and the speakers played latino
: śr gru 10, 2025 7:46 pm
A dzisiaj zadanko świąteczne, więc wybacz, może dziwne metafory...
Madox tylko się uśmiechnął, kiedy powiedziała, że ta dwa drinki to może być dla niej za dużo. Co prawda w Emptiness te drinki były zdecydowanie mocne, dobre, nie żałowali żadnego alkoholu, nawet tych fikuśnych likierów prosto z Kolumbii, a Noriega sam o to dbał. Ale jednak dwa drinki? Co to jest.
Madox znał takie dziewczyny, które w normalny dzień, w jakąś środę, wypijały cztery, a od święta, to nawet i osiem!
Ale Jamie była drobniutka, filigranowa, może rzeczywiście dwa mocniejsze cuba libre uderzyłyby jej do głowy, jak jakaś palma, albo... choinka? Palmy były charakterystyczne w Kolumbii, a w Kanadzie to chyba bardziej te choinki, chociaż Madox to się za bardzo na tym nie znał. Na faunie i florze Toronto. Zdecydowanie bardziej się znał na tej Medellin.
Za to na salsie to akurat się znał, jak mało kto, akurat każdy jego ruch w tym ognistym tańcu był jakiś taki naturalny, ciało samo układało się do rytmu, dłonie same wędrowały po jej rozgrzanym ciele. Starał się być delikatny, co w zasadzie nie było dla niego typowe, ale przecież on ostatnio odkrywał w sobie jakieś nowe pokłady emocji, i tej delikatności zresztą też. Więc nawet jej nie szarpał, prowadził ją lekko, biodro przy biodrze, a kiedy odchyliła się do tyłu, a on trzymał ją w talii, kiedy te jej kruczoczarne włosy zamiotły podłogę i kurz z niej wzbił się w powietrze niczym śnieg, to Madox parsknął. Sięgnął ręką, żeby zdjąć jej z włosów jakiś paproch.
- Ktoś tu chyba musi pogonić sprzątaczki - rzucił i aż pokręcił głową, bo ten ktoś to właśnie on, i zdecydowanie musi to zrobić.
Jego ciemne oczy na moment zatrzymały się na tych jej błyszczących, dużych, otoczonych kurtyną czarnych rzęs, ale finalnie to obrócił ją do siebie tyłem, tak, żeby plecami oparła się o jego wytatuowany tors. Oparł ręce na jej biodrach prowadząc ją, jego kolano wdarło się między jej nogi. Teraz z powodzeniem mógł zaciągnąć się zapachem jej perfum, jej ciała. Tego potu mieszającego się z perfumami i przyspieszonymi oddechami. Przesunął palcami po jej brzuchu, po żebrach zatrzymując je pod linią jej piersi, gdy znowu odwrócił ją do siebie, żeby jego dłonie spoczęły miękko na jej plecach.
- Całkiem nieźle, chyba jestem w stanie ci wybaczyć to whisky - rzucił i mrugnął do niej jednym okiem - a nawet w ramach prezentu, stawiam jeszcze cuba libre - znowu spojrzał jej wyzywająco w oczy, kiedy jego dłonie zjechały nieco niżej na jej pupę.
amigo de salsa
Madox tylko się uśmiechnął, kiedy powiedziała, że ta dwa drinki to może być dla niej za dużo. Co prawda w Emptiness te drinki były zdecydowanie mocne, dobre, nie żałowali żadnego alkoholu, nawet tych fikuśnych likierów prosto z Kolumbii, a Noriega sam o to dbał. Ale jednak dwa drinki? Co to jest.
Madox znał takie dziewczyny, które w normalny dzień, w jakąś środę, wypijały cztery, a od święta, to nawet i osiem!
Ale Jamie była drobniutka, filigranowa, może rzeczywiście dwa mocniejsze cuba libre uderzyłyby jej do głowy, jak jakaś palma, albo... choinka? Palmy były charakterystyczne w Kolumbii, a w Kanadzie to chyba bardziej te choinki, chociaż Madox to się za bardzo na tym nie znał. Na faunie i florze Toronto. Zdecydowanie bardziej się znał na tej Medellin.
Za to na salsie to akurat się znał, jak mało kto, akurat każdy jego ruch w tym ognistym tańcu był jakiś taki naturalny, ciało samo układało się do rytmu, dłonie same wędrowały po jej rozgrzanym ciele. Starał się być delikatny, co w zasadzie nie było dla niego typowe, ale przecież on ostatnio odkrywał w sobie jakieś nowe pokłady emocji, i tej delikatności zresztą też. Więc nawet jej nie szarpał, prowadził ją lekko, biodro przy biodrze, a kiedy odchyliła się do tyłu, a on trzymał ją w talii, kiedy te jej kruczoczarne włosy zamiotły podłogę i kurz z niej wzbił się w powietrze niczym śnieg, to Madox parsknął. Sięgnął ręką, żeby zdjąć jej z włosów jakiś paproch.
- Ktoś tu chyba musi pogonić sprzątaczki - rzucił i aż pokręcił głową, bo ten ktoś to właśnie on, i zdecydowanie musi to zrobić.
Jego ciemne oczy na moment zatrzymały się na tych jej błyszczących, dużych, otoczonych kurtyną czarnych rzęs, ale finalnie to obrócił ją do siebie tyłem, tak, żeby plecami oparła się o jego wytatuowany tors. Oparł ręce na jej biodrach prowadząc ją, jego kolano wdarło się między jej nogi. Teraz z powodzeniem mógł zaciągnąć się zapachem jej perfum, jej ciała. Tego potu mieszającego się z perfumami i przyspieszonymi oddechami. Przesunął palcami po jej brzuchu, po żebrach zatrzymując je pod linią jej piersi, gdy znowu odwrócił ją do siebie, żeby jego dłonie spoczęły miękko na jej plecach.
- Całkiem nieźle, chyba jestem w stanie ci wybaczyć to whisky - rzucił i mrugnął do niej jednym okiem - a nawet w ramach prezentu, stawiam jeszcze cuba libre - znowu spojrzał jej wyzywająco w oczy, kiedy jego dłonie zjechały nieco niżej na jej pupę.
amigo de salsa