Strona 3 z 5

The fire was his, but the spark was hers

: śr lis 12, 2025 5:14 pm
autor: Valkyrae Callahan
trigger warning
hayd
  Zachłysnęła się ostatkiem oddechu, który złapała, ledwie jego palce ucisnęły jej gardło. Jej serce zabiło mocniej, być może w przestrachu, a może w podekscytowaniu. A może niebezpiecznej mieszance jednego i drugiego, jaką mogła czuć przy obcowaniu z nim.
  Jego oddech, który rozbił się na płatku jej ucha, wraz ze słowami, sprawiły że zadrżała wyczuwalnie pod nim. Wbrew wszystkiemu, co sobą reprezentowała, teraz chciała być absolutnie jego. Mogła być jego własnością i sama by się pod tym podpisała. Nieprzymuszona i w pełni zdecydowana.
  Nie odpowiedziała mu. Nie mogła, a nie było nic do dodania. Zgadzała się na to bezdyskusyjnie i czuła, że w takiej postaci, nawet nie chciał oficjalnego pozwolenia. Bo już dawno mu je dała, powtórzenie go jedynie by zachwiało ten miraż kontroli absolutnej.
  Wraz z wydechem, gdy tylko na niego pozwolił, wyrzuciła z siebie i powietrze, i krótkie westchnięcie, czując go głęboko w sobie.
  Syknęła, wijąc się niekontrolowanie, jednocześnie starając się zdusić w sobie dźwięki, które pchały jej się przez uciśnięte gardło na język. Było to jednak trudne, kiedy czuła jak intensywnie jego palce drażnią jej tkanki, skutecznie zacierając o ten jeden punkt rozkoszy.
   Ja pierdolę, choć chciało, też jej nie mogło przejść przez gardło. Przez jego uścisk i przez jej własną samokontrolę, którą przyjęła, jakby na złość jemu, by sprowokować do jeszcze większej frustracji.
  Jego kolejne słowa wywarły na niej niemałe wrażenie. Na tyle, że przez jej gardło prześlizgnęło się przeciągłe jęknięcie, jakby w odpowiedzi nie tylko na jego działania, ale także na składane obietnice. Na jego głos, który wpełzał do jej czaszki i który słowami oplatał się wokół jej umysłu, pulsując przyjemnie.
  Nie miała powodu, by mu nie wierzyć. I nie miała powodu, by tego nie chcieć.
  Wszystko sprowadzało się przecież do wytrzymałości i tego, które z nich podda się jako pierwsze. Z tą tylko różnicą, że ona prawo do poddania się, kazała sobie odebrać. A on nie był raczej kimś, komu brakowało i krzepy i kondycji. Świadomie wtedy wydawała na siebie wyrok.
  I zrobiłaby to znowu.
  Z jarzmem mocniej zaciśniętym na szyi, czuła że traci tlen, a jednocześnie, że płuca proszą o jeszcze więcej niż zazwyczaj. Drżała pod jego dotykiem, w pewnym momencie wijąc się i walcząc z nim niekontrolowanie; prowadząc ten nierówny pojedynek, gdzie ona była jego, a on – cóż – nie zamierzał jej o tym nie przypomnieć.
Dławiła się na oddechach, na własnych jękach, ale o każdy walczyła tak samo ciężko.
  Słyszała go zbyt dobrze i była w zbyt kiepskiej pozycji, by próbować mu grać na nerwach, kneblując samą siebie. Poza tym – działał na nią zbyt dobrze.
  Narastające szybko uczucie podniecenia, które zaraz miało stać się błogim spełnioeniem, eksplodującym w jej tkankach, było nie do zignorowania.
  Dlatego szarpnęła się jeszcze raz, a porządnie. Nie po to, by się wyrwać, po to, aby przywrzeć do niego grzbietem, dosłownie wtapiając się w niego. Tak, aby mógł czuć na sobie jej rozdygotane od rozkoszy ciało, każdy jeden mięsień który drgał od buzującego w niej ciśnienia; tak, aby był absolutnie i w pełni świadom tego, co z nią robił.
  Wcisnęła się w niego mocniej, z nieludzką siłą, kiedy jej usta rozwarły się, a z języka spłynęło głośne, niekontrolowane, przeciągłe jęknięcie. Całe jej ciało napięło się w błogim spazmie, który nim zawładnął. Tym, który zawiesił ją w czasie i miejscu. Który wyrwał ostatnią cząstkę tlenu z jej płuc.
  Mogłaby dochodzić dla niego codziennie. Rano i wieczorem.
  Czuła, jak krótki spazm za spazmem targa jej ciałem, aż w końcu przechodzi ją ostatni, po którym została z absolutną słabością. Mięśniami, które rozpadły się i nie potrafiły nawet drgnąć w ruchu. Rozpadła się przy nim całkowicie, ze świadomością odczuwając zwiotczenie każdej kończyny. Trzymała się w pionie już tylko temu, że on dalej miał w ucisku jej gardło. Niczym oszołomiona, całkowicie zdjęta.
  Absolutnie bezbronna, po chwili drżąc przy nim delikatnie.
  — Więcej — rzuciła krótko, słabym głosem, ale jedynym, na który znalazła siłę w płucach. Drgnęła raz, jak wybita z transu, świadomie napinając mięśnie na szyi. — Chcę. Więcej.

