Strona 2 z 2

żwirek & muchomorek

: pn gru 08, 2025 6:40 pm
autor: Erza B. Fernandes
rufus barma

Im więcej czasu wdawała się w dyskusję, tym bardziej Barma przypominał jej pleśń. Przestał być maślakiem, zostawiającym trwałe ślady na ciele oraz cierpliwości. Był, jak najbardziej parszywy ze wszystkich grzybów, topowy saprobiont, wyjadający martwą materię. Pleśń. Wszyscy ją nienawidzi, każdy się z nią spotykał i była największym utrapieniem, kiedy zostawiło się po grzybobraniu owoce własnej pracy w foliówce. Wtedy można, było obudzić się dosłownie z gównem. Albo z lżejszą wersją śmieci wyrzuconych wprost do kosza na bio.
Nie skwitowała słów o własnej rozklapcioszce. Miała w sobie pokłady dumy, których nie miała zamiaru rzucać w tym słownym pojedynku. Uniosła jedynie wyżej brodę, by móc mocniej i intensywniej spojrzeć mu prosto w oczy. Niech wie, że ona nie ucieknie od tego pojedynku. Będzie walczyła, choćby krew, albo strzępki grzybów, miały się polać.
Albo głodnemu chleb na myśli — prychnęła, wywracając przy tym teatralnie oczyma. Powoli męczyło ją to rynsztokowe słownictwo, serwowane jej przez Barma. Mężczyzna nie miał sobie za grosz cech idealnych grzybów. Tych smacznych, szlachetnych borowików, smaku maślaka w sosie grzybowym, czy nawet tych zajączków wyglądających na trujące — albo irytacja kretynem roku — dodała, a jej usta ułożyły się w charakterystyczny grymas. Czuła się, jakby właśnie trafiła do gimnazjum, gdzie chłopcy ciągnęli ją za włosy, próbując zdobyć jej uwagę. Mogło rozpocząć się o polankę, ale teraz chodziło o coś więcej... o honor! — ile ty masz lat? 3? Zaraz wyrecytujesz: sięgam głową ponad stół, mam trzylatka, trzy i pół? — nie mogła słuchać jego kolejnych słów. Powodowały nieprzyjemny skręt żołądka, szybsze oraz intensywniejsze płynięcie krwi w żyłach. W ciągu każdej, kolejnej sekundy ich dyskusji adrenalina płynęła coraz mocniej. Jakby całe ciało Erzy przygotowywało się właśnie na bitwę o honor.
Nic dziwnego, skoro wyglądasz, jakbyś miał gówno pod nosem — skwitowała słowa dotyczące empatii. Mógł mieć cudowne loczki na głowie, które chciała zakręcić na palcach. Te głębokie, brązowe oczy, a jednak bardziej przypominał jej Ogra, niż mężczyznę. Humor rynsztoku, aparycja typowego grzybiarza, sam zapach... odchodów. Aż robiło się to monotematyczne — gówno 1:0 — musiała zniżyć się do jego poziomu. Nie miała żadnych racjonalnych argumentów, by się przed tym wzbraniać. Nikt poza zwyrolami znęcającymi się nad zwierzętami, nie powodował u niej pojawienia się tej charakterystycznej żyłki na czole.
Kurwa, zabawny jesteś — aż parsknęła krótko pod nosem, kręcąc głową na boki — co mi zrobisz, co pleśniaku? — prychnęła mu prosto w twarz. Nigdy nie żałowała. Cokolwiek stanie się na tej polance, będzie pięknym rozpoczęciem kolejnego rozdziału. Patrzyła w niego, powstrzymując odruchy wymiotne. Miał w sobie coś magnetyzującego, ale popsuł jej zdanie o samym sobie szczekaniem jak shit psu.
Mówisz o tych twoich? Nie wiedziałam, że muszę traktować się specjalnie — spytała, unosząc wysoko jedną z brwi. Ona nie była szalona, jedyne co miała w sobie wariackiego, to miłość do zwierząt, której nie dało się w żaden sposób opanować — widzę, jak na mnie patrzysz, psiurku. Nie ukryjesz tego, podobam Ci się — powiedziała mu wprost. Znała własne ciało. Może nie była modelką, chodzącą po wybiegach, ale typ musiałby być gejem, żeby tego nie przyznać. Pełne, malinowe usta, brązowe, duże oczy, a i pozostałymi rzeczami Bóg ją dobrze obdarzył.
Nie czuła się dobrze, będąc pod nim. Jakieś dziwne, nieznajome jak dotąd dreszcze, przechodziły przez całe jej ciało. Tylko był jeden problem. Nie chciała stąd uciec.
Proszę, kurwa, bardzo — warknęła na niego i zaraz prychnęła. Bawił ją, jak najbardziej nieśmiesznych stand-up — i co zrobisz? Sprawisz, że nie będę mogła chodzić przez tydzień? — spytała, wpatrując mu się prosto w oczy. Przymknęła je na moment, prychając po chwili — dziwne masz marzenia — skwitowała, trącając go nosem o nos. Zmniejszyła między nimi jakąkolwiek odległość. Te brązowe ślepia, które wydawały się jej ohydne, teraz odnalazła w nich dziwną głębię. Wręcz magnetyczną.

