The fire was his, but the spark was hers
: śr lis 12, 2025 5:14 pm
trigger warning
haydJego oddech, który rozbił się na płatku jej ucha, wraz ze słowami, sprawiły że zadrżała wyczuwalnie pod nim. Wbrew wszystkiemu, co sobą reprezentowała, teraz chciała być absolutnie jego. Mogła być jego własnością i sama by się pod tym podpisała. Nieprzymuszona i w pełni zdecydowana.
Nie odpowiedziała mu. Nie mogła, a nie było nic do dodania. Zgadzała się na to bezdyskusyjnie i czuła, że w takiej postaci, nawet nie chciał oficjalnego pozwolenia. Bo już dawno mu je dała, powtórzenie go jedynie by zachwiało ten miraż kontroli absolutnej.
Wraz z wydechem, gdy tylko na niego pozwolił, wyrzuciła z siebie i powietrze, i krótkie westchnięcie, czując go głęboko w sobie.
Syknęła, wijąc się niekontrolowanie, jednocześnie starając się zdusić w sobie dźwięki, które pchały jej się przez uciśnięte gardło na język. Było to jednak trudne, kiedy czuła jak intensywnie jego palce drażnią jej tkanki, skutecznie zacierając o ten jeden punkt rozkoszy.
Ja pierdolę, choć chciało, też jej nie mogło przejść przez gardło. Przez jego uścisk i przez jej własną samokontrolę, którą przyjęła, jakby na złość jemu, by sprowokować do jeszcze większej frustracji.
Jego kolejne słowa wywarły na niej niemałe wrażenie. Na tyle, że przez jej gardło prześlizgnęło się przeciągłe jęknięcie, jakby w odpowiedzi nie tylko na jego działania, ale także na składane obietnice. Na jego głos, który wpełzał do jej czaszki i który słowami oplatał się wokół jej umysłu, pulsując przyjemnie.
Nie miała powodu, by mu nie wierzyć. I nie miała powodu, by tego nie chcieć.
Wszystko sprowadzało się przecież do wytrzymałości i tego, które z nich podda się jako pierwsze. Z tą tylko różnicą, że ona prawo do poddania się, kazała sobie odebrać. A on nie był raczej kimś, komu brakowało i krzepy i kondycji. Świadomie wtedy wydawała na siebie wyrok.
I zrobiłaby to znowu.
Z jarzmem mocniej zaciśniętym na szyi, czuła że traci tlen, a jednocześnie, że płuca proszą o jeszcze więcej niż zazwyczaj. Drżała pod jego dotykiem, w pewnym momencie wijąc się i walcząc z nim niekontrolowanie; prowadząc ten nierówny pojedynek, gdzie ona była jego, a on – cóż – nie zamierzał jej o tym nie przypomnieć.
Dławiła się na oddechach, na własnych jękach, ale o każdy walczyła tak samo ciężko.
Słyszała go zbyt dobrze i była w zbyt kiepskiej pozycji, by próbować mu grać na nerwach, kneblując samą siebie. Poza tym – działał na nią zbyt dobrze.
Narastające szybko uczucie podniecenia, które zaraz miało stać się błogim spełnioeniem, eksplodującym w jej tkankach, było nie do zignorowania.
Dlatego szarpnęła się jeszcze raz, a porządnie. Nie po to, by się wyrwać, po to, aby przywrzeć do niego grzbietem, dosłownie wtapiając się w niego. Tak, aby mógł czuć na sobie jej rozdygotane od rozkoszy ciało, każdy jeden mięsień który drgał od buzującego w niej ciśnienia; tak, aby był absolutnie i w pełni świadom tego, co z nią robił.
Wcisnęła się w niego mocniej, z nieludzką siłą, kiedy jej usta rozwarły się, a z języka spłynęło głośne, niekontrolowane, przeciągłe jęknięcie. Całe jej ciało napięło się w błogim spazmie, który nim zawładnął. Tym, który zawiesił ją w czasie i miejscu. Który wyrwał ostatnią cząstkę tlenu z jej płuc.
Mogłaby dochodzić dla niego codziennie. Rano i wieczorem.
Czuła, jak krótki spazm za spazmem targa jej ciałem, aż w końcu przechodzi ją ostatni, po którym została z absolutną słabością. Mięśniami, które rozpadły się i nie potrafiły nawet drgnąć w ruchu. Rozpadła się przy nim całkowicie, ze świadomością odczuwając zwiotczenie każdej kończyny. Trzymała się w pionie już tylko temu, że on dalej miał w ucisku jej gardło. Niczym oszołomiona, całkowicie zdjęta.
Absolutnie bezbronna, po chwili drżąc przy nim delikatnie.
— Więcej — rzuciła krótko, słabym głosem, ale jedynym, na który znalazła siłę w płucach. Drgnęła raz, jak wybita z transu, świadomie napinając mięśnie na szyi. — Chcę. Więcej.
Damon Tae