Strona 3 z 6

we can be family for the weekend

: czw wrz 18, 2025 8:40 pm
autor: Evina J. Swanson
Wszystko działało w dwie strony. Same prawdopodobnie też przyzwyczajały się aż za bardzo do tego konkretnego dziewięciolatka, który zdawał się czuć u nich jak w domu. Dosyć szybko załapali kontakt i poza obiecanymi maratonami Gwiezdnych Wojen. Po części było to związane chociażby z tym, że często musiały coś mu tłumaczyć lub przetrzymać u siebie w momencie, gdy zwiał z domu dziecka po kłótni z najlepszym przyjacielem.
Naprawdę nie sądziła, że wykiwanie Miller da jej aż wiele satysfakcji. Zwłaszcza, że koronerka przeżywała to naprawdę mocno. Postronny obserwator byłby nawet w stanie pomyśleć, że mógł to być jeden z zapalników do rozpadu związku, ale przecież przeżyły ze sobą tyle, że jedna głupia gra z pewnością nie da rady im tego zniszczyć.
- Oszukiwałam, oszukiwałam, a wy daliście się ograć. Życie jest brutalne, młody - rzuciła nonszalancko, wzruszając przy okazji ramionami.
Niestety jej wygrana miała także swoje konsekwencje. Zwłaszcza, że jeszcze przed rozgrywką zapewniała pewnego dziewięciolatka, że jak najbardziej ma on szanse na wygraną w planszówce, bo każdy z nich może odgadnąć zabójczą kombinację. Tylko, że pomimo tych słów wyszła z tego starcia zwycięsko, potwierdzając niejako jego obawy.
Sam strzelił im typowego focha. Świetnie. Przez moment jedynie spoglądała na narzeczoną, która chciała jej dać do zrozumienia, że przez swoje blefowanie przy kartach będzie musiała odbyć poważną rozmowę z dziewięciolatkiem. Przez moment jeszcze starała się przekazać swoim spojrzeniem tyle, że nie była to jej wina. Chciała jeszcze ją jakoś poprosić o to, aby poszła z nią porozmawiać z Samuelem, ale już wdziała, że jednak nie bardzo jest na to jakakolwiek szansa.
Westchnęła ciężko i podniosła się w z miejsca, aby podejść do chłopca i usiąść tuż obok niego na schodkach. No to teraz będzie czekała ją niezbyt przyjemna rozmowa.
- Hej... Nie gniewaj się, okay? - zaczęła, nie bardzo wiedząc jak właściwie powinna od tego podejść na sam początek. - To jest taka gra, w której musisz też wiedzieć jak podpuszczać innych, aby wygrać. Grałeś dobrze, ale szczerze. Tutaj niekiedy wychodzi lepiej jak lekko pooszukujesz.
Miała nadzieję, że to na tę chwilę to wystarczy i przekona chłopca do tego, aby przestał się boczyć. Nie musieli dalej grać, ale miło byłoby jakby spędzili jakoś wspólnie czas.