Damon Tae

The fire was his, but the spark was hers

: śr lis 12, 2025 10:31 pm
autor: Damon Tae
trigger warning
hajd
Mógł na nią patrzeć całymi dniami.
Mógł ją czuć, słuchać i pieprzyć każdego dnia.
Jeszcze nikt na niego tak nie działał. Nikt go tak nie podniecał, że chciał się w tej osobie całkiem zatracić i to nie tylko raz, ale też drugi, trzeci i każdy kolejny.
Zwykle po orgazmie zakładał spodnie i szedł do domu. Bez zbędnego przeciągania, bez rozmowy, bez wymiany czułości czy następnych rund, bo nie odczuwał takiej potrzeby. W jej przypadku odczuwał tak przyjemny i mocny pociąg, że nie miał ochoty kończyć, nawet jeśli raz już dała mu oralne spełnienie. To jednak miało być dla niego za mało.
Karmił się jej urywanymi oddechami, tłamszonymi jęknięciami, drżeniami mięśni i każdym wijącym się gestem, który prosił o więcej. Pobierał siłę i moc z tego, jak mu się poddawała oraz niemo prosiła o jeszcze. Gdy wciskała się w jego klatkę piersiową, nawet jeśli miał ją ciągle przyklejoną do jej pleców. Jak na niego napierała, mimo, że jego palce mocno zaciskały się na jej gardle, trzymając ją przy sobie i nie pozwalając uciec.
Zamierzał dać jej wszystko i jeszcze więcej.
Czuł jak nabija się na jego palce, przez co wiedział jak blisko była. Im bardziej się wiła, im głośniejsza była, tym mocniej ją atakował, nie zwalniając nawet na moment. I nawet gdy w końcu jej głos rozbił się po ścianach sypialni w głośnej rozkoszy, a ciało rzucało się w spazmach, jeszcze chwilę ją palcował stanowczo, przedłużając jej odczucia.
W końcu jednak zamarł, z palcami w jej zaciśniętym wnętrzu, pozwalając jej na krótki odpoczynek. Zaledwie przerwę przed tym, co miało jeszcze nadejść.
Więcej. Chcę. Więcej.
Kąciki ust wygięły mu się w bezczelnym, usatysfakcjonowanym uśmiechu. Przejechał końcówką języka po jej płatku ucha, dopiero teraz wychodząc z niej palcami. Nie uciekł jednak zbyt daleko. Mokrymi od jej podniecenia opuszkami pomasował powolnymi, okrężnymi ruchami jej nabrzmiałą łechtaczkę.
Obiecałem ci coś, Callahan. Nie skończę z tobą, dopóki nie będziesz mogła chodzić — powiedział cicho, spokojnie, a w jego głosie była ta charakterystyczna, niebezpieczna nuta. Obietnica przemieszana z groźbą. — A z tego co widzę… — zaczął, wycofując się do tyłu, pociągając ją za gardło za sobą. Zszedł z łóżka, aby postawić ją na nogach i pchnął jej plecy, aby oparła się rękami o materac, tym samym puszczając jej gardło. — To stoisz całkiem nieźle — dokończył, przejeżdżając dłonią po jej partiach, kierując się na wewnętrzną stronę ud, by jednym, stanowczym ruchem je rozsunąć.
Skoro nogi jej się nie uginały, to miała sporo siły. I mogła na siebie dużo przyjąć.
Zlustrował ją spojrzeniem i jedną ręką przesunął powoli po jej wygiętym kręgosłupie. Była doskonała w każdym calu. Jej delikatna skóra, która w okolicach szyi była już zaczerwieniona, potargane włosy, rozedrgane mięśnie… w dodatku cała jego. I to w tym wszystkim było najbardziej podniecające. To jak podatna była, jak bardzo chciała tego, co miał jej zrobić. Jak sama się wręcz wystawiała.
Wyszczekana i uparta, a teraz tak przyjemnie uległa i napalona.
Otarł się o nią nabrzmiałym od podniecenia przyrodzeniem, które ewidentnie się zregenerowało w czasie, gdy palcami przygotowywał jej wnętrze do kolejnych wrażeń. Samemu w tej chwili działał na granicy, bo czuł jak każda tkanka w jego ciele wręcz krzyczał, aby wejść w nią ostro i bez ostrzeżenia. Aby móc w końcu poczuć jak jej tkanki zaciskają się na każdym centymetrze jego męskości. Podświadomie czuł tą samą rozlewającą się przyjemność…
Ale wolę miał równie stalową co nerwy.
Proś — warknął, wymierzając jej solidny strzał w wypięty tyłek, który ledwie sekundę później zaczął zmieniać kolor na czerwony. — Chcesz więcej, to, kurwa, ładnie poproś. — Kolejny cios z otwartej dłoni wymierzył w jej pośladek, tym razem mocniejszy, jakby pospieszający i upominający.
Chciała być jego szmatą, to tak zamierzał ją traktować.

