Strona 3 z 3

let the game begin

: pn paź 27, 2025 10:53 pm
autor: Lance Cortlandt
Mieli zupełnie inne podejście do relacji damsko-męskich. Ona szukała czegoś prawdziwego i poważnego, podczas gdy Lance unikał wszelkich zobowiązań i łaknął wyłącznie bliskości fizycznej. Bliskość emocjonalna nie była mu potrzebna, doskonale radził sobie bez niej i wcale nie czuł się tak, jakby mu w życiu czegoś brakowało.
Cortlandt wciąż był na tym etapie w swoim życiu, że chciał smakować różnych rzeczy, a to oznaczało, że nie chciał jeszcze ograniczać się do jednej kobiety na całe życie. Nie wykluczał tego, że kiedyś zmieni swoje podejście i wejdzie w prawdziwy związek, ale jeszcze nie przyszła na to pora. Na razie miał inne potrzeby i to na nich się skupiał.
Nie mógł więc zaoferować Elianie tego, czego pragnęła, ale wierzył, że mimo to odniesie sukces. Dlaczego? Ponieważ uważał, że kobieta w końcu ulegnie pożądaniu i zapragnie jego bliskości. Musiał tylko trochę się postarać, z czym, jak widać, nie miał problemu. Nie w momencie, gdy tak bardzo podobała mu się nagroda, którą miał otrzymać za wytrwałość.
Gdyby sam wybierał lokal na podstawie jego klimatu, na pewno nie zdecydowałby się na to miejsce. Eliana miała rację, ono zupełnie do niego nie pasowało, ale kiedy już poznał jego urok po tym, jak został do niego zaproszony przez klienta, sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Kierował się już nie tylko wizualnymi wrażeniami, lecz przede wszystkim tym, co mu to miejsce oferowało, a była tym pyszna kawa, smakowite wypieki i spokój, którego łaknął zawsze przy kawie, bo wtedy oddawał się pracy.
Cortlandt był jedną z tych osób, które nie potrafiły odłożyć pracy nawet w kawiarni. Siedział tam z dokumentami lub z laptopem, przyglądając się kolejnej sprawie.
Dziś jednak zawitał do kawiarni w zupełnie innym celu i w zupełnie innym towarzystwie, niezwiązanym ze swoją pracą. W środku podążył za Broussard, która od razu zaczęła przeglądać ciasta. Szatyn za to miał już jedno na oku i kiedy został zapytany o to, co poleca, nawet nie musiał się zastanawiać.
– Tiramisu. W życiu nie jadłem lepszego – zagwarantował, coś tam mając o tym do powiedzenia, bo trochę podróżował, chodził też do różnych lokali, więc miał spore porównanie. I tutejsze tiramisu zdecydowanie mógł polecić. A nawet sam miał się na nie dziś połasić.

Eliana Broussard

let the game begin

: wt paź 28, 2025 7:08 am
autor: Eliana Broussard
Prawdę powiedziawszy Eliana nie szukała niczego. Na chwilę obecną nie czuła tej silnej potrzeby angażowania się w jakąkolwiek relację, ponieważ w pełni odpowiadało jej to, jak wyglądało jej życie. Nie znaczy to jednak, że była zainteresowana przelotnymi znajomościami, które zwyczajnie nie były w jej stylu. Nie przypuszczała też, że kiedykolwiek mogłaby zrobić pod tym względem jakiś wyjątek, zatem niewykluczone, że Cortlandt zwyczajnie się przeliczy.
Nie mógł jednak zarzucić jej tego, że próbowała go zwodzić. Zagrała z nim w otwarte karty od razu i już przy pierwszym spotkaniu zaznaczyła, że nie powinien liczyć na powodzenie. To, że mimo wszystko postanowił się postarać było już wyłącznie jego wyborem, którym odrobinę ją zaskoczył.
I trochę też połechtał jej ego, ponieważ pomimo tego, co próbowała udawać, podobało jej się to, że o nią zabiegał. Choć nie sposób zarzucić jej próżności, Broussard nadal pozostawała tylko człowiekiem, a to czyniło z niej łasą na komplementy. Jego obecność na dzisiejszych zajęciach była zaś największym, jaki mógł jej sprawić. Obrazowała bowiem to, że trochę mu jednak zależało.
Szkoda tylko, że wcale nie na poważnie.
Kątem oka zerknęła na Cortlandta, kiedy zasugerował jej własny wybór. Trafił świetnie, ponieważ uwielbiała tiramisu, ale to wcale nie znaczy, że zamierzała pójść za jego głosem. — Ja wezmę szarlotkę — zakomunikowała chwilę po tym, jak raz jeszcze pochyliła się nad szybą, za którą rozłożony był dzisiejszy wybór ciast. Postawiła na inną opcję, jednak wcale nie dlatego, że nie chciała spróbować tiramisu.
Zamierzała to zrobić, a na tym ucierpieć miała jego porcja.
Raz jeszcze rozejrzała się po lokalu, spojrzeniem starając się odnaleźć miejsce, w którym mogliby spędzić kilkadziesiąt kolejnych minut. Kiedy wypatrzyła takie, które odpowiadało jej najbardziej - nieco ustronniejsze, umiejscowione w kącie, wskazała mu tamten kierunek palcem. — Kawa z dużą ilością mleka i jeszcze większą ilością cukru. Może być z syropem — wyrecytowała resztę swoich preferencji, zamierzając pozostawić go tutaj z zamówieniem, podczas gdy sama odmaszerowała w stronę stolika, który jeszcze przed chwilą mu wskazała.
Musiała przyznać, że miejsce prezentowało się naprawdę dobrze.