zaylee miller

we can be family for the weekend

: czw wrz 18, 2025 11:58 pm
autor: zaylee miller
Autentycznie poczuła się oszukana. Może nie tak, jak Sam, który mocno to przeżył, ale nie podejrzewała Swanson o taki wybryk. Dobra, niby mogła się spodziewać, że ta zacznie w którymś momencie coś kręcić, ale żeby robić w chuja w planszówce? I to jeszcze grając z dziewięciolatkiem? To było przegięcie. W dodatku Evina szczyciła się tym i ewidentnie była dumna ze swojego przebiegłego występku.
Zaylee potrafiła przełknąć porażkę. Z trudem, ale musiała się z tym pogodzić. Wśród swojego rodzeństwa była najstarsza i niejednokrotnie przechodziła przez podobne momenty. W dzieciństwie zawsze ktoś się obrażał albo kończył grę z płaczem. Zdarzało się, że leciały takie wiązanki, że aż więdły uszy, a Otto musiał ingerować i za te uszy ich wyciągać. Ale Swanson musiała dostać nauczkę i była nią rozmowa z Samuelem. Normalnie Miller pomogłaby jej przez to przebrnąć, ale teraz tym razem nie dała się urobić tym ładnym oczom.
Młody siedział na schodkach i grzebał gałęzią w ziemi, a kiedy Evina usiadła obok, łypnął na nią spode łba. Natomiast Zaylee rozsiadła się wygodnie na krześle i sięgając po papierosa, przysłuchiwała się biernie konwersacji. Gdyby sytuacja jednak wymknęła się spod kontroli, przemyśli ewentualność, żeby pomóc narzeczonej, ale na pewno nie zamierzała jej wybielać.
Czyli mam kłamać? — burknął z niezadowoleniem. — Pani Rose mówi, że nie wolno kłamać — dodał, po czym odrzucił patyk na bok i spojrzał Evinie w szachy. — Mówiłaś, że mam szansę wygrać, ale nie miałem jej, bo ty oszukiwałaś. Od samego początku! Nawet Zaylee dała się nabrać, a wierzyła ci do samego końca — wydął usta w podkówkę i pociągnął nosem. Z tonu jego głosu dało się wywnioskować, że zbierało mu się na płacz. — Co to za radość ze zwycięstwa, jak wygrało się przez oszustwo?
Właśnie, Swanson — odezwała się Miller, wypuszczając dym kącikiem ust. Nie pomagała, ale przecież nie zapewniała, że obierze jej stronę. — Napajasz się zwycięstwem, pomimo że ściemniałaś? Jak nisko trzeba upaść, żeby posunąć się do czegoś takiego w grze planszowej? — powiedziała poważnie, ale w oczach tańczyło jej rozbawienie.
Wcale nie chodzi mi o to, że przegrałem — westchnął Sam, zaciskając palce na materiale dresowych spodni. — Tak się czasem zdarza, ale wolałbym przegrać, jakbyś grała fair — wyznał cicho i posłał jej smutny uśmiech. A widok ten łamał Zaylee serce.

Evina J. Swanson

we can be family for the weekend

: pt wrz 19, 2025 12:55 am
autor: Evina J. Swanson
Z kolei Swanson nie widziała w tym wszystkim problemu. Przynajmniej tak długo jak nie musiała się z tego wszystkiego tłumaczyć i starać się jakoś rozmawiać na ten temat z Samuelem. To on miał największy problem z zaakceptowaniem tego całego myku. Z Zaylee było inaczej. Obie były dorosłe, a poza tym takie drobnostki zawsze szybko się rozchodziły po kościach, bo w gruncie rzeczy nie miały one praktycznie żadnego znaczenia w ich życiu. Wiadomo, że drobny kant w kartach na pewno nie oznaczał tego, że któregoś dnia ją zdradzi lub też oszuka w jakiś niezwykle brutalny sposób.
To był też ten jeden z nielicznych momentów, gdy faktycznie Miller nie zależała ulegać błagalnemu spojrzeniu bladoniebieskich oczu, które przejawiały swoistą desperację. Z jednej strony faktycznie na to zasłużyła, ale była przekonana także o tym, że samodzielnie mogłaby nie poprowadzić tak dobrze pogadanki z Samem na temat oszukiwania przy grach planszowych.
- Jasne, na ogół kłamstwo jest czymś złym, ale są też pewne gry, których elementem jest także pewnego rodzaju udawanie. Czasami gracze udają, że mają w ręce inne karty niż w rzeczywistości, aby dobrze rozegrać partię. Rozumiesz, co mam na myśli? - starała się dalej wyjaśnić, ale najwyraźniej dziewięciolatek zafiksował się najbardziej na fakcie, że skłamała, patrząc im w oczy i przez to właśnie wygrała rozgrywkę choć wcale nie powinna.
Oderwała spojrzenie od naburmuszonego chłopca, któremu zbierało się na płacz i przeniosła je na chwilę w kierunku narzeczonej, która beształa ją przy swoim zwyczajowym papierosie. Naprawdę nie musiała jej dobijać. Westchnęła ciężko i otoczyła siedzącego obok niej chłopca ramieniem, aby dodać mu nieco otuchy.
- Następnym razem wygrasz. Obiecuję, że nie będę więcej starała się cię oszukać, zgoda? - zaproponowała, posyłając mu jeszcze pokrzepiający uśmiech.
W głowie panicznie prosiła o to, aby tylko młody się nie rozpłakał. Wtedy autentycznie nie miałaby pojęcia, co powinna robić. Mimo wszystko nie znała go na tyle, aby móc na tyle skutecznie wyrwać go z dołka.

