salsa con el diablo en Medellín
: czw lis 06, 2025 1:57 am
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
Zawsze za to budził się sam, więc kiedy otworzył oczy to w pierwszej chwili poczuł się jakoś normalnie, a jednak zaraz zaczęło mu czegoś brakować, kogoś, bo jeszcze tą godzinę temu, czuł ciężar jej dłoni na swojej piersi, a teraz obok była tylko rozkopana pościel. A co jeśli Pilar mu uciekła, bo jednak spanikowała? Po tym wszystkim co jej powiedział i po tym, co się wydarzyło? I chociaż to była tylko jedna taka myśl, to jakoś tak wyjątkowo szybko wstał z tego łóżka, przeciągnął się, a już po chwili zakładał na siebie bokserki i jakieś spodnie. Nie mógł tylko znaleźć koszuli, chociaż był pewny, że ją pakował, taką kolorową, jak wszystkie jego koszule. A może jednak nie? Miał założyć na siebie jakiś zwykły podkoszulek, taki, w którym miał spać, żeby Pilar nie czuła się przy nim dziwnie.
Ta...
A jednak znalazł jeszcze jedną koszulę, dziką, w czerwone kwiaty.
Kiedy schodził na dół od razu w jego nos uderzył zapach tych wszystkich potraw i chociaż po drodze spotkał Ticiano, który wołał go na podwórze, bo tam mężczyźni rządzili się przy grillu, bo taka była tradycja, że oni układali na ruszcie te różne kiełbaski i mięsa, które będą później jeść z placuszkami, to Madox od razu skierował kroki do kuchni.
Zanim jeszcze zdążył do niej dobrze wejść, to już jego spojrzenie odszukało Pilar, która stała właśnie przy tym blacie, na którym oni wczoraj...
Już wiedział gdzie jest jego koszula i znowu musiał przyznać, że Pilar było w niej do twarzy. Wyglądała w niej nawet lepiej niż on. Uśmiechnął się odruchowo i przez chwilę po prostu tak na nią patrzył, na jej walkę z obieraczką i na to, że ona tutaj została tak ciepło przyjęta, i tak bardzo tutaj pasowała, że znowu zrobiło mu się jakoś ciepło na sercu. Nie dotarł nawet do niego ten pierwszy pisk Marie, bo akurat Pilar wtedy podniosła głowę i kiedy te ich spojrzenia się spotkały, to Madox powiedział do niej bezgłośnie.
- U-go-tuj ryż - ale nie wiedział czy wyczytała to z jego ruchu ust, bo Marie już szarpała go za koszulę i już krzyczała do niego, że ma go tutaj nie być, bo to przynosi pecha. Wywrócił oczami i chociaż jeszcze trochę starał się z nią walczyć i nawet powiedział.
- Marie, ale ja to Ci akurat przyniosę tylko szczęście - nic to jednak nie dało, bo Marie już go wypychała z tej kuchni, więc mógł tylko jeszcze raz zerknąć na Pilar, a później sobie poszedł, przed dom.
Od razu dostał do ręki butelkę piwa i chociaż Ticiano namawiał go też na koks, to Madox się nie zdecydował. A nawet bardzo odpowiedzialnie powiedział Tio, że może on też nie powinien i wtedy wuj poklepał go po plecach i powiedział, że Madox ma rację. Właściwie to dużo osób go tam klepało po plecach i rozmawiało z nim jakoś tak normalnie, jakby wcale nie był jakimś synem zdrajczyni i mordercy. Pytali go o klub, a jakiś kuzyn nawet powiedział, że bardzo chciałby przyjechać do Kanady. Madox go oczywiście zaprosił. Wszystkich zaprosił.
I kiedy on tak zapraszał wszystkich razem i każdego z osobna, to oczywiście jakiś wujek z czarnym wąsem musiał mu powiedzieć, że może wszyscy się zjadą kiedyś do tej Kanady na jego ślub. I chociaż Madox w pierwszej chwili chciał powiedzieć, że to jest niemożliwe, to jednak... Tyle tutaj się wydarzyło już niemożliwych rzeczy, że ugryzł się w język.
Tak. Powiedział tylko, a ktoś rzucił, że w Kanadzie jest zimno i odmrożą sobie tyłki i wszyscy się śmiali. Dużo było śmiechu i rozmów o tym jak jest w Kanadzie i jak Madox to wytrzymuje, kiedy przecież urodził się tutaj w gorącym, pięknym Medellin.