Lance Cortlandt

let the game begin

: śr paź 29, 2025 4:47 pm
autor: Lance Cortlandt
Być może Lance przeliczył się i finalnie przejedzie się na swoich działaniach. Brał pod uwagę to, że może przegrać swój zakład, bo Eliana będzie twardo obstawała przy tym, co jasno dała mu do zrozumienia podczas ich pierwszego spotkania. Ale utrzymywał, że szanse na to wcale nie były tak duże.
Cortlandt to cholernie pewny siebie mężczyzna, dlatego nic dziwnego, że również teraz był przekonany o tym, że zdoła postawić na swoim, jeśli tylko trochę się postara. A starał się, może nawet bardziej niż tylko trochę, bo porwał się na wyczyn, który wcale nie był byle drobnostką. Niby tylko pojawił się na zajęciach z pilatesu, ale kto by tak postąpił?
To zryw, który pewnie byłby godny jakiejś komedii romantycznej, tym bardziej, jeśli intencje Lance’a miały więcej wspólnego z uczuciami, a mnie z wyrachowaniem i podbudowaniem własnego ego.
Niestety, postępował w sposób niemoralny, ale o tym wiedział tylko on i jego przyjaciel. I najwyraźniej żaden z nich nie widział w tym nic złego.
W przypadku Cortlandta było tak, ponieważ uważał, że dalej grał w otwarte karty. W końcu jego intencje były jasne – nie chciał od niej nic na serio, nie był takim mężczyzną i ona to o nim wiedziała. Zdołała rozgryźć go podczas ich pierwszego spotkania. Dlatego uważał, że Eliana nie odbierze jego czynów mylnie i dalej wiedziała, że jego pragnienia się nie zmieniły.
Za to jej, cóż, zakładał, że mogły się zmienić. A raczej musiały, jeśli liczył na powodzenie.
– Czyli ulepek? W porządku – skomentował rozbawiony, a zarazem zaskoczony jej preferencjami, bo nie wyglądała na kobietę, która aż tak przepadałaby za słodkościami. Ciasto, kawa z dużą ilością cukru czy syropem… Jak dawała sobie z tym radę i wyglądała tak dobrze?
Może Lance na poważnie powinien przemyśleć uczęszczanie na pilates, aby tam poznać jakieś kobiety, jeśli dawał on takie możliwości?
Cóż, z tą myślą podszedł do dziewczyny, która miała odebrać zamówienie i wyrecytował jej najpierw wszystko, co zażyczyła sobie Eliana, co na szczęście zapamiętał z każdym szczegółem, a później podał również swoje zamówienie, czyli tiramisu i czarna kawa. Potrzebował porządnego kopa po treningu, który go wykończył.
Na przygotowanie ich zamówień nie musiał czekać długo, a z dostarczeniem ich do stolika mógł liczyć na pomoc kelnerki, dzięki której nie musiał robić dwóch kursów i mógł prędko dosiąść się do swojej towarzyszki. – Szarlotka i przesłodzona kawa dla Pani – oznajmił i posłał jej zadziorny uśmiech, zajmując swoje miejsce.
Dalej starał się przybrać nieco obojętniejszą postawę. Dlatego dla niepoznaki wziął swoją filiżankę i upił z niej łyk kawy, jednakże przez cały czas dyskretnie spoglądał znad niej na Elianę, będąc ciekawym jej reakcji na ciasto, od którego wszystko zależało.

