Strona 3 z 5

fast cars, faster heartbeats

: pt paź 24, 2025 11:06 pm
autor: Galen L. Wyatt
Galena też to cieszyło, że może niebawem uda mu się odzyskać chociaż trochę tego normalnego życia, które prowadził przed zawałem, byłoby miło. Bo chociaż to na Wyatta zostały nałożone te wszystkie ograniczenia, to niektóre przecież dotykały też Cherry, znacząco, więc to było dobre dla ich obojga. Dla ich związku też.
Jakby mogli wrócić do tego co było, a najlepiej do samego początku, do Lanzarote, gdzie to wszystko było jakieś prostsze, gdzie nie było jeszcze nad nimi widma żadnego ślubu. Bo to pojawiło się z końcem tej pięknej wycieczki, a uderzyło jeszcze bardziej z tą białą sukienką, którą miała na sobie Cherry w salonie, kiedy patrzyła w lustro i myślała o Eliottcie, dupku przez którego Galen miał zawał.
No może nie przez niego, tylko przez chorobę genetyczną, ale jednak ten jej przyjaciel gej nie pomógł.
Na tego słodziaka Galen wywrócił oczami, jak już kardiolog mu pozwoli, to będzie musiał jej wybić z głowy tego słodziaka, zdecydowanie. Bo to brzmiało, jakby Galen z lwa zamienił się w jakiegoś kociaka, do tego perskiego. Aż odchylił głowę do tyłu, a później to musiał się przejść po tej windzie, żeby to rozchodzić, jak lew zamknięty w klatce. Dzika bestia, a nie słodziak.
Później też, jak wcale nie słodziak, przyparł Cherry do chłodnej ściany tej windy, tak, żeby poczuła ciężar jego ciała na swoim.
- Najlepsze opakowanie, to takie koronkowe, w kolorze moich oczu - powiedział spuszczając spojrzenie niebieskich oczu na jej usta, na tę przygryzioną dolną wargę, sięgnął do niej, żeby przesunąć po niej kciukiem. Może dobrze, że ta widna stanęła, chociaż... Galen wcale nie miał jakiś fantazji dotyczących windy, miała je za to jego sekretarka. Zastanowił się czy Cherry, też, skoro chciała zakładać mundurek sekretarki, to może też chciała w windzie. Będzie musiał ją o to zapytać. Kiedyś.
Bo teraz, kiedy już stali przed tym salonem, kiedy Galen dotykał tej matowej karoserii, to on myślał tylko o tym, żeby się tym samochodem przejechać. Kiedy Cherry powiedziała, że jest piękne to wbił w nią spojrzenie, te błyszczące z ekscytacji oczy.
- Ale piękne jak nie wiem, pogoda? Czy piękne jak Niagara? Zachwyca? A może tylko ładnie wygląda? - bo Galena zachwycało, jak Niagara, albo jak Cherry, kiedy krzyczała jego imię. Wypuścił powietrze z płuc prosto w jej szyję, kiedy tak stali opierając się o ten samochód.
- Lwa... a nie słodziaka - mruknął prawie w jej usta, ale finalnie to się odsunął widząc sprzedawcę. Chociaż przez głowę mu przemknęła taka myśl, czym jeżdżą słodziaki. Pewnie multiplą, albo smartem, bo na pewno nie Lamborghini Urus Performante.
Facet przywitał się z Cherry ciepłym uśmiechem, a na jej pytanie to najpierw zerknął na Galena, a później na Marshall.
- Nie, to bezpieczne rodzinne auto - taaak, zapewne, bezpieczne lambo, które rozpędza się do setki w 3 sekundy, zanim dziecku zdąży się ulać. Ale Wyatt kazał tak mu mówić, więc był zadowolony.
- Tak, Pan Wyatt wybrał naprawdę zjawiskowy model... i tutaj te złote felgi, będzie rzucało się w oczy - Galen aż klasnął w ręce, piękne auto, które będzie rzucało się w oczy, jeszcze bardziej niż Porsche, będzie musiał je pokazać...
Wszystkim będzie je pokazywał, jutro już pewnie pojedzie nim do biura!
- Tak, piękne... kluczyki - powiedział Galen, no i w końcu je dostał. Te kluczyki też wyglądały luksusowo, przez chwilę Wyatt na nie patrzył, a później to już pożegnał się ze sprzedawcą ściskając mu rękę i mówiąc, że jak się będzie prowadziło, tak jak wygląda, to dorzuci mu coś ekstra. Złapał Cherry za rękę, żeby zaprowadzić ją do drzwi od strony pasażera, otworzył je przed nią, a kiedy już wsiadła to oparł się o drzwi i zajrzał do środka.
- I jak? - zapytał i wciągnął w płuca zapach tego nowiutkiego samochodu wymieszany z jej mocnymi perfumami.
W końcu obszedł auto, odpiął guziki marynarki i siadł za tym kółkiem, a to było najlepsze co go ostatnio spotkało. Przejechał palcami po skórzanym siedzeniu, po desce rozdzielczej i zacisnął je na kierownicy, a później obrócił się do Cherry.
- Gotowa? - zapytał, bo on sam to już nie mógł się doczekać, odpalił silnik, a jego ryk wcale nie brzmiał jak ten koci pomruk Porszaka, Lambo zdecydowanie bardziej ryczało jak lew. Ruszył z miejsca z piskiem opon, a później na pierwszej prostej musiał go rozpędzić do setki, w te 3.3 sekundy. Dało się czuć tę moc, to przyspieszenie, tylko że Galen nie rozbujał go do oporu, bo przy tym sto sześćdziesiąt na godzinę zwolnił. Tak mu kazał lekarz, nic powyżej Panie Wyatt, ale może dzisiaj uda mu się namówić kardiologa na dwieście. Oby.
Oczywiście Galen sprawdził wszystkie możliwe przyciski, te od ustawiania siedzeń i szyb, te od klimy, od radia i nawigacji, wszystko podczas jazdy, bo akurat kiedy prowadził to miał dość podzielną uwagę, mógł jeszcze przy tym zerkać na Cherry tymi wielkimi, błyszczącymi z ekscytacji oczami.
Zaparkował przed szpitalem, ale szkoda mu było wysiadać, siedzenia były tak wygodne, obejrzał się przez ramię do tyłu, a to tylne było tak szerokie, że można tam było...
- Idziemy sprawdzić na ile sobie może pozwolić to serce - stwierdził i walnął się pięścią w pierś, bo dzisiaj czuł, że na dużo. Gorzej jak lekarz mu powie, że wcale nie.
Wysiadł, poprawił marynarkę zapinając guziki i otworzył Cherry drzwi. Wyciągnął do niej rękę, żeby pomóc jej wysiąść, ale później wcale jej nie puścił, tylko ruszył tak z nią do tego szpitala.
Zaraz się okaże, jego być, albo nie być.