W końcu Madox stwierdził, że sam nie wie, i że brakowało mu tego miejsca, a tymi słowami, to już chyba został przyjęty z powrotem do rodziny, bo dostał nawet szczypce i postawili go przed grillem. Znowu padło wiele żartów na temat tego, że jak oni grillują w Kanadzie, skoro tam wszędzie jest lód. A Madox sobie pomyślał, że Toronto było zdecydowanie bardziej zimne. I jakieś takie dziwne myśli zaczęły mu krążyć po głowie, że jak oni teraz z Pilar, dwa takie gorące serca, wylądują na lotnisku w Kanadzie. Czy oni będą umieli w ogóle tam jeszcze tak rozniecić ten ich ogień, kiedy tam było tak zimno?
Spalił jakieś mięso, kiedy tak walczył z tymi myślami, więc szybko odsunęli go od rusztu i jeszcze ktoś rzucił, że Madox jest chyba zakochany.
Ale on przecież był. I to był tak bardzo, że nagle, kiedy Pilar nie było obok, a to serce biło jakoś spokojniej, a każda jego myśl nie krążyła tylko wokół niej, to on się zaczął zastanawiać co teraz będzie.
I może dalej by się zastanawiał, gdyby jakiś wuj nie klepnął go w plecy pytając co jest taki zamyślony. Mówiąc, że nie ma co myśleć, bo zaraz usiądą do stołu, bo zaraz będą pić ten dobry rum i bawić się całą noc. I to chyba go przekonało. Że nie ma co myśleć, bo dzisiaj oni jeszcze mieli czuć. Czuć i być. Razem. A nie zastanawiać się co przyniesie jutro. Dzisiaj mieli się bawić całą noc. Tańczyć w końcu salsę do rana.
Chociaż jutro to najprawdopodobniej przyniesie kurewskiego kaca, bo jeszcze zanim Madox usiadł do stołu, to mężczyźni podzielili się jakimś krwistym stekiem i zapili go tym pysznym medellińskim rumem.
Kiedy usiedli już do stołu, to Madox od razu szukał spojrzeniem Pilar, bo nawet nie zdążył się z nią dzisiaj przywitać, zamienić dwóch zdań, zapytać czy się nie rozmyśliła i zapewnić, że on nie. Kiedy więc stawiała przed nim ten talerz, to sięgnął do jej ręki i już miał ją chwycić za nadgarstek, ten pewnie, w który się oparzyła, ale zwróciła się do niej ciotka i on też na nią spojrzał. A później to już musiał zacisnąć swoje palce na jakimś placku, bo Pilar szła na swoje miejsce. Na przeciwko niego, ale jednak dzielił ich ten cały syto zastawiony stół. I chociaż Madox chciał spróbować wszystkiego, to chciał też...
Nawet nie zdążył do końca o tym pomyśleć, o niej pomyśleć, bo zagadywał go już Ticiano, z którym od tego grilla prowadzili rozmowę o tym, jaką w Kanadzie mają kokainę. Bo o czym oni mogliby rozmawiać? To nie tak, że tylko o dupach, koksie i pieniądzach. Ale to jednak była dla nich jakaś tak bardzo naturalna rozmowa, jak nie wiem, porównywanie fauny i flory z Medellin, a Toronto.
W Medellin mieli małpy szare titi, a w Toronto łosie. W Kolumbii to pyszne lulo, a w Kanadzie jagodę kamczacką.
Ale jeśli chodzi o koks, to bez porównania był ten z Medellin.
Tę ich ciekawą rozmowę, która właśnie zeszła już na łosie, bo Madox opowiadał o tym, że kiedyś widział takiego wielkiego skurwysyna przed klubem, przerwała siostra Marie - Gloria. Madox od razu przeniósł na nią spojrzenie, chociaż nie, najpierw zerknął jeszcze na Pilar, a później na Glorię, kiedy zapytała go o to jak mu się spało. Pierwsza myśl to było krótko, ale też...
- Dobrze, bardzo dobrze, dawno tak dobrze nie spałem... - rzucił, no bo jednak nie chciał dać po sobie poznać, że oni w ogóle tej nocy mało spali, chociaż widział, że cioteczka uśmiechnęła się pod nosem, a jednak Gloria też chyba wiedziała zdecydowanie więcej niż podejrzewał Madox, bo przyznała, że wie, że oni w środku nocy odprowadzili Dolores do łóżka. Dolores, mała zdrajczyni.