Eliana Broussard

let the game begin

: śr paź 29, 2025 6:55 pm
autor: Eliana Broussard
Wcześniej rzeczywiście nie miała nawet cienia wątpliwości względem jego intencji, jednak dzisiejsze zachowanie szatyna odrobinę namieszało jej w głowie.
To zdecydowanie nie było w porządku. Nie powinien pogrywać sobie z nią w ten sposób, byle tylko zaciągnąć ją do łóżka, ponieważ jego dzisiejsze s t a r a n i a były kompletnie nieadekwatne do tego, co próbował osiągnąć. Pokazywał jej się bowiem z nieco lepszej, bardziej zaangażowanej strony, za sprawą czego Eliana zaczynała wątpić, czy rzeczywiście dobrze go oceniła.
W rzeczywistości jednak mogła nie docenić tego, jak bardzo był przebiegły.
I jak duże stanowił dla niej zagrożenie, ponieważ pomimo obaw o to, że Lance miał względem niej niewłaściwe zamiary, nie była w stanie pozostać całkowicie obojętną na to, w jaki sposób dziś zatroszczył się o to, aby zaskarbić sobie trochę jej uwagi. Udało mu się w pewnym stopniu sprawić jej przyjemność, przez co spoglądała na niego z większą dozą sympatii.
To z kolei zwiększało ryzyko tego, że w końcu przyjdzie jej się rozczarować.
Zmrużyła oczy i posłała mu złowrogie spojrzenie, kiedy tak krytycznie ocenił jej preferencje. Zaraz jednak wzruszyła tylko beztrosko ramionami i pomaszerowała w stronę stolika, który wcześniej dla nich wypatrzyła.
Wiedziała, co było teraz w modzie. Miała świadomość tego, jak wiele uwagi ludzie przywiązywali do zdrowego żywienia, jednak ona nigdy nie radziła sobie z tym dobrze. Była urodzonym łasuchem i uwielbiała słodkości, dlatego wiedziała, że żaden dietetyk nie byłby dumny z tego, czym zwykle się żywiła. Na szczęście nadrabiała to jednak ćwiczeniami, dzięki czemu jej ogólny stan zdrowia był naprawdę dobry, a poza tym mogła poszczycić się nie tylko niezłą kondycją, ale też dobrym wyglądem. W tej kwestii Lance na pewno przyznałby jej rację.
Zmarszczyła lekko nos i posłała mu głupią minę, kiedy po raz kolejny podkreślił, jak dużą dawkę cukru sobie zażyczyła. — Zakładam, że ty nie będziesz tego potrzebował — odezwała się, kiedy sięgnęła po dwie niewielkie saszetki cukru, które znajdowały się na talerzyku przy jego filiżance. Skoro docinał jej z takim umiłowaniem, Broussard założyła, że Cortlandt niekoniecznie lubił się z cukrem, choć gdyby była w błędzie, a on postanowiłby ją z niego wyprowadzić, najpewniej oddałaby mu to, co przed chwilą mu podprowadziła.
A przynajmniej połowę, bo jedną z saszetek zdołała już otworzyć i wsypać do własnego kubka.
Dopiero po wymieszaniu jego zawartości mogła sięgnąć po niewielki widelec, ale nie spieszyła się z nabiciem na niego kawałka ciasta. Dopiero po chwili sięgnęła po nie i bez chwili zwłoki wpakowała je sobie do ust. — Nie jesz? — zapytała, przyglądając się temu, jak zaszył się za własną filiżanką. Nie sądziła jednak, że przyprowadził ją tu tylko po to, by biernie jej się przyglądać.

Lance Cortlandt

let the game begin

: śr paź 29, 2025 9:57 pm
autor: Lance Cortlandt
Lance’owi daleko było do ideału, a jednym z jego problemów było to, że często nie liczył się z uczuciami innych. Były sytuacje, gdy próbował to robić, ale bywało również tak, że ponad innych przekładał siebie i swoje potrzeby.
I to jedna z takich sytuacji – więcej znaczył dla niego zakład i udowodnienie czegoś kumplowi, niż to, że mógł po drodze przypadkowo zranić Elianę.
Bo nie, to wcale nie tak, że z premedytacją chciał wyrządzić jej jakąś krzywdę i rozczarować ją. Nie próbował zemścić się na niej za to, że go odrzuciła. Nie był tak małostkowy. W tym wszystkim chodziło wyłącznie o to, by pokazać coś, co prawdę powiedziawszy nie miało tak dużego znaczenia. Ot, głupota, ale uparł się, że od tego zależał jego honor, dlatego musiał to zrobić.
Prawdopodobnie nudziło mu się aż za bardzo, skoro w ogóle doprowadził do takiej sytuacji.
Ale były jej plusy, nawet spore. Na przykład towarzystwo Eliany, której widok rzeczywiście był przyjemny dla oka. Nic dziwnego, że Lance nie potrafił oderwać od niej spojrzenia, a kiedy miał okazję lepiej przyjrzeć się jej sylwetce, robił to. Musiał oddać jej to, że pomimo tego, co w siebie wpychała, potrafiła o siebie zadbać i prezentowała się n i e n a g a n n i e.
Ale przyjemność ze spotkania z nią czerpał nie tylko z wrażeń wizualnych, lecz również samej rozmowy z nią. Nie było między nimi momentów niezręcznej ciszy i Cortlandt nie czuł się tak, jakby on musiał cały czas popychać ją do przodu. Wszystko kleiło się tak dobrze, że Lance ani trochę się nią nie męczył.
Może nawet łaknął coraz więcej?
Ale tego samego nie można było powiedzieć o jednym – cukrze. – Wystarczy mi to, że mam tu ciebie. Od samego patrzenia na twoją kawę czuję, że nie będę potrzebował więcej cukru przez miesiąc – odparł dowcipnie, nie mając nic przeciwko temu, żeby ukradła mu cukier. Przeczucie jej nie pomyliło, Lance raczej nie słodził. Czasami mu się to zdarzało, ale dziś nie był ten dzień.
Czekał cierpliwie i zwlekał z dobraniem się do ciasta, żeby coś wyczytać z jej twarzy, kiedy ona skosztuje własne, ale nic z tego nie wyszło. Nie umiał jej rozgryźć. – Jem, jem… Ale najpierw chciałem się napić – dość nieporadnie wytłumaczył się, odkładając filiżankę na talerzyk. Następnie wziął w dłoń widelczyk i nabrał na niego trochę swojego ciasta, ale nie zdecydował jeszcze wpakować sobie tej porcji do ust. – I co myślisz? – rzucił niby od niechcenia, ale wystarczyło jedno spojrzenie w jego oczy, żeby poznać, że był zainteresowany jej opinią i czekał na nią.
Na tyle, że nie rzucił się na swoje tiramisu, choć tak je reklamował i miał ochotę je zjeść.

