej dziwnej wymianie zdań między córką, a ojcem. Może i matka Galena była wywłoką, ale na pewno by go do niczego nie zmusiła, bo on by się jej po prostu nie dał. A Cherry tak łatwo dawała sobą manipulować swojemu ojcu. Kiedy w końcu mu się postawiła, to przeniósł na nią wzrok i sam wstał z krzesła, żeby stanąć za jej plecami, żeby oprzeć jej dłoń na ramieniu, a potem jeszcze spojrzeć na jej ojca.
- Ja do niczego nie będę zmuszał Cherry, a jeśli Pan tego nie rozumie i będzie próbował coś na niej wymuszać, to zadbam, żeby jednak Winston jeszcze raz zastanowił się nad współpracą z Northland Power, bo w biznesie przyjaźń jednak wcale tak się nie liczy - powiedział z jakąś taką zaciętością w głosie, a Galen jak się na czymś zafiksował i uwziął to był chyba jeszcze gorszy od Cherry, a już zwłaszcza jeśli chodziło o jego pracę. Po trupach do celu, chociaż teraz zważając na te kontenery może brzmiało to zbyt dosłownie?
Zerknął na ten bajecznie drogi zegarek na swoim nadgarstku.
- Już powinniśmy wychodzić - stwierdził i przesunął dłonią, żeby palce oprzeć w załomku szyi Cherry, lekko, miękko. Chyba już dosadniej tej rozmowy nie dało się zakończyć? Chociaż może powinien powiedzieć tak jak Cherry do jego matki, wypierdalaj stad wywłoko, czy coś?
Cherry Marshall
			- Śledztwo trwa, ale wycofali wszystkie zarzuty - na razie, bo jak dopuszczą jako dowód te wszystkie papiery podpisane przez Galena może wcale nie być tak wesoło. Może dlatego on teraz wszystko zlecał innym, żeby też trochę od tej sprawy się odsunąć, żeby ten pierdolony Arthur Seeley czuł się bezkarny i tam sobie korzystał z jego nieobecności.
Kiedy Cherry ścisnęła jego rękę i powiedziała która to rocznica, to Galen uśmiechnął się, chociaż z jednej strony to go to trochę przerażało. To więcej niż całe jego życie.
- Bliźniaki... - powtórzył po ojcu Cherry, bo wtedy przez myśl mu przeszło, że co by było gdyby oni z Cherry też mieli bliźniaki? Czy by to przeżył? Galen z jednej strony kochał Cherry, tego był pewny, ale jak myślał o niektórych rzeczach, to był jeszcze bardziej przerażony niż wtedy w szpitalu, gdy bał się, że umrze. Bliźniaki na przykład go przerażały. Trzydzieści pięć lat z jedną kobietą trochę też. Ale to nie dlatego, że tej kobiety nie kochał, bardziej dlatego, że w jego życiu zawsze było ich... więcej.
Galen lubił jak wszystkiego jest więcej, ale dzieci to może jednak... mniej?
Oparł głowę na drugiej ręce, na tej, w której nie trzymał palców Cherry, dopiero kiedy jej ojciec zapytał, czy by się oświadczył gdyby nie musiał, gdyby nie powiedziała mu, że ma wyjść za mąż, to przeniósł na niego spojrzenie. Zamknął na moment oczy, myślał o tym wiele razy.
- Tak... - powiedział w końcu, a te niebieskie tęczówki utkwił w Christopherze - i gdybym mógł wyjechać, to już dawno byłaby moją żoną - bo by ją porwał, gdzieś się z nią zaszył i wziął ten ślub. Galen wolał żyć krótko i szybko, ale jak lew, jak zwycięzca, niż cały czas wszystko rozważać, analizować i czekać. Czuć i żyć. A po Lanzarote czuł, że kocha Cherry, po Lanzarote od razu chciał się jej oświadczyć i z nią żenić. Potem tylko wydarzyło się tyle innych rzeczy, że teraz... miał już pewne wątpliwości.