Cherry Marshall

fast cars, faster heartbeats

: pt paź 24, 2025 11:45 pm
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

Dla niej Galen przypominał teraz złamanego Simbę. Króla Sawanny. Inaczej nie byłaby go w stanie nazwać. Powodował u niej chęć pomocy, opieki, pewien rodzaj troski. Już dawno nie widziała swojego lwa, którego poznała. Dni raczej mijały im spokojnie, patrząc jak Koko biega za piłeczką, a oni leżeli w łóżku, oglądając kolejny raz trzecią część pottera, ale nigdy jej nie dokończyli. Tonęli w rozmowach o głupotach, takich nic nie znaczących. Czasami wręcz Cherry zastanawiała się, czy Galen spojrzy na nią w ten sam sposób.
Jesteś pewien, że to najlepsze co mogłoby Cię spotkać? — spytała spokojnym tonem, choć jej serce przeżywało właśnie jakieś palpitację. Jakby ktoś napiął do granic możliwości napięcie seksualne, które panowało między nimi. Czy Cherry marzyła o poczuć go w sobie? Oczywiście, kurwa, że tak. Odkąd tylko wyszła ze szpitala, przy każdym prowokacyjnym uśmiechu, przy każdym klepnięciu w tyłek, lub zawieszonym spojrzeniu. Chciała się po prostu na niego rzucić, by zerwać z niego ubrania. Za to teraz powstrzymała już ją winda i chęć odebrania tego nowego auta. Gdy myślała o poprzednim wieczorze, to aż pragnęła go zobaczyć. Nie auto, a szczęśliwego Galena, który odbiera swoje nowe kluczyki.

I widziała tę ekscytację, te błyszczące oczy z ekscytacji. Nie musiała patrzeć na auto, dla niej ten widok był wystarczający. Jeśli tak miało wyglądać jego szczęście, to codziennie mogliby kupować nowe samochody. Auto samo w sobie też zrobiło na niej wrażenie. Spodziewała się czegoś bardziej rodzinnego, standardowego, a sama chętnie poprowadziłaby takiego SUV'a. Stanęła na palcach, by móc znaleźć się przy jego uchu.
Piękny jak ten moment, gdy wykrzykuje twoje imię — odpowiedziała, zniżając się na płaskie stopy z anielskim uśmiechem. Choć bardziej z jej głowy powinny wyskakiwać właśnie rogi. Samochód się jej podobał, ale bardziej była zachwycona powrotem Galena. Tego z iskrą w oku, którego pamiętała. Jakby wszystkie siły nagle magicznie zaczęły mu powracać. Na słodziaka zdążyła się jedynie krótko roześmiać. Więcej nie musiała już mówić.
Widziała to zerknięcie na Galena, ale naprawdę nie chciała psuć tego dnia. Wszyscy wydawali się być szczęśliwi, a akurat w kwestii samochodu ufała mu w stu procentach. Podobnie z tym, że będzie słuchał zaleceń lekarza. Wszystko po to by mógł czerpać radość z życia. Kiwnęła lekko głową, przyjmując do siebie informacje. Bezpieczne, rodzinne auto. Ciekawe, czy je Galen będzie chciał zmieniać, jeśli i o ile pojawiłby się jego dziedzic.
Mój narzeczony wie, co dobre — odpowiedziała sprzedawcy, patrząc się cały czas w stronę Wyatt. Miło zobaczyć go takiego. Radosnego i beztroskiego. Nawet zaczęła lubić ten samochód, a jeszcze nie zdążyła do niego wsiąść. Mogło być piekielnie szybkie, piekielnie drogie, ale koronowało cały ten dzień. Mogła wstać szybciej, wtedy uniknęliby wizyty jej ojca, a ona... mogłaby być wożona po całym rejonie Toronto. Wsiadła do środka, czując zapach nowego autka. Przepiękny, ekscytujący zapach. Pełen przygody i wewnętrznego oczekiwania.
Lepiej być nie mogło — stwierdziła, zapinając pasy. Chociaż i w Cherry, która nie za bardzo zna się na autach, coś drgnęło. To auto faktycznie było doskonałe, a i fotelik by się w nim zmieścił. Może to było naprawdę rodzinne auto, dodatkowo bezpieczne — wsiadaj i pokaż, jak to cudeńko mruczy — rzuciła cała zadowolona, obserwując kroki, które wykonywał Galen. Nie mogła się doczekać jego radości, kiedy już odpali i będzie jechał. Trochę widziała w nim duże dziecko, ale to szczęście przechodziło na nią.
Tak — zdążyła kiwnąć głową, zamknąć oczy, a już poczuła, jak szybka i szalona jazda będzie w SUV'ie — Rodzinne, bezpieczne auto — powtórzyła słowa Galena, aż się zaśmiała. Nie miała mu zamiaru niczego wytykać, zwłaszcza że widziała, jak pilnował się jasnych ograniczeń, które wcześniej były mu przedstawione.
Sama oglądała się w środku auta, spoglądała na każdy jego element i aż zaczęła się poważnie zastanawiać, czy to nie pora na zmianę auta. Może powinni faktycznie zastanowić się nad podziemnym parkingiem u nich w domu?
Będę trzymać kciuki — odpowiedziała z uśmiechem. Liczyła na zielone światło, ale ten dzień był wystarczająco radosny. Ściskała mocno jego rękę, aż nie doszli do poczekalni. Gdy tak stali sami, zdążyła się do niego przytulić. Ostatni raz wzdychała jego perfumy, zanim znowu go odda. Zdążyła znienawidzić szpitale, odkąd poznała się z Galenem. Wystarczyło tylko kilka niezbyt miłych spotkań.
Pan Galen Wyatt, zapraszam. Musimy przygotować pana do badań — powiedziała blondwłosa, młoda, ładna pielęgniarka, która otworzyła drzwi do gabinetu. Aż Cherry się mimowolnie skrzywiła, widząc ją — ale dobrze Pan dziś wygląda, czy to jakiś specjalny dzień? — kolejne słowa wcale nie sprawiły, że łatwiej było jej puścić jego rękę, ale musiał iść na badania. Dała mu ostatniego buziaka w polik i usiadła na krześle w poczekalni.
Wolała siedzieć w SUV'ie Galena, miał dużo wygodniejsze siedzenia i nie wyglądała w nich jak na skazaniu.

