nobody gonna believe this
: ndz paź 12, 2025 1:55 am
				
				Jej wzrok dawno już przywykł do ciemności, w których widziała mimo wszystko zarysy otaczających ją kształtów. Światło z latarki w telefonie rzecz jasna pozwalało jej na to, aby wyłowić kolory poszczególnych rzeczy oraz dodatkowe szczegóły. Chwilowo jednak przede wszystkim skupiona była na błyszczących w nikłym świetle oczach narzeczonej.
Uległa jej. Zawsze ulegała po odpowiednim czasie i gdy tylko Miller nacisnęła w odpowiedni sposób. Trudno jej było trzymać cały czas w górze gardę, gdy znajdowała się w pobliżu koronerki, która wiedziała dokładnie jak się do niej przebić i zapewniała jej wsparcie w każdej możliwej sytuacji.
- Za zabójstwo. Stare dzieje - skomentowała lakonicznie, bo nie chciała teraz jej przytaczać wszelkich szczegółów tej sprawy.
Sama w zasadzie nawet nie pamiętała zbytnio o tej sprawie. Nie miała powodów do tego, aby o niej myśleć. Przypomniała sobie jednak wszystko w momencie, gdy po raz kolejny sięgnęła po akta. Odbyła przez nie krótką podróż w przeszłość, gdy była o wiele młodszą policjantką. Znajdowała się wtedy na zupełnie innym etapie życia.
Na moment sięgnęła wolną dłonią do talii narzeczonej, chcąc ją przynajmniej na chwilę objąć. Szukała czegoś, co pomogłoby jej pozostać w teraźniejszości i otaczającej ją rzeczywistości. Mogła jedynie przyglądać się w milczeniu Zaylee, która właśnie starała się przetworzyć jakoś uzyskane informacje i dojść do jakiegoś logicznego wniosku. Jak zwykle zresztą, gdy tylko była skonfrontowana z nowymi informacjami.
Nie mówiła nic więcej. Nie sądziła, aby kolejne słowa były potrzebne. Zawahała się na chwilę, gdy tylko Miller zażądała od niej listu, który przyszedł tego samego dnia na komendę. Nie chciała jej tego pokazywać. Miała z tym pewien problem. Drgnęła dopiero w momencie, gdy Miller ją ponagliła to sięgnęła z pewnym ociąganiem i wahaniem do kieszeni kurtki, w którą wcisnęła kopertę. Jej zawartość była i tak już na tyle wymięta, że nic nie mogło jej w tej chwili zaszkodzić.
- To nic takiego - zapewniła ją jeszcze, bo kłamstwo w jakiś sposób łagodziło wydźwięk słów, które zostały spisane ręką zabójcy żywiącego wobec niej głęboką urazę.
Nie mierzyła się jeszcze z czymś podobnym. Nikt nie próbował się na niej odegrać po tak wielu latach, a już na pewno nie obwieszczał tego wszem i wobec w liście dostarczanym pokrętnie przez innych zbrodniarzy.
zaylee miller
			Uległa jej. Zawsze ulegała po odpowiednim czasie i gdy tylko Miller nacisnęła w odpowiedni sposób. Trudno jej było trzymać cały czas w górze gardę, gdy znajdowała się w pobliżu koronerki, która wiedziała dokładnie jak się do niej przebić i zapewniała jej wsparcie w każdej możliwej sytuacji.
- Za zabójstwo. Stare dzieje - skomentowała lakonicznie, bo nie chciała teraz jej przytaczać wszelkich szczegółów tej sprawy.
Sama w zasadzie nawet nie pamiętała zbytnio o tej sprawie. Nie miała powodów do tego, aby o niej myśleć. Przypomniała sobie jednak wszystko w momencie, gdy po raz kolejny sięgnęła po akta. Odbyła przez nie krótką podróż w przeszłość, gdy była o wiele młodszą policjantką. Znajdowała się wtedy na zupełnie innym etapie życia.
Na moment sięgnęła wolną dłonią do talii narzeczonej, chcąc ją przynajmniej na chwilę objąć. Szukała czegoś, co pomogłoby jej pozostać w teraźniejszości i otaczającej ją rzeczywistości. Mogła jedynie przyglądać się w milczeniu Zaylee, która właśnie starała się przetworzyć jakoś uzyskane informacje i dojść do jakiegoś logicznego wniosku. Jak zwykle zresztą, gdy tylko była skonfrontowana z nowymi informacjami.
Nie mówiła nic więcej. Nie sądziła, aby kolejne słowa były potrzebne. Zawahała się na chwilę, gdy tylko Miller zażądała od niej listu, który przyszedł tego samego dnia na komendę. Nie chciała jej tego pokazywać. Miała z tym pewien problem. Drgnęła dopiero w momencie, gdy Miller ją ponagliła to sięgnęła z pewnym ociąganiem i wahaniem do kieszeni kurtki, w którą wcisnęła kopertę. Jej zawartość była i tak już na tyle wymięta, że nic nie mogło jej w tej chwili zaszkodzić.
- To nic takiego - zapewniła ją jeszcze, bo kłamstwo w jakiś sposób łagodziło wydźwięk słów, które zostały spisane ręką zabójcy żywiącego wobec niej głęboką urazę.
Nie mierzyła się jeszcze z czymś podobnym. Nikt nie próbował się na niej odegrać po tak wielu latach, a już na pewno nie obwieszczał tego wszem i wobec w liście dostarczanym pokrętnie przez innych zbrodniarzy.
zaylee miller