Valkyrae Callahan

The fire was his, but the spark was hers

: czw lis 13, 2025 8:39 am
autor: Valkyrae Callahan
trigger warning
hayd
  Czuła, że była w stanie jeszcze znieść wiele. Nauczona była, aby znosić wiele, bo musiała. Ale nigdy tego nie żądała, a teraz tutaj – jak w transie powtórzyła, że chciała więcej, niż dotychczas jej dał. Nie mogła zdławić tej piekącej od wewnątrz, chciwej myśli, która domagał się wręcz, by w końcu poczuć go w sobie. Mogła snuć wyobrażenia, ale nigdy nie odczuje pełnej tego satysfakcji, dopóki faktycznie go nie poczuje.
  Wypuściła drżącym oddechem powietrze, czując jego palce na swojej łechtaczce.
  Jego głos, jak nóż, wżynał się w jej umysł, a jednocześnie hipnotyzował ją, tym swoim złowróżbny wybrzmieniem. Było w tym mężczyźnie coś takiego, co sprawiało, że była niemalże pewna, że nie potrafiłaby mu odmówić. Niczego. W tej chwili wydawała się być skłonna zrobić wszystko, co by jej podyktował. I to nie dlatego, że teraz roztaczał wokół siebie aurę kogoś, kto absolutnie nie przyjąłby odmowy.
  A może to przez jego dłoń, przyjemnie krążącą po jej kobiecych partiach.
  Oparła dłonie na miękkiej, wytarmoszonej już pościel, w duchu przyznając mu rację. Bo mimo wszystko trzymała się dobrze i to, co z nią zrobił, było ledwie zaczątkiem tego, co była w stanie znieść. Mogłaby za punkt honoru powziąć sobie odwrócenie ról i doprowadzenie jego, do absolutnego wycieńczenia, ale była świadoma z kim obcowała.
  Była świadoma tego, że może być zaciekły, choć nigdy tej jego niezmordowanej zaciętości nie widziała w pełnej krasie. Widziała jednak ślady na jego ciele, liczne szramy i znaki nie tylko upływu czasu. I to, że pomimo nich, był tutaj. Silny, sprawny pomimo niedawnych przejść i gotowy. Więc nie zamierzała się łudzić, że udałoby się jej odwrócić sytuację i to ona jego zamęczyła.
  Choć chętnie by spróbowała.
  Zdławiła w gardle podniecone syknięcie, które pchało się przez nie, ledwie poczuła jego nabrzmiałe, gotowe przyrodzenie ślizgające się po jej kobiecych partiach. Tak upajająco blisko, a jednocześnie tak frustrująco odległe. Zapchała się własną reakcją, nie chcąc dać mu tej jednej satysfakcji. Choć może powinna? Może powinna rozciągnąć tę grę i zobaczyć, które dłużej wytrzyma?
  Ona już swój orgazm miała chwilę temu.
  Chwilę potem rozstrzygnął to, jeszcze zanim zdołała się podjąć.
  Trzask jego dłoni spotykającej się brutalnie z jej nagą skórą na pośladku przemieszał się z jego rozkazem. Ona odruchowo wcisnęła palce w pościel, czując jak zaognione miejsce uderzenia nie tyle, co mrowi piekącym bólem, a szczypie w rozkosznej ekscytacji. Kolejne zderzenie jego dłoni z jej ciałem tylko to spotęgował.
  Wcisnęła palce intensywniej w materac.
  — Mocniej — syknęła, w odpowiedzi na jego żądania. — Nie zamierzam cię szanować, skoro nie potrafisz mi porządnie przyłożyć w dupę. — Z pełną premedytacją i świadomością możliwych następstw go prowokowała. I nie zamierzała mu odpuścić. Wszak miała być jego szmatą. A nawet taką musiał sobie ułożyć.
  Była tyle samo chętna, co i on. Może nawet bardziej, kiedy czuła w sobie dogorywające już, echo poprzedniego spełnienia. A jednocześnie, im dosadniej czuła jego frustrację, zwłaszcza jej własnym zachowaniem, zdawała się wchodzić na zupełnie inny, wyższy poziom ekscytacji.
  Kiedy ją uderzał, paradoksalnie, zaczynała czuć, że żyje.
  Dopiero, kiedy spadło na nią to, czego sama żądała i kiedy poczuła się usatysfakcjonowana przytłumiającą mieszanką bólu i rozkoszy, który odbił się na niej drżącym oddechem, była gotowa dostosować się i uznać jego dominację w pełni. Choć pewnie niejednokrotnie będzie musiał jej przypominać, kto wciąż miał mieć kontrolę.
  Zacisnęła palce na materiale pościeli, miętosząc jej poły w dłoniach. Jej grzbiet ugiął się mocniej, a biodra uniosły. Wypchnęła je w jego stronę, już nawet bez słów go zapraszając do siebie. Wiedziała jednak, że to mu miało nie wystarczyć.
  Jej głos zszedł do zmysłowego, uniżonego szeptu:
  — Błagam cię, Demonie. — Zadrżała nawet pod nim w tej kumulującej ekscytacji. — Tak bardzo chcę cię w końcu móc poczuć. Objąć cię całego sobą. Nie każ mi już dłużej czekać.
  W razie kryzysu może spróbować się przebranżowić na aktorkę porno.