Eliana Broussard

let the game begin

: czw paź 30, 2025 7:21 am
autor: Eliana Broussard
Względem tego, że ideałem nie był, nie miała nawet cienia wątpliwości. Aż tak naiwna być nie mogła, choć trochę rzeczywiście charakteryzowała się tą naiwnością, skoro dostrzegając jego zaangażowanie zaczęła spoglądać na niego nieco przychylniej.
Niestety, kompletnie niesłusznie.
Pozostawała jednak w błogiej nieświadomości, najwyraźniej nie mając go za aż takiego dupka, by mógł perfidnie sobie z nią pogrywać, co w rzeczy samej robił. Bawił się nią, co nie było w porządku, bo przecież nie wyrządziła mu żadnej krzywdy.
Nie próbowała go zwodzić i udawać, że ich pierwsze spotkanie mogło przynieść jakiś skutek. Już za pierwszym razem otwarcie powiedziała mu o tym, że nie wróżyła im żadnej przyszłości, zwyczajnie nie chcąc, aby tracił na nią czas. Postąpiła w porządku i dokładnie tym samym powinien odpłacić jej on. A jednak znaleźli się tu z zupełnie innego powodu.
I choć nie chciała tego przyznać, chyba odrobinę się w to zaangażowała. Już ostatnim razem udowodniła, że te drobne podchody sprawiały przyjemność także jej, jednak dziś nie próbowała się już z tym kryć. Nie odmówiła sobie pozornej niedostępności, ale mimo to tylko droczyła się z nim, aby ostatecznie pozwolić sobie na wspólne wyjście. I choć ono dopiero się zaczęło, musiała przyznać, że bawiła się przy nim naprawdę dobrze. To zaś powodowało w jej głowie dodatkowy mętlik.
Uśmiechnęła się, słysząc jego uwagę. — Myślałam, że powiesz, że to ja jestem wystarczająco słodka — stwierdziła przekornie, ale uśmiech na jej twarzy sugerował, że wcale go o to nie podejrzewała. Po pierwsze, wyglądał na takiego, który był w stanie zdobyć się na bardziej wyrafinowany komplement, a po drugie nie wyglądał na takiego, któremu w ogóle przeszłoby to przez usta.
Sięgnęła po własny kubek i upiła z niego kilka łyków właśnie wtedy, kiedy zapytał ją o opinię. Tak, tym razem to ona próbowała być odrobinę złośliwa, zwlekając z odpowiedzią, na którą mógł czekać.
Nie jest najgorsze — stwierdziła, po czym bez pytania, albo chociaż ostrzeżenia wbiła widelec w zawartość jego talerza. Oczywiście nie zamierzała odmówić sobie spróbowania tiramisu, skoro tak bardzo je polecał. Robiąc to, poruszyła zaczepnie brwiami. Być może przypadkowo, a może zamierzenie, z jej ust wyrwał się pomruk zadowolenia. — To rzeczywiście wygrywa — przyznała, po czym odchyliła się do tyłu na krześle.
Musiała przyznać, że jeśli chodzi o słodkości, Cortlandt rzeczywiście miał całkiem niezły gust.

Lance Cortlandt