żwirek & muchomorek

: czw gru 11, 2025 10:34 pm
autor: rufus barma
W skrajnie patologicznych sytuacjach potrafił znaleźć odrobinę rozrywki; Co prawda nigdy nie powinien przyznawać się do tego głośno, ponieważ wszelkie ślady dewiacji wymagały zmiażdżenia w zarodku. Cierpliwość jeszcze mu się nie kończyła, przecież ta mała schadzka zapewniała mu emocje, o których zdążył zapomnieć przez ostatni zapracowany czas. Chciał się wyciszyć, nabrać dystansu do codzienności, aby w końcu odnaleźć ten mityczny balans, a znalazł babę. A raczej ona go znalazła i za nic w świecie nie planowało zniknąć z życia w tak samo głośny sposób, jak się pojawiła.
Wybujałe ego w niektórych sytuacjach okazywało się całkiem pomocne. To właśnie dzięki niemu wszelkie krytyczne uwagi na temat wyglądu, omijały go szerokim łukiem. Może nie uważał się za adonisa, to którego śliniły się wszystkie laski i na sam jego widok miały kisiel w gaciach. Po prostu był względnie poprawny i tyle. I cygański. Cygańska uroda w niektórych kręgach mogła uchodzić za ogromny plus, a nie minus.
A głodny, głodnemu wypomni — odparował, przypominając sobie wszelkiego rodzaju odpowiedzi na tego typu zaczepki. W zanadrzu pozostało mu już tylko stwierdzenie: Z głodu jeszcze nikt się nie zesrał, ale ono nie pasowało do tonu rozmowy. Może innym razem uda mu się go wykorzystać, kto wie. — Polecam się na przyszłość. — Ba, nawet posłał jej najpiękniejszy uśmiech, jaki miał w zanadrzu. Taki najmniej szyderczy, a wydający się w miarę szczerym. Mogła się poczuć wyróżniona czy coś w tym guście. — Jak dodasz po tej trójce jeszcze dwójkę to będziesz miała mój wiek. Coś jeszcze chcesz o mnie wiedzieć? Może rozmiar buta? — dopytał, puszczając mimo uszu kolejną zaczepkę. To już by było za bardzo żałosne, gdyby reagował na takie coś. Gdzieś trzeba mieć szczątki dumny czy tej mitycznej godności.
Jeszcze się wahał. Jeszcze nie wiedział, jak rozwiąże to spotkanie.
Póki co mam ciebie przed swoim nosem, więc nie powinnaś być zdziwiona, że wyglądam tak, jak wyglądam. I nie musisz się aż tak obrażać. Z całą moją sympatią do gówna jeszcze trochę ci brakuje! — zapewnił dziewczynę gorliwie. Aż tak źle nie wyglądała, ale nie chciał tego wypowiadać na głos. Jeszcze, nie daj bóg, pomyśli, że mogła mu się spodobać! Przecież to by była istna katastrofa. Przez duże „k” po której dojście do siebie zajęłoby mu tygodnie. — Wow, ależ to było dojrzałe. Zjedź je równo czy coś. — Właśnie osiągnął dno. Gorzej już być nie mogło, a reszta komórek mózgowych uciekła z jego głowy z krzykiem. Pozostały tylko emocje, które nigdy nie doprowadziły go do niczego dobrego. Rozum się poddał.
