#1 agreement
: czw lip 10, 2025 3:14 pm
Laurentin Fontaine
— Czyli to tylko pomyłka? Jasne, nie szkodzi, pójdę ją sprać — odpowiedziała, próbując wrócić do tamtej sytuacji jeszcze raz — serio, przez neony? — spojrzała na niego zdziwiona. Nie spodziewała się tego typu odpowiedzi. Przez światła miała zniszczoną sukienkę. Nie tego się spodziewała. Faktycznie, była w tym wszystkim dla niego zbyt niska. Sama nie zapatrzyłaby się tak w oświetlenie. Dla niej bardziej znaczące były cudy natury. Kolory na niebie, światło gwiazd, szelest lasu. Coś, czego nie da się kupić, a jest wyjątkowe raz na jakiś czas.
— Ludzie zawsze będą się śmiać i zazdrościć — mruknęła, nieznacznie wzruszając ramionami — mogą się z Ciebie śmiać, ale najlepszą obroną jest pokazanie, że ma się to w głębokim poważaniu — była całkiem szczera. Przeżyła szkołę publiczną. Doskonale wiedziała, w jaki sposób powinna się zachowywać, by ludzie z nadętym ego ją omijali. Kiedy nie przejmowała się ich uwagami, a wręcz sama zaczynała się z nich śmiać. Każdy musiał znaleźć odpowiednią obronę przeciwko najgorszemu złu świata, które istnieje.
— To musisz być ponad tym — odpowiedziała, wpatrując się prosto w jego oczy — ja sobie nie wyobrażam zmieniania produkcji, bo się z kimś nie lubię. Znając życie, ktoś będzie chciał wpleść naszą dwójkę w coś wspólnego — jak na złość, pierwotnej myśli spotkania, kiedy poznali się za pierwszym razem. Nie chciał już nigdy jej zobaczyć. Jak na złość okazało się, że może uda się im ze sobą nawzajem dogadać. Sama była tym lekko skonsternowana. Nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Może nie był taki zły jak o nim sądziła?
— I tym osobą zależy na twoim szczęściu? — spytała, spoglądając na niego z poważną miną — jak nie, to jebać ich — odparła, machając niemalże od razu przy tym ręką. Tak trzeba było żyć. Co prawda umowy z agencją nie miała zamiaru kończyć, nawet jeśli wrzucili ją w takie bagno. Za to relację z toksycznymi osobami mogła ucinać, jeśli było to konieczne.
— To spróbuj innego terapeuty. Są różni, trzeba próbować — sama jeszcze nie trafiła na terapię, ale miała zamiar. Tak wyglądało w standardowym życiu. Kiedy zaczynasz zarabiać, wydajesz na zdrowie swoje i najbliższych Ci osób — chyba każda sławna osoba ma własnego terapeutę — a przynajmniej każdy dobrze zarabiający. Każdy człowiek ma nieprzepracowane sprawy, które warto wziąć na żyletki, gdy znajdzie się w dobrym miejscu życia.
—Ale gdzie chcesz to trenować? — od razu dodała kilka kostek lodu, dolała sobie coli i wypiła połowę na raz — przed kimś? — już zdążyła się zdenerwować, wypijając kolejny potężny łyk — już bym wolała tutaj po kilku mocnych drinkach — miauknęła już bardziej zestresowana. Prawda, powinni wyglądać na dobrze zgraną parę, ale czy byli w stanie dojść do takiego momentu?
— Nie pij tak od razu — powiedziała ta, co wypiła szklankę na dwa razy — to czemu je pijesz? Nie stać Cię na coś lepszego, albo po prostu innego? — spytała, marszcząc przy tym swoje brwi — powinnam przynieść Ci domowy bimber rąk mojego ojca — to dopiero był mocny towar. Aż była pewna, że nic tak mocnego ten francuski piesek nie pił.
— Czyli to tylko pomyłka? Jasne, nie szkodzi, pójdę ją sprać — odpowiedziała, próbując wrócić do tamtej sytuacji jeszcze raz — serio, przez neony? — spojrzała na niego zdziwiona. Nie spodziewała się tego typu odpowiedzi. Przez światła miała zniszczoną sukienkę. Nie tego się spodziewała. Faktycznie, była w tym wszystkim dla niego zbyt niska. Sama nie zapatrzyłaby się tak w oświetlenie. Dla niej bardziej znaczące były cudy natury. Kolory na niebie, światło gwiazd, szelest lasu. Coś, czego nie da się kupić, a jest wyjątkowe raz na jakiś czas.
— Ludzie zawsze będą się śmiać i zazdrościć — mruknęła, nieznacznie wzruszając ramionami — mogą się z Ciebie śmiać, ale najlepszą obroną jest pokazanie, że ma się to w głębokim poważaniu — była całkiem szczera. Przeżyła szkołę publiczną. Doskonale wiedziała, w jaki sposób powinna się zachowywać, by ludzie z nadętym ego ją omijali. Kiedy nie przejmowała się ich uwagami, a wręcz sama zaczynała się z nich śmiać. Każdy musiał znaleźć odpowiednią obronę przeciwko najgorszemu złu świata, które istnieje.
— To musisz być ponad tym — odpowiedziała, wpatrując się prosto w jego oczy — ja sobie nie wyobrażam zmieniania produkcji, bo się z kimś nie lubię. Znając życie, ktoś będzie chciał wpleść naszą dwójkę w coś wspólnego — jak na złość, pierwotnej myśli spotkania, kiedy poznali się za pierwszym razem. Nie chciał już nigdy jej zobaczyć. Jak na złość okazało się, że może uda się im ze sobą nawzajem dogadać. Sama była tym lekko skonsternowana. Nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Może nie był taki zły jak o nim sądziła?
— I tym osobą zależy na twoim szczęściu? — spytała, spoglądając na niego z poważną miną — jak nie, to jebać ich — odparła, machając niemalże od razu przy tym ręką. Tak trzeba było żyć. Co prawda umowy z agencją nie miała zamiaru kończyć, nawet jeśli wrzucili ją w takie bagno. Za to relację z toksycznymi osobami mogła ucinać, jeśli było to konieczne.
— To spróbuj innego terapeuty. Są różni, trzeba próbować — sama jeszcze nie trafiła na terapię, ale miała zamiar. Tak wyglądało w standardowym życiu. Kiedy zaczynasz zarabiać, wydajesz na zdrowie swoje i najbliższych Ci osób — chyba każda sławna osoba ma własnego terapeutę — a przynajmniej każdy dobrze zarabiający. Każdy człowiek ma nieprzepracowane sprawy, które warto wziąć na żyletki, gdy znajdzie się w dobrym miejscu życia.
—Ale gdzie chcesz to trenować? — od razu dodała kilka kostek lodu, dolała sobie coli i wypiła połowę na raz — przed kimś? — już zdążyła się zdenerwować, wypijając kolejny potężny łyk — już bym wolała tutaj po kilku mocnych drinkach — miauknęła już bardziej zestresowana. Prawda, powinni wyglądać na dobrze zgraną parę, ale czy byli w stanie dojść do takiego momentu?
— Nie pij tak od razu — powiedziała ta, co wypiła szklankę na dwa razy — to czemu je pijesz? Nie stać Cię na coś lepszego, albo po prostu innego? — spytała, marszcząc przy tym swoje brwi — powinnam przynieść Ci domowy bimber rąk mojego ojca — to dopiero był mocny towar. Aż była pewna, że nic tak mocnego ten francuski piesek nie pił.