Strona 3 z 3

unbroken… until her

: wt wrz 16, 2025 10:59 pm
autor: Galen L. Wyatt
Kiedy ona się tak zaaferowała tym co powiedział, to Galen spał sobie w najlepsze w jej pościeli. Musiał odespać te dwie ciężkie doby, musiał zebrać siły na kolejny dzień, bo mógł być jeszcze bardziej meczący, już sobie wyobrażał te urywające się telefony, te spojrzenia jego pracowników. Nawet mu się to przyśniło, że idzie przez biuro i wszyscy się na niego gapią, wszyscy go obgadują i wytykają palcami. To chyba było nieuniknione, nawet przez myśl mu przeszło, że może mógłby sobie jutro darować biuro... Patrzył w sufit jej apartamentu, kiedy przebudził się na moment z tymi myślami, ale widok śpiącej obok Cherry, szybko je od niego odgonił. Nie mógł pokazać, że jest słaby. Musiał iść tam jutro, musiał to wszystko przyjąć na klatę i zachować się jak na prawdziwego prezesa przystało. Bo przecież był lwem.
A zrobi to wszystko dla niej. Musnął palcami jej włosy, ale w końcu przytulił się do poduszki i jeszcze zasnął. A tym razem sen ten był tak spokojny, że obudził go dopiero zapach jajecznicy i jej pies skrobiący do drzwi sypialni.
Wstał z łóżka i przyciągnął się wyglądając przez te wielkie okna. Przez chwilę zastanawiał się nad tym ile osób teraz na niego patrzy, jak się nago przechadza po apartamencie Charity Marshall, ale w zasadzie po swoim wiecznie tak chodził a widok miał podobny. Jakoś za specjalnie go to nie ruszało. Odszukał swoje ubrania, które w zasadzie wołały o pomstę do nieba, dwie doby na komisariacie, chyba będzie musiał je spalić...
No ale się ubrał i wyszedł do kuchni, po drodze jeszcze potarmosił Koko, która naprawdę się cieszyła na jego widok.
Był ciekaw czy Cherry też się ucieszy, bo on, gdy tylko ja zobaczył to mimowolnie się uśmiechnął.
- Cherry muszę już iść, to nie tak, że uciekam, ale za godzinę musze być w biurze... - powiedział zapinając guziki koszuli, podwinął też jej rękawy - spotkamy się później? - zapytał i dopiero teraz podszedł do niej, żeby oprzeć się obok niej o szafkę. Ten siniak na jego policzku zrobił się fioletowy, Galen widział go w szybie, w odbiciu.

Cherry Marshall

unbroken… until her

: wt wrz 16, 2025 11:13 pm
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

Z kolei Charity Marshall pierwszy raz się wystraszyła. Wyznał jej miłość. Za-ko-chał się, za to ona była niczym dziecko krążące we mgle. Nabrała odrobinę powietrza, próbując zrozumieć, co się tak właściwie działo w jej głowie. Wystarczył jego głos, by mimowolnie się uśmiechnęła. Nabrała powietrza w usta, próbując na nowo się skupić. Pomyśli o tym, kiedy indziej. Najlepiej w samotności z kieliszkiem wina oraz pięknym zachodem słońca. Więcej do szczęścia naprawdę nie potrzebowała do szczęścia. Przymknęła jeszcze na moment oczy, zanim zaczęła go niego mówić. Spokojnie, Cherry to tylko Galen... Niedługo ucieknie i nie będziesz miała problemów. Musiała się ogarnąć. Chociażby przez te ostatnie minuty, kiedy będzie w jej mieszkaniu. Spodziewała się bardzo szybkiej ewakuacji z jego strony. Zamknie oczy, a później już go długo nie zobaczy. Zależało jej na nim... ale kochanie?

