but daddy i love her
: pt sie 29, 2025 5:49 pm
To nie było tak, że Evina ją oszukiwała. Zaylee wiedziała, że ona nie kłamie. Ale równie dobrze wiedziała, że nie mówi jej wszystkiego. Że gdzieś pomiędzy wymiętym kartonikiem Marlboro a tym westchnieniem czai się coś więcej. Nie musiała nawet silić się na zgadywanie, zbyt dobrze znała Swanson i to, że narzeczona zataja przed nią całą prawdę wydawało się tak samo oczywiste jak fakt, że papieros za chwilę wyląduje między jej wargami.
Spojrzała na nią spod lekko zmrużonych powiek. Serio? Naprawdę myślała, że ją na to nabierze? Przecież Zaylee nie była głupia, a tym bardziej nawwna. Może wyglądała czasami tak, jakby pozwalała wciągać się pewne uchybienia, ale w rzeczywistości chłonęła każdy szczegół jak drżenie rąk, zawahanie w głosie, albo jak Evina szukała wymiętej paczki papierosów, choć obie dobrze wiedziały, że to tylko pretekst, żeby nie patrzeć w oczy. Miller znała ten manewr. Nerwowe przeszukiwanie kieszeni, ślizgające się dłonie po materiale, co wcale nie świadczyło o głodzie nikotynowym. To była potrzeba, żeby czymś zająć usta, i dłonie, żeby przykryć czymś brak odpowiedzi.
— Powiedziałaś mi tyle, ile było ci wygodnie — uniosła brew i sama sięgnęła do kieszeni marynarki po paczkę papierosów. — A co z resztą? Ile sobie z tego zostawiłaś, co? — zaciekawiła się i pomimo że już miała fajkę przy ustach, ostatecznie schowała ją z powrotem do paczki i nie wiedząc, co zrobić z rękami, ukryła je w kieszeniach spodni.
Przez moment nie było niczego poza szelestem liści i cichym syknięciem zapalniczki, gdy Swanson w końcu odpaliła papierosa. Dym uniósł się, zawirował w powietrzu i wślizgnął się między nie. Zaylee skrzywiła się lekko, ale oczywiście nie ze względu na zapach, a dlatego, że jej rodzice dowiedzieli się o czymś, co sprawiło, że momentalnie zmienili nastawienie względem Eviny. I z jednej strony Miller pokrzepiała ta chwila, bo chyba nie spodziewała się, że kiedyś nadejdzie dzień, w którym jej ojciec wysili się na gest poklepania Swanson po plecach, ale i tak w całej tej sytuacji było coś dziwnego, żeby nie powiedzieć nienaturalnego.
Evina J. Swanson
Spojrzała na nią spod lekko zmrużonych powiek. Serio? Naprawdę myślała, że ją na to nabierze? Przecież Zaylee nie była głupia, a tym bardziej nawwna. Może wyglądała czasami tak, jakby pozwalała wciągać się pewne uchybienia, ale w rzeczywistości chłonęła każdy szczegół jak drżenie rąk, zawahanie w głosie, albo jak Evina szukała wymiętej paczki papierosów, choć obie dobrze wiedziały, że to tylko pretekst, żeby nie patrzeć w oczy. Miller znała ten manewr. Nerwowe przeszukiwanie kieszeni, ślizgające się dłonie po materiale, co wcale nie świadczyło o głodzie nikotynowym. To była potrzeba, żeby czymś zająć usta, i dłonie, żeby przykryć czymś brak odpowiedzi.
— Powiedziałaś mi tyle, ile było ci wygodnie — uniosła brew i sama sięgnęła do kieszeni marynarki po paczkę papierosów. — A co z resztą? Ile sobie z tego zostawiłaś, co? — zaciekawiła się i pomimo że już miała fajkę przy ustach, ostatecznie schowała ją z powrotem do paczki i nie wiedząc, co zrobić z rękami, ukryła je w kieszeniach spodni.
Przez moment nie było niczego poza szelestem liści i cichym syknięciem zapalniczki, gdy Swanson w końcu odpaliła papierosa. Dym uniósł się, zawirował w powietrzu i wślizgnął się między nie. Zaylee skrzywiła się lekko, ale oczywiście nie ze względu na zapach, a dlatego, że jej rodzice dowiedzieli się o czymś, co sprawiło, że momentalnie zmienili nastawienie względem Eviny. I z jednej strony Miller pokrzepiała ta chwila, bo chyba nie spodziewała się, że kiedyś nadejdzie dzień, w którym jej ojciec wysili się na gest poklepania Swanson po plecach, ale i tak w całej tej sytuacji było coś dziwnego, żeby nie powiedzieć nienaturalnego.
Evina J. Swanson