Damon Tae

The fire was his, but the spark was hers

: czw lis 13, 2025 10:54 am
autor: Damon Tae
trigger warning
hajd
Jeżeli chciałaby się z nim siłować, nie odpuściłby.
Fajnie było, jak przejęła na moment sprawy w swoje ręce, musiał jej przyznać, że była świetna w tym co robi. Dawno nie było mu tak przyjemnie pod rękami jakiejś kobiety, a fakt, że to była ona, jedynie podkręcał jego podniecenie. Dlatego wizja oddania jej kontroli nie była aż takim złym pomysłem, niemniej… raz wystarczył. Jego umysł już dawno wykreował wizję tego, co z nią zrobi, jak tylko dostanie ją w swoje ręce. I szczerze? Bardzo chciał ją spełnić.
To, że była taka chętna i podatna, jedynie go nakręcało.
A odpowiedzi jej ciała, podsycało jego własne, zwierzęce zapędy.
Niebezpieczne to było połączenie, ale chyba w ogóle jej to nie odstraszało. Wręcz przeciwnie.
Kąciki ust mu drgnęły wyżej w usatysfakcjonowanym grymasie, jak usłyszał jej słowa. Skóra na jej pośladkach wydawała się żywo czerwona, a nawet nie włożył do tego tyle siły. Najwyraźniej to miał być problem, bo nie chciała być traktowana delikatnie, nawet jeśli jego czyny blisko delikatności nie stały.
Zaskakujesz mnie — prychnął pod nosem, zaledwie ułamek sekundy później sprzedając jej kolejny, siarczysty cios z otwartej ręki. Taki, do którego przyłożył zdecydowanie więcej siły. Taki, gdzie musiał przytrzymać jej biodro, aby nie straciła równowagi.
Ale to był ledwie jeden z kilku kolejnych.
Następny cios powędrował na jej pośladek, a głuchy odgłos odbijanej dłoni przeszedł po pokoju. Zaraz po nim nadszedł następny i jeszcze jeden. Każdy mocniejszy od poprzedniego. Ostatni był na tyle mocny, że czerwony pośladek wydawał się być o wiele cieplejszy pod jego dotykiem. Jej skóra miała czerwone znaczenia od drobnych przekrwień, ale on wydawał się nie zwracać na to uwagi tak długo, jak ona nie zgłaszała żadnego sprzeciwu.
A przecież nawet wtedy miał się nie hamować.
Zamachnął się kolejny raz, ale to właśnie wtedy usłyszał to co chciał.
Błagam cię, Demonie.
Jego grzbiet spiął się w przyjemnym dreszczu w odpowiedzi na jej słowa. Jego dłoń ostatni raz uderzyła w jej tyłek i tam się już zatrzymała, chwytając ją mocno. Zacisnął palce na jej pośladkach, mocniej ją sobie podsuwając, aby móc raz jeszcze otrzeć się o jej mokre wejście.
Grzeczna dziewczynka.
Wszedł w nią mocno, bez zapowiedzi. Głęboko, aż po sam koniec.
Jego palce boleśnie zacisnęły się na jej biodrach, gdy dodatkowo ją na siebie nabijał. Zatrzymał się, gdy tylko znalazł się w środku, czując jak jej tkanki mocno otaczają jego przyrodzenie. Było to zdejmujące uczucie, cholernie przyjemne. Wypuścił powoli powietrze z płuc, które wstrzymywał przez ten czas.
Kurwa, jaka ty jesteś przyjemnie ciasna — warknął pod nosem, gdy dreszcz na jego grzbiecie zaczął powoli ustępować.
Jego brak ruchu jednak nie trwał długo.
Ledwo poczuł swoje własne serce, a zaczął w nią rytmicznie uderzać. Na pełnej głębokości, nie tracąc przy tym na mocy. W końcu mógł poczuć ją na sobie w pełni. Nie mógł się doczekać tego momentu i w ogóle się nie zawiódł. Jego frustracja przeplatana z pożądaniem jedynie wzrosła.
Schwycił ją za włosy i pociągnął, aby ją trochę podnieść. Złapał ją za przedramiona, zawieszając nad materacem, nabierając tempa. Dźwięk uderzających o siebie ciał rozchodził się po sypialni. Damon zacisnął mocniej zęby, skupiając się na jej pełnej penetracji, raz za razem, mocno i głęboko, tak aby czuła go w pełni. Każdy, pieprzony centymetr jaki ocierał się o jej tkanki.
Atakował ją, czując jak własne podniecenie niekontrolowanie rośnie wraz z każdym kolejnym ruchem. A im bardziej był podniecony, tym bardziej agresywny w swoich ruchach się stawał.
W pewnym momencie z niej wyszedł. Po prostu.
Odwrócił ją do siebie i złapał za kark, aby wcisnąć jej w usta krótki, ale zachłanny pocałunek w trakcie którego złapał ją za jedno udo. Podchwycił ją i uniósł, aby mogła objąć go nogami w pasie. Skierował się z nią na jedną z najbliższych ścian do której zdecydowanie zbyt mocno ją przycisnął. Wszedł w nią ponownie z gardłowym pomrukiem, który ukrył w jej skórze na szyi. Zaczął się w niej poruszać praktycznie od razu, nie dając jej chwili na odetchnięcie. Złapał jedną ręką za jej czerwoną od poprzedniego uścisku szyję i raz jeszcze odebrał jej dech, pozostawiając jej tylko tyle powietrza, ile mogłaby potrzebować.
A i tak trochę za mało.
Drugą ręką sięgnął do jej piersi, zaciskając na niej brutalnie palce, jakby próbując odreagować to ciśnienie, które go wypełniało. Jego biodra przy tym nie zatrzymywały się nawet na moment. Stracił na dokładności, ale nadrabiał w tym momencie prędkością w jaką w nią wchodził.
To nie był seks. Pieprzył ją na tej ścianie, jakby miał ją w nią wcisnąć. Jakby jej kręgosłup za moment miał się przebić przez warstwy cegieł i cementu.


