Strona 17 z 21

kiss and tell

: śr wrz 03, 2025 11:31 pm
autor: cyrus marshall
chyba cię kochałem
bo nawet poszedłem za ciebie do więzienia...
STATUS: NIEAKTUALNE | 07/09
ObrazekObrazek
Cyrus to chłopak pochodzący z bogatej rodziny, mądry, z poczuciem humoru, ambitny, ale przy okazji cholernie rozrywkowy. Jedynym mankamentem jest to, że przyciąga kłopoty i nieodpowiednich ludzi jak magnes... Ona też właśnie taka była... Chociaż nieodpowiednia to chyba mało powiedziane. Zabójczo piękna, na sam jej uśmiech miękły mu kolana, owinęła go sobie wokół palca, choć czasem udawał, że się stawia by nie wyjść na pantoflarza. Mogła robić z nim wszystko, a co najważniejsze, miała z nim wszystko. Czy jedynie tego właśnie oczekiwała? Pieniędzy? Władzy nad nim? Czy jednak w niej też tliło się jakieś uczucie? Choć wątpię w to, że go kochała... W końcu to przez nią trafił do więzienia. Do dzisiaj nie wierzy, że popełnił taki błąd, że przyznał się do czegoś czego nie zrobił. W imię czego? Miłości? Która nagle skończyła się kiedy tylko go zawinęli? Po prostu zniknęła, nie odwiedziła go ani razu, nie stanęła w jego obronie, zmieniła numer telefonu, adres zamieszkania, a wspólni znajomi popadli w zmowę milczenia. Stracił prawie rok swojego życia w więzieniu, bo dzięki rodzicom, ich pieniądzom i dobrym znajomościom udało się go wyciągnąć szybciej. Od jakichś dwóch miesięcy Cyrus jest znowu na wolności i w końcu musi dojść do ich ponownego spotkania...

♣ szukam dziewczyny mniej więcej w wieku Cyrusa
♣ całą resztę można dogadać i powymieniać się pomysłami
♣ w pakiecie zapewne dorzucam relacje z rodzeństwem Cyrusa
♣ mam w głowie kilka pomysłów i chętnie podzielę się nimi z zainteresowaną osobą
♣ serdecznie zapraszam na pw <3

kiss and tell

: czw wrz 04, 2025 12:59 am
autor: Aislynne Lennox
Największym darem, jaki można
ofiarować drugiemu człowiekowi, jest życie
STATUS: NIEAKTUALNE | 07/09
ObrazekObrazek
Trudno było mi uwierzyć, że w jednej chwili straciłam miłość swojego życia. Straszny i okrutny wypadek wyrwał mojego narzeczone z moich ramion. Nie pamiętam, co działo się przez pierwsze dni, tygodnie. Zaraz po tym jak dowiedziałam się, że już nigdy nie poczuję twojego ciepła. Tego jak obejmujesz mnie, jak mogę poczuć się bezpiecznie. Potrzebowałam tego.


Niestety ciebie już nie było. Zgasłeś na naszych oczach,
otoczony tymi, którzy naprawdę chcieli widzieć jak stajesz się
cudownym mężem i ojcem, jak spełniasz swoje najskrytsze marzenia. Nie było ci to dane.



Nie chciałam abyś odszedł, długo zastanawiałam się czy powinnam pozwolić ci odejść, oczywiście, nie miałam zbyt wielkich praw. Nie byłam jeszcze twoją żoną. Oddanie twoich narządów, by mogły uratować życie kilkunastu osób, to coś co sam chciałeś. Nigdy nie przestałeś dzielić się swoim dobrem, nawet po swojej własnej śmierci. Utraciłam ciebie ale ktoś inny zyskał drugie życie, swoją szansę. Podarowałeś im coś cenniejszego, coś co staje się nie tylko wielkim poświęceniem ale też odmienia wszystkich, którzy są w to zaangażowani.
Jakiż egoizm kryje się w żałobie! Cóż za samolubstwo - rozpaczać po czyjejś śmierci! Utraciliśmy kogoś, kto był dla nas źródłem przyjemności, korzyści, czyjaś obecność wywoływała u nas pozytywne uczucia - i teraz rozpaczamy. Że już nie dane nam będzie zaznać z nim takich a takich radości; że nie wprawi już nas w taki a taki nastrój; że będzie ciężej. Więc smutek i płacz - bo umarł. Co za hipokryzja!