Jasne, rozumiem — odpowiedziała, a ciało mimowolnie się jej spięło. Bała się do niego podejść, przytulić się, a nawet dać mu krótki pocałunek. Chciała tego, ale jej ciało mimowolnie się zamroziło. Odwróciła się na pięcie, by nalać kawy do ozdobnej filiżanki. Kiedyś przywiozła zestaw kawowy z Azji. W ten sposób była zawsze przygotowana. Piękny, fikuśny, na pewno Galenowi wpadłby do gustu. Tylko czemu ona o tym myśli? Po co rozkłada wszystko na czynniki pierwsze? — wypij, chociaż kawę — mruknęła pod nosem, wciskając mu filiżankę w dłoń. Dopiero wtedy jeszcze raz spojrzała mu w oczy i zobaczyła tego siniaka. Znów serce zabiło jej mocniej. Troszczyła się o niego. Może dlatego jej dłoń wylądowała z powrotem na jego policzku? Zmarszczyła brwi w geście troski i westchnęła cicho — na pewno... wszystko w porządku? Może Ci to zamaskować pod makijażem?— dopytała finalnie, a w jej głosie dało się usłyszeć troskę. Przestała zamartwiać się jego nocnymi słowami Wyatt dalej... no nie był dla niej dupkiem, ale ten wewnętrzny strach przed jego ucieczką nie mógł się przed nią ukryć.

unbroken… until her

: wt wrz 16, 2025 11:41 pm
autor: Galen L. Wyatt
Obserwował ją, to jak przymknęła powieki, to jak się spięła na jego słowa, jak odpowiedziała, że rozumie, ale jakby wcale nie rozumiała nic. Zmarszczył brwi, bo odrobinę go to ubodło, wczoraj była zupełnie inna, a dzisiaj? Galen w ogóle nie mógł dojść do tego co się stało. Trochę inaczej sobie wyobrażał ten poranek, może bez kawy, ale ze smakiem jej ust na dzień dobry. Powiódł za nią spojrzeniem, kiedy nalewała kawy do tej ozdobnej filiżanki. Śliczna... Cherry, nie filiżanka, chociaż filiżanka też, Wyatt miał słabość do azjatyckiej porcelany, w ogóle miał słabość do ładnych rzeczy. I do tej kobiety, która stała przed niż z tym parującym naczyniem w dłoni.
- Mam chwilę... na kawę - rzucił i oparł palce na jej ręce, kiedy dawała mu tę filiżankę. Patrzył na jej twarz, szukał jej spojrzenia, bo chciał z niego cokolwiek wyczytać. Co zrobił nie tak? Bo coś na pewno.
- O co Ci chodzi Cherry? - zapytał, bo Galen Wyatt nie lubił się domyślać, było dobrze, miło, nadzwyczajnie, a teraz jest tak sztywno, tak dziwnie, że nie umiał tego pojąć. Wzdrygnął się lekko, gdy dotknęła jego policzka, ale to dlatego, że ten siniak po prostu bolał, bo jej dotyk był dla niego przecież najprzyjemniejszy na świecie. Skrzywił się delikatnie.
- Daj spokój Cherry, to nic takiego. Nawet go nie widać... - było go widać, ale jakoś go to nie obchodziło. Bo teraz znowu coś innego zaprzątało jego myśli. A mianowicie to o co jej tak właściwie chodzi? Że musiał iść?
Wolałby z nią zostać, ale przecież nie mógł tego zrobić, nie, dla niego firma wcale nie była najważniejsza, była ważna, a teraz była jeszcze czymś takim, co mogło dać mu odpowiedni prestiż, żeby równać się z Charity Marshall, żeby... powiedzieć jej, że nie musi brać tego ślubu z przyjaciele gejem, bo może mogłaby z nim?
Ale teraz to się zastanawiał, czy może ona znowu czegoś przed nim nie ukrywała? Może już podpisała jakiś inny cyrograf i sprzedała duszę samemu diabłu?
On wcale nie rozumiał tej kobiety, chciał ją zrozumieć, chciał ją poznać, jej tajemnice, jej pragnienia, a najlepiej to jej myśli, ale nie umiał nic odczytać z jej twarzy.
Wziął tą filiżankę, uniósł ją do ust, kawa była gorzka, ale aromatyczna, taka, jak lubił. Wypił pół filiżanki i odstawił ją na blat, chciał jej jeszcze coś powiedzieć, ale wtedy zadzwonił jego telefon, a Galen sięgnął po niego i zerknął na wyświetlacz.
- To mój kierowca... - rzucił i miał już iść, ale zatrzymał się w pół kroku - Cherry, ale musisz mi powiedzieć, czy chcesz się później ze mną spotkać? Ale nie dlatego, że... nie wiem, kurwa... szkoda Ci mnie? - bo to widział w jej oczach, jakiś taki żal, a zero z wczorajszego ognia, a to kompletnie mu nie pasowało. Jak się okaże, że obciągnęła mu ze współczucia, to chyba będzie musiał znaleźć jakieś obciążające go dowody i iść do tej paki, żeby nie spalić się tam ze wstydu.