Dzięki, mam to po moim starym. — Czy to strzępek normalnego dialogu? Jakikolwiek sygnał, że może udałoby im się dogadać? Szybko zdusił te myśli, nie ma co się łudzić. — Mogę zrobić wiele rzeczy. Ciągnących się w nieskończoność, a ja bym napawał się twoim cierpieniem. — Brzmiał nieco jak psychopata, ale nie potrafił milczeć w odpowiednim do tego momencie. Przecież musiał ją ukarać za uderzenie w twarz. Tego nie miał zamiaru jej odpuścić, nigdy.
W końcu przyznałaś się głośno do tego, że posiadam penisa! Jestem tym faktem niezmiernie zachwycony — powiedział nieco lżejszym tonem, po czym, ponownie, obrzucił ją oceniającym spojrzeniem. Chyba w końcu liczyła na jego profesjonalną opinię, prawda? — Posłuchaj, kukurynko, stąd dostrzegam, że masz rozdwojone końcówki, musisz zacząć bardziej dbać o włosy, bo widocznie traktujesz je po macoszemu. Kurwiki w oczach ci całkiem pasują, niestety efekt wizualny twojej mordki psuje niewyparzona gęba — zawyrokował, chociaż łatwo mogła zauważyć, że jego spojrzenie zatrzymało się nieco dłużej na jej cyckach. To nie jego wina. Przecież był mężczyzną, więc zdarzało mu się zagapić na pewne rejony w ciele kobiety.
Wszystko to doprowadziło go do tego momentu w życiu; Miał pod sobą całkiem względną kobietę, co prawda nie potrafiła siedzieć cicho, ale pomińmy ten fragment. To było… elektryzujące. Popychające do dalszej zabawy.
Dobrze, skoro mam twoją zgodę to nie mam zamiaru się powstrzymywać — przytaknął, obdarzając ją nieco mroczniejszym uśmiechem. Nie powinna mu pozwalać na takie rzeczy, gdy umysł zaczął pędzić, podsuwając mu coraz to bardziej zbereźne myśli. Chciał ją uciszyć, nic więcej. — Skoro chcesz się o tym przekonać to nie mogę ci niczego odmówić. — Stykali się nosami, gdyby tylko obniżył się chociażby odrobinę ich usta by się spotkały. Jeden ruch.
A zresztą, jebać to.
Barma nie lubił zabaw w kotka i myszkę, za długo pozwalał sobie włazić na głowę, otrzymał świadomą zgodę od dziewczyny, więc działał. Nie odrywając od niej swojego wzroku pokonał dzielącą ich odległość i pocałował dziewczynę. Nie był to słodki, czy uroczy całus, nic z tych rzeczy. Podgryzał co chwila jej pełne usta. Adrenalina to ona popychała go do dalszej zabawy, gdy zdecydował się na pogłębienie pocałunku, o ile dostanie na to zgodę.