Być może gdybyśmy przy tym wierzyli, iż po śmierci cierpi jakieś niewysłowione męki - byłby to żal niesamolubny. Ale tak żałować można jedynie największych grzeszników.
Jacek Dukaj, Extensa

Poszukuję mężczyznę, który kilka lat temu albo też kilka miesięcy temu, stał się dawcą serca, które zostało pobrane od zmarłego narzeczonego Lynne. W chwili obecnej blondynka ciągle jest w trakcie opłakiwania swojego ukochanego, z myślą że już dawno pogodziła się z tym, że już nigdy go nie zobaczy. Chciałabym żeby relacja ta z początku nie miała żadnego podłoża romantycznego, a będzie z pewnością skupiała się na ogromnym bólu, cierpieniu i na radości. Radości z tego, że śmierć jej narzeczonego nie była bezsensowna i dała nowe, drugie życie. Poznali się kiedy jedna ze stron zgodziła się na to by poznać tą drugą osobę, to ona mogła o to zabiegać albo wręcz przeciwnie. Może to on, pragnął poznać rodzinę, najbliższych tego, który go uratował. W tym wszystkim pojawią się uczucia, coś czego żadna ze stron nie będzie mogła zrozumieć. Oczywiście, otwieram się na każdy scenariusz, nawet na to że będą chcieli to zakończyć, za nim tak naprawdę będzie miało okazję to rozkwitnąć. Widziałabym tutaj coś, co będzie komplikowało ich relacje. Zacznie ich popychać do ponownych spotkań.
Wiek dowolny, jednak dobrze jakby był w podobnym wieku. Zapewne byłoby to też niejako uwarunkowane tym, że znalazł się w grupie osób, które otrzymały organy jej narzeczonego.
Tym czym się zajmuje jest naprawdę obojętne i nie narzucam niczego. Oczywiście chętnie przedyskutuję każdą kwestię, jeśli będzie taka potrzeba.
Jeśli chodzi o to z jakiego powodu potrzebny był przeszczep to też pozostawiam osobie, która zgłosiłaby się do poszukiwań. Chętnie doradzę w tej kwestii.

kiss and tell

: czw wrz 04, 2025 6:38 pm
autor: Saskia Rourke
Można usunąć ;)

roots and wings

: czw wrz 04, 2025 7:50 pm
autor: Melanie Campbell
hello sister!
soulmate sis
STATUS: AKTUALNE | 19/09
ObrazekObrazek
W teorii nie trzeba dużo dodawać, sam tytuł zrobi robotę, prawda? Może nie do końca, ale powiem to głośno: poszukiwana siostra!

W pierwszej mojej myśli, chcę aby była to siostra... bliźniaczka. Idealnie podobna, kropka w kropkę Melanie, być może są małe szczegóły, które je odróżniają, może to też inny charakter, inne życiowe położenie, ambicje, status majątkowy czy też nawet orientacja. Mogą się lubić lub mieć do siebie pretensje, być pokłócone przez lata aby w końcu się do siebie odezwać. Tragedia w rodzinie? Rozstanie z facetem? Finansowa porażka? Powrót do miasta? Przemoc lub używki? Wybierz dowolne i zróbmy to. Nie mam wielkich wymagań w tej opcji, po prostu ma wyglądać jak Melanie, a reszta? Uzgodnimy to!


A jeśli z kolei nie chcesz być blizniaczką, to zainteresuje mnie też siostra. Młodsza, o podobnym wizie do Mel aby zachować ciągłość sytuacyjną i względną logikę. Poniżej 35 lat, z dowolną historią. Masz więc wybór.