Valkyrae Callahan

The fire was his, but the spark was hers

: sob lis 15, 2025 6:20 pm
autor: Valkyrae Callahan
trigger warning
hayd
  Mogła być dla niego wszystkim. Przyjąć każdą rolę, której chciał od niej. Głodna nie tylko własnej, ale także i jego satysfakcji. Mogła być szmatą, mogła być grzeczną dziewczynką. Wszystko, co dałoby jej go usatysfakcjonować, zwłaszcza kiedy oddała mu kontrolę, chwilowo tylko pożyczoną od niego.
   Była tak zaślepiona echem poprzedniego orgazmu, że chętnie stałaby się tym, czego od niej chciał, a to tylko po to, żeby móc w końcu osiągnąć swój własny, bezpruderyjny cel. Spełnić własną zachciankę, która wypełniała ją odkąd znaleźli się z powrotem w mieszkaniu. Jak zwykle sam na sam, jak zwykle w otoczeniu tego samego mroku nocy. Tylko tym razem z innym powietrzem pomiędzy nimi.
  A potem jej to dał. To, o co miała tylko prosić, a o co ona tak błagała.
  Rozkoszowała się każdym milimetrem, który pokonywał, gdy w nią wszedł. Dosłownie czuła na swoich tkankach, które rozpierał swoją sztywną męskością, każdą jej żyłkę i każdą wypustkę. Czuła nawet to, jak w niej pulsował. Rozchyliła usta niekontrolowanie, gdy go przyjmowała w całości. Sama nie była wielka, ale jej partner już tak. Rozdzierające uczucie błogości szarpnęło jej podbrzuszem, kiedy tylko zatopił się w niej aż po nasadę. Miała wrażenie, że było go w niej stanowczo za dużo, a jednocześnie to samo wrażenie powodowało, że jej serce energicznie podskakiwało w jej klatce piersiowej w podnieceniu.
  Jego usatysfakcjonowane, niskie warknięcie było nagrodą, którą od niego dostała. Naparła pośladkami mocniej na jego ciało.
  On odpowiedział. Tak, że pierwsze niekontrolowane westchnienie uciekło spomiędzy jej warg. Każde jego uderzenie, tak mocne i precyzyjne, kwitując kolejnym, drżącym oddechem. Takim, który był nieubraną w słowa prośbą o więcej. To, jak ją wypełniał, za każdym razem wpadając w nią z nieludzką wręcz siłą, było dla niej mieszaniną rozdzierającego bólu. Tak intensywnego, że nie szczypał jej ciała odpychającą nieprzyjemnością, a czymś przeciwnym. Gorącym, wzbierającym pożądaniem.
  Nie protestowała, gdy ją sobie ustawiał. Gdy chwytał jej włosy u nasady i gdy ją podnosił, by zaraz schwycić. Jak zahipnotyzowana ruchem jego bioder pozwalała mu teraz na wszystko. Na to, by złapał ją i rżnął ją, tym razem w tempie. Tak czuła go jeszcze dosadniej, jeszcze mocniej.
  A ona tylko zaciskała swoje mięśnie na nim, z pełną świadomością, by móc go czuć jeszcze lepiej w sobie. Słysząc tylko, jak sypialnia wypełnia się dźwiękiem skóry zderzonej ze skórą w słodkiej symfonii z jękami i drżącymi oddechami.
  Aż poczuła nagłą pustkę, kiedy tak po prostu z niej wyszedł, zostawiając każdy, najdrobniejszy jej atom pobudzony, a tak bardzo spragniony dalszych pieszczot.
Odwróciła się do niego, szukając też oddechu, ale odebrał go jej, zanim zdołała poczuć tlen w płucach. Odpowiedziała na jego pocałunek głodna i w tym głodzie – natarczywa. Bez problemu otoczyła go udami, czując jak komfortowo poprawiają się jej warunki. Czasami jej wzrost, w parze z jego gabarytami, był nad zwyczaj upierdliwy.
  Rozwarła usta, niekontrolowanie wyrzucając z siebie oddech, w reakcji na zderzenie ze ścianą. Wynagrodził jej to, kiedy znów rozparł jej wnętrze swoją nabrzmiałą, twardą męskością. Narzucił taki rytm, którego jej ciało nie było w stanie od razu przyjąć. Czuła, jak jej mięśnie się spinają, a nerwy szukają sposobu, by odreagować impuls.
  Werżnęła bezwiednie paznokcie w skórę jego pleców, a jej usta rozchyliły się i wyszeptały modlitewnie jego imię.
  Tyle, zanim zaczął odbierać jej oddech. Ruchem bioder i uściskiem na jej własnej szyi. Czuła, jak traci, już i tak zachwianą, swobodę oddechu. I czuła, jak za każdym ruchem on precyzyjnie uderzał w jej rdzeń, wypełniając do samego końca.
  I czuła, jak sama zaczyna znajdować się gdzieś na pograniczu rzeczywistości i naćpanej, błogiej ekstazy.
  — Ja pierdolę — wycedziła, czując jak sama dławi się na własnych słowach, które próbowały prześlizgnąć się przez jej zaciśnięte jego palcami gardło. — Damon. — Miała wrażenie, że już przez samo jego imię na własnym języku drży niczym struna. Przesunęła dłonie na jego ramiona. — Błagam cię, nie przestawaj. Jestem tak blisko — wyskamlała, szukając jego spojrzenia, swoimi zamglonymi oczami.

Damon Tae

The fire was his, but the spark was hers

: ndz lis 16, 2025 1:39 pm
autor: Damon Tae
trigger warning
hajd
Jej reakcje ciała były jego najlepszą zapłatą.
Sycił się nimi, karmił. To było jego pieprzone paliwo, które napędzało każdy kolejny ruch. To było cholernie satysfakcjonujące, gdy tak mu się poddawała. Gdy jej ciało się dostosowywało i pragnęło jeszcze więcej. Jak jej paznokcie wrzynały się w jego skórę od rozpierającego ją podniecenia, starając się znaleźć punkt zaczepienia i ujścia dla własnych emocji. Gdy każda tkanka krzyczała z rozkoszy, a jej jęki i urywane oddechy odbijały się od ścian pomieszczenia. To było jak pieprzona melodia dla jego uszu.
Nigdy jeszcze nie czuł się tak głodny i jednocześnie podniecony.
Pieprzył ją, uderzając mocno biodrami o jej ciało, a dźwięk odbijanych od siebie ciał przeplatany z ich oddechami rozchodził się po całym mieszkaniu. Nawet nie zauważył kiedy jego palce mocniej, w odruchu, zacisnęły się na jej szyi, podtrzymując ją stanowczo przy ścianie, gdy skupiał się na atakowaniu jej wnętrza.
Wtedy ją usłyszał.
Jej umęczone błaganie, które był dla niego sygnałem.
Oczy mu pociemniały jeszcze mocniej, a wolna ręka sięgnęła do jej biodra, aby werżnąć się w jej skórę. Podtrzymał ją sobie, aby zaraz jeszcze bardziej zwiększyć tempo i moc uderzania się o jej wnętrze. Czuł jak przyjemny dreszcz przechodzi przez jego kręgosłup, ale to nie miał być koniec. Nie dla niego. Jeszcze nie. To był dla niego impuls do działania, który spinał mięśnie i nakazywał dać jej dokładnie to czego chciała.
Więcej.
Docisnął ją mocniej do ściany, gdy atakował ją ze zwierzęcym tempem. Już nawet nie panował nad własnym oddechem, a ciche pomruki wysiłku wydobywały się z jego gardła, gdy znowu się w niej zanurzał z tym samym, jak nie silniejszym impetem. I nie zwalniał, ani nie łagodniał aż do momentu w którym nie wyczuł, jak jej ciało się spina w charakterystycznym spazmie.
Jej, już i tak ciasne, tkanki zacisnęły się mocno na jego przyrodzeniu, a on w odpowiedzi przyszpilił ją całym swoim ciałem do ściany, wgryzając się w skórę na jej szyi. Wbijał ją niemalże swoją klatką piersiową w gips, gdy na kilka ruchów zwolnił, tylko po to, aby mocno, na pełną głębokość, się w nią wbić. Tak jak tylko mógł. Na tyle, na ile pozwalała mu ta pozycja.
Zatrzymał się i ucałował jej szyję, dokładnie w tym miejscu, gdzie jeszcze odznaczały się jego zęby. Puścił jej szyję i przeniósł ręce na jej plecy. Oderwał ją od ściany i jeszcze z niej nie wychodząc, przeniósł z powrotem na łóżko, samemu układając się nad nią.
Bez większej przerwy dla niej, podchwycił jej nogę w kolanie i przycisnął ją do jej piersi. Wyszedł z niej prawie, niemalże subtelnie, tylko po to, aby wbić się w nią mocno, aż po samą nasadę.
Jeszcze z tobą nie skończyłem — wymruczał gardłowo do jej ucha, a potem ponowił swój ruch. Raz, potem kolejny i jeszcze jeden.
I gdy znowu się w nią wbił z całą swoją frustracją, wyprostował się. Jedną ręką podtrzymywał jej łydkę, a drugą podtrzymał jej biodro, gdy zaczął ponownie ją atakować. Szybko, ale też precyzyjnie i głęboko, tak aby mogła go dokładnie poczuć, w najdalszych tkankach.
Tak jak chciała, nie słuchał ewentualnych głosów sprzeciwów.
Rżnął ją jak chciał, czując jak jego plecy spina przyjemny dreszcz. Sięgnął drugą ręką do jej twarzy, ujmując jej szczękę, nawet na moment nie zwalniając swojego tempa czy spuszczając na mocy.
Zachłanna z ciebie suka — prychnął między powarkiwaniami, ale nie dał jej nawet możliwości odpowiedzi. Wepchnął jej dwa palce do ust, pochylając się bardziej nad nią, swój ciężar opierając na jej łydce, którą dociskał do piersi. W ten sposób mógł w nią wchodzić jeszcze lepiej, jeszcze głębiej. Mocniej. Nie robiąc sobie nic z tego, że łóżko rytmicznie uderzało o ścianę raz za razem, wraz z jego kolejnymi atakami na jej drobną osobę.
Czuł, że podniecenie rosło w miarę jedzenia, ale starał się hamować, bo miał jeszcze plany wobec niej, a to, w jakiej pozycji ją teraz miał sprawiało, że był coraz bardziej zachłanny.

