B-I-N-G-O!
: czw lis 06, 2025 11:03 pm
Normalnie Eric zaczął by klaskać i pogratulował wygranej, lecz ze względu na okoliczności, jedynie skinął lekko głową, co było równoznaczne z szacunkiem.
- Aj aj, niedobrze. - stwierdził cmokając i kręcąc głową, wyobrażając sobie, jak całe pomieszczenie zaczyna pożerać ogień, a na koniec przychodzi mroczny kosiarz by zgarnąć ze sobą ludzi. Kiedyś jak Stones grał w simsy (tak, zdarzyło mu się, bo lubił tworzyć domy) to zapomniał umieścić alarm przeciwpożarowy i całe jego starania zostały spalone, straż nie przyjechała, a on zrobił sobie przerwę od tej gry i przerzucił się na budowanie w Minecrafcie (było to naprawdę bardzo dawno temu).
Stones pokazał Lu kciuka w górę, gdy zobaczył jaki sobie skombinowała wachlarz. +10 za kreatywność. pomyślał, a słysząc o zaproszeniu, parsknął śmiechem.
- Daj tylko znać, kiedy mogę wbić, chyba, że wolisz nie znać ani dnia, ani godziny... - rzucił, zabawnie poruszając brwiami, bo tak, mógł też po prostu zrobić nalot bez zapowiedzi, tylko nie był pewien, czy Martino byłaby z tego zadowolona. Naprawdę był gotów skosić jej ogródek zarówno długopisem, jak i zwykłą kosiarką - a jeżeli chodziło o koszenie trawy kosiarką, to miał już nabyte doświadczenie, ponieważ co jakiś czas kosił trawnik przed i za domem rodzinnym (a ponieważ pan Stones senior często był w delegacjach służbowych, Eryczekowi przypadła rola fryzjera ogródka, w którym pani Stones sadziła różne piękne kwiaty). Także komu jak komu, ale Lu naprawdę był gotowy pomóc.
Dopiero po chwili ogarnął, co przed chwilą Lucky krzyknęła i aż zamrugał szybko kilka razy, jakby właśnie wybudził się ze snu - dobrze, że dodatkowo go trąciła, bo inaczej istniało prawdopodobieństwo, iż by tej liczby nie zaznaczył i byłby przypał.
- Siedemnaście. - powtórzył dla samego siebie, wytężając swój zmysł słuchu i radośnie zaznaczając dwa kolejne numery. Tak blisko.... aż mocniej ścisnął długopis i gdy padła liczba dwadzieścia osiem, Eric czym prędzej krzyknął:
- Mamy! - i wtedy zauważył piękną linię. - BINGO! - wstał z impetem, aż krzesło na którym siedział się przewróciło. Wstając, złapał specjalnie kartę by wziąć ją do ręki i pokazał ją prowadzącemu, by nie było, że ściemniał. Oczywiście zaraz potem, pokazał też przyjaciółce, a potem pozostałym osobom (niedowiarkom). Czyżby to wreszcie był ICH MOMENT CHWAŁY?
- Czy to pora na... taniec wygraniec?! - odparł, czując się wręcz przeogromnie przeszczęśliwym, jakby właśnie wygrał milion w totolotka. Oby tylko zaraz się nie okazało, że się pomyliłem i ta kreska to mi się po prostu przewidziała... bo szczerze? Tak mogło być, dlatego miał nadzieję, że Lucky też zaraz zacznie skakać ze szczęścia.
Lucky Martino
- Aj aj, niedobrze. - stwierdził cmokając i kręcąc głową, wyobrażając sobie, jak całe pomieszczenie zaczyna pożerać ogień, a na koniec przychodzi mroczny kosiarz by zgarnąć ze sobą ludzi. Kiedyś jak Stones grał w simsy (tak, zdarzyło mu się, bo lubił tworzyć domy) to zapomniał umieścić alarm przeciwpożarowy i całe jego starania zostały spalone, straż nie przyjechała, a on zrobił sobie przerwę od tej gry i przerzucił się na budowanie w Minecrafcie (było to naprawdę bardzo dawno temu).
Stones pokazał Lu kciuka w górę, gdy zobaczył jaki sobie skombinowała wachlarz. +10 za kreatywność. pomyślał, a słysząc o zaproszeniu, parsknął śmiechem.
- Daj tylko znać, kiedy mogę wbić, chyba, że wolisz nie znać ani dnia, ani godziny... - rzucił, zabawnie poruszając brwiami, bo tak, mógł też po prostu zrobić nalot bez zapowiedzi, tylko nie był pewien, czy Martino byłaby z tego zadowolona. Naprawdę był gotów skosić jej ogródek zarówno długopisem, jak i zwykłą kosiarką - a jeżeli chodziło o koszenie trawy kosiarką, to miał już nabyte doświadczenie, ponieważ co jakiś czas kosił trawnik przed i za domem rodzinnym (a ponieważ pan Stones senior często był w delegacjach służbowych, Eryczekowi przypadła rola fryzjera ogródka, w którym pani Stones sadziła różne piękne kwiaty). Także komu jak komu, ale Lu naprawdę był gotowy pomóc.
Dopiero po chwili ogarnął, co przed chwilą Lucky krzyknęła i aż zamrugał szybko kilka razy, jakby właśnie wybudził się ze snu - dobrze, że dodatkowo go trąciła, bo inaczej istniało prawdopodobieństwo, iż by tej liczby nie zaznaczył i byłby przypał.
- Siedemnaście. - powtórzył dla samego siebie, wytężając swój zmysł słuchu i radośnie zaznaczając dwa kolejne numery. Tak blisko.... aż mocniej ścisnął długopis i gdy padła liczba dwadzieścia osiem, Eric czym prędzej krzyknął:
- Mamy! - i wtedy zauważył piękną linię. - BINGO! - wstał z impetem, aż krzesło na którym siedział się przewróciło. Wstając, złapał specjalnie kartę by wziąć ją do ręki i pokazał ją prowadzącemu, by nie było, że ściemniał. Oczywiście zaraz potem, pokazał też przyjaciółce, a potem pozostałym osobom (niedowiarkom). Czyżby to wreszcie był ICH MOMENT CHWAŁY?
- Czy to pora na... taniec wygraniec?! - odparł, czując się wręcz przeogromnie przeszczęśliwym, jakby właśnie wygrał milion w totolotka. Oby tylko zaraz się nie okazało, że się pomyliłem i ta kreska to mi się po prostu przewidziała... bo szczerze? Tak mogło być, dlatego miał nadzieję, że Lucky też zaraz zacznie skakać ze szczęścia.
Lucky Martino