I knew you were trouble
: śr wrz 24, 2025 9:52 am
				
				Wielkie, zielone oczy Bel wbijały w Pilar swoje spojrzenie. Stała zaledwie kilka centymetrów od niej, rozdygoczona opierając się o chłodną ścianę, podczas gdy Stewart zawisała nad nią podpierając się jedynie dłonią tuż przy głowie dziewczyny. Nie chciała jej dotykać ani naruszać przestrzeni jeśli to nie będzie koniecznie, jednak trzeba się było liczyć z tym, że jeśli Galenowi się nie uda odciągnąć ochroniarza, Pilar będzie musiała coś zrobić. Była więc gotowa schować ją swoim ciałem podczas chociażby pocałunku.
Wyatt w końcu otworzył drzwi, a na dźwięk głosu ochroniarza Bel aż podskoczyła.
— Spokojnie — uspokoiła ją Pilar, chociaż mogła jedynie sobie wyobrażać jak wielkie problemy miałaby Bel, gdyby faktycznie ktoś się dowiedział, że chociaż w najdrobniejszym stopniu z czymś się wygadała, nie mówiąc już o współpracy z policją.
Galen sprawiał jednak wrażenie radzić sobie dobrze. Głos miał pełen przekonania i zniecierpliwienia, a pewnie jego pełen nieładu wygląd również dodawał mu autentyczności.
W którymś momencie Pilar rzuciła okiem na ciało Bel. Była taka drobniutka. Mogło się wydawać, że jeden mocniejszy uścisk mógłby powalić ją na ziemię. Jej skóra była jędrna i delikatna, chociaż co kilka centymetrów można było zauważyć liczne siniaki przykryte dużą warstwą podkładu. Wcześniej aż tak nie rzuciły się w oczy Stewart, jednak z bliska było widać ten cały makijaż. Pilar westchnęła głośno. Kurwa, przysięgła sobie, że zrobi wszystko, byleby wyciągnąć te dziewczyny z tego piekła. Chociażby miała za to przypłacić odznaką a nawet i życiem.
Trzask drzwi pozostawił na którą chwilę uczucie strachu w powietrzu, jednak z chwilą, w której Wyatt wrócił do pomieszczenia bez ochroniarza, Pilar odetchnęła z ulgą i odsunęła się od Bel, oddając jej jej przestrzeń.
— Świetnie. Musze się napić — rzuciła, kręcąc głową, chociaż tak naprawdę to najchętniej napiłaby się czystej wódki albo czegoś mocniejszego niż marnego szampana. Odebrała swoją sukienkę od Galena, dziękując mu skinieniem głowy i zabrała się za ubieranie. — Hej — zwróciła na siebie jego uwagę, kiedy dół sukienki już przylegał do jej ciała. — Dobra robota — dychnęła, bo serce wciąż waliło jej jak oszalałe. Chciała jednak użyć tej krótkich chwili by rzucić w jego stronę słowa uznania, bo tak szczerze to im dłużej tu siedzieli, tym więcej Pilar była przekonana, że autentycznie nie mogła zabrać tu nikogo lepszego i poproszenie Wyatta o pomoc było najlepszą decyzją, na jaką mogła się zdecydować.
Krótka wymiana spojrzeń i ponownie cała jej uwaga była skupiona na Bel. Odkopała wszystkie zdjęcia i zaczęła na nowo układać je na materacu, kiedy dziewczyna złapała za jedno i przysunęła pod nos. Jej brwi zmarszczyły się w zamyśleniu, a Pilar zamarła w miejscu, wpatrując się w nią intensywnie.
No dalej, dziewczyno.
Daj nam chociaż jednego.
I faktycznie dała. Kiedy jej głowa skinęła, a usta powiedziały, że go widziała, Pilar aż się wyprostowała i podeszła czym prędzej by odebrać fotografie. Czuła jak Galen ustawia się tuż za nią.
— To ja się powinnam ciebie spytać kto to — przewróciła oczami, bo to przecież byli jego pracownicy i ludzi których zatrudniał. Z drugiej zaś strony Pilar mogła sobie tylko wyobrażać, że pewnie miał od tego ludzi. Jakąś piękną Iwonkę z HRu, która zajmowała się procesem rekrutacyjnym. Cóż, może Iwonkę też będzie musiał zwolnić, bo ewidentnie wykonywała swoja robotę mocno przeciętnie.