fast cars, faster heartbeats

: sob paź 25, 2025 12:43 am
autor: Galen L. Wyatt
Galen zmrużył oczy, kiedy Cherry to powiedziała, że samochód jest piękny, jak ten moment, kiedy wykrzykuje jego imię, dziwne, że myśleli o tym samym. Chociaż... to wcale nie jest dziwne, że o tym myśleli, bo to ich pożądania, to za chwilę będzie można po prostu poczuć, albo zobaczyć, tak się za nimi ciągnęło, w każdym spojrzeniu, w każdym geście. Nawet w tym jak Galen sobie te wszystkie przyciski naciskał i musnął ręką jej kolano, kiedy sięgał do zmiany biegów i oparł dłoń na jej udzie. Nowy samochód mu się podobał, cieszył się z niego jak dziecko, ale Cherry też mu się dzisiaj wyjątkowo podobała. W tej sukience, w tym skórzanym siedzeniu, tak wygodnym, że można byłoby w nim usnąć, a jakby je cofnąć do tyłu, to można by było nawet się na nim kochać. W nowym, pięknym samochodzie.
Może dlatego Galen tak szybko wyskoczył z tego auta i tak szybko poszedł z Cherry do tego szpitala, chociaż prawda była też taka, że był praktycznie spóźniony. Weszli do szpitala akurat w momencie, kiedy ta pielęgniarka wyczytywała jego imię. W pierwszej chwili Galen lekko przytulił do siebie Cherry.
- Trzymaj - mruknął jej do ucha i już miał iść za pielęgniarką, ale się odwrócił jeszcze do Cherry i pochylił nad nią, żeby złączyć ich usta w krótkim pocałunku, miękkim, takim, który jednak zostawił na ustach przyjemne ciepło, jakby Wyatt chciał je zabrać ze sobą do tego gabinetu, bo może chciał?
Chciał jej też powiedzieć, że zaraz wróci, ale kiedy jej to powiedział ostatnio w szpitalu, to wcale nie wrócił, więc wolał nie kusić losu. Ruszył do tego gabinetu pewnym siebie krokiem, a kiedy wszedł do środka to uśmiechnął się miło do tej ładnej pielęgniarki, ale nie dlatego, że była ładna, chociaż może też?
Ale bardziej dlatego, że liczył, że to naprawdę będzie specjalny dzień.
- Mam nadzieję, że tak - odpowiedział tylko na jej słowa zanim zamknął za sobą drzwi. Pielęgniarka pomogła mu się przygotować do badania, zdjął marynarkę i tę piękną, drogą koszulę, która na tej szpitalnej leżance wcale nie wyglądała tak dobrze jak na nim. Znowu dostał te wszystkie kabelki od ekg, diody wylądowały na jego klatce piersiowej, Galen jakby pamiętał rozmieszczenie każdej jednej, dzisiaj były w odrobinę innym miejscu. Dostał też maskę i tlen, a później został zaproszony na bieżnię, ale zaczym zaczął ten wyścig do normalności, to w sali pojawił się jego lekarz, który na bieżąco miał kontrolować wyniki.
Zaczął powoli, ale potem bieżnia przyspieszyła, a Galen myślał tylko o jednym, żeby te wyniki jednak były dobre...
Po jakimś czasie wyszedł z gabinetu trochę potargany i z jednym guzikiem pod szyją rozpiętym, usiadł obok Cherry i złapał ją za rękę.
- Powiedział, że jeszcze porówna te wyniki z tymi starymi i zaraz mnie zawoła - wyjaśnił jej, bo rzeczywiście lekarz za wiele mu nie powiedział, patrzył tylko na te wykresy i na Wyatta - wejdziesz ze mną? - zapytał Cherry trochę mocniej ściskając jej dłoń. A kiedy lekarz w końcu go poprosił to do gabinetu weszli razem, usiedli na przeciwko doktora i Galen nawet na moment nie puścił ręki Cherry, bo się trochę bał tych informacji. Lekarz był poważny, tylko, że on zawsze był poważny, taki egzemplarz mu się trafił.
- Panie Wyatt wyniki są lepsze niż poprzednio - zaczął i przełożył jeszcze jakieś wykresy z ekg na biurku, otworzył coś na komputerze - leki chyba są dobrze ustawione - mówił powoli, a Galen to siedział na tym krześle i cały się niecierpliwił.
- Co to znaczy? - zapytał od razu wchodząc lekarzowi w słowo.
- Że jest dobrze, lepiej... - odpowiedział doktor, tylko że Wyatta chyba wcale to nie satysfakcjonowało, spojrzał na Cherry, a potem wzrok wbił w lekarza. To tyle?
Najwidoczniej, ale przecież Galen nie byłby sobą, gdyby nie wypalił.
- A seks? A szybka jazda? A te wszystkie ograniczenia? - no i ten jego lekarz chyba po raz pierwszy w ogóle się uśmiechnął, ale jakoś tak pobłażliwie.
- Spokojnie Panie Wyatt, Pana serce pracuje zdecydowanie lepiej, ale małymi kroczkami - powiedział, a Galen wypuścił powietrze z płuc ze świstem. Co to znaczy małymi kroczkami? Kiedy on nigdy nic nie robił małymi kroczkami, bo kurwa te małe kroczki to robią chyba słodziaki, a jak już ustaliliśmy to Galen nim nie był, chociaż Cherry uważała, że był. Wyatt zmarszczył brwi, bo kompletnie nie rozumiał tego lekarza, ale on chyba to zauważył, bo w końcu powiedział.
- Można, ale z umiarem, jeszcze trzeba się oszczędzać, a w razie czego, to tu ma Pan przepisane te zastrzyki... - spojrzał w komputer. Oczywiście, że Galen już wcześniej miał przepisane te zastrzyki z adrenaliną, które miały mu uratować życie w nagłej sytuacji, tylko stwierdził, że ich nie wykupi, bo po co mu one. Ale teraz to już może je wykupi? Bo może on już mógł rzeczywiście spróbować czegoś więcej? A w razie czego, miał zastrzyki.