Valkyrae Callahan

The fire was his, but the spark was hers

: ndz lis 16, 2025 10:01 pm
autor: Valkyrae Callahan
trigger warning
hayd
  Zaczynało jej brakować oddechu, a jednak – było to nieistotne. Jej umysł był jak za mgłą. Zaślepiony podnieceniem, słodką wizją spełnienia, tak intensywną, że tak naturalny i pierwotny odruch, jakim miało być oddychanie, przestawał się liczyć. To, jak niewiele powietrza ześlizgiwało się do jej płuc z każdym wdechem i to, jak trudno było wypuścić z siebie wydech. A wraz z nim jęknięcie. A zaraz za nimi skamlący głos, który prosił o to, by jej dał to, co już czuła kłębiące się pod jej skórą.
  Jakże łaskawy okazał się być dla niej.
  Czując, jak intensywnie szturmuje ją, odchyliła głowę, opierając ją o mur za sobą. Odbierała każde, dzikie i mocne uderzenie jego sztywnego przyrodzenia we wszystkich swoich komórkach. W swoim rdzeniu. Rozochocona już wcześniej, otępiała przez jego działania i estetyczną fizyczność, nie potrzebowała wiele, aby wkrótce pod nim eksplodować niekontrolowanie.
  Orgazm poczuła w duszy, w każdej komórce, w każdym atomie. Przeszedł przez nią jak huragan, zostawiając za sobą napięte, rozedrgane mięśnie. Wyślizgnął się z niej przeciągłym, choć zdławionym kontrolującą jej gardło dłonią, jęknięciem.
  A mimo to on nie przestawał. Uderzał w nią mimo oporu, sprawiając że fizycznie rozsypywała się pod nim. Psychicznie miała wrażenie, że jej dusza oddziela się od ciała w uniesieniu, absolutnie sobie z nim nie radząc.
  Poczuła jego zęby na mięśniach i skórze swojej szyi. Zostawił po sobie szczypiące echo przyjemnej pieszczoty. Wyrzuciła z siebie ciężko oddech, gdy uderzył w nią tak głęboko, że aż zabolało. Odetchnęła ze słyszalnym syknięciem, gdy się zatrzymał. Gdy poczuła na sobie jego miękkie wargi.
  Bicie jej serca, nie tylko je, musiał słyszeć nawet jej sąsiad z niższego piętra.
  Zamroczona, wciąż w ekstazie, nawet nie zwróciła uwagi, że ją gdzieś zabiera. Dopiero, gdy pod plecami, zamiast chłodnej ściany, poczuła wytarmoszoną wcześniej pościel, zdała sobie sprawę, gdzie są. A gdy objęła spojrzeniem jego umięśnioną sylwetkę nad sobą, zadrżała z ekscytacji. Nie musiał teraz nawet nic robić, aby chodziła dla niego jak w zegarku. Wystarczył jej sam jego widok.
  Wyrwał jej z piersi niekontrolowany oddech, gdy w nią wszedł; gdy poczuła go jeszcze głębiej w sobie, niż dotychczas; gdy tak intensywnie rozpierał jej tkanki swoim przyrodzeniem. Wcisnęła paznokcie w jego ramiona, szukając czegokolwiek, co pomogłoby odreagować to wszystko, co czuła.
  Mięśnie wzdłuż jej kręgosłupa napięły się nagle, gdy jego groźba sięgnęła jej ucha. Nie odpowiedziała, wpatrując się w niego jak zahipnotyzowana, przyjmując go w sobie raz po raz. Zaciskając się na nim konsekwentnie, ilekroć w nią uderzał.
  Rozstała się z jego ramionami, gdy się prostował, choć nie wypuściła ich. Ześlizgnęła się z ramion na przedramiona, pozostawiając jego skórę rozoraną od paznokci.
  Czuła go w sobie; czuła zabójcze tempo jego bioder i to, jak za każdym razem uderzał w nią idealnie. Tak, jak potrzebowała. Z taką mocą, że nie potrafiła stwierdzić, czy to wciąż było przyjemnością czy rozdzierającym bólem. Może jednym i drugim.
  A mimo to miała w sobie tyle uporu, by złapać jego spojrzenie, odpowiadając na nie swoim, choć zamglonym, to bezczelnym, aby wyskamleć mu przy tym:
  — Mocniej.
  I może faktycznie była zachłanna. Cały czas chciała więcej. Chciała jeszcze. Chciała mocniej. Jak miała nie prosić i jak miała nie żądać, kiedy on jej to wszystko dawał?
  Jego komentarz nie spotkał się z odpowiedzią, nie było nic werbalnego. Ale momentalnie przez jej nerwy przepłynął impuls, który pociągnął za sobą słodki dreszcz ekscytacji. Kolejny, gdy wepchnął jej do ust knebel, który zdawał się jeszcze smakować nią samą.
  Natychmiast chciwie otoczyła jego palce swoim językiem, zwilżając własną śliną. Prześlizgiwała się po nich sprawnie swoim mięśniem, pieszcząc z nabożną więc dokładnością. Patrzyła przy tym prosto na niego, aby widział, że nic sobie z tego nie robiła. I szukając jego reakcji na to, jak go ssała.
  Wiedziała, że jej podrażnione tkanki nie potrzebowały dużo, by znów się spiąć, rozparte ekstazą, wciąż czując na sobie pogłos orgazmów, które już jej dał. Ale, jak już stwierdziła to wcześniej – mogła dochodzić dla niego każdego dnia i nocy. I o każdej porze.

