come to me in all your glamour and cruelty
: sob wrz 13, 2025 5:22 pm
Nie mogła być wiecznie silna. Wszystko miało swoje granice. W tym także wytrzymałość pewnej koronerki. Trzymała się wystarczająco długo. Teraz jednak mogła sobie odpuścić i pozwolić na to, aby w końcu to wszystko z siebie wyrzucić.
Chyba nie było żadnego sposobu w jaki mogłoby jej teraz ulżyć. Nie odzywała się zatem. Po prostu siedziała obok i użyczała swojego ramienia do płaczu. Nie cierpiała tego uczucia bezsilności, które ją dopadło. Dodatkowo bolał ją sam ten widok i świadomość tego jak bardzo w tej chwili musiała cierpieć Zaylee. Oddałaby wszystko po to, aby wziąć na siebie choćby część tego, co teraz musiała przeżywać koronerka, ale niestety nie było to w żaden sposób możliwe.
Czuła każde uniesienie się ramion i klatki piersiowej Miller jak potężny cios. Nie widziała jej jeszcze nigdy w takim stanie. Nie sądziła, że kiedykolwiek będzie jej to dane. W końcu była mistrzynią jeśli chodziło o maskowanie swoich uczuć. Doskonale pamiętała to jak kobieta przeszła niemal błyskawicznie do żartów na temat swojego postrzału jeszcze zanim zdołała wyjść ze szpitala. Teraz jednak było zupełnie inaczej.
- Nie jesteś sama. Damy sobie jakoś razem radę - odpowiedziała, ale sama tak naprawdę nie była pewna czy na pewno tak będzie.
Chyba nie potrafiła sama jej pomóc. Zresztą wszystko wciąż było zbyt świeże. Czas pokaże na ile Zaylee będzie w stanie się uporać z tym wszystkim. Wpierw jednak musiały jakoś zakończyć ten tragiczny dzień. Wrócić do domu, zjeść coś dobrego i próbować zagłuszyć ciążące myśli w każdy możliwy sposób. Może będzie nieco łatwiej, gdy już się z tym wszystkim prześpią i złapią przynajmniej pozorny dystans, bo nagle to wszystko nie będzie już wydarzeniami dnia dzisiejszego, a zacznie należeć do przeszłości. Przynajmniej wczorajszej.
Serce ścisnęło jej się w piersi, gdy w końcu narzeczona ją pocałowała. Evina czuła pod językiem metaliczny posmak krwi z jej rozciętej wargi. Wciąż starała się być delikatna w tym jak odwzajemniała ten przepełniony ładunkiem emocjonalnym gest.
Powoli i ostrożnie wplotła palce jednej z dłoni w jej włosy, wciąż odrobinę wilgotne. Najchętniej przyciągnęłaby ją bliżej, ale nie chciała napierać. Zamiast tego przyjmowała po prostu to, co Miller była w stanie jej zaoferować. Przynajmniej dopóki nie musiała się odsunąć z powodu braku powietrza.
- Zabiorę cię do domu, dobrze? - zapytała cicho, wciąż pozostając tuż przy jej ustach. - Położymy się w prawdziwym łóżku i zjemy ciepły posiłek. Tak na dobry początek, zgoda?
Wystarczająco dużo czasu już tutaj spędziły. Powinny udać się w miejsce, gdzie nie będą znajdować się w pobliżu oprawcy koronerki i będą mogły liczyć na odrobinę spokoju. Czy było do tego lepsze miejsce niż dom? Może on przyniesie odrobinę ukojenia.
zaylee miller
Chyba nie było żadnego sposobu w jaki mogłoby jej teraz ulżyć. Nie odzywała się zatem. Po prostu siedziała obok i użyczała swojego ramienia do płaczu. Nie cierpiała tego uczucia bezsilności, które ją dopadło. Dodatkowo bolał ją sam ten widok i świadomość tego jak bardzo w tej chwili musiała cierpieć Zaylee. Oddałaby wszystko po to, aby wziąć na siebie choćby część tego, co teraz musiała przeżywać koronerka, ale niestety nie było to w żaden sposób możliwe.
Czuła każde uniesienie się ramion i klatki piersiowej Miller jak potężny cios. Nie widziała jej jeszcze nigdy w takim stanie. Nie sądziła, że kiedykolwiek będzie jej to dane. W końcu była mistrzynią jeśli chodziło o maskowanie swoich uczuć. Doskonale pamiętała to jak kobieta przeszła niemal błyskawicznie do żartów na temat swojego postrzału jeszcze zanim zdołała wyjść ze szpitala. Teraz jednak było zupełnie inaczej.
- Nie jesteś sama. Damy sobie jakoś razem radę - odpowiedziała, ale sama tak naprawdę nie była pewna czy na pewno tak będzie.
Chyba nie potrafiła sama jej pomóc. Zresztą wszystko wciąż było zbyt świeże. Czas pokaże na ile Zaylee będzie w stanie się uporać z tym wszystkim. Wpierw jednak musiały jakoś zakończyć ten tragiczny dzień. Wrócić do domu, zjeść coś dobrego i próbować zagłuszyć ciążące myśli w każdy możliwy sposób. Może będzie nieco łatwiej, gdy już się z tym wszystkim prześpią i złapią przynajmniej pozorny dystans, bo nagle to wszystko nie będzie już wydarzeniami dnia dzisiejszego, a zacznie należeć do przeszłości. Przynajmniej wczorajszej.
Serce ścisnęło jej się w piersi, gdy w końcu narzeczona ją pocałowała. Evina czuła pod językiem metaliczny posmak krwi z jej rozciętej wargi. Wciąż starała się być delikatna w tym jak odwzajemniała ten przepełniony ładunkiem emocjonalnym gest.
Powoli i ostrożnie wplotła palce jednej z dłoni w jej włosy, wciąż odrobinę wilgotne. Najchętniej przyciągnęłaby ją bliżej, ale nie chciała napierać. Zamiast tego przyjmowała po prostu to, co Miller była w stanie jej zaoferować. Przynajmniej dopóki nie musiała się odsunąć z powodu braku powietrza.
- Zabiorę cię do domu, dobrze? - zapytała cicho, wciąż pozostając tuż przy jej ustach. - Położymy się w prawdziwym łóżku i zjemy ciepły posiłek. Tak na dobry początek, zgoda?
Wystarczająco dużo czasu już tutaj spędziły. Powinny udać się w miejsce, gdzie nie będą znajdować się w pobliżu oprawcy koronerki i będą mogły liczyć na odrobinę spokoju. Czy było do tego lepsze miejsce niż dom? Może on przyniesie odrobinę ukojenia.
zaylee miller