A little party never killed nobody
: sob gru 13, 2025 4:36 pm
Nawet nie myślała o konsekwencjach, bo chyba nie do końca też zdawała sobie sprawę z tego jak miałaby wyglądać relacja z Malditą. Oczywiście wiedziała, że dziewczyna była królową szkoły i nie lubiła jak coś nie szło po jej myśli, ale chyba nie spodziewała się, że mogłaby oberwać za sam fakt, że sobie gra w beerponga z Krossem. W końcu to była impreza i nie była tu jedyną dziewczyną. Mogłaby wskazać co najmniej kilka w gronie, które ich otaczało. Z drugiej strony może powinna się domyślić, mając na uwadze incydent w lesie, gdzie blondynka musiała ściągnąć z siebie kurtkę jej chłopaka, bo inaczej ta zostałaby wzięta razem z jej skórą,
Ale jakoś nie myślała o tym. Tak samo nie myślała o tym co powiedziałby Marvin, bo raczej nie byłby zadowolony, że „spoufala” się z wrogiem. I to nie byle jakim.
Chociaż nie mogłaby tego nazwać spoufalaniem, bo przecież jedyne co chciała, to utrzeć mu nosa w jego własnej grze, a że jej to nie wychodziło… to już inna sprawa.
Niemniej, gdzieś tam w środeczku, musiała przyznać, że całkiem dobrze się bawiła. Od zawsze lubiła rywalizację, niezależnie od pola bitwy, ale teraz też jakoś zaskakująco dużo razy się uśmiechała, nawet gdy przegrywała. Musiała chyba uważać, bo jeszcze stwierdzi, że faktycznie na domówce nie było znowu najgorzej. Nie mówiąc o tym, że jeśli dłużej będzie spędzać czas z Evanderem, to uzna w końcu, że jest całkiem spoko człowiekiem, gdyby pominąć kwestie nękania innych i bycia zarozumiałym bucem.
Marvin by ją za to ukrzyżował.
Szkoda tylko, że cela nie miała najlepszego, bo przez to była do tyłu i jej przeciwnik nie musiał wypić swojego piwa nawet jeśli trafiła piłeczką do środka. Problem w tym, że jakimś cudem wyskoczyła i poturlała się po blacie. Jak dla niej to było ustawione. Jak? Nie wiadomo, ale takie rzeczy normalnie się nie działy, nie?
— No bezczelny jesteś — rzuciła, krzyżując ręce na piersi, ale w jej tonie uszczypliwość przeplatała się wraz z ukrywanym rozbawieniem. Niestety wyraz twarzy zdradzał, że wcale aż tak się nie burzyła, chociaż musiała przyznać, że fizyka właśnie złamała jej serce.
Każdy i wszystko, ale żeby nauka?
Gdy chłopak się odwrócił, aby rzucić piłką przez ramię, mimowolnie wywróciła oczami na tą ewidentną popisówkę. Podążyła spojrzeniem za pingpongiem i gdy ten zaczął się zataczać na jednym z kubeczków, miała wrażenie, że wstrzymuje oddech. W duchu modliła się, aby piłeczka nie wpadła w swoje miejsce, ale…
Plusk.
— OSZUSTWO — wyrzuciła głośno, wyciągając piłeczkę z kubka, aby zacisnąć na niej dłoń. — Dmuchałeś! — wskazała na niego oskarżycielsko palcem. Nawet jeśli jego oddech mógł w praktyce nie dosięgnąć piłki, to w tym momencie wystarczało, że po prostu to zrobił. Teoretycznie ten podmuch mógł zdobyć mu punkt.
Spojrzała na czerwony kubek, a potem na niego, gdy kończył swoją propozycję.
— Chyba cię coś boli — powiedziała, łapiąc piwo do ręki. Spojrzała na złoty płyn i westchnęła ciężej, modląc się w duchu, aby dzisiaj nie umrzeć. Zwłaszcza z tym tempem. Dobrze, że jadła dobrą kolację zanim tu przyszła, to chociaż nie piła na pusty żołądek. Wtedy to byłby jej koniec.
Skrzywiona odstawiła kubeczek na bok. Miała wrażenie, że aż ją zmroziło po tej ilości na raz, ale nie zamierzała być miękka, ok? Byle tylko znalazła Marvina w odpowiednim momencie, aby ją do domu odprowadził.
Sięgnęła po piłeczkę i nawet jedno oko przymknęła, chcąc odpowiednio wycelować. Złapała kulkę w dwa palce i… to właśnie wtedy ta się wyślizgnęła, aby wpaść do jej kubka. Tak po prostu.
— TO SIĘ NIE LICZY — powiedziała, zanim przeniosła wzrok na Krossa, spodziewając się chyba co chce powiedzieć. — Wyślizgnęła się! To nawet nie był rzut! — No zamierzała się bronić, nie ma, że nie. W końcu to był tylko przypadek, a nie faktyczny rzut.