zaylee miller

we can be family for the weekend

: pt wrz 19, 2025 9:24 am
autor: zaylee miller
Podbródek Sama zadrżał niekontrolowanie. Nie do końca potrafił zrozumieć, co Evina chciała mu przekazać. Miał tylko dziewięć lat. I można zakładać, że był wystarczająco duży, żeby pojąć niektóre rzeczy, ale wciąż pozostawał dzieckiem, dla którego planszówka była czymś realną, a granie w nią z osobami, które lubił, powinno być wielką przygodą, a nie oszukiwaniem dla własnych korzyści. Oczywiście Zaylee nie miała tego za złe narzeczonej, bo takie rzeczy nie mogły w żaden sposób ich poróżnić. Przetrwały montaż regału, więc przetrwają już wszystko. Z Samuelem było trochę inaczej i naprawdę niewiele brakowało, żeby się rozpłakał.
Nie chcę już grać — bąknął żałośnie pod nosem, a potem znowu sięgnął po patyk i cisnął nim przed siebie. — Ta gra jest głupia — stwierdził po chwili i chyba naprawdę nie umiał się pogodzić z tym, co zrobił Evina.
To był moment, w którym Miller postanowiła wkroczyć do akcji. Nie mogła już tak pastwić się nad Swanson. I choć sama nie była pewna, jak powinna zareagować i co zrobić, żeby poprawić chłopcu humoru, to na pewno we dwie miały większe szanse, żeby go rozchmurzyć. Zgasiła niedopałek w popielniczce i podniosła się z krzesła, starając się nieco rozprostować obolałe biodro.
To może przygotujemy obiad? — zaproponowała i usiadła obok narzeczonej. — Będziesz mógł pomóc. Chcesz? — uśmiechnęła się zachęcająco do Samuela.
A bo ja wiem... — wzruszył niedbale ramionami.
No to może my zajmiemy się obiadem, a ty obejrzysz Gwiezdne Wojny? — zapytała, jednak Młody szybko pokręcił głową.
Nie, bo ja chcę oglądać z wami — oznajmił stanowczo, co akurat było dobrym znakiem, bo nie gniewał się aż tak bardzo, żeby całkowicie odciąć się wspólnego spędzania czasu.
W porządku — Zaylee westchnęła, zerknęła niepewnie na Evinę i znów popatrzyła na Sama. — To co chciałbyś porobić? Masz jakiś pomysł?
A macie piłkę? — zapytała, na co Miller uniosła wysoko brwi. Czy miały piłkę? Tego nie wiedziała. Nigdy nie była typem sportowca. W szkole średniej sporadycznie grywała w koszykówkę, ale tylko dlatego, że każdy uczeń musiał zaliczyć jedną dyscyplinę drużynową. Zaylee szło okropnie. — Bo może moglibyśmy pokopać. Jakoś po obiedzie czy coś — dodał niepewnie chłopiec, patrząc na Swanson już bez większego żalu.

Evina J. Swanson

we can be family for the weekend

: pt wrz 19, 2025 11:11 am
autor: Evina J. Swanson
Nie chciała, aby zaraz jej się tu rozpłakał. Tylko tego im brakowało do pełnej tragedii. Jeszcze nie zdążyli się nawet poznać na tyle, aby wiedzieć, co właściwie mogło łatwo zdenerwować Sama i być rzeczą, której zdecydowanie nie powinna robić. Teraz zbierała tego żniwo. Najwyraźniej chłopiec cenił sobie fair play i nie znosił, kiedy ktoś próbował cwaniaczyć w grach.
- Możemy zawsze zagrać w coś innego. Mamy jeszcze kilka innych gier do wyboru - zaproponowała, gdy tylko chłopiec cisnął przed siebie znalezionym patykiem.
Całe szczęście zaraz Zaylee przybyła z odsieczą. Swanson spojrzała na nią łagodnie tęczówkami o niebiesko-zielonej barwie, w których koronerka jawiła się niczym prawdziwe wybawienie. We dwójkę rzecz jasna miały o wiele lepszą szansę na odbycie działające rozmowy wychowawczej.
- Jak nie chcesz pomagać z obiadem to zawsze możecie porobić coś razem z Zaylee, a ja zajmę się gotowaniem - wtrąciła, zabierając rękę z ramienia chłopca i przesunęła się nieznacznie tak, aby ta dwójka mogła na siebie swobodnie spojrzeć.[/akapit]
Nie miała nic przeciwko takiemu scenariuszowi chociaż rzecz jasna najlepiej jej się gotowało wtedy, gdy obok niej znajdowała się narzeczona. Dzięki jej ciągłemu przeszkadzaniu doświadczenie było dużo mniej nudne, a i potrafiła jej pomóc z prostymi rzeczami.
- Trzeba byłoby poszukać piłki - odpowiedziała, bo nie była pewna, gdzie dokładnie ją miała, ale była przekonana, że były w posiadaniu jednej dedykowanej do piłki nożnej. - Jak będziesz chciał to mogę ci pokazać różne sztuczki z piłką, żebyś się ich nauczył.
W dalszym ciągu Evina była ogromną pasjonatką piłki nożnej i z wiekiem wcale nie zapomniała ruchów, które były dla niej tak znajome w czasach liceum, gdy regularnie grała w szkolnej drużynie. Dopiero na studiach zaczęła mieć na to coraz mniej czasu, aż w końcu niemal całkowicie porzuciła aktywną grę.

