Steak, tequila, and the man who stayed
: pn paź 20, 2025 5:49 pm
				
				  — I najpewniej ostatni — skontrowała, nie patrząc na niego, bez większej emocji w głosie. 
Nie chodziło jednak o to, że już teraz postanowiła, że Damon był tym jedynym, z którym z pewnością spędzi resztę swojego życia – weźmie ślub i założy rodzinę, albo i nie założy, tylko spędzi je na podróżach, niekoniecznie wakacyjnych. Traktowała to raczej jako jedyną i ostatnią szansę, kiedy w swoim życiu decyduje się komuś zaufać i to tak głęboko, jak teraz.
Była przekonana, że jeśli ta relacja polegnie, z obojętnego powodu, to po prostu będzie już zbyt zmęczona życiem, zbyt zmęczona tym, że ludzie w jej życiu nie są nigdy stałą, że już niczego podobnego się nie podejmie. Bądź co bądź, Koreańczyk spotkał ją w stanie, kiedy już tak naprawdę się poddała i fakt, że jeszcze tutaj była, a nie w grobie, zawdzięczała temu, że mu zaufała.
Więc był pierwszym, ale też ostatnim strzałem, w jej oczach. Zbliżenie się do niego i tak sporo ją kosztowało – sporo pracy, sporo wyrzeczeń, sporo wyzwań i sporo zrozumienia. Opłaciło jej się to, nawet jeśli nie zwracał jej tego w serdeczny i ciepły sposób, ale tego akurat nie potrzebowała. Najważniejsze dla niej było coś, co dawał jej chyba nawet nieświadomie, a na pewno jeszcze zanim się zeszli
Poczucie bezpieczeństwa.
I to takie, jakiego jeszcze nigdy nie czuła tak głęboko pod skórą.
— Tak, świetnie się sprawdzasz, kiedy podnosisz mi ciśnienie swoim zatwardziałym usposobieniem. — Bo to, że trudnił się czymś, co nie do końca było legalne – w efekcie czego wisiał w masarni w jakiejś południowej części Włoch – to jedno, ale to że był twardogłowy, a ona nierzadko się z tym, co postanowił nie zgadzała, to już inna sprawa.
Ale najczęściej, jeśli nic takiego na tym nie traciła, to mu ustępowała. A przynajmniej, kiedy wydawało jej się, że niczego nie traci – jak z tą jego decyzją, że do Włoch to on leci sam, a ona nawet nie może pojechać z nim i zakorzenić się parę miejscowości dalej.
Niemniej zwykle mu ustępowała. Dawała przestrzeń i pozwalała działać, tak jak robił to wcześniej. Nie wchodzić mu w drogę, nie wpływać na niego. Tak, jakby jej nie było. Czy to było dobre dla rozwoju relacji? Nie wiedziała. Ale działało. A jej zależało na tym, aby mimo wszystko nie odszedł.
Desperatka.
— Jedz — odpowiedziała na jego słowa, odkładając sztućce na bok. Jej stek był niewielki, jego część wydzieliła na talerz Damona, więc posiłek miała już za sobą. Miał więcej mięśni do wykarmienia niż ona. Najwyżej w nocy zje suche nesquiki. Jej, ostatnio nowe, guilty pleasure.
Gdy skończył jeść, a nie trwało to szczególnie długo, bacząc na jego apetyt i spust, również odsunęła od siebie talerz,
— Deser w domu — odpowiedziała, chociaż bardziej neutralnie, niż w formie zaczepy czy flirtu. W tym drugim była kiepska, bo doświadczenie miała zerowo. Kiepsko ćwiczyć na facetach, którzy chcą cię tylko pożreć żywcem i to nie w seksualnym tego słowa znaczeniu.
Zaczepiła kelnerkę, która po chwili pojawiła się z rachunkiem, a Senna spojrzała na kwotę i bez mrugnięcia wyciągnęła kilka banknotów z kieszeni, aby zostawić je w odpowiednim miejscu. Z obowiązkowym napiwkiem. W międzyczasie zamówiła też Ubera do domu, bo chociaż spacerowanie było zdrowe, to obecnie marzyło jej się po prostu znaleźć się w domu.
Na przyjazd transportu nie czekali zbyt długo i wkrótce mogli wsiąść do oznakowanej Skody, prowadzonej przez jakiego Rajesha. Wcisnęła się na środek, siadając przy Damonie, przylegając do niego ramieniem. Dość odruchowo i to nie dlatego, że była w pełni macalska, ale przez fakt, że byli w puszce z sympatycznym, choć obcym facetem. I nawet nie chodziło o to, że faktycznie czuła się zagrożona.
Kawałek do przejechania mieli.
Gdzieś w połowie drogi sięgnęła dłonią do jego uda, kładąc ją tam. Nie odrywając spojrzenia od drogi, którą mieli przed maską przemieszczającego się samochodu, kilka chwil po tym, przesunęła subtelnie i niespiesznie rękę w kierunku wewnętrznej części jego nogi.
Dopiero wtedy zerknęła na niego krótko, kątem oka, zaraz spojrzenie od niego odwracając. Jakby ktoś pytał, to wcale go nie podrywała. Nie wtedy, kiedy prześlizgnęła się dłonią znacznie bliżej jego krocza, choć zatrzymując się przed przejściem, ani nie wtedy, kiedy zacisnęła subtelnie swoje palce na jego mięśniu.