Damon Tae

The fire was his, but the spark was hers

: pn lis 17, 2025 11:04 am
autor: Damon Tae
trigger warning
hajd
Nie był na skraju, ale czuł, że od środka go rozpiera.
Z każdym kolejnym pchnięciem, jego kręgosłup przeszywał dreszcz. Impuls, który napędzał jego biodra. Czuł go wszędzie, w każdej swojej tkance i zakończeniu nerwowym. Powodował mocne bicie serca, a także ciężki oddech, który wyrywał się z jego gardła, gdy na nowo się w nią wciskał z tą samą intensywnością co wcześniej.
Podniecała go, jak nikt inny wcześniej.
Nie czuł jeszcze nigdy tak zwierzęcego popędu. Takiego pożądania do drugiej osoby. Ten akt został przeniesiony na zupełnie inny poziom. O wiele wyższy, bardziej odczuwalny nie tylko fizycznie, ale też psychicznie, bo jej reakcje mile pieściły jego umysł. Każdy zerwany oddech, każde tłumione jęknięcie wyciekające spomiędzy jej warg, a także słowo, którego nie umiała stłamsić. Ten jeden wyraz, który miał być prośbą, a jednocześnie rozkazem.
Informacją o tym, czego chciała.
Mocniej.
Zachłanna. Nienajedzona. Cholernie podniecająca.
Była wszystkim czego oczekiwałby od partnerki, a nawet więcej. I właśnie z tego też powodu, zamierzał spełnić każdą jej prośbę. Zwłaszcza, jeśli ta odpowiadała jego stylowi oraz wizji.
Nie musiała długo czekać. Wyciągnął swoje oślinione palce z jej ust. Schwycił jej kostki i stanowczym ruchem ułożył jej nogi na swoich ramionach, samemu praktycznie się na niej kładąc. Docisnął ją swoim ciężarem do materaca, tym samym wymuszając uniesienie jej bioder przez ułożenie ciała. Teraz mógł zanurzać się w niej w pełni. Jeszcze głębiej.
Uderzył raz. Mocno. Aż dźwięk ich obijanych ciał rozległ się po pomieszczeniu. Potem kolejny. I jeszcze jeden. Wolno, ale nadrabiał siłą oraz dokładnością swoich ruchów.
Zagarnął jej ręce i przygwoździł nad jej głową, łapiąc jej nadgarstki w swoją dłoń. Z jego gabarytami spokojnie mógł objąć jej drobne kości i jeszcze mieć miejsc. Drugą dłonią sięgnął do jej żuchwy, którą ujął w dwa palce, wciskając kciuk pomiędzy jej wargi. Przejechał nim po jej języku, kiedy znowu w nią uderzył na tyle mocno, że rama łóżka odbiła się od ściany.
Zanurzył mordę w jej szyi, a jego ciężki oddech owiał jej skórę, gdy ponownie ją zaatakował. Schwycił jej płatek ucha w zęby, gdy wyrwał mu się kolejny, gardłowy pomruk wysiłku przemieszanego z pożądaniem. Chciał jej dać to, co chciała. Chciał jej dać pełną moc. Praktycznie rozerwać ją od środka, gdy wchodził w nią bestialsko i brutalnie raz za razem.
Dźwięk ich złączonych ciał, jej jęki i odgłosy przesuwanego łóżka rozlewały się po sypialni.
Sąsiedzi zapewne byli zachwyceni. Zwłaszcza kobiety.
Wysunął kciuk z jej ust, aby zastąpić go własnym językiem. Wcisnął jej na usta głęboki, zachłanny pocałunek, stając się jej prywatnym kneblem.
To właśnie wtedy jego biodra uderzyły w nią mocniej. I szybciej. Nabierały tempa wraz z każdym kolejnym ruchem, gdy jego przyrodzenie się w niej zanurzało tak głęboko, jak tylko mogło. Tylko gdy zyskiwał na prędkości, to tracił na dokładności. Gubił też oddech.
Oderwał się od niej i wyprostował. Wciąż trzymając jej nadgarstki w ryzach, obrócił jej miednicę na bok, łącząc jej nogi po jednej stronie. Schwycił wolną ręką jej biodra, uderzając w nią szybko i mocno. Cały był już oblepiony potem, ale nie zwracał na to uwagi. Teraz liczyło się jego własne spełnienie. I jej orgazm. Kolejny.
Jego otwarta dłoń spotkała się z jej pośladkiem. Nie był to delikatny strzał. Był pełen rosnącej frustracji i podniecenia, które było tak wyczuwalne, że wręcz gotowało mu krew w żyłach. Zaraz po pierwszym, przyszedł kolejny, jeszcze silniejszy.
Głośniej, Callahan. Niech wszyscy słyszą jak cię rżnę — warknął, pomiędzy cięższymi oddechami, lustrując ją ciemnym spojrzeniem. Spojrzeniem pełnym dominacji i władzy. Takim, co nienawidził sprzeciwu. — Niech słyszą jak znowu dla mnie dochodzisz.
Rozdzielił z powrotem jej nogi.
Zawiesił się nad nią, opierając ciężar na ręce przykuwającej jej nadgarstki oraz drugiej - tej, którą zacisnął na jej gardle. Wcześniej nie miał oporów, ale teraz, gdy rosła w nim frustracja i to charakterystyczne, uciskające go uczucie podniecenia, atakował ją bez żadnego wytchnienia. Pieprzył ją, jakby jutra miało nie być, skupiając się na jej orgazmie oraz własnej, egoistycznej chcicy. Atakował mocno, brutalnie i agresywnie, w szaleńczym tempie, które teraz nie miało żadnego ładu i składu.
Całkowicie dał się pochłonąć zwierzęcym, pierwotnym instynktom.