zaylee miller

we can be family for the weekend

: pt wrz 19, 2025 11:50 am
autor: zaylee miller
Nie wiedziała, jak się zachowywać wobec płaczących dzieci. Jedyne, co przychodziło jej do głowy, to szantaż. Coś na zasadzie, że jeśli Sam przestałby się mazać, otrzymałby coś w zamian. Ale jaki przykład dawałyby tym sposobem chłopcu? Najpierw nieuczciwa rywalizacja, a później nauczenie go wymuszania wszystkiego płaczem? To nie był właściwy sposób. A Zaylee chciała postępować z nim właściwie. Prawdopodobnie to będzie jedyne dziecko, na które mogła mieć jakiś wpływ. Nie chciała mieć własnych, dzieci Eviny były już dawno dorosłe, a zanim zostanie fajną ciotką dla pociech swojego rodzeństwa, to z pewnością mini trochę czasu. O ile któreś z nich zdecyduje się na posiadanie potomstwa.
Samuel nie był przekonany co do kolejnych planszówek, jednak na jego twarzy wymalowało się zainteresowanie, kiedy usłyszał, że podczas gotowania mógłby porobić z Miller coś innego.
A co? — dopytał, przenosząc uważne spojrzenie na koronerkę. Jego oczy, w których jeszcze przed chwilą widać było wzbierające łzy, nieco się rozpogodziły.
Zaylee zastanowiła się, czym mogłaby go zająć. W wieku Samuela rozkrajała martwe zwierzęta, ale chyba nie chciała, żeby jakkolwiek wpłynęło to na jego rozwój. Musiała wymyślić coś innego. Coś, co wyda się dość interesujące dla dziewięciolatka.
Jak chcesz, to nauczę cię grać w szachy Co ty na to? — zapytała niepewnie, ale Młody nie wyglądał na przekonanego. — Możemy też poukładać puzzle — zaoferowała drugą opcję, a w oczach Sama zatańczyły wysokie iskierki. — Mam takie z kosmosem, których jeszcze nawet nie odpakowałam — dodała zachęcająco i tym sposobem dziewięciolatek był już totalnie kupiony. Przynajmniej na czas obiadu, którym miała zająć się Swanson. — W takim razie puzzle. Możemy je ułożyć na stole w kuchni, żeby Evinie nie było przykro — puściła do narzeczonej oko, bo nie chciała, żeby ta musiała samotnie stać przy garach. Poza tym Zaylee czuła się pewniej, mając ją w pobliżu.
Jacie, potrafisz robić triki?! — podekscytował się Samuel, gdy detektywka oznajmiła, że pokaże mu kilka sztuczek. Chyba zapomniał, że przed chwilą miał ją za wstrętną oszustkę. — Ale przecież jesteś dziewczyną!
Te słowa tak wstrząsnęły Miller, że nawet nie potrafiła ukryć swojego oburzenia.
Wow, co to znaczy? — spojrzała z powagą na Sama. — Myślisz, że dziewczyny nie mogą grać w piłkę nożną? To by oznaczało, że nie mogą też wykonywać zawodów takich jak policjant czy koroner. Dziewczyny nigdy nie są w niczym gorsze — wytłumaczyła i podniosła się ze schodków. Lepiej, żeby Młody zapamiętał tę lekcję na przyszłość, zanim któraś z koleżanek da mu po gębie. — Dobra, to poszukamy tej piłki. Możliwe, że jest w jednym z kartonów w garażu — poinformowała, chociaż nie miała takiej pewności. Trzeba będzie się rozejrzeć. — Ale to później. Najpierw obiad — zadecydowała, wyciągając do narzeczonej rękę. W sumie to chętnie popatrzy, na te magiczne sztuczki w jej wykonaniu.