Ona w Uberze była absolutnie grzeczna. Jeśli Rajesh nie patrzył za bardzo w lusterko wsteczne.
Damon Tae
			Nie chodziło jednak o to, że już teraz postanowiła, że Damon był tym jedynym, z którym z pewnością spędzi resztę swojego życia – weźmie ślub i założy rodzinę, albo i nie założy, tylko spędzi je na podróżach, niekoniecznie wakacyjnych. Traktowała to raczej jako jedyną i ostatnią szansę, kiedy w swoim życiu decyduje się komuś zaufać i to tak głęboko, jak teraz.
Była przekonana, że jeśli ta relacja polegnie, z obojętnego powodu, to po prostu będzie już zbyt zmęczona życiem, zbyt zmęczona tym, że ludzie w jej życiu nie są nigdy stałą, że już niczego podobnego się nie podejmie. Bądź co bądź, Koreańczyk spotkał ją w stanie, kiedy już tak naprawdę się poddała i fakt, że jeszcze tutaj była, a nie w grobie, zawdzięczała temu, że mu zaufała.
Więc był pierwszym, ale też ostatnim strzałem, w jej oczach. Zbliżenie się do niego i tak sporo ją kosztowało – sporo pracy, sporo wyrzeczeń, sporo wyzwań i sporo zrozumienia. Opłaciło jej się to, nawet jeśli nie zwracał jej tego w serdeczny i ciepły sposób, ale tego akurat nie potrzebowała. Najważniejsze dla niej było coś, co dawał jej chyba nawet nieświadomie, a na pewno jeszcze zanim się zeszli
Poczucie bezpieczeństwa.
I to takie, jakiego jeszcze nigdy nie czuła tak głęboko pod skórą.
— Tak, świetnie się sprawdzasz, kiedy podnosisz mi ciśnienie swoim zatwardziałym usposobieniem. — Bo to, że trudnił się czymś, co nie do końca było legalne – w efekcie czego wisiał w masarni w jakiejś południowej części Włoch – to jedno, ale to że był twardogłowy, a ona nierzadko się z tym, co postanowił nie zgadzała, to już inna sprawa.
Ale najczęściej, jeśli nic takiego na tym nie traciła, to mu ustępowała. A przynajmniej, kiedy wydawało jej się, że niczego nie traci – jak z tą jego decyzją, że do Włoch to on leci sam, a ona nawet nie może pojechać z nim i zakorzenić się parę miejscowości dalej.
Niemniej zwykle mu ustępowała. Dawała przestrzeń i pozwalała działać, tak jak robił to wcześniej. Nie wchodzić mu w drogę, nie wpływać na niego. Tak, jakby jej nie było. Czy to było dobre dla rozwoju relacji? Nie wiedziała. Ale działało. A jej zależało na tym, aby mimo wszystko nie odszedł.
Desperatka.
— Jedz — odpowiedziała na jego słowa, odkładając sztućce na bok. Jej stek był niewielki, jego część wydzieliła na talerz Damona, więc posiłek miała już za sobą. Miał więcej mięśni do wykarmienia niż ona. Najwyżej w nocy zje suche nesquiki. Jej, ostatnio nowe, guilty pleasure.
Gdy skończył jeść, a nie trwało to szczególnie długo, bacząc na jego apetyt i spust, również odsunęła od siebie talerz,
— Deser w domu — odpowiedziała, chociaż bardziej neutralnie, niż w formie zaczepy czy flirtu. W tym drugim była kiepska, bo doświadczenie miała zerowo. Kiepsko ćwiczyć na facetach, którzy chcą cię tylko pożreć żywcem i to nie w seksualnym tego słowa znaczeniu.
Zaczepiła kelnerkę, która po chwili pojawiła się z rachunkiem, a Senna spojrzała na kwotę i bez mrugnięcia wyciągnęła kilka banknotów z kieszeni, aby zostawić je w odpowiednim miejscu. Z obowiązkowym napiwkiem. W międzyczasie zamówiła też Ubera do domu, bo chociaż spacerowanie było zdrowe, to obecnie marzyło jej się po prostu znaleźć się w domu.
Na przyjazd transportu nie czekali zbyt długo i wkrótce mogli wsiąść do oznakowanej Skody, prowadzonej przez jakiego Rajesha. Wcisnęła się na środek, siadając przy Damonie, przylegając do niego ramieniem. Dość odruchowo i to nie dlatego, że była w pełni macalska, ale przez fakt, że byli w puszce z sympatycznym, choć obcym facetem. I nawet nie chodziło o to, że faktycznie czuła się zagrożona.
Kawałek do przejechania mieli.
Gdzieś w połowie drogi sięgnęła dłonią do jego uda, kładąc ją tam. Nie odrywając spojrzenia od drogi, którą mieli przed maską przemieszczającego się samochodu, kilka chwil po tym, przesunęła subtelnie i niespiesznie rękę w kierunku wewnętrznej części jego nogi.
Dopiero wtedy zerknęła na niego krótko, kątem oka, zaraz spojrzenie od niego odwracając. Jakby ktoś pytał, to wcale go nie podrywała. Nie wtedy, kiedy prześlizgnęła się dłonią znacznie bliżej jego krocza, choć zatrzymując się przed przejściem, ani nie wtedy, kiedy zacisnęła subtelnie swoje palce na jego mięśniu.
Ona w Uberze była absolutnie grzeczna. Jeśli Rajesh nie patrzył za bardzo w lusterko wsteczne.
Damon Tae