Pytanie jedno, siostra bliźniaczka czy młodsza siostra? Wybieraj i śmiało maszeruj na PW!

roots and wings

: sob wrz 06, 2025 1:12 pm
autor: Giulia Caravelli
Mama, I'm coming home
i could be right, i could be wrong. it hurts so bad, it's been so long
STATUS: AKTUALNE | 24/09
ObrazekObrazek
1999 rok. Bari, Włochy.
Popołudniowe słońce paliło kamienie, a bijący z nich żar uderzał w nozdrza. Bazar w Bari dudnił gwarem handlarzy, szelestem banknotów i sykliwym nawoływaniem kobiet. W powietrzu unosiła się ciężka woń oliwek, sera, ryb i kurzu, który przylepiał się do skóry niczym lepka mgła. W tłumie przemykających cieni Giulia dostrzegła jego.
Chłopiec - chudy jak trzcina, z włosami sklejającymi się w strąki, o oczach ciemnych jak smoła. Drżał, a całe jego ciało wyrażało głód i desperacja. Osiem lat życia, a w dłoniach niepewność i bochenek chleba, wykradziony z obcego stoiska. Sprzedawca, z twarzą czerwoną od gniewu, już nabierał powietrza, gotów wykrzyczeć z wściekłości i wymierzyć karę. Najpewniej cielesną, publiczną, pełną upokorzenia, która odcisnęłaby piętno w dziecku na zawsze.
Ciemnowłosa zatrzymała go spojrzeniem. Nie potrzebowała słów. Sprzedawca zamilkł, jakby ktoś zamknął mu usta dłonią niewidzialnej siły.
Dłoń Giulii opadła na ramię dziecka. Poczuła, że napina się - nie jak człowiek, lecz jak spłoszone zwierzę, które wciąż szuka drogi ucieczki. Chciał biec, ale jego nogi zdradziły go - skamieniały pod ciężarem jej obecności.
Nie znalazł w jej spojrzeniu gniewu. Nie znalazł pogardy. Znalazł coś znacznie bardziej przerażającego, a jednocześnie najłagodniejszego, co mogło go spotkać - zrozumienie.
Ten chleb jest na mój rachunek — Powiedziała cicho.
Tamten moment był początkiem. Nie wiedziała jeszcze czego, ale poczuła, że los zadrwił z niej w sposób wyjątkowo przewrotny: wśród chaosu bazaru podsunął jej w ręce coś kruchego i nieoswojonego. Chłopiec nie miał nazwiska, nie miał domu, nie miał przyszłości. Jego dzieciństwo rozpisane było na zimnych kamieniach ulic, na odpadkach z restauracyjnych kontenerów, na strachu, który zagłuszał głód. Patrzyła na niego nie jak na ciężar, lecz jak na dar. Brudny, nieoszlifowany, okrutny dar losu - a jednak był tym, który miał wypełnić pustkę. Nie tęskniła za Paolem, nie tęskniła za dawnym życiem, które już dawno spaliła w ciszy jednej nocy. Tęskniła za kimś, kogo mogłaby kochać bez krwi na rękach i bez wstydu w sercu.
Adopcja była drogą przez ogień. Papierów było za dużo, pytań jeszcze więcej. Urzędnicy nie ufali jej nazwisku, a rodzina Caravelli szeptała, że Giulia igra z losem; że próbuje zasłonić dzieckiem własne winy. Ale ona była kobietą, która od zawsze kroczyła krawędzią. Miała determinację i charyzmę, które w końcu kruszyły każdy mur. W końcu w papierach chłopiec stał się jej synem. A w jej sercu był nim od pierwszej nocy, gdy zasnął na kanapie, skulony jak pisklę, a ona czuwała nad nim niczym strażniczka – by nic nie zmąciło jego snu. Dorastał pod jej okiem. Uczyła go wszystkiego, co sama znała: prostych potraw, kroków tańca, cierpliwego milczenia. Pokazywała, jak czytać ludzi po spojrzeniu, jak wyprzedzać ich zamiary, jak nie ufać słowom, a tylko gestom. Był nie tylko jej dzieckiem, ale i uczniem. A ona wiedziała jedno - wychowana w cieniu Sacra Corona Unita - że niektóre ścieżki zawsze wracają do punktu wyjścia. Bari w końcu się o niego upomni.
Chłopiec dorósł i dokonał wyboru. Sacra Corona Unita która biła w nim z siłą przeznaczenia. Stał się jednym z nich - młodym, ambitnym, lojalnym wobec zasad i, nade wszystko, wobec matki. Jak zwykł powtarzać, jego życie, lojalność i miłość były spłatą długu za kawałek chleba, który kiedyś uratował jego istnienie.
Gdy Giulia wyjechała do Toronto, chłopiec pozostał w Bari. Dzieliły ich tysiące kilometrów, lecz więź między nimi nie znała granic ani czasu. Rozmawiali krótko i rzadko, zważając na zagrożenia płynące z życia, które oboje wiedli. Od czasu do czasu przysyłał jej zdjęcie - a ona chowała je w skórzanym notesie tak, jak przechowuje się relikwie.