Evina J. Swanson

we can be family for the weekend

: pt wrz 19, 2025 12:40 pm
autor: Evina J. Swanson
Płaczące dzieci były prawdziwym utrapieniem i szczerze to Swanson chciała uniknąć za wszelką cenę tego, by musiały jeszcze uspokajać Samuela. Najgorsze, że to wszystko wynikłoby z jej winy i nie miałaby jak właściwie temu wszystkiemu zaprzeczyć. Całe szczęście powoli chyba udawało im się załagodzić tę sytuację i sprawić, że powoli uwaga dziewięciolatka przesuwała się nie na oszustwa w grach, a inne potencjalne aktywności.
Przez moment sama była ciekawa tego, co właściwie Zaylee byłaby w stanie wymyślić, żeby zająć dziewięciolatka na czas przygotowywania obiadu. Mimo wszystko nie miały zbyt wielu rzeczy, które mogłyby być interesujące dla dzieci. Obstawiała, że pewnie idąc po linii najmniejszego oporu mogliby włączyć jakąś bajkę zamiast Gwiezdnych Wojen, ale najwyraźniej było coś jeszcze.
No tak. Puzzle. Właściwie o nich zapomniała, ale jak widać to był strzał w dziesiątkę. Sammy wydawał się naprawdę zadowolony, a to było najważniejsze. Uśmiechnęła się jeszcze z wdzięcznością do narzeczonej, gdy tylko wspomniała o tym, że dotrzymają jej towarzystwa. W innym przypadku zapewne puściłaby sobie jakiś podcast kryminalny (być może jednego studenta, który jeszcze w Whitby nagabywał ją do tego, aby pomagała mu z realizacją kilku odcinków związanych ze sprawami sprzed kilku dekad). Tylko, że skoro miała mieć przy pozostałą dwójkę to pewnie będzie skupiona bardziej na toczonych przez nich rozmowach.
- Jasne, że potrafię. Jak chodziłam do szkoły to nawet byłam kapitanką drużyny piłki nożnej - zapewniła go na wypadek, gdyby młody miał jeszcze jakieś wątpliwości nawet po drobnej tyradzie Miller odnośnie tego że dziewczyny są równie uzdolnione w różnych dziedzinach, co chłopcy.
Chwyciła wyciągniętą ku niej dłoń koronerki i podniosła się ze schodków. Była gotowa na to, aby przejść do kuchni i zająć się przygotowywaniem obiadu dla tej dwójki głodomorów. Miała też nadzieję na to, że nareszcie Zaylee przełamie się nieco i będzie w stanie zjeść nieco większą porcję.