Cherry Marshall

fast cars, faster heartbeats

: sob paź 25, 2025 10:00 am
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

Obserwowała go cały czas w trakcie jazdy. Faktycznie przypominał jej małe dziecko, które było właśnie w trakcie najlepszej zabawy. Chociaż sama miała ochotę oszaleć, odkąd tylko wyszli z jej apartamentu czekali na zgodę, pobłogosławienie od kardiologa, ale nawet tego lekko obawiała się Charity. Co jeśli wraz z nowym autem dostaną kolejne zakazy? Powoli usychała z tęsknoty za jego dotykiem, a każde muśnięcie, nawet to najmniejsze Galena, powodowało u niej przejście przyjemnych dreszczy po jej ciele. Jakby jej ciało przed werdyktem lekarza postanowiło już zadecydować, że byli gotowi. Może nawet... złamałaby te zakazy z chęcią?
Stała wtulona do niego, trzymając go mocno za rękę. Szpitale powodowały dalej u niej zimne deszcze. Zmierzyła pielęgniarkę chłodnym wzrokiem, zanim odwzajemniła pocałunek Galena. Spróbowała go jeszcze chwilę przedłużyć, przegryzając jego dolną wargę. Potrzebowała go czuć przy sobie. Bezwiednie puściła dłoń, kiedy Galen ruszył w stronę gabinetu. Nie chciała go zostawiać nawet na krótki moment. Wpatrywała się w niego z tęsknotą, kiedy on odchodził. Rozsiadając się w poczekalni, chociaż jeszcze poszła do automatu z napojami, by kupić Galenowi butelkę wody. Czekała.
A dlaczego taki specjalny? — zaćwierkała pielęgniarka, gdy Galen ubrany był już w ten fartuszek szpitalny. Przyczepiała mu wszystkie chłodne kabelki. Wyglądała na zadowoloną, ale kto by nie był, dotykając torsu Galena? — życzę Panu powodzenia — powiedziała jeszcze blondyneczka przed wejściem lekarza do sali. Wtedy rozpoczęło się badanie wydolnościowe.

Cherry za to umierała z nerwów, siedząc samotnie w poczekalni. Co prawda wyjęła telefon i próbowała pisać maile do pracy. Musiała czymś zająć myśli. Wstała, gdy go tylko zobaczyła. Patrzyła na niego z dziwnym wyczekiwaniem, jakby mógł mieć już odpowiedź. Wraz z wejściem do szpitala bańka pożądania pękła, zamiast niej pojawiła się troska i cisza prośba związana z powrotem do normalności. Chociaż czy ich życie można by w ogóle nazwać w ten sposób? Mocno chwyciła go za rękę, licząc, że przynajmniej to będzie w stanie opanować.
Oh, rozumiem. Myślałam, że już coś wiadomo... — westchnęła z irytacji wyczekiwaniem. Nienawidziła niczego oczekiwać. Zawsze powodowało to u niej dziwny ból głowy, którego nie była w stanie jasno wytłumaczyć — a ty jak czujesz? — spytała, unosząc wzrok do jego niebieskich oczu — mam dla Ciebie wodę, chcesz? — dopytała jeszcze Charity, bo była przygotowana na wszystko. Badanie wydolnościowe przecież nie było zwykłym napiciem się wody, spacerkiem, czy jakąś przebieżką. Dla niej cała ta otoczka była niepoprawna. Powinni właśnie siedzieć na jakiejś ciepłej wyspie, kąpać się w toni oceanu, a nie siedzieć przed gabinetem, czekając na wyrok nad ich życiem seksualnym.
Oczywiście, że tak — kiwnęła głową, ściskając mocno dłoń Galena. W jej oczach utkwione było coś w rodzaju wyczekiwania, ale też wsparcia. Za dużo ostatnio spędzali czas na zamartwianiu się, żeby teraz wszystko miało się popsuć. Prawie że idealny dzień.
Nie polubiła tego lekarza, chociaż ufała mu. Zachowaniem bardziej przypominał jej inwestora, który próbuje wynegocjować jak najlepsze warunki dla samego siebie. Mocno trzymała Galena za rękę, a na doktora nawet nie patrzyła. Wolała skupić się na swoim narzeczonym. Lepiej wcale nie oznaczało zgody, a Cherry mimowolnie cicho westchnęła. Poczekają jeszcze. Ważne, że życie Wyatt'a coraz bardziej zaczynało się stabilizować, serce może da mu jeszcze trochę pożyć. Liczyła na to. Niczego więcej pewnie się nie dowiedzą, a wtedy zadał to pytanie.
Aż spuściła wzrok, a na jej twarzy pojawił się mimowolny rumieniec. No tak, zawsze niecierpliwy, zawsze musiał gonić za swoim. Mogłoby już ją to przestać dziwić, Galen taki już po prostu był. Słysząc o tych małych kroczkach wyobraziła sobie Simbę. On też nie od razu został królem, mimo że mu się to należało, ale wraz z każdym kolejnym słowem Chery zdawała sobie sprawę z jednego. Dziś Galen nie da jej żyć.
Aż się uśmiechnęła.
Jakie zastrzyki? — spytała Cherry, spoglądając to na lekarza, to na Galena. Kolejne leki, o których istnieniu ona nie wiedziała? No tak, typowy Galen — panie doktorze, a co to.... znaczy że z umiarem? — bo co to kurwa oznaczało? Seks pod prysznicem, a potem szybka drzemka? Dla nich seks maraton też mógłby być z umiarem. Nawet jej serce przestałoby bić miarowo, gdyby oficjalnie dostali zgodę na seks.
Wtedy jeszcze dwa miesiące, by im zostały.