Erza B. Fernandes

żwirek & muchomorek

: sob gru 13, 2025 8:39 am
autor: Erza B. Fernandes
rufus barma

Wywróciła teatralnie oczyma. Powoli ta rozmowa zaczynała przypominać rozmowę dwóch przedszkolaków zaczynających wojnę o prawdziwą dominację. Dla niej sprawa wydawała się prosta. Niczym prawdziwa patriotka próbowała zaznaczyć walkę o własną dominację. Nie było w tej wymianie zdań nic pięknego, czy szczególnego. Może odrobinę elektryzującego, bo chciała walczyć przeciwko niemu całym swoim sercem. O polankę, która była dla niej niczym prawdziwe złoto.
Parsknęła krótko, słysząc polecenie prawdziwego youtuber'a roku. Ten facet to dopiero miał jaja. Tylko nie w dobrym sensie. Pokręciła na tę kwestię jedynie krótko głową, chcąc zamknąć jedną z niewielu kwestii, którą można by powiedzieć.
Chciałabym dowiedzieć się, jak wygląda twoja dupa, gdy wychodzi z mojej polanki — syknęła Erza, słysząc komentarze Rufusa dotyczące wieku i rozmiaru buta. Była to jedyna rzecz, którą naprawdę chciała zobaczyć w tym momencie. Jego znikającego z jej orbit.
Zadziwiające, jak trafnie opisujesz sam siebie — prychnęła finalnie Erza, wywracając przy tym teatralnie oczyma. Do gówna mu wiele brakowało. Teraz bardziej przypominał sraczkę, która nie pozwala zejść z toalety. Siedzisz na toalecie, jakby był to przykry obowiązek, a nie codzienny rytuał przyjemności. Po idealnym gównie czujesz ulgę, a przy Rufusie raczej wstyd przed własnym postępowaniem — i to niby ja mam mieć żółte papiery? — parsknęła krótko. Im dłużej go słyszała, tym bardziej zdawała sobie sprawę z jednej rzeczy. To pojebany typ. Powinna trzymać się od niego z daleka. Może nawet usunąć się z własnej polanki? Tylko Fernandes nie była typem osoby, który się poddaje. Ona walczyła do końca.
Gratuluję, odblokowałeś osiągnięcie roku. Kobieta ma Cię za mężczyznę — parsknęła krótko. Odblokowała mu widocznie nowy poziom ego, który przepięknie nazywał się. Laski widzą we mnie faceta, widocznie wcześniej tego nie znał tak dokładnie — odezwał się jebany cygan. Na mnie i moje końcówki ludzie przynajmniej chcą patrzeć — syknęła, słysząc całą litanię rzeczy, która jest z nią nie tak. Powinna przyzwyczaić się do wiecznej krytyki z jego ust. Nie przyjmowała tego jako standardu. Bardziej przykrą powinność w walce o małą ojczyznę.
Brzmisz jak typowy użytkownik twittera. Mocny w gębie, gorzej z działaniem — syknęła Fernandes, wbijając w niego ostre spojrzenie. Kozak w necie, pizda w świecie. W ten sposób określiłaby Rufusa, jeśli tylko mogłaby poznać jego prawdziwe imię. Westchnęła cicho, próbując uporządkować sobie myśli w głowie — przestań pisać bajki, nie masz do tego jaj — warknęła Fernandes. Nie liczyła na dalszy krok. Myślała, że odpuści.
Czuła presję płynącą z jego spojrzenia. Gdzieś w oddali obrzydzenie zostało zastąpione czystą chęcią poznania go. Jego ust. Zajrzenia w oczy, w których nie było już wstrętu. Bardziej coś na wzór sympatii, od której nie dało się uciec. Magnetyzująca siła, przez którą nie odwracała głowy.
Wtedy stało się.
W pierwszej chwili nie zareagowała. Wstyd zmieszał się z adrenaliną płynącą w jej sercu. Rozprzestrzeniała się ona po całym jej ciele. Nie wyobrażała sobie ust Barma w ten sposób. Myślała, że poczuje smak gówna, a zamiast tego pragnęła jeszcze więcej. Czuła, jak serce powoli jej przyśpiesza. Po paru sekundach odwzajemniła jego pocałunek, przegryzając mu delikatnie dolną wargę zębami. By móc pogłębić ich pocałunek. Konsekwencje przestały się liczyć.
Żyły w nich jedynie pragnienia pierwotnych grzybiarzy.