kiss and tell

: ndz wrz 07, 2025 2:11 pm
autor: eli huxley
till whatever do us part
oh wait, we didn't get to that part
STATUS: AKTUALNE once again | 07/09
ObrazekObrazek
Nie wiem za wiele, bo sprowadziłam tę postać do ciekawostki w karcie postaci i nie sądziłam, że będzie czymś więcej, ale teraz myślę, że może wyjść z tego całkiem ciekawa historia... do rozegrania na sto jeden sposobów, bo jakiś tam pomysł mam, ale chętnie dopasuje się pod czyjąś wizję, jeśli będzie trzeba <3
Rozstali się jakieś... trzy, cztery, pięć lat temu — doprecyzujemy; Odeszła, próbowała oddać mu pierścionek, ale go nie przyjął — nie wiem, czy chodzi o urażoną dumę, czy wręcz przeciwnie, próbował zachować się... dojrzale.
Naprawdę ją kochał. Myślę, że nie potrafił tego wystarczająco wyrazić, i wcale nie chodzi o to, że za rzadko mówił "kocham Cię" - po prostu zawsze wybierał pracę.
Minęło te trzy, cztery czy pięć lat... nie pokochał nikogo innego choćby w połowie tak bardzo jak kochał ją — jest przekonany, że sabotuje samego siebie; twierdzi, że to przeszłość, "epizod do którego nie warto wracać", nierzadko mówi to na głos, ale sam nie wie, kogo próbuje oszukać.
Toronto jest ogromne, może z sukcesem unikali się przez cały ten czas... aż do teraz — i nie mówię tu absolutnie o jakimś przypadkowym, niezręcznym spotkaniu (nie, za dużo ich zagrałam!), wymyślmy coś, co połączy ich na nowo! Pierwsze co przyszło mi do głowy to chory przyjaciel (ich wspólny), który wymyślił sobie, że zanim kopnie w kalendarz, chce częściej widywać przyjaciół, żyć pełnią życia i takie tam... — więc zaczął od obowiązkowych piątkowych wieczorów nad grillem!
Cała reszta do ustalenia - polecam się <3

kiss and tell

: ndz wrz 07, 2025 2:58 pm
autor: Meena Evans
Miałeś być na zawsze
odszedłeś kiedy potrzebowałam Cię najbardziej
STATUS: AKTUALNE | 07/09
ObrazekObrazek
Byli jedną z tych par, która żwycem wyszła z filmu romantycznego, serio! Nie widzieli świata poza sobą, wokoło nich rozchodziła się aura miłości i wielkiego szczęścia, rzeczywistość niestety zaczęła ich dopadać szybciej niż myśleli. W ich związek wkradła się turyna, jakaś kolacja, czasem wyjście do jakiegoś kina, rozmowy, które nie były już tak częste. Nie mieszkali razem, Meena bardzo dużo pracowała, doba była dla niej zbyt krótka. Nie dostrzegła kiedy On coraz bardziej zaczął się oddalać, kolejne plany zaczęły być odwoływane, potem tych planów wcale nie było. Wszystko zmierzało ku końcowi, wielkiemu upadkowi. Evans chciała walczyć o tą relację jednak zbyt późno się za to zabrała, potem pojawił się wypadek i śmierć jej ojca, a On zdecydował, że to najlepszy moment aby od niej odejść - dobił ją jeszcze bardziej, zniknął kiedy potrzebowała go w swoim życiu najbardziej. Wszystko sypało się jak domek z kart, śmierć jej ojca, odejście partnera i udar jej matki, z dnia na dzień została ze wszystkim sama, z poczuciem winy, żalem i niezrozumieniem.
I tak żyła kilka lat starając się odbudować siebie i wszystko dookoła, aż pewnego dnia spotkała jego....
WAŻNE INFORMACJE:
> Wizerunek oraz historia całkowicie dowolna, najważniejsze aby od ponad 10 lat Pan mieszkał w Toronto, po wypadku ojca Meeny mógł wyjechać albo najzwyczajniej w świecie mógł jej unikać.
> Wiek postaci to przedział 27 - 33 lata, ewentualnie istnieje możliwość podciągnięcia wieku trochę wyżej jak będzie taka potrzeba.
> Pan może mieć już własną rodzinę, dziewczynę czy kogoś innego w swoim życiu, nie mam z tym problemu, zawsze jakieś dramy będą!
> Co do samej relacji to na samym początku gry zapowiadają się raczej dramatycznie, pełne niedopowiedzień, poczucia winy i wielkich pretensji, co dalej? Nie wiem, nie lubię niczego ustalać z góry.
> Jak widać nie narzucam zbyt wiele jeśli chodzi o początki tej relacji, jest to zarys, który wspólnie możemy sobie ustalić, jestem otwarta na dyskusje wszelkiego rodzaju.
> Zapraszam na pw <3