fast cars, faster heartbeats

: sob paź 25, 2025 6:50 pm
autor: Galen L. Wyatt
Kiedy Cherry zapytała go o to, jak on czuje to się zamyślił. Dzisiaj czuł się o niebo lepiej, jakby coś odzyskiwał jakąś taką cząstkę siebie, tego prawdziwego, nie tego wiecznie zmęczonego. Nie tego pijącego zioła, może nie whisky jeszcze, ale chociaż aromatyczną kawę. Nawet po tych szpitalnych schodach wszedł jakoś żwawo, a później na tej bieżni też wcale nie było źle. Galen czuł, że było dobrze, tylko to spojrzenie jego lekarza. Ale prawda jest taka, że jego lekarz zawsze miał takie spojrzenie, był w wieku jego ojca i był jakimś profesorem, dlatego Wyatt go wybrał, bo był najlepszy, a przecież Galen zawsze musiał mieć to, co najlepsze. On nawet kobietę miał z górnej półki, i kiedy tak patrzył na Cherry to myślał o niej, że może rzeczywiście będzie dobrze. Ścisnął mocniej jej dłoń.
- Czuję, że to jest mój dzień - powiedział pewnym siebie tonem. Nie zepsuła go wizyta jej ojca, nic już nie mogło go zepsuć, nawet ten lekarz.
Pokręcił głową na wodę, chociaż czuł, że zaschło mu w gardle, więc finalnie to wziął ją od Cherry, dobrze tylko, że to nie była kolejna woda z cyckiem dla dzidziusiów, czy tam słodziaków. Odkręcił butelkę i napił się kilka łyków, chociaż ta gula w gardle wcale nie minęła, czuł ją, kiedy tak siedzieli na tej poczekali. Galen może nawet nie cierpiał czekać jeszcze bardziej niż ona, wstał i przeszedł się wzdłuż drzwi. Zwierzę zamknięte w klatce swoich ograniczeń, tylko, że zaraz może dostanie do nich jakiś klucz, może będzie mógł zdjąć z siebie chociaż ich część. Liczył na to.
Kiedy lekarz zaprosił ich do tego gabinetu, to mocniej ścisnął rękę Cherry, a gdy lekarz tak okrężnie wszystko wyjaśniał, to aż nabrał powietrze w płuca, mocno, głęboko.
- Zastrzyki z adrenaliny Pani Wyatt, w razie gdyby serce nie nadążyło - wyjaśnił lekarz patrząc na Cherry. Galen tylko uniósł jedną brew. Pani Wyatt? Nawet ładnie to brzmiało.
- Taki zastrzyk trzeba dać w serce, w momencie gdyby się zatrzymało - znowu zwracał się do Marshall, bo Galen to go w ogóle nie słuchał, bo po pierwsze zastanawiał się, czy do Cherry pasuje to Pani Wyatt. Charity Wyatt. Brzmi dumnie. A po drugie... to przecież on by sobie tego zastrzyku nie dał, jakby mu serce stanęło, no bo byłby chyba zbyt zajęty umieraniem.
- Mąż Pani nie mówił? - kontynuował lekarz coś tam klikając w komputerze. Mąż? Galen już otworzył usta, żeby coś powiedzieć, może że ten lekarz jest chyba ślepy, bo nie mają obrączek, ale z drugiej strony może nie powinien się dochodzić z profesorem, który leczył jego serce. Bo jak na razie nawet mu to wychodziło, mimo wszystko.
- Z umiarem, to znaczy, że Pan Wyatt nie powinien wracać do wszystkich swoich przyzwyczajeń - zerknął na Galena jakoś karcąco, bo on w tej medycznej ankiecie, to oblał wszystkie pytania i pewnie miał zero punktów. Używki? WSZYSTKIE.
Chociaż nie, papierosy palił rzadko, a to już coś...
- Ale chodzi nam o to, czy możemy z żoną uprawiać seks - powiedział w końcu Galen. Zaraz. Z jaką żoną? Chyba za bardzo się wczuł i wkręcił w to co ten flegmatyczny lekarz im tutaj insynuował. Ale to teraz nie było wcale takie ważne, bo ważniejsze było to, czy mogą, czy nie mogą.
- Możecie Państwo - w końcu to powiedział, a Galen... Wstał i wyszedł z gabinetu, bo na to czekał, o to mu chodziło. Chociaż po chwili się jeszcze wrócił, bo jednak zostawił Cherry zdezorientowaną na tym krześle, lekarz nawet nie był zdzwiony, popatrzył tylko za nim, a kiedy Wyatt zajrzał jeszcze do gabinetu, podziękował i się pożegnał to skinął mu głową.
- Cherry, chodź - pośpieszył ją Galen, a kiedy już wstała i podeszła do drzwi, to od razu złapał ją za rękę. Od razu musnął wargami jej knykcie, gdy splótł już jej palce ze swoimi.
- Słyszałaś? - zapytał, no bo dla Galena teraz to było najważniejsze. Cieszył się w zasadzie tak bardzo jak z tego nowego auta. A nawet nie umiał wybrać z czego cieszy się bardziej. Nowa zabaweczka, czy zabawa z Cherry?
To był zdecydowanie jego dzień.
Kiedy już siedzieli w samochodzie, to Wyatt odwrócił się do niej, odpalił silnik.
- Gdzie jedziemy? - zapytał, bo to było takie ważne pytanie, bo musieli to uczcić, tylko jak? No wiadomo jak. Tylko gdzie? Galen miał w głowie dużo różnych propozycji, począwszy od tego samochodu zaparkowanego na jakimś podziemnym parkingu, przez jego mieszkanie z tym szklanym prysznicem, po willę Wyattów z tym obłędnym jacuzzi.

