Strona 2 z 2
a new family member
: sob gru 06, 2025 11:05 am
autor: Carrie Pillbury
W jej przypadku wyglądało to d o k ł a d n i e tak samo. Carrie także nie znajdowała się w najlepszym punkcie swojego życia - straciła solidny dach nad głową, rodzice odwrócili się od niej, a ona sama cały czas poddawała w wątpliwość słuszność swojej decyzji, jaką było rzucenie prawniczych studiów i zaprzepaszczenie własnej kariery właśnie na chwilę przed tym, jak miała szansę rozkwitnąć.
Cały czas biła się z myślami, a czy to przypadkiem nie on dał jej do zrozumienia, że wcale nie była aż tak dobrą aktorką? Choć chciała udawać, że nie ruszyło jej to w ogóle, usłyszenie czegoś takiego z ust kogoś, kto był o wiele bardziej doświadczony i mimo własnych potknięć miał za sobą całkiem prężną karierę. Ona zaś nie wiedziała, czy kiedykolwiek tego zasmakuje, ponieważ sztuka, która miała zapewnić jej do tego przepustkę, okazała się klapą. Ta zaś, nad którą pracowali obecnie, stanowiła jeszcze większe wyzwanie, bo w niej współpracować musieli ze sobą. Sprawiało to wrażenie przeszkody, którą nie sposób pokonać.
I być może to na tym powinna bardziej się skupić, aby po raz drugi tego nie zawalić, jednak z jakiegoś powodu łatwiej było im pogrążać siebie nawzajem, jednocześnie pogrążając przy tym siebie, zamiast w końcu wyprostować to, co nie grało między ich dwójką. Carrie wiedziała o tym i bywały chwile, kiedy chciała coś z tym zrobić, jednak wystarczało, by Lando pojawił się w okolicy, aby ta ochota całkowicie jej minęła.
Naprawdę wyciągali z siebie wszystko to, co najgorsze.
Może też Carrie zareagowałaby inaczej, gdyby on na początku się nie zaśmiał. To właśnie to ubodło ją bardziej, niż sama zgoda, dlatego tak trudno było jej uwierzyć, że był w tym poważny. Jeszcze trudniej było jej nad sobą zapanować, dlatego Lando w pierwszej kolejności oberwał miśkiem. I bliski był tego, aby oberwać kolejnym, chociaż kiedy usłyszała jego pytanie, to tylko sparodiowała go z głupią miną. Nie rzuciła po raz kolejny, chociaż na to miała p r z e o g r o m n ą ochotę.
— Ja się wszystkiego czepiam?! — zdenerwował ją tak, że nawet trochę podniosła głos i oczywiście spiorunowała go spojrzeniem. Jak zwykle to jej zarzucał coś, czego u siebie sam nie dostrzegał. — No tak, ty przecież w ogóle tego nie robisz. I w ogóle nie jesteś chamski. Nie przyszło ci do głowy, że, nie wiem, może jak ty byś trochę odpuścił to ja też bym się nie czepiała? — wytknęła mu. Była bowiem zdania, że Lando akurat wszystko potrafił popsuć. Jak w takim wypadku miało się między nimi poukładać?
Lando Mangione
a new family member
: ndz gru 07, 2025 5:11 pm
autor: Lando Mangione
Poznali się w najgorszym możliwym momencie. Może, gdyby wpadli na siebie po raz pierwszy w nieco lepszym czasie, to zdołaliby się ze sobą dogadać. W końcu mieli ze sobą wiele wspólnego, więc teoretycznie to powinno działać. Niestety, stało się inaczej, bo oboje przez osobiste problemy stali się najwyraźniej wyjątkowo rozdrażnieni. Chyba, że Carrie zawsze taka była…
O tym Lando nie miał pojęcia. Wiedział tylko, że sam nie zawsze taki był. Teraz po prostu przechodził przez gorszy moment w swoim życiu i wiele rzeczy go wkurzało, a już szczególnie aktorzy, którzy mieli większe możliwości od niego. Pech chciał, że tak właśnie widział Carrie, która dopiero zaczynała swoją karierę i w przeciwieństwie do niego jeszcze nie zdążyła zostać czymś napiętnowana.
Ale to mogło prędko się zmienić, wystarczy, że przez nich to przedstawienie okaże się katastrofą. Wtedy Pillbury może dołączyć do Mangione’a na czarnej liście. Może Carrie powinna zastanowić się nad tym przed wszczynaniem kolejnej kłótni? Od tego, jak razem zagrają, a co za tym idzie, jak potoczy się ich współpraca, mogła zależeć także jej kariera.
Ale tak samo Lando mógłby być rozważniejszy, bo to była jego ostatnia szansa, żeby odbić się od dna. I chciał ją wykorzystać, ale w Carrie było coś, co cholernie go drażniło. Czuł się tak, jakby za każdym razem, gdy otwierała usta, atakowała go, przed czym on musiał się bronić.