Już chciał skłamać, że może jej się przyśniło, ale wtedy Gloria powiedziała o tym wianku dla Pilar i Madox od razu przeniósł spojrzenie na Stewart. Uśmiechnął się sam do siebie, kiedy przypomniał sobie jak w tym małym wianuszku wyglądała prześlicznie.
- Dolores uznała, że Pilar też powinna mieć wianek - powiedział, on też uważał, że powinna go mieć. Bo skoro pomagała w kuchni, to powinna dostać też ten wianek jako symbol jakiejś przynależności.
- Znajdziemy też wianek dla Pilar. A jaką masz sukienkę? - zapytała Gloria i teraz odwróciła się do Pilar. Madox już otworzył usta, żeby odpowiedzieć, ale ubiegła go Marie.
- Czerwoną, oni będą ubrani na czerwono.
- Na czerwono? - zdziwiła się Gloria, ale wtedy cioteczka klasnęła w dłonie.
- Och, czerwony to piękny kolor i bardzo do nich pasuje - zanim Madox znowu zdążył coś powiedzieć, to już przy stole pojawiła się mała buzia Dolores, gdzieś miedzy jego łokciem, a łokciem Ticiano, zaglądała na stół.
- Babciu czerwony to jest kolor serca, tak mi powiedziała Pilar - rzuciła wesoło dziewczynka, a kiedy tak zaczęła się wspinać na stół i prawie zrzuciła na siebie jakiś półmisek, to Madox zareagował szybko, chwycił za talerz, a potem za małą, żeby podnieść ją wyżej i posadzić sobie na kolanie.
- Pilar będzie mieć czerwony wianek? - zapytała Dolores, a jej spojrzenie padło na Madoxa, ale on tylko wzruszył ramionami. A za moment oboje już patrzyli na Glorię.
- Mamy czerwony wia... - urwała, bo zaraz oparła sobie rękę na brzuchu, a potem złapała za dłoń Pilar i też oparła ją sobie na brzuchu, czy Stewart chciała, czy nie - zobacz jak kopie Pilar czujesz? - Ticiano od razu zażartował sobie, że będzie pewnie piłkarzem, a mąż Glorii - Juan, że może karateką.
- Albo łobuzem... - wtrącił się Madox, ale wtedy znowu uderzyła go w ramię mała dłoń Dolores.
- To jest mój brat Madox - powiedziała z wyrzutem, a Madox pogłaskał ją po włosach.
- To już na pewno będzie łobuzem - znowu dostał cios, tym razem w szyję.
- Sam jesteś łobuz - Dolores znowu zrobiła tę charakterystyczną minę i wywaliła dolną wargę. Madox tylko się uśmiechnął.
- No i co, i taki jestem zły? - zapytał, ale Dolores od razu powiedziała, że nie jest, że jest dobry i nawet się do niego przytuliła. I kiedy on tak jeszcze rozmawiał z Dolores, a ona zaczęła mu opowiadać już o tym, jak tata nauczył ją grać w piłkę, to do Pilar znowu odwróciła się Gloria. Uśmiechnęła się ciepło.
- Dolores jest grzeczna chyba tylko kiedy śpi... - powiedziała ciszej i pokręciła głową - to mały diabeł, ostatnio dzwonili do mnie z przedszkola, że zjadła robaka... - Dolores wywalała właśnie do Madoxa język, jakby mu tego robaka pokazywała, ale oczywiście go nie miała, za to dostała już od Ticiano kawałek jakiegoś placka, którego wpychała sobie do ust. I chociaż Dolores miała te swoje pięć lat, to zagadywała i Madoxa i Ticiano.
Dopiero kiedy Gloria powiedziała jej, żeby poszła poszukać wianka dla Pilar, to Dolores praktycznie zeskoczył z kolana Madoxa i poleciała po schodach na górę. I Kiedy Dolores zniknęła, to Madox skorzystał z okazji, żeby ponakładać sobie wszystkiego na talerz i placków, i jajka, i tych kiełbasek, i mięsa, bo aż ślinka mu ciekła, kiedy czuł te zapachy.
Pilar Stewart