Cherry Marshall

fast cars, faster heartbeats

: sob paź 25, 2025 9:19 pm
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

Cherry zamrugała kilka razy oczami. Zastrzyk. Adrenalina. Serce. Za dużo informacji w zbyt krótkim czasie. Nie słyszała o nim. Aż zacisnęła mocniej dłoń Galena. Czemu on jej o tym nie powiedział? Miał w ogóle te zastrzyki? Jak się wbija igłę prosto w serce. Zbyt wiele informacji za mało sekund. Wyglądała, jakby właśnie przechodziła aktualizację Windowsa we własnej głowie. Zdążyła otworzyć usta i tak siedziała dobre pięć sekund, zanim zdecydowała się odezwać.
Ale że jak? — nawet nie zauważyła, gdy nazwał ją panią Wyatt. Bardziej skupiła się na treści — jak prosto w serce? Jak to się robi — spytała z wielkimi oczami i otwartą buzią. Czekając, aż lekarz da jej jakąś instrukcję. Znała podstawowe zasady pierwszej pomocy, wiedziała jak się podaje adrenalinę domięśniowo w udo, ale nigdy nie słyszała o podaniu jej prosto w serce. Zaczęła się zastanawiać... co jeśli trafiłaby w żebra, albo jeszcze gorzej w płuca... Mózg jej działał na pełnych obrotach i zaczęła sobie wyobrażać, jakby to wyglądało. Lekarz musiał ją uspokoić, poinstruować, bo inaczej nie wyjdzie z tego gabinetu. Nagle jakby ta cała, przepiękna bańka namiętności prysnęła, a w jej głowie zaczęły pojawiać się same krytyczne obrazy. Ona będzie musiała to zrobić, a nie Galen. Jemu serce stanie, za to ona będzie musiała o niego walczyć z całych sił.
Nie wyobrażała sobie tego nawet w najgorszym scenariuszu.
Nie — powiedziała cicho i zaczęła się zastanawiać, czego jeszcze jej nie powiedział. Czy w ogóle miał te zastrzyki? Nie widziała ich w lodówce. Jej koleżanka miała je przez uczulenie na ryby. Wystarczyło, by poczuła ich zapach, a dostawała wstrząsu anafilaktycznego. Dlatego nigdy nie odwiedziła razem z nią żadnego oceanarium. Na całe szczęście nie musiała podawać tego leku. Oby trwało to jak najdłużej. Słyszała o padaczkach i innych bzdetach. Zastrzyk prosto w serce... wydawał się jej niezwykle brutalny.
To czego nie powinien robić? — spytała niemalże od razu. Aż się cała wyprostowała, słuchając doktora. Serce. Zastrzyk w serce. Kurwa. Za bardzo siedziało jej to w głowie. Przeżywało to jak mrówka okres. Co jeśli kiedyś faktycznie będzie musiała to zrobić? Nabrała powietrza do płuc, czekając aż doktor powie jej wszystko. Galen będzie żałował, że zdecydował się ją tutaj zabrać. Naprawdę. Dopiero później dotarło do niej jeszcze jedno słowo... żona. Aż spojrzała na Galena, gdy to powiedział. Nagle te wszystkie stwierdzenia ją uderzyły. Pani Wyatt. Nie lepiej brzmiałoby Marshall-Wyatt, albo Wyatt-Marshall? Nawet się jej to spodobało.
Mogłaby być teraz jego żoną.
Pewnie by była, gdyby nie te kontenery, ale bez nich... nie poszłaby do aresztu, by o niego zawalczyć.
Nabrała powietrza do płuc, gdy Galen zapytał wprost. Znowu spuściła głowę. Czemu on tak wprost zadawał pytania? Teraz czuła, jak żołądek się jej kurczy. Co jeśli doktor powie inaczej? Te sekundy, które mijały na jego odpowiedź w ogóle nie wydawały się kończyć.
Wyrok.
Aż cała się uśmiechnęła, a oczy błysnęły jej z podekscytowania. Nawet nie zauważyła, gdy Galen wyszedł z gabinetu. Dopiero po chwili, kiedy zdążył do niej wrócić. Sama podziękowała doktorowi i zaraz byli na korytarzu szpitala.
Słyszałam, dostałeś zgodę! — rzuciła cała zadowolona, patrząc mu wprost oczy. Aż zaczęłaby skakać ze szczęścia, gdyby tylko miała na to siłę. Teraz wolała ją oszczędzać, bo dzisiaj... miała zamiar go wymęczyć w granicy zdrowego rozsądku.
Birchcliff — odparła spokojnym głosem — wbiję Ci lokalizację do nawigacji — rzuciła spokojnym tonem, czekając, aż Galen ruszy. Dopiero po paru sekundach wbiła mu lokalizację, do której mieli się udać. Jechali w bardziej dziką część Toronto, gdzie znajdowały się zalesione tereny, klify, a przede wszystkim piękne widoki. Jechali dosyć długo, a część trasy po jakiejś leśnej drodze. Całą trasę Charity siedziała cicho. Na Galena spojrzała dopiero, gdy mapy oświadczyły, że dojechali.
Podoba Ci się? — zagadnęła Galena, wychodząc z auta. Dalej znajdowali się w lesie, a w oddali dało się zobaczyć jezioro i te przepiękne białe klify. Wyatt mógł zdawać sobie sprawę, gdzie byli. Pokazywała mu zdjęcie, gdy wrócił ze szpitala do domu.
Działka marzeń Cherry.