I teraz przystąpiła do kolejnego ataku, już nie tylko werbalnego, ale też fizycznego. I jak tu nie nazywać jej agresorem?
– Ale o co ci chodzi?! Robisz wielką aferę z tego, że się zaśmiałem. NO TO CO? Ciebie by nie rozbawiło imię Toto, jakbyś usłyszała je po raz pierwszy i to z twoich ust? Myślałem, że rzucisz jakimś Szekspirem, a nie Toto – przewrócił oczami trochę w nerwach tłumacząc jej własny punkt widzenia, bo naprawdę robiła problem z czegoś, co nim nie było. No, Lando może parę detali przemilczał, ale starał się po prostu załagodzić sytuację. I wyjść z niej obronną ręką, bo przecież nie mógł zostać tym złym, co nie?
Chociaż kusiło go, żeby nic nie tłumaczyć, wkurzyć się i wyjść. Doszedł jednak do wniosku, że to marne wyjście, bo co jeśli potem Carrie nie da mu spotkać się z psem? Musiał więc trochę się wytłumaczyć, żeby załagodzić konflikt, nawet jeśli był mocno zirytowany.
Carrie Pillbury
a new family member
: ndz gru 07, 2025 10:03 pm
autor: Carrie Pillbury
Carrie nie zawsze była t a k a. Nie reagowała złośliwością na wszystko, co wydostawało się z ust jej rozmówców. Nawet teraz nie podchodziła w ten sposób do wszystkich ze swojego najbliższego otoczenia, ponieważ z jakiegoś powodu reagowała tak tylko na Lando.
To on wyciągał z niej to, co najgorsze, ponieważ to on w oka mgnieniu potrafił całkowicie zburzyć jej pewność siebie. Nie musiał przy tym nawet nadmienie się starać, ponieważ zwykle wystarczył zaledwie jeden głupi, ale wyjątkowo celnie wymierzony komentarz, aby Carys całkowicie puściły przez niego nerwy. To akurat musiała mu oddać - z ciosami w stosunku do jej osoby radził sobie bezbłędnie, ponieważ zawsze uderzał w te miejsca, których ona była najmniej pewna.
Przez to z kolei zapominała, że cel w życiu miała o wiele ważniejszy, niż wywołanie na jego twarzy wyrazu irytacji. Zapominała o tym, że przede wszystkim powinna skupić się na własnej karierze, zamiast raz po raz pozwalać mu się prowokować. Nie robiła nic, aby sztuka, przy której współpracowali, wspięła się na wyżyny. Ba, nie zrobiła nic, aby ich relacja wypadła wiarygodnie, a przecież czuła, jak ciężko było im to sprzedać.
Rzecz w tym, że w jego postaci cały czas widziała j e g o, a jak w kimś takim można się zakochać?
Teraz zresztą też bliska była tego, aby skoczyć mu do gardła. I być może zrobiłaby to, gdyby T o t o nie przygramolił się obok z piszczącym pluszakiem, którego wypluł wymownie przed ich dwójką, czekając na to, aby któreś z nich mu go rzuciło. Carrie zerknęła niepewnie na Lando, a później zdecydowała się wykonać pierwszy rzut.
— To bardziej w twoim stylu, nie w moim — mruknęła w odpowiedzi. Carrie nie była t a k a. Interesowała się teatrem, przywracaniem do życia postaci, które ktoś opisał na kartach sztuk, ale czy sztuka rzeczywiście była całym jej życiem? Nie, jedynie stanowiła jego spory fragment. Taki, który w łatwy sposób mogła zaprzepaścić. — I dobrze wiesz, że nie chodzi tylko o to — wytknęła mu, kiedy pies ponownie przymaszerował w ich stronę z piszczącą zabawką.
Znów wypuścił ją z pyska gdzieś pomiędzy ich dwójką, ale wbrew temu, jak bardzo wolałaby się go stąd pozbyć, kolejny rzut postanowiła pozostawić jemu.
Wkurzał ją, ale przecież na tym polegał k o m p r o m i s.
Lando Mangione
a new family member
: ndz gru 07, 2025 11:09 pm
autor: Lando Mangione
Z Lando ostatnimi czasy bywało różnie. Na pewno był mniej przyjazny niż kiedyś, ale wobec nikogo nie zachowywał się tak, jak wobec Carrie. To ona wywoływała w nim złość, jak nikt inny. Taką, o którą by siebie nie podejrzewał, a jednak przy niej odzywała się tak często, że przestała już być obcym uczuciem.
