you smiled and I knew I was in trouble
: czw gru 04, 2025 10:05 am
Bynajmniej nie uważał, że mógłby się pomylić. Sam nie był osobą, którą łatwo dałoby się onieśmielić, jednak wystarczyłyby nieco mniejsze pokłady pewności siebie, a złapałaby na to również jego. Nie miał pojęcia, czy rzeczywiście tego nie zauważała, czy może była to wyłącznie sztuczna skromność. Niezależnie od powodów, nie zamierzał tego oceniać.
Uniósł jedną brew, nie do końca przekonany do jej słów. Sam na pewno nie określiłby jej mianem n i e z n o ś n e j, choć może wynikało to z faktu, że do tej pory mieli ze sobą dość niewielką styczność? Odpowiadała mu jej osobowość. Odpowiadało mu to, jak dobrze zdawali się odnajdywać w swoim towarzystwie, ale to nadal nie zmieniało faktu, że wszystko to było dość kruche i niestabilne. Wykonywali w tej relacji pierwsze kroki i nie mieli jeszcze okazji zaliczyć potknięcia.
A ono mogło przesądzić o tym, jak dalej poukłada się ich los.
Los, którego nie podzielało wiele kobiet, ponieważ Harold zwyczajnie im na to nie pozwalał. Nie zapraszał ich tutaj i nie starał się dla nich, bo wcale nie chciał, aby w jego życiu znalazł się ktoś na s t a ł e. Miał wrażenie, że związki były czymś, co wyłącznie stało ludziom na drodze do samorealizacji. To odczucie raczej nie miało szansy się zmienić.
— Niekoniecznie. Próbowałaś kiedyś? — zapytał, a na jego twarzy wymalowało się szczere rozbawienie. Nie podejrzewał jej o to, choć może jednak powinien? Zgodziła się tu dzisiaj przyjść, a przecież musiała wiedzieć, że nie był typem mężczyzny, który mógłby mieć względem niej wyłącznie koleżeńskie zamiary. Podobała mu się, zatem nie widział powodów, aby to ukrywać. — Co chcesz przez to powiedzieć? — zapytał, skupiając nieco więcej uwagi na sosie. — Że powinienem teraz wystawić cię za drzwi i zaprosić na tę carbonarę kogoś innego? — zasugerował lekko, a kącik jego ust pozostał wykrzywiony w zaczepnym grymasie.
Nie musiała odpowiadać. Nie chciał niby wprawić jej w zakłopotanie, choć jednocześnie czerpał ogrom przyjemności ze sprawdzania tego, w jaki sposób jeszcze mogła na niego zareagować. Z tego powodu sięgnął po łyżkę i zgarnął na nią nieco sosu, aby chwilę później wyciągnąć ją w stronę Georginy, na którą spojrzał wymownie, jak gdyby rzucał jej teraz wyzwanie. — Nie wiem czy wiesz, ale wcale nie idzie ci to tak znów najgorzej — stwierdził lekko.
Na nim wywarła przecież całkiem spore wrażenie i nie wydawało mu się, że musiała się przy tym starać.
Georgina Gardner
Uniósł jedną brew, nie do końca przekonany do jej słów. Sam na pewno nie określiłby jej mianem n i e z n o ś n e j, choć może wynikało to z faktu, że do tej pory mieli ze sobą dość niewielką styczność? Odpowiadała mu jej osobowość. Odpowiadało mu to, jak dobrze zdawali się odnajdywać w swoim towarzystwie, ale to nadal nie zmieniało faktu, że wszystko to było dość kruche i niestabilne. Wykonywali w tej relacji pierwsze kroki i nie mieli jeszcze okazji zaliczyć potknięcia.
A ono mogło przesądzić o tym, jak dalej poukłada się ich los.
Los, którego nie podzielało wiele kobiet, ponieważ Harold zwyczajnie im na to nie pozwalał. Nie zapraszał ich tutaj i nie starał się dla nich, bo wcale nie chciał, aby w jego życiu znalazł się ktoś na s t a ł e. Miał wrażenie, że związki były czymś, co wyłącznie stało ludziom na drodze do samorealizacji. To odczucie raczej nie miało szansy się zmienić.
— Niekoniecznie. Próbowałaś kiedyś? — zapytał, a na jego twarzy wymalowało się szczere rozbawienie. Nie podejrzewał jej o to, choć może jednak powinien? Zgodziła się tu dzisiaj przyjść, a przecież musiała wiedzieć, że nie był typem mężczyzny, który mógłby mieć względem niej wyłącznie koleżeńskie zamiary. Podobała mu się, zatem nie widział powodów, aby to ukrywać. — Co chcesz przez to powiedzieć? — zapytał, skupiając nieco więcej uwagi na sosie. — Że powinienem teraz wystawić cię za drzwi i zaprosić na tę carbonarę kogoś innego? — zasugerował lekko, a kącik jego ust pozostał wykrzywiony w zaczepnym grymasie.
Nie musiała odpowiadać. Nie chciał niby wprawić jej w zakłopotanie, choć jednocześnie czerpał ogrom przyjemności ze sprawdzania tego, w jaki sposób jeszcze mogła na niego zareagować. Z tego powodu sięgnął po łyżkę i zgarnął na nią nieco sosu, aby chwilę później wyciągnąć ją w stronę Georginy, na którą spojrzał wymownie, jak gdyby rzucał jej teraz wyzwanie. — Nie wiem czy wiesz, ale wcale nie idzie ci to tak znów najgorzej — stwierdził lekko.
Na nim wywarła przecież całkiem spore wrażenie i nie wydawało mu się, że musiała się przy tym starać.
Georgina Gardner