fast cars, faster heartbeats

: ndz paź 26, 2025 11:26 am
autor: Galen L. Wyatt
- Niech sobie Pani obejrzy Pulp Fiction - wyjaśnił Cherry lekarz, bo był fanem Tarantino, Galen też był, wiec się ucieszył, chociaż może wcale nie powinien się cieszyć, skoro ta jego śmierć miała wyglądać rodem jak z filmów Tarantino. Później lekarz jednak wyjaśnił, że to nie jest zastrzyk do serca, tylko do mięśniowy, a nawet nie jakiś super zastrzyk tylko pen, bardzo łatwy w aplikacji, że nawet dziecko pijące Kubuś Play by sobie poradziło.
Z jednej strony dobrze, bo Galen też sobie poradzi, z drugiej... ujmuje to cały ten filmowy prestiż, kiedy Galen Wyatt umierałby jak Mia Wallace, a Vincent Vega uratował ją tym zastrzykiem w serce. Co prawda Mia się przećpała, ale... Galen zawsze mógł się przeruchać, czy coś w tym stylu.
Na to pytanie Cherry czego Galen nie powinien robić doktor Brown ściągnął usta w wąską linię i znowu, po raz drugi, bo raz już to zrobił, wydrukował te zalecenia Galena, gdzie była nawet ta zbyt mocna herbata.
- Niektóre wykreślę - powiedział lekarz i rzeczywiście coś tam powykreślał, herbatę na przykład. Skreślił też seks, bo chyba wiedział, że Wyatt nie da mu spokoju, no i żeby nie było to jeszcze kilka innych rzeczy, ale wciąż było więcej zakazów niż tego co faktycznie mógł. A przede wszystkim to kategoryczne unikanie STRESU.
Tylko jak unikać stresu kiedy jest się Galenem Wyattem?
Dobre pytanie, chociaż pewnie wszystkim dookoła się wydawało, że taki Galen to ma życie usłane różami i studolarówkami, które znajduje nawet w koszu na śmieci.
No nie do końca, ale dzisiaj Wyatt postanowił się tak bardzo tym nie przejmować. To był jego dzień.
Chciał go wykorzystać do cna.
Więc kiedy Cherry powiedziała mu o tej lokalizacji, to uniósł jedną brew.
- A co tam jest? - sam nie wiedział czego oczekiwał, ale Galen nie był jakimś zwolennikiem uprawiania miłości na łonie natury, już samo to jak słuchał o tym seksie na plaży od Cherry, a potem wyobrażał sobie, że ten piasek ma dosłownie wszędzie, to jakoś tak... mu się odechciewało. Chociaż to złe słowo, ale nie tryskał tak entuzjazmem jak zwykle. Ale z drugiej strony przecież mają ten duży, RODZINNY, nowiuteńki samochód. A z tymi szerokimi kołami to on pewnie mógł wjechać i na plażę i na klif.
Kiedy Cherry wbiła lokalizację do nawigacji, to Galen się tam skierował, tylko oczywiście inną drogą, żeby trochę pobawić się nową zabaweczką, a na tej pięknej, prostej drodze, na którą wjechał, rozpędzić ją zdecydowanie bardziej niż powinien, ale! Nie potrzebował zastrzyku w serce z adrenaliny, wiec to chyba dobrze. Chociaż czuł jak ona mu teraz krąży w żyłach, ta adrenalina. Czuł też zapach mocnych perfum Cherry, który przyjemnie drażnił zmysły, ale sprawiał też, że Galen się nie-cier-pli-wił.
On nigdy nie umiał czekać, a teraz, kiedy poczuł się w ogóle jakby nagle odzyskał dawny wigor i jakiś w ogóle dawny swój kształt, to kiedy tylko zaparkował, zanim jeszcze Cherry wysiadła, on już pochylał się w jej kierunku.
Ale wysiadła, pytała czy mu się tutaj podoba. Czyli chyba musiał odbębnić dłuższą grę wstępną niż miał zamiar. Wysiadł z samochodu zapinając guziki marynarki. Ale w zasadzie to zaraz przeszło mu przez myśl, że i tak ją zrzuci, więc znowu je rozpiął, te drogie guziki, drogiej marynarki, skrojonej tak idealnie, że wyglądała jakby szyli ją na nim.
Rozejrzał się dookoła. Wiedział co to za miejsce, podobało mu się, może nawet przez chwilę wyobrażał sobie tutaj ich wspólny dom, taki rodzinny, zdecydowanie inny niż chłodna, forteca, którą dla niego była willa Wyattów.
- Podoba... - powiedział i sięgnął do jej dłoni, żeby zacisnąć na nich palce, żeby ją pociągnąć do siebie, ustawić przed tą lśniącą maską nowego samochodu.
Lamborghini Urus Performante wyglądało drapieżnie i Cherry w tej czarnej sukience też tak wyglądała.
- Ale wiesz co podoba mi się bardziej? - zapytał pochylając głowę nad jej ramieniem, pozwalając by jego ciepły oddech omiótł jej skórę - Ty Cherry - mruknął w jej szyję, na której zaraz złożył ciepły pocałunek kontrastujący z tym chłodnym powietrzem, które otulało ich sylwetki. Jego dłonie przesunęły się z jej talii po biodrach, w dół, na krągłe uda, na których zacisnął palce, żeby posadzić ją na tej zimnej, matowej masce ICH nowiutkiego samochodu.

Cherry Marshall

fast cars, faster heartbeats

: ndz paź 26, 2025 12:18 pm
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