Pilar ściągnęła brwi, gdy Galen wypowiedział tą ksywkę i faktycznie od razu w oczy rzucił jej się tatuaż przedstawiający kartę z wielkim A.
— Ace? — odwróciła się energicznie w jego stronę i cóż, niekoniecznie był to najlepszy pomysł, bo wpadła prosto na jego nagą klatkę piersiową, do tego ociekającą szampanem. Jej dłoń oparła się o nagą skórę, a myśli przez krótki moment faktycznie się rozproszyły. Jej wzrok uciekł gdzieś do wyrzeźbionego ciała i ciemniejszego śladu, jaki napój zostawił na jego klacie. Sytuacja jednak wymagała pełnego skupienia więc Pilar odchrząknęła i wykonała taktyczny krok w tył. Tak dla bezpieczeństwa. Swojego przede wszystkim. A następnie odwróciła fotografię. Na dole w rogu miała zapisane informacje. Nie wszystkie, wiadomo i w dodatku skrótami, ale na tyle, by można dość do tego, kto to był. — Dylan Ashford, Doker w porcie — przeczytała i uniosła spojrzenie na Galena (tym razem już bez patrzenia na jego klatę). — No to by się zgadzało, skoro pracuje na rozładunku — na jej twarz wdarł się uśmiech, jednak nie był to taki z tego rodzaju, kiedy coś cie bawi, a raczej taki pełen nadziei i motywacji, że mieli to. Pilar odetchnęła ciężko. Jak stąd wyjdą będzie się zastanawiać co dalej. Najważniejsze było, że mieli nie tylko potwierdzenie ale też punkt zaczepienia.
Złapała wzrok Galena, zastanawiając jak się teraz czuł. Jakby na to nie patrzeć po raz pierwszy odkąd ta całą sytuacja wyszła, dostał potwierdzenie, że to jego firma stała za tymi transportami. I kiedy tak na niego patrzyła, przypomniała sobie o jeszcze jednej rzeczy.
— Telefon! — rzuciła się do torebki i wyciągnęła z niej smartfona. Czym prędzej odblokowała ekran i weszła w galerię, a następnie podeszła do Bel. — A któregoś z nich kojarzysz? Może, nie wiem, byli tu kiedyś albo—
— Ten był — wskazała palcem w momencie, w którym Pilar przesunęła na kolejną fotografię. Były to zdjęcia członków zarządu, które przygotowali razem z Galanem w samochodzie. Przekręciła telefon w swoją stronę i spojrzała. A potem pokazała prezesowi Nothexu z kwaśną miną. Oczywiście, że to był Seeley, pieprzony Drektor całej logistyki w firmie.
— Nie dość, że bije żonę, to jeszcze zaopatrza i koordynuje burdel— ręka jej zadrżała. Nagle bardzo chciała poznać tego faceta, żeby spojrzeć mu w oczy i wsadzić go na długie lata za pieprzone kraty.
— On testuje — głos Bel wybrzmiał jej gdzieś za uchem, a dopiero kiedy dotarł do Pilar po jakimś czasie, odwróciła się do niej energicznie.
— Co?
— No on nas testuje. Wszystkie..
— Co to znaczy testuje? — Pilar mogła się domyślać o co chodziło i miała w głowie już nawet całkiem przerażający obrazek, ale tu nie było miejsca na spekulacje. Pewne rzeczy musiały zostać wypowiedziane.
— No.. — Bel zawahała się na moment i wbiła wzrok w ziemie. Bała się czy wstydziła? Pilar już nie była pewna, które z tych bardziej opisywało aktualne zachowanie dziewczyny.
— Co robi, Bel? — ponagliła ją. Musiała. Kurwa, musiała im powiedzieć. Już teraz naprawdę nie było odwrotu. — Co ten facet wam robi?
— On.. sprawdza każdą nową dziewczynę. No.. czy się nadaje.
— Chcesz mi powiedzieć, że z każdą idzie do łózka? — Pilar wciąż naciskała. Może za mocno, ale mieli mało czasu.
— Tak.
Jej delikatny, rozdygotany głos wdarł się go głowy Pilar i uderzył ja z taką siłą, że aż się cofnęła. To potwierdzenie wywołało u niej absolutny odruch wymiotny. Co to kurwa znaczyło, że je testował? Pieprzył każdą, żeby sprawdzić, czy się będzie nadawać? A co jak jakaś nie spełniła jego oczekiwań.