Cherry Marshall

unbroken… until her

: śr wrz 17, 2025 8:23 am
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

Cherry mogłaby określić własny stan atakiem paniki. Nic w niej nie było już spokojne. Wpatrywała się w Galena, poszukując odpowiedzi. Nie powiedział tego znowu. Może tylko się jej przesłyszało? Patrzyła na niego niespokojnym wzrokiem, jak zwierzę zagonione do klatki. Tak się rozpoczynał związek? W ten sposób powinno to funkcjonować? Znowu nabrała powietrza w płuca. Zależało jej na nim. Tego była pewna.
W takim razie naprawdę bardzo się cieszę — powiedziała miękkim tonem, unosząc wzrok, by móc poszukać odpowiedzi. Czuła własne spięcie, własną panikę. On ją kochał, a ona brała ślub z innym. Niesamowite Cherry, że teraz zaczęło to Tobie przeszkadzać. Wzięła jeszcze raz powietrze do płuc. Cokolwiek by miała powiedzieć, cokolwiek zrobić, to nie był na to odpowiedni czas... Czuła, jakby przy Galenie traciła całą pewność siebie, którą miała do tego momentu.
Już kiedyś mówiłam, żebyś przestał zgrywać chojraka? — zaśmiała się, unosząc jedną ze swoich brwi dość wysoko. Przechyliła głowę, próbując z jego twarzy wyczytać cokolwiek. Dlaczego tak bardzo spanikowała? Majaki ze zmęczenia? Może zamiast Cherry powiedział Cindy? Coś w tym na rzeczy musiało zdecydowanie być. Wiedziała o tym, mieliła cały proces myślowy we własnej głowie. Powinna teraz skupić się na tym, co ważne. Widział w niej wystraszone zwierzę, a ona w ogóle nim nie była. Sama go zaprosiła, sama go wpuściła. Nie chciała bać się jego dotyku. To był ten sam Galen, w którego była wpatrzona. Nawet nie była, bo dalej jest. Za to on zaczął odczytywać ją, jakby otworzył książkę. Aż jeden z kącików jej ust niebezpiecznie drgnął.
Nie jest mi Cię szkoda — odparła chłodnym tonem, unosząc głowę do góry. Tego akurat była pewna. Zależało jej na nim. To była najważniejsza sprawa, którą miała. Może nie była pewna co do wyznań miłości, ale to akurat wiedziała — tak... porozmawiamy wtedy o wszystkim, dobrze? Tylko może w bardziej prywatnym miejscu, u Ciebie, lub u mnie — bo to kochanie siedziało jej cały czas w głowie, a z drugiej strony chciała dowiedzieć się, co siedziało u niego. Nabrała powietrza w płuca i wypuściła go.
Sama została z głową pełną myśli.

z/t x 2