No dobrze — powiedziała cicho, czując się lekko głupia. Może powinna zrobić większy research? Zastrzyk prosto w serce brzmiał tragicznie. Już chciała oglądać jakieś tutoriale na youtubie. Ciekawe, czy coś takiego istniało... Jak zrobić zastrzyk prosto w serce? Może też były kursy jak przy RKO, tylko razem z tym zastrzykiem. Na całe szczęście lekarz nie zostawił długo ją w tej niepewności i westchnęła cicho ze szczęścia. Dziecko z Kubusiem Playem. Czyli idealne dla zestresowanej narzeczonej, która po zbyt udanym stosunku będzie musiała go użyć. Oby nic takiego nie miało miejsca.
Kiwnęła krótko głową.
Spojrzała na całą listę zaleceń lekarza, obserwując ją bacznym wzrokiem. Mocna herbata. Ciekawe, czy kiedykolwiek szklanka whiskey zostanie wyrzucona z tej listy. Całkiem dużo. Gdy tak ją analizowała, miała ochotę miauknąć. Dobrze, że nie mogli... wylatywać nigdy ze względu na status podejrzanego Galena. W innym razie wzięłaby go całego i zabrała ze sobą wprost na jakąś ciepłą wyspę. Te loty samolotem dalej były w liście zakazów. Wyglądała dla niej, jak lista przygotowana przez jej ojca, która brzmiała pod tytułem: co może zrobić Cherry, a czego jej nie wypada jako prezesce. Na liście znalazł się nawet ubiór. Zawsze nienaganny, brak złych dni i humorków. Pełna klasa. Mało było w tym wszystkim beztroski.
Chyba najbardziej zwróciła uwagę na to unikanie stresu, czyli dalej nie będzie mogła się z nim kłócić... chociaż teraz te kłótnie stałyby się przyjemniejsze, skoro mogli się w końcu godzić.
Zobaczysz — mruknęła jedynie tajemniczo, bo... chciała mieć zatwierdzone miejsce przez samego Galena. Nie podpisywała żadnej umowy, a... wpłaciła jedynie drobną zaliczkę, by mieć rezerwację. Piękne miejsce odsłonięte od niepotrzebnych spojrzeń. Za to w nocy z możliwością patrzenia prosto w twarzy. W takim miejscu potrzebowała znaleźć się Charity po pracy. Aby móc przez chwilę odpocząć. Widziała ten przeszklonych dach, z którego niezależnie od pory roku mogliby wspólnie oglądać gwiazdy. Wbrew pozorom miała w sobie coś z romantyczki.
Pewnie dlatego chciała go tam zabrać. Tylko czym dla mężczyzny był widok działki, na którym mogli zbudować dom w perspektywie zgody na seks od kardiologa i kupna nowego auta? Niczym. Chyba do samej Cherry to dochodziło w trakcie jazdy. Choć sama czekała, tupała z niecierpliwości, aż finalnie tam dojadą.
Wcale nie chciała łona natury. Za to pięknego widoku, który był w stanie pożreć ich w całości. W jej oczach mimowolnie pojawił się prawdziwy błysk. Mieli wygodne, wielkie auto, ciszę, spokój.
Zgodę od kardiologa.
Może dlatego tak pośpiesznie wyszła z auta. Czy chciała jeszcze chwilę podrażnić się z Galenem? Bardzo możliwe.
A mógłbyś tutaj mieszkać? — spytała całkiem szczerze, ściskając jego dłoń. Potrzebowała jedynie zgody. Pieczątki zatwierdzającej, a na rozmowę z architektem była już przygotowana. Uśmiechnęła się cwanie. Mogło mu się tutaj nie podobać. Tylko czy przy tym widoku z tym autem miałoby być inaczej? Widok marzenie, przynajmniej na to liczyła.
Naprawdę? — chciała się z nim odrobinę podrażnić. Doskonale przeczuwała, co się stanie. Była, jak ta gazela chwilę przez schwytaniem, przez lwa. Wiedziała, co ją czeka, ale próbowała jeszcze przez moment to odwlec. Mogła próbować. Tylko jeden pocałunek potrafił zmienić wiele. Nawet zbyt wiele. Nawet nie zauważyła, gdy sama ściągnęła mu marynarkę i nerwowo rozpinała mu guziki jego koszuli.

fast cars, faster heartbeats

: ndz paź 26, 2025 3:52 pm
autor: Galen L. Wyatt
Galen też miał w sobie wbrew pozorom coś z romantyka, ale chyba dzisiaj tego pierwiastka było w nim wyjątkowo mało, a to wszystko dlatego, że dzisiaj był jakiś niecierpliwy. Najpierw na to, żeby w końcu pojechali do tego salonu, potem żeby ta rozmowa z lekarzem przebiegła jakoś sprawniej, a teraz... Teraz już chciał się dobierać do Cherry, w tym samochodzie, zanim go opuścili.
To był jego dzień, chociaż od rana nie wszystko szło po jego myśli. Najpierw ten ojciec Charity, który tak mu podniósł ciśnienie, nie obecnością, a tym rozprawianiem na temat tej umowy, na temat tego przymusowego ślubu. Ale Galen nie chciał brać ślubu z przymusu, a to, że Cherry mu mówiła, że z nim to będzie z miłości, to średnio go przekonywało. Chociaż może kiedyś przekona, może w pewnym momencie stwierdzi, że ta miłość jest rzeczywiście tak silna, że trzeba ją przypieczętować ślubem. Tak jak to chciał zrobić zaręczynami. Jeszcze zanim dowiedział się o dziecku.
To dziecko też wymusiło na nim pewne decyzje, a Galen nie lubił być do niczego zmuszany. Nie chciał też żeby Cherry była, przez ojca, chociażby do ślubu.
Potem ten flegmatyczny lekarz, fan Quentina Tarantino, aż Galenowi się zachciało obejrzeć Pulp Fiction, po raz sto dwudziesty czwarty. Nawet może jakby Cherry mu powiedziała, że jadą do niej oglądać film, to by się szczerze ucieszył, a potem to by była taka pozycja, którą by obejrzał od deski, do deski, bez gadania.
A teraz jeszcze ta działka. Podobała mu się, chociaż musiałby się przyzwyczaić, że jest tak daleko od miasta, bo w tym momencie wychodził z apartamentu i miał wszystko pod nosem, a tutaj... odludzie.
A jednak w tej chwili, kiedy Galen już tak posadził Cherry na tej matowej masce, to może jednak dobrze, że dookoła nie było żywej duszy.
- Mógłbym, ale z Tobą mógłbym wszędzie - mruknął prosto w jej szyję, nawet jakby go w tej chwili zabrała w jakieś torontońskie slumsy, to pewnie mógłby tam z nią zamieszkać, w kartonie po bananach - i w tym miejscu mogłaby być sypialnia, z takim właśnie widokiem... - te słowa wypowiedział prosto w jej rozchylone, pełne wargi. Takie ciepłe i słodkie, że w tej chwili to ta działka już zupełnie nie miała znaczenia, bo Galen składał już na nich kolejne pocałunki, najpierw delikatne, miękkie, jakby jej smakował. Jego ręce błądziły po jej talii, po tych misternych wiązaniach sukienki, z którymi wcale nie mógł sobie poradzić. Oderwał usta od tych jej, żeby spojrzeć jej w oczy, te w których widział już ten znajomy mu tak doskonale żar.
- Ach jebać to... - mruknął i szarpnął te wiązania, aż do ich uszu doszedł trzask rozrywanego materiału. Mogła nie zakładać tej sukienki, była piękna, a Cherry wyglądała w niej jak Bogini, jak ta upadła Persefona z samych czeluści podziemnego świata, w czerni, ale Galen wiedział, że jeszcze lepiej będzie wyglądała bez niej, nie mógł się powstrzymać. Kiedy te wiązania poluzowały, to zsunął cienki materiał z jej ramion, teraz je zasypując pocałunkami, mokrymi, gorącymi, coraz bardziej zacierając granicę między delikatnością, a dzikością, tak jak potrafił najlepiej. Jakby nagle wrócił Galen Wyatt, ten sam, którym był przed zawałem, na Lanzarote.
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Cherry Marshall

fast cars, faster heartbeats

: ndz paź 26, 2025 4:24 pm
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description