zaylee miller

we can be family for the weekend

: pt wrz 19, 2025 1:37 pm
autor: zaylee miller
Jakkolwiek to nieprawdopodobnie brzmiało, puzzle wiele razy ratowały Miller od mentalnego upadku. Miała kompletnego bzika na punkcie dopasowania elementów, a im było ich więcej, tym jeszcze lepiej. Nie licząc pracy, to były jedyne momenty, kiedy naprawdę mogła się skupić i odsunąć od siebie wszystkie rozpraszające myśli. Tak było i tym razem, gdy trzeciego dnia po zdarzeniu wysypała puzzle na środku salonu i zafiksowała się na ich punkcie tak bardzo, że ułożyła je prawie w całości w ciągu zaledwie kilku minut. Dlatego liczyła na to, że to będzie też świetna zabawa dla dziewięciolatka. O ile Młody nie zniechęci się trudnościami w odnajdowaniu i łączeniu ze sobą poszczególnych fragmentów. To zweryfikuje jego pokłady cierpliwości. Być może okaże się, że Sam wcale nie jest fanem puzzli.
Przez chwilę Zaylee zastanawiała się, czy nie lepiej rozłożyć się w salonie, ale ostatecznie stwierdziła, że nie może odpuścić sobie możliwości, żeby jej trochę poprzeszkadzać. Wprawdzie zwykle robiła to w inny sposób, ale teraz miały u boku dzieciaka, który przecież miał niewyczerpującą ilość pytań.
I grałaś mecze? I jeździłaś na prawdziwskie turnieje? — zapytał i kiedy Miller już miała go poprawić, zrobił coś nieoczekiwanego. Mianowicie wcisnął się między nie, zmuszając do puszczenia rąk, po czym załapał je za dłonie, ciągnąc w kierunku kuchni. — Ja też trochę gram, ale nie jestem taki dobry. Finnowi idzie dużo lepiej — powiedział i nagle posmutniał, bo najwyraźniej przypomniał sobie o przeprowadzce przyjaciela.
Przez drzwi musieli przejść gęsiego, ale Sam nawet na moment nie zwolnił uścisku.
A jak on się ma? — zagaiła Zaylee niby ot tak, chociaż wiedziała, że gryzła go tęsknota. — Dobrze mu się mieszka w Vancouver?
Bo ja wiem — mruknął, a gdy znaleźli się w kuchni, zajął miejsce przy stole i spuścił wzrok, bębniąc palcami o blat. — Chyba tak.
Pani Rose wspominała, że jego tatusiowie zostali adres, żebyście mogli pisać listy — mówiła dalej, dość ostrożnie, żeby przypadkiem Samuel nie posmutniał jeszcze bardziej. — Jeśli chcesz, to możemy mu później napisać coś miłego.
Naprawdę? — zapytał, robiąc duże oczy. Trudno stwierdzić, czy był bardziej podekscytowany, czy zszokowany tym, że ktoś chce mu pomóc w napisaniu listu. — Opowiem Finnowi, że byłem u was i opiszę, co robiliśmy! Tylko wysłać mogę mu to dopiero po weekendzie, bo ten jeszcze się nie skończył — oznajmił, bo przecież przez dwa dni mogło wydarzyć się jeszcze wiele mnóstwo rzeczy. — Na razie musiałbym opowiedzieć tylko o tym, jak graliśmy w Cluedo, a Evina oszukiwała — dodał, a Miller spojrzała z rozbawieniem na narzeczoną. Nagrabiła sobie tym po całości. — A zdradzisz mi już, co będziesz gotować? — Młody spojrzał na Swanson w oczekiwaniu, aż Zaylee w końcu przyniesie puzzle.

Evina J. Swanson

we can be family for the weekend

: pt wrz 19, 2025 2:32 pm
autor: Evina J. Swanson
Każdy miał swoje sposoby na to, aby zachować mentalną stabilność. W przypadku Miller były to puzzle. Przynajmniej nie ciągnęło ją do rzeczy zakrawających o skłonności autodestrukcyjne, a jedynie do tego, co pomagało jej się wyciszyć i wysilić mózg w poszukiwaniu wspólnych elementów. Szczerze powiedziawszy to Evina nie sądziła, aby istniał ktoś kto chociaż przez jakiś czas w ciągu swojego życia nie miał fazy puzzlowej. To wydawało się obowiązkowym etapem rozwoju. Podobnie jak zainteresowanie dinozaurami.
Trudno było ocenić, które miejsce było odpowiedniejsze. Z jednej strony salon był nieco wygodniejszy, ale w kuchni znajdował się większy blat, na którym można było z dużo większą swobodą przeglądać puzzle. Z pewnością, więc koronerka miała w tym wszystkim jeszcze jakieś profity niż obecność zdatnej do rozpraszania narzeczonej.
- Owszem. Rywalizowaliśmy z innymi szkołami i szło nam całkiem nieźle - uśmiechnęła się nawet na wspomnienie szkolnych lat, które wydawały się nagle o wiele prostsze nawet z tymi wszystkimi nastoletnimi dramatami, które wydawały się wtedy być niczym koniec świata.
Wydawało się, że wyjazd przyjaciela dalej niezwykle mocno przybijał Sama. Nie było to niczym dziwnym. W końcu nie minęło od niego szczególnie dużo czasu. Rana wciąż była świeża, ale może mogły coś na to zaradzić. Szczególnie nie zaskoczyło ją to, że Miller zaraz zaproponowała, że mogą wspólnie napisać list do Finna. W zasadzie nie był to zły pomysł.
- Hmmm... Nie musimy wspominać o tym fakcie, ale faktycznie sporo może się wydarzyć. Dlatego możemy napisać wspólnie ten list ostatniego dnia przed spaniem, a potem go jakoś fajnie ozdobić, żeby Finnowi jeszcze milej się go czytało. Co ty na to? - zapytała, ciekawa reakcji dziewięciolatka.
Było zdecydowanie coś uroczego w tym jak bardzo Sam się odnajdywał w ich towarzystwie. Ściskała mocno jego dłoń, posyłając co jakiś czas drobny uśmiech w stronę narzeczonej ponad głową chłopca, gdy musieli jakoś przecisnąć się przez drzwi w drodze do kuchni, gdzie już Swanson mogła przejść do przygotowywania obiadu.
- Będę gotować coś, co sprawiło, że Zaylee się we mnie zakochała - odpowiedziała w sposób, który faktycznie nic nie zdradzał chłopcu, ale dla Miller odpowiedź była już jasna.
Pomyślała, że może właśnie sięgnięcie po danie, z którym wiązały się pewne miłe wspomnienia będzie dodatkową motywacją do tego, aby faktycznie sprzątnęła całą porcję z talerza. W końcu doskonale pamiętała to jak koronerka była zadowolona z posiłku tego wieczora, gdy wprosiła się do jej domu po to, aby przedyskutować sprawę, nad którą wspólnie miały nieoficjalnie pracować. Ciekawie byłoby zatem poniekąd cofnąć się wspomnieniami do tamtego czasu, od którego tak wiele się zmieniło choć pewne rzeczy pozostawały niezmienne.