Uniosła wzrok na Galena i już sama nie wiedziała czy jej oczy przepełnione były żalem, niedowierzaniem czy absolutną furią.
Galen L. Wyatt
			Wyatt w końcu otworzył drzwi, a na dźwięk głosu ochroniarza Bel aż podskoczyła.
— Spokojnie — uspokoiła ją Pilar, chociaż mogła jedynie sobie wyobrażać jak wielkie problemy miałaby Bel, gdyby faktycznie ktoś się dowiedział, że chociaż w najdrobniejszym stopniu z czymś się wygadała, nie mówiąc już o współpracy z policją.
Galen sprawiał jednak wrażenie radzić sobie dobrze. Głos miał pełen przekonania i zniecierpliwienia, a pewnie jego pełen nieładu wygląd również dodawał mu autentyczności.
W którymś momencie Pilar rzuciła okiem na ciało Bel. Była taka drobniutka. Mogło się wydawać, że jeden mocniejszy uścisk mógłby powalić ją na ziemię. Jej skóra była jędrna i delikatna, chociaż co kilka centymetrów można było zauważyć liczne siniaki przykryte dużą warstwą podkładu. Wcześniej aż tak nie rzuciły się w oczy Stewart, jednak z bliska było widać ten cały makijaż. Pilar westchnęła głośno. Kurwa, przysięgła sobie, że zrobi wszystko, byleby wyciągnąć te dziewczyny z tego piekła. Chociażby miała za to przypłacić odznaką a nawet i życiem.
Trzask drzwi pozostawił na którą chwilę uczucie strachu w powietrzu, jednak z chwilą, w której Wyatt wrócił do pomieszczenia bez ochroniarza, Pilar odetchnęła z ulgą i odsunęła się od Bel, oddając jej jej przestrzeń.
— Świetnie. Musze się napić — rzuciła, kręcąc głową, chociaż tak naprawdę to najchętniej napiłaby się czystej wódki albo czegoś mocniejszego niż marnego szampana. Odebrała swoją sukienkę od Galena, dziękując mu skinieniem głowy i zabrała się za ubieranie. — Hej — zwróciła na siebie jego uwagę, kiedy dół sukienki już przylegał do jej ciała. — Dobra robota — dychnęła, bo serce wciąż waliło jej jak oszalałe. Chciała jednak użyć tej krótkich chwili by rzucić w jego stronę słowa uznania, bo tak szczerze to im dłużej tu siedzieli, tym więcej Pilar była przekonana, że autentycznie nie mogła zabrać tu nikogo lepszego i poproszenie Wyatta o pomoc było najlepszą decyzją, na jaką mogła się zdecydować.
Krótka wymiana spojrzeń i ponownie cała jej uwaga była skupiona na Bel. Odkopała wszystkie zdjęcia i zaczęła na nowo układać je na materacu, kiedy dziewczyna złapała za jedno i przysunęła pod nos. Jej brwi zmarszczyły się w zamyśleniu, a Pilar zamarła w miejscu, wpatrując się w nią intensywnie.
No dalej, dziewczyno.
Daj nam chociaż jednego.
I faktycznie dała. Kiedy jej głowa skinęła, a usta powiedziały, że go widziała, Pilar aż się wyprostowała i podeszła czym prędzej by odebrać fotografie. Czuła jak Galen ustawia się tuż za nią.
— To ja się powinnam ciebie spytać kto to — przewróciła oczami, bo to przecież byli jego pracownicy i ludzi których zatrudniał. Z drugiej zaś strony Pilar mogła sobie tylko wyobrażać, że pewnie miał od tego ludzi. Jakąś piękną Iwonkę z HRu, która zajmowała się procesem rekrutacyjnym. Cóż, może Iwonkę też będzie musiał zwolnić, bo ewidentnie wykonywała swoja robotę mocno przeciętnie.
Pilar ściągnęła brwi, gdy Galen wypowiedział tą ksywkę i faktycznie od razu w oczy rzucił jej się tatuaż przedstawiający kartę z wielkim A.
