Live like a loner, live like a no man
: śr lip 30, 2025 6:11 pm
				
				Terapia to jedno, do której zresztą przecież by go nie zmusiła. 
Ale zamykanie się na drugiego człowieka, na własną żonę, której ślubował, było dla Diane nie do przeskoczenia. Nie była w stanie żyć z nim w momencie, kiedy nie rozumiała dlaczego jej nie ufał, dlaczego nie chciał się dzielić z nią swoimi rozterkami, skoro wybrał ją na swoją partnerkę na dobre i na złe. Był uparty i zapatrzony w jeden punkt, o ile sam nie chciałby się zmienić, nie miała w ogóle pola do jakiejkolwiek walki o ten związek.
Równie dobrze mogła za mąż wyjść za ścianę.
A jednak było w nim coś, kiedyś, dawno temu, co bardzo lubiła. Zanim zorientowała się jak bardzo powierzchownie ją traktował i zrozumiała, że nie wkładali w tę relację takiej samej ilości pracy.
Zastanawiała się kiedyś co w ogóle sprawiło, że jej się spodobał, czy był to w jej życiu i w jego okres, kiedy wyjątkowo im się powodziło? Kiedy wyjątkowo byli pewni siebie i szczęśliwi, na tyle, że się przeliczyli, spoglądając na siebie z zainteresowaniem?
Chyba trochę tak. Bo była pewna, że gdyby teraz poznała Nathaniela, to nie zgodziłaby się pójść z nim nawet na randkę do policyjnej kantyny.
Myślała o tym teraz, leżąc w ciemnej sypialni najpierw na jednym boku, później na drugim, nie mogąc znaleźć sobie pozycji do spania.
Bardziej zaczynało ją irytować że tu został, niż się czuła w tej sytuacji bezpieczniej.
Bo jak go znała to będzie siedział pół nocy, może w końcu zaśnie na kilka godzin, a fakt, że pełnił właśnie funkcję ochroniarza zaczynał ją drażnić.
Gdyby go wyrzuciła nie zasnęłaby ze stresu. Teraz nie zaśnie z irytacji. Na jedno wychodziło.
Westchnęła ciężko i odsunęła pościel, zsuwając się z łóżka i otworzyła drzwi. Oparła się o framugę, zerkając w stronę światła w salonie.
- Nathaniel. Śpisz? - Zapytała nie za głośno, ale w pustym domu nocą dźwięk niósł się inaczej. Szczerze liczyła, że jednak zasnął i będzie mogła się wycofać do sypialni, bo uspokoi ją to na tyle, że sama w końcu zaśnie.
Nathaniel Rourke
			Ale zamykanie się na drugiego człowieka, na własną żonę, której ślubował, było dla Diane nie do przeskoczenia. Nie była w stanie żyć z nim w momencie, kiedy nie rozumiała dlaczego jej nie ufał, dlaczego nie chciał się dzielić z nią swoimi rozterkami, skoro wybrał ją na swoją partnerkę na dobre i na złe. Był uparty i zapatrzony w jeden punkt, o ile sam nie chciałby się zmienić, nie miała w ogóle pola do jakiejkolwiek walki o ten związek.
Równie dobrze mogła za mąż wyjść za ścianę.
A jednak było w nim coś, kiedyś, dawno temu, co bardzo lubiła. Zanim zorientowała się jak bardzo powierzchownie ją traktował i zrozumiała, że nie wkładali w tę relację takiej samej ilości pracy.
Zastanawiała się kiedyś co w ogóle sprawiło, że jej się spodobał, czy był to w jej życiu i w jego okres, kiedy wyjątkowo im się powodziło? Kiedy wyjątkowo byli pewni siebie i szczęśliwi, na tyle, że się przeliczyli, spoglądając na siebie z zainteresowaniem?
Chyba trochę tak. Bo była pewna, że gdyby teraz poznała Nathaniela, to nie zgodziłaby się pójść z nim nawet na randkę do policyjnej kantyny.
Myślała o tym teraz, leżąc w ciemnej sypialni najpierw na jednym boku, później na drugim, nie mogąc znaleźć sobie pozycji do spania.
Bardziej zaczynało ją irytować że tu został, niż się czuła w tej sytuacji bezpieczniej.
Bo jak go znała to będzie siedział pół nocy, może w końcu zaśnie na kilka godzin, a fakt, że pełnił właśnie funkcję ochroniarza zaczynał ją drażnić.
Gdyby go wyrzuciła nie zasnęłaby ze stresu. Teraz nie zaśnie z irytacji. Na jedno wychodziło.
Westchnęła ciężko i odsunęła pościel, zsuwając się z łóżka i otworzyła drzwi. Oparła się o framugę, zerkając w stronę światła w salonie.
- Nathaniel. Śpisz? - Zapytała nie za głośno, ale w pustym domu nocą dźwięk niósł się inaczej. Szczerze liczyła, że jednak zasnął i będzie mogła się wycofać do sypialni, bo uspokoi ją to na tyle, że sama w końcu zaśnie.
Nathaniel Rourke