roots and wings

: śr wrz 10, 2025 11:05 pm
autor: Lawrence B. Osbourne
rodzeństwo
[bo każdy potrzebuje kogoś bliskiego czasem, a czasem się po prostu pokłócić bez powodu]
STATUS: AKTUALNE | 18/09
ObrazekObrazek
Urodził się w dzielnicy, w której ludzie rozpoznawali go po włosach widocznych z trzech przecznic i aparacie zawieszonym na szyi. Dziecko, które nigdy nie potrafiło być cicho, nastolatek, który wypełniał szkicowniki szybciej, niż zdążył je kupić. Mama - nauczycielka sztuk wizualnych, wiecznie pachnąca olejnymi farbami. Ojciec - technik medyczny, który opowiadał historie z dyżurów przy kolacji. Oboje nauczyli go patrzeć na świat inaczej: ona widzieć kolory, on widzieć szczegóły.

Osbournowie to normalna rodzina, bez dramatów w tle, bez ojca, który odgryza głowy nietoperzom, z kochającą matką, która piekła dla nich naleśniki i rysowała im na nich keczupem uśmiechnięte buzie (kto je naleśniki z keczupem? Osbornowie...).
Chociaż jeśli ktoś by chciał dołączyć do rodziny, a miał pomysły na jakieś dramaty, to zapraszam.
Nie mam żadnych wymagań, bo nigdy nie wspominam o rodzeństwie Lawrenca w postach, ale w moim umyśle oni istnieją, może ich być nawet sztuk więcej niż jeden.
Wiek, zawód i wszystko inne jest mi obojętne, fajnie jakby łączyły ich blond czupryny, ale nie jest to jakiś warunek konieczny, przyjmę nawet rudych <3
Myślę, że nie są super bogaci, ale w domyśle mają bogatą babkę, na przykład Lawrence dostał od niej mieszkanie za to, że dostał się na medycynę, więc tu też jest droga wolna, do jakiegoś dziedziczenia spadku po babce, albo nie wiem... Może babka powiedziała, że kto pierwszy z jej pięknych wnucząt się ożeni, wyjdzie za mąż, to dostanie małą fortunę?
Możemy sobie pokombinować z tą babką, ale nie musimy.
Z rodzicami też.
W ogóle z relacjami. Jestem na wszystko otwarta, nie znikam i w ogóle.
Zapraszam, możecie mnie łapać na disco ;)

kiss and tell

: czw wrz 11, 2025 11:56 am
autor: Mabel Ellery
I ran away from you
that's all I ever do
STATUS: NIEAKTUALNE :zakochan:
ObrazekObrazek
Od zawsze był zimny i trudny do rozgryzienia. Myślała, że w końcu jej się udało, że go oswoiła. Przebiła się przez jego twardą skorupę i odkryła, że, o dziwo, miał serducho!
I już było pięknie, ale… nie na PBF! My chcemy dramę!