— Ace? — odwróciła się energicznie w jego stronę i cóż, niekoniecznie był to najlepszy pomysł, bo wpadła prosto na jego nagą klatkę piersiową, do tego ociekającą szampanem. Jej dłoń oparła się o nagą skórę, a myśli przez krótki moment faktycznie się rozproszyły. Jej wzrok uciekł gdzieś do wyrzeźbionego ciała i ciemniejszego śladu, jaki napój zostawił na jego klacie. Sytuacja jednak wymagała pełnego skupienia więc Pilar odchrząknęła i wykonała taktyczny krok w tył. Tak dla bezpieczeństwa. Swojego przede wszystkim. A następnie odwróciła fotografię. Na dole w rogu miała zapisane informacje. Nie wszystkie, wiadomo i w dodatku skrótami, ale na tyle, by można dość do tego, kto to był. — Dylan Ashford, Doker w porcie — przeczytała i uniosła spojrzenie na Galena (tym razem już bez patrzenia na jego klatę). — No to by się zgadzało, skoro pracuje na rozładunku — na jej twarz wdarł się uśmiech, jednak nie był to taki z tego rodzaju, kiedy coś cie bawi, a raczej taki pełen nadziei i motywacji, że mieli to. Pilar odetchnęła ciężko. Jak stąd wyjdą będzie się zastanawiać co dalej. Najważniejsze było, że mieli nie tylko potwierdzenie ale też punkt zaczepienia.
Złapała wzrok Galena, zastanawiając jak się teraz czuł. Jakby na to nie patrzeć po raz pierwszy odkąd ta całą sytuacja wyszła, dostał potwierdzenie, że to jego firma stała za tymi transportami. I kiedy tak na niego patrzyła, przypomniała sobie o jeszcze jednej rzeczy.
— Telefon! — rzuciła się do torebki i wyciągnęła z niej smartfona. Czym prędzej odblokowała ekran i weszła w galerię, a następnie podeszła do Bel. — A któregoś z nich kojarzysz? Może, nie wiem, byli tu kiedyś albo—
— Ten był — wskazała palcem w momencie, w którym Pilar przesunęła na kolejną fotografię. Były to zdjęcia członków zarządu, które przygotowali razem z Galanem w samochodzie. Przekręciła telefon w swoją stronę i spojrzała. A potem pokazała prezesowi Nothexu z kwaśną miną. Oczywiście, że to był Seeley, pieprzony Drektor całej logistyki w firmie.
— Nie dość, że bije żonę, to jeszcze zaopatrza i koordynuje burdel— ręka jej zadrżała. Nagle bardzo chciała poznać tego faceta, żeby spojrzeć mu w oczy i wsadzić go na długie lata za pieprzone kraty.
— On testuje — głos Bel wybrzmiał jej gdzieś za uchem, a dopiero kiedy dotarł do Pilar po jakimś czasie, odwróciła się do niej energicznie.
— Co?
— No on nas testuje. Wszystkie..
— Co to znaczy testuje? — Pilar mogła się domyślać o co chodziło i miała w głowie już nawet całkiem przerażający obrazek, ale tu nie było miejsca na spekulacje. Pewne rzeczy musiały zostać wypowiedziane.
— No.. — Bel zawahała się na moment i wbiła wzrok w ziemie. Bała się czy wstydziła? Pilar już nie była pewna, które z tych bardziej opisywało aktualne zachowanie dziewczyny.
— Co robi, Bel? — ponagliła ją. Musiała. Kurwa, musiała im powiedzieć. Już teraz naprawdę nie było odwrotu. — Co ten facet wam robi?
— On.. sprawdza każdą nową dziewczynę. No.. czy się nadaje.
— Chcesz mi powiedzieć, że z każdą idzie do łózka? — Pilar wciąż naciskała. Może za mocno, ale mieli mało czasu.
— Tak.
Jej delikatny, rozdygotany głos wdarł się go głowy Pilar i uderzył ja z taką siłą, że aż się cofnęła. To potwierdzenie wywołało u niej absolutny odruch wymiotny. Co to kurwa znaczyło, że je testował? Pieprzył każdą, żeby sprawdzić, czy się będzie nadawać? A co jak jakaś nie spełniła jego oczekiwań.
Uniosła wzrok na Galena i już sama nie wiedziała czy jej oczy przepełnione były żalem, niedowierzaniem czy absolutną furią.
Galen L. Wyatt