Dyskutowała ostro w tym temacie. Część tłumu była po jej stronie, aby dać jej rzucić jeszcze raz, a druga połowa była za tym, aby piła z kubka, bo rzut to rzut, nawet jeśli samobój. Brakowało tylko aby kolega od mokrego podkoszulka powiedział, aby piła bo będzie łatwiejsza.
Chwyciła czerwony kubek i wymierzyła spojrzenie w przeciwnika.
— Nienawidzę cię. — Chyba zdawał sobie z tego sprawę.
Evander Kross
Ale jakoś nie myślała o tym. Tak samo nie myślała o tym co powiedziałby Marvin, bo raczej nie byłby zadowolony, że „spoufala” się z wrogiem. I to nie byle jakim.
Chociaż nie mogłaby tego nazwać spoufalaniem, bo przecież jedyne co chciała, to utrzeć mu nosa w jego własnej grze, a że jej to nie wychodziło… to już inna sprawa.
Niemniej, gdzieś tam w środeczku, musiała przyznać, że całkiem dobrze się bawiła. Od zawsze lubiła rywalizację, niezależnie od pola bitwy, ale teraz też jakoś zaskakująco dużo razy się uśmiechała, nawet gdy przegrywała. Musiała chyba uważać, bo jeszcze stwierdzi, że faktycznie na domówce nie było znowu najgorzej. Nie mówiąc o tym, że jeśli dłużej będzie spędzać czas z Evanderem, to uzna w końcu, że jest całkiem spoko człowiekiem, gdyby pominąć kwestie nękania innych i bycia zarozumiałym bucem.
Marvin by ją za to ukrzyżował.
Szkoda tylko, że cela nie miała najlepszego, bo przez to była do tyłu i jej przeciwnik nie musiał wypić swojego piwa nawet jeśli trafiła piłeczką do środka. Problem w tym, że jakimś cudem wyskoczyła i poturlała się po blacie. Jak dla niej to było ustawione. Jak? Nie wiadomo, ale takie rzeczy normalnie się nie działy, nie?
— No bezczelny jesteś — rzuciła, krzyżując ręce na piersi, ale w jej tonie uszczypliwość przeplatała się wraz z ukrywanym rozbawieniem. Niestety wyraz twarzy zdradzał, że wcale aż tak się nie burzyła, chociaż musiała przyznać, że fizyka właśnie złamała jej serce.
Każdy i wszystko, ale żeby nauka?
Gdy chłopak się odwrócił, aby rzucić piłką przez ramię, mimowolnie wywróciła oczami na tą ewidentną popisówkę. Podążyła spojrzeniem za pingpongiem i gdy ten zaczął się zataczać na jednym z kubeczków, miała wrażenie, że wstrzymuje oddech. W duchu modliła się, aby piłeczka nie wpadła w swoje miejsce, ale…
Plusk.
— OSZUSTWO — wyrzuciła głośno, wyciągając piłeczkę z kubka, aby zacisnąć na niej dłoń. — Dmuchałeś! — wskazała na niego oskarżycielsko palcem. Nawet jeśli jego oddech mógł w praktyce nie dosięgnąć piłki, to w tym momencie wystarczało, że po prostu to zrobił. Teoretycznie ten podmuch mógł zdobyć mu punkt.
Spojrzała na czerwony kubek, a potem na niego, gdy kończył swoją propozycję.
— Chyba cię coś boli — powiedziała, łapiąc piwo do ręki. Spojrzała na złoty płyn i westchnęła ciężej, modląc się w duchu, aby dzisiaj nie umrzeć. Zwłaszcza z tym tempem. Dobrze, że jadła dobrą kolację zanim tu przyszła, to chociaż nie piła na pusty żołądek. Wtedy to byłby jej koniec.
Skrzywiona odstawiła kubeczek na bok. Miała wrażenie, że aż ją zmroziło po tej ilości na raz, ale nie zamierzała być miękka, ok? Byle tylko znalazła Marvina w odpowiednim momencie, aby ją do domu odprowadził.
Sięgnęła po piłeczkę i nawet jedno oko przymknęła, chcąc odpowiednio wycelować. Złapała kulkę w dwa palce i… to właśnie wtedy ta się wyślizgnęła, aby wpaść do jej kubka. Tak po prostu.
— TO SIĘ NIE LICZY — powiedziała, zanim przeniosła wzrok na Krossa, spodziewając się chyba co chce powiedzieć. — Wyślizgnęła się! To nawet nie był rzut! — No zamierzała się bronić, nie ma, że nie. W końcu to był tylko przypadek, a nie faktyczny rzut.
Dyskutowała ostro w tym temacie. Część tłumu była po jej stronie, aby dać jej rzucić jeszcze raz, a druga połowa była za tym, aby piła z kubka, bo rzut to rzut, nawet jeśli samobój. Brakowało tylko aby kolega od mokrego podkoszulka powiedział, aby piła bo będzie łatwiejsza.
Chwyciła czerwony kubek i wymierzyła spojrzenie w przeciwnika.
— Nienawidzę cię. — Chyba zdawał sobie z tego sprawę.
Evander Kross