Wersja A.
Ona skrzywdziła jego.
Zawahała się. Głupia.
Czy to na pewno ten jedyny?
A kogo, do cholery, byś chciała? Księcia z bajki? Nie… raczej Golden Retrievera. Wiecie, takiego, co w czwartki odpala grilla dla sąsiadów, w piątki prowadzi warsztaty stolarskie dla dzieciaków z osiedla, w sobotę zabawia znajomych przy napojach wyskokowych, a w niedzielę z uśmiechem na ustach jedzie z nią na obiadek do mamusi.
Wiedziała, że on taki nie jest.
Spakowała walizkę, przekonana, że gdzieś tam czeka na nią wymarzony mężczyzna. Nie miała pojęcia, że właśnie zostawiła go w Toronto.

Wersja B.
On skrzywdził ją
Nagle znów zamknął się w sobie. Odepchnął ją. Mabel była zdezorientowana i choć dotąd zawsze o nich walczyła, tym razem zabrakło jej sił. Gdy zaproponowano jej stanowisko korespondentki w Paryżu, a potem w dalekiej Ukrainie, decyzja o wyjeździe jeszcze nigdy nie przyszła jej tak łatwo.

Co dalej?
Po dwóch latach Mabel wraca do Toronto i…
Resztę ustalimy sobie wspólnie.

Co jeszcze?
  • wiek: gdzieś pomiędzy 29 a 40 będzie optymalnie
  • oczywiście może być to postać już istniejąca na forum
  • widzę tutaj spory potencjał na jakieś ciekawe retrospekcje
  • nie umiem się dobrze zareklamować, ale chodź będzie fajnie :slodziaczek:

kiss and tell

: pt wrz 12, 2025 9:07 pm
autor: dante patterson
Voulez-vous coucher avec moi, ce soir?
or... with both of us?
STATUS: AKTUALNE | 17.09
ObrazekObrazek
Dante zdawał się całe życie uciekać przed odpowiedzialnością, przed rutyną, a być może i życiową stabilnością, która zdawała się być dla niego powrotem do złotej klatki, w której był wychowywany. Każdy oddech łapał tak, jakby miał być tym ostatnim, jakby w końcu miało zabraknąć mu powietrza, do którego tak bardzo przyzwyczaił się podczas studiów. Wolności, która z każdym kolejnym dniem zdawała się powoli zanikać.
Aż w końcu pojawiasz się w jego życiu, pragniesz go zatrzymać przed ciągłą ucieczką, być może pokazać, że nie ma w stabilności niczego złego. Być może liczysz na to, że Dante się zmieni, że przestanie tak bardzo grać na nerwach, że w końcu dorośnie. Z miesiąca na miesiąc dostrzegasz powolną przemianę, która zdaje się być początkiem nowego rozdziału. I prawie się to udaje, do czasu, aż nie pojawia się on.
Pojawia się niczym burza i niszczy wszystko to, na co tyle pracowali. Zdmuchuje domek z kart, pozostawiając po sobie niemiłe wrażenie. Kradnie jednak uwagę, jego imię pojawia się co raz częściej w rozmowie, czasem sprawia, że stajesz się mniej ważny, mniej potrzebny. A Dante? Zdaje się być zagubiony, pomiędzy pozornym szczęściem, a zwierzęcym pożądaniem, między czułością, a cielesnością.
Aż w końcu przychodzi czas decyzji, którą Dante podejmuje wspólnie. Nie stawia wszystkiego na jedną kartę, to są godziny rozmów, ciężkich słów i cichych minut, które skłaniają do myślenia. A wszystko dlatego, że darzy uczuciem was obu i żadnego nie chce stracić. I cholernie wierzy, że to ménage à trois się uda.

Parę informacji:

poszukiwany pan numer dwa, ten który wpadł do w miarę stałego związku, mieszając i... w jakiś sposób wchodząc w tą dziwną, poliamoryczną relację (zacznijmy od tego mącenia, ale można się dogadać!)

pomysł wymaga dogadania go na spokojnie, dlatego zapraszam z własnymi uwagami lub pomysłami! (dc: szopu_s lub PW),

wiekowo bardziej 25-30, ale to też nie jest jakaś sztywna granica,

większość rzeczy jest dość płynna i możliwa do zmiany, same poszukiwania to jedynie zarys pewnej relacji,

druga postać to Axel Remington , więc brakuje tylko trzeciego pana do naszego ménage à trois!