zaylee miller

we can be family for the weekend

: pt wrz 19, 2025 3:41 pm
autor: zaylee miller
Puzzle były o wiele lepszym rozwiązaniem, niż sięganie po alkohol czy inne używki. Na szczęście Zaylee nie miała takich ciągot. Już wystarczało, że Evina nadrabiała za nie dwie i kiedy coś szło nie tak, zaglądała do kieliszka. Choć trzeba przyznać, że odkąd razem, poczyniła duży progres, a alkohol nie pełnił już w jej życiu pierwszorzędnej roli, a raczej stanowił dodatek. Miller zauważała takie rzeczy, mimo że dalej nie podobało jej się, kiedy w trudniejszych sytuacjach Swanson sięgała po butelkę.
O rany, to jesteś prawie piłkarką! — Sam dalej nie mógł się nadziwić, że detektywka grała była kiedyś w drużynie. — Chłopaki w szkole pękną z zazdrości, jak pokażę im jakich trików mnie nauczyłaś — paplał dalej, a kolejne słowa sprawiły, że zamyślił się na moment, marszcząc lekko brwi. — Ale przecież muszę napisać mu o WSZYSTKIM — oznajmił, jakby to była oczywista oczywistość. Nie mógł przecież pominąć tak istotnego szczegółu, jakim było kłamanie przez Evinę w żywe oczy.
Evina po prostu nie chce wyjść przed Finnem na oszustkę! — zawołała z salonu Zaylee, która właśnie wyjmowała z regału puzzle przedstawiające układ słoneczny. Jedyne tysiąc elementów, więc powinno pójść dość sprawnie, nawet z dziewięciolatkiem u boku.
Wróciła do kuchni i na wieść o tym, co Swanson zamierzała przygotować na obiad, uniosła wysoko brwi. Od razu wiedziała, że chodziło o mięso marynowane w ziłach i pieczone warzywa. Nie mogła jednak powstrzymać śmiechu, gdy zostało to ujęte w taki, a nie inny sposób.
O tak, totalnie straciłam dla niej głowę — powiedziała, nie kryjąc rozbawienia. — A potem nie chciała wypuścić mnie do domu.
Dlaczego? — zapytał natychmiast Sam.
Pewnie bała się, że zakocham się w kimś innym — wyjaśniła, rzucając Swanson prowokujące spojrzenie. Naturalnie obie wiedziały, o co chodziło, ale wtajemniczanie chłopca w szczegóły byłoby zupełnie nie na miejscu.
Młody zrobił zamyśloną minę, obserwując, jak Miller wysypuje puzzle na stół, żeby mieli do nich łatwiejszy dostęp i żeby lepiej szukało im się elementów.
A skąd wiedziałaś, że Zaylee się w tobie zakochała? — zerknął na Evinę, która właśnie zabierała się za gotowanie dania, którym skradła serce koronerki. Teraz znów musiały przygotować na serię poważnych pytań.

Evina J. Swanson