Patrzył w jej oczy i myślał, że on wcale nie chce się z nią żenić na warunkach jej ojca, z powodu jakiejś umowy.
- Ostatnie kwartały roku zawsze zaliczają spadki - stwierdził z poważną miną -a teraz ludzie już przygotowują się do zimy - więc rzeczywiście stawiają mniej stalowych konstrukcji, czy tych paneli fotowoltaicznych. Galen za bardzo się tym nie przejmował, nie od dzisiaj śledził rynek. Na kolejne słowa ojca Cherry zacisnął mocniej palce na filiżance z tymi swoimi ziółkami. On nie jest już w takiej dobrej pozycji?
Przez chwilę chciał coś powiedzieć. Może się kłócić? Ale ugryzł się w język, a wszelkie słowa przełknął razem ze śliną.
Tylko co jeśli Christopher miał rację? Jeśli Galen Wyatt jest teraz słaby, bo już nie przechadza się po biurze, już nie pilnuje tam porządku? Musi tam jutro jechać.
Może powinien tam od jutra wrócić?
Z tych myśli wyrwały go kolejne słowa Christophera. Winston to przyjaciel rodziny? Uniósł jedną brew, tego nie wiedział. Winston sam go prosił o polecenie kogoś, nigdy nie wspominał... Cherry też nigdy o tym nie mówiła. Przeniósł na nią wzrok z jakimś takim niemym pytaniem, ale po chwili znów patrzył na jej ojca.
- Czasami emocje są dobre, nawet na biznesowych spotkaniach - powiedział powoli, ale wcale nie chodziło mu o to, że Cherry się prawie popłakała, Galen sam umiał grać na emocjach kontrahentów, zapraszał ich na kolacje, dawał prezenty, to wszystko są emocje. A impulsywny był może nawet bardziej od Cherry, i co? I do tej pory szło mu świetnie, tak świetnie, że nawet te jego głośne skandale nie przekreśliły jego kariery, a może nawet... Trochę bardziej zwracały na niego uwagę?
- To chyba ona będzie wiedziała kiedy jest gotowa, a nie Pan - Galena to już denerwowała cała ta wymiana zdań. Ślub i ślub i przymus, zaraz wstanie powie, że żadnego ślubu nie będzie i sobie pójdzie. Dobrze, że miał ten swój czysty czystek. Podniósł do ust filiżankę, żeby upić łyka przysłuchując się znowu tej dziwnej wymianie zdań między córką, a ojcem. Może i matka Galena była wywłoką, ale na pewno by go do niczego nie zmusiła, bo on by się jej po prostu nie dał. A Cherry tak łatwo dawała sobą manipulować swojemu ojcu. Kiedy w końcu mu się postawiła, to przeniósł na nią wzrok i sam wstał z krzesła, żeby stanąć za jej plecami, żeby oprzeć jej dłoń na ramieniu, a potem jeszcze spojrzeć na jej ojca.
- Ja do niczego nie będę zmuszał Cherry, a jeśli Pan tego nie rozumie i będzie próbował coś na niej wymuszać, to zadbam, żeby jednak Winston jeszcze raz zastanowił się nad współpracą z Northland Power, bo w biznesie przyjaźń jednak wcale tak się nie liczy - powiedział z jakąś taką zaciętością w głosie, a Galen jak się na czymś zafiksował i uwziął to był chyba jeszcze gorszy od Cherry, a już zwłaszcza jeśli chodziło o jego pracę. Po trupach do celu, chociaż teraz zważając na te kontenery może brzmiało to zbyt dosłownie?
Zerknął na ten bajecznie drogi zegarek na swoim nadgarstku.
- Już powinniśmy wychodzić - stwierdził i przesunął dłonią, żeby palce oprzeć w załomku szyi Cherry, lekko, miękko. Chyba już dosadniej tej rozmowy nie dało się zakończyć? Chociaż może powinien powiedzieć tak jak Cherry do jego matki, wypierdalaj stad wywłoko, czy coś?
Cherry Marshall