— Por amor.
: sob lis 15, 2025 2:37 pm
Alvaro również nie rozumiał dlaczego Santiago tak bardzo przejął się tymi jego wątpliwościami - przecież tak czy siak byliby przyjaciółmi, bo byli nimi od zawsze, a jeśli Salva nie kochałby Santiago, to ten powinien być wręcz zadowolony, skoro próbował go od siebie odciąć. Wierzył, że udając przed nim własną śmierć w jakiś pokręcony sposób go ochroni - to już udało mu się wywnioskować przez ten wspólnie spędzony czas. Wierzył, że robi to dla dobra Alvaro. Być może faktycznie go kochał i robił to z miłości, żeby Alvaro nie musiał patrzeć na opadającego z sił i coraz bliższego śmierci przyjaciela. Problem w tym, że Palermo nie rozumiał w jaki sposób miałoby to zadziałać i jak to się niby wiązało z miłością Santiago do niego, więc to wyznanie z pierwszego dnia potraktował bardziej przyjacielsko/bratersko, niźli romantycznie. Byłby chyba naiwnym idiotą, gdyby uwierzył, że po tylu latach latania za nim niczym szczeniak za swoim panem wreszcie dostanie to, o czym od tak dawna marzył - odwzajemnioną miłość.
— ¿Por qué quieres saberlo? ¿Quieres que te ame? - zapytał wreszcie po jakimś czasie wpatrywania się w ich splecione dłonie w całkowitym milczeniu. Nie patrzył na niego, chyba nie mając odwagi stanąć oko w oko z kolejnym ironicznym uśmieszkiem, kolejnymi zawadiackimi kurwikami w oczach, kolejnym "och, Alvaro, mój przyjacielu" wymówionym tym elektryzująco czułym tonem, którego używał w stosunku do bardzo niewielkiej ilości osób. Wolał patrzeć na ich złączone dłonie, na splecione palce, na choćby imitację tego, czego tak bardzo pragnął: miłości.
Santiago de la Serna
— ¿Por qué quieres saberlo? ¿Quieres que te ame? - zapytał wreszcie po jakimś czasie wpatrywania się w ich splecione dłonie w całkowitym milczeniu. Nie patrzył na niego, chyba nie mając odwagi stanąć oko w oko z kolejnym ironicznym uśmieszkiem, kolejnymi zawadiackimi kurwikami w oczach, kolejnym "och, Alvaro, mój przyjacielu" wymówionym tym elektryzująco czułym tonem, którego używał w stosunku do bardzo niewielkiej ilości osób. Wolał patrzeć na ich złączone dłonie, na splecione palce, na choćby imitację tego, czego tak bardzo pragnął: miłości.
Santiago de la Serna