Problem polegał na tym, że Pillbury zadawała równie celne ciosy. Z wyczuciem uderzała tam, gdzie miało go zaboleć, w ogóle odgadując jego słabości. Nie miał pojęcia, skąd wiedziała, gdzie zaatakować, ale wyglądało to tak, jakby doskonale go znała i przejrzała na wylot. Gdyby była jego przyjaciółką, a nie wrogiem, pewnie mogłaby być osobą, która najlepiej wyczuwałaby jego troski.
Niestety, zamiast mu pomagać, s z k o d z i ł a mu.
Toto najwyraźniej bez problemu wyczuwał atmosferę i postanowił ją rozładować, aby ta dwójka się zaraz nie pozabijała. Na pewno skutecznie odwrócił ich uwagę. Dopiero po chwili okazało się, że zdołał zrobić coś więcej… Pomógł im oprzytomnieć.
– No nie wiem, w moim stylu byłby Maverick – stwierdził coś, co pewnie było nieistotne z perspektywy ich kłótni, ale postanowił to wtrącić tak dla rozluźnienia atmosfery. Nawet zdobył się na lekki półuśmiech, do którego uniósł się kącik jego ust. A zrobił to, bo Carrie spuściła z tonu, co pozwoliło również jemu na to, aby opuścić gardę i podejść inaczej. Co nie znaczy, że ich problem był rozwiązany. Od tego było daleko. – Mhm, nie jest lekko – zgodził się z nią, a przy okazji podsumował ich relację, która rzeczywiście była dość ciężka. I Lando nie miał pomysłu, jak to naprostować. Nie lubił Carrie, wkurzała go i nawet jeśli na początku miał nadzieję, że jakoś to rozwiążą, kolejne kłótnie tę nadzieję pogrzebały. Ale może pomimo wzajemnej niechęci, mogli nauczyć się funkcjonować obok siebie? Jak teraz, gdy spuścili z tonu. Wystarczy, że zaczną darzyć się szacunkiem i nie będą się atakować. Nie muszą się lubić.
Kiedy skończył mówić, westchnął ciężko i dopiero wtedy zwrócił uwagę na ich psa, który wrócił z zabawką. Lando uśmiechnął się do niego, po czym tym razem to on mu ją rzucił. – Czyli Toto? – zerknął kątem oka na Carrie, gdy psiak pobiegł za zabawką.
Carrie Pillbury
a new family member
: wt gru 09, 2025 7:48 pm
autor: Carrie Pillbury
Ciosy, które sobie zadawali, mogły okazywać się tak celne głównie dlatego, że ich uczucia aż tak bardzo się od siebie nie różniły. Może wynikało to z różnych powodów, jednak oboje wątpili w swoje zdolności, a co za tym idzie, mieli przeogromne obawy związane z tym, jak potoczy się ich przyszłość zawodowa.
To właśnie z tego powodu Carrie w każdej jego krytyce doszukiwała się skutecznego przytyku. Właśnie dlatego tak ciężko znosiła jego słowa - dlatego, iż obawiała się, że Lando miał rację, ponieważ na głos wypowiadał jej własne myśli.
A kiedy przy tym towarzyszył mu uśmiech, ogarniała ją jeszcze większa złość.
Uniosła jedną brew ku górze, bo nie, jej zdaniem taka propozycja absolutnie do niego nie pasowała, ale może było to efektem tego, że wcale nie znała go aż tak dobrze? I nie próbowała poznać, ponieważ m a r z y ł a przede wszystkim o tym, aby czym prędzej urwać ich kontakt. Chciała mieć to już za sobą, kompletnie zapominając o tym, że jeszcze przez długi czas będą na siebie skazani.
Przynajmniej pozornie, ponieważ spoglądając na to, jak kiepsko szła im współpraca, w końcu to właścicielka teatru mogłaby z któregoś z nich zrezygnować, ostatecznie ich od siebie uwalniając.
Na chwilę, skoro koniec końców związani byli już także przez psa.
Wzruszyła lekko ramionami, w ten sposób przyznając mu rację. Ta relacja nie należała do najprostszych i to prawdopodobnie nigdy nie miało się zmienić. Nie, jeżeli żadne z nich nie wyciągnie do tego drugiego ręki, za sprawą czego w końcu mogliby przynajmniej częściowo wygasić własny konflikt. Na to, niestety, w ogóle się nie zanosiło.
— Toto — przyznała mu rację, kątem oka obserwując to, jak pies gnał za rzuconą mu zabawką. Potarła dłońmi uda, a później podniosła się z miejsca, które do tej pory zajmowała. — Nie będę wam przeszkadzać — odezwała się po chwili, mając zamiar dać tej dwójce trochę czasu sam na sam.
Prawdę powiedziawszy sobie też chciała go trochę kupić, ponieważ obecność Lando nadal niemożliwie wpędzała ją w dyskomfort. Nic dziwnego, że wolała zwyczajnie od niego u c i e c.
Lando Mangione