Valkyrae Callahan

The fire was his, but the spark was hers

: wt lis 18, 2025 12:47 pm
autor: Valkyrae Callahan
trigger warning
hayd
  Wyrwał jej bezdusznie oddech z piersi, gdy uderzył w jej fundament tak głęboko i z taką mocą, o jaką by go nie posądziła. Lub taką, którą chciał, aby w sobie znalazł i jej dał. Każdy kolejny ruch tylko pogłębiał jej bezdech, który u niej osiągnął. Każde uderzenie trafiało tak precyzyjnie w jej fundament, że miała wrażenie, iż czuje, jak jej jestestwo odrywa się od jej ludzkiej powłoki. Było to tak głębokie, że nieświadomie, rozedrganym i złamanym głosem, zawołała boga, w którego istnienie już dawno przestała wierzyć.
  Próżno szukać niebiańskiego zbawienia, kiedy z pełną świadomością następstwa wpuściło się Demona do swojego domu.
  Poddała mu się absolutnie, oddając kontrolę nad swoim ciałem, gdy schwycił i ujarzmił jej nadgarstki. Całkowicie bezbronna, bezwzględnie poddana, a jednocześnie tak bardzo tego chętna.
  Gdzieś po drodze wzięła łapczywy oddech, zaraz natrafiając na jego kciuk we własnych ustach. Opracowała go własnym językiem i śliną, ostatecznie zaciskając zęby na jego zgięciu, gdy znów w nią uderzył. Zagryzła go na granicy wyczucia, odreagowując kolejny raz bodziec. Rozluźniła szczękę jak tylko się z niej wycofał, zaraz traktując delikatną, choć łasą pieszczotą. Ssąc chciwie i wodząc językiem. Jakby w podziękowaniu i w ramach pojednania, za to, co było parę sekund temu.
  Jej ciało spięło się, a jej wnętrze ścisnęło w odruchu, kiedy jego biodra narzuciły żywsze tempo. Jego oddech palił jej skórę żywym ogniem, a jego niskie brzmienie było czymś, co paliło wewnętrzną, wielowymiarową rozkoszą. Każdy cięższy oddech, każdy pomruk, był jak żywe potwierdzenie, że pracował dla niej. Że to ją wybrał i teraz zaspokajał. Że to ją wybrał, by zaspokoić również siebie.
  Jego usta na swoich powitała ze zwierzęcym głodem i zachłannością. Stęskniona za smakiem jego spierzchniętych już warg, za śliskim mięśniem, który znalazł jej własny język, łącząc się w głębokim pocałunku. Było ciężko o oddech, a każde niekontrolowane jęknięcie, które towarzyszyło jego uderzeniom, kryło się w jego ustach, stłamszone i przytłumione.
  A on uderzał. Jeszcze szybciej, jeszcze intensywniej. Swoim napiętym przyrodzeniem dosłownie rwąc jej wnętrze i rozciągając do granic możliwości.
  Ze smakiem nadchodzącej już tęsknoty i niedosytu oderwała się od jego warg, gdy się podnosił. Przeleciała po nim przymglonym spojrzeniem, zsuwając się po jego napiętych mięśniach klatki piersiowej i brzucha, które lśniły od potu w pokojowym półmroku. Zamknęła oczy, gdy ją ustawił, czując jak naciera na jej wnętrze, zostawiając z każdym ruchem rozkosz w tkankach. W komórkach. W najmniejszej cząsteczce.
  Syknęła przeciągle, napinając się, gdy ją uderzył, zostawiając na jej skórze szczypiący podnieceniem ślad. Raz kolejny skwitowała żałosnym stęknięciem, które rozciągnęło się w serię krótkich pojękiwań do rytmu jego bioder.
  Jego głos wślizgiwał się do jej umysłu i ciężko osiadał. Komenda, której nie chciała się sprzeciwiać. Autorytet, który uznawała bezgranicznie. Taki, któremu się nie odpowiadało, a po prostu spełniało jego rozkaz.
  W pewnym momencie już nie jęczała. Skamlała przy każdym jego uderzeniu, czując jak rozsadza ją od środka. Wybuchła pod nim, nim zdała sobie z tego sprawę. Chciała go wezwać, wypowiedzieć jego imię, ale to ono uwięzło na jej ustach, kiedy to przyszło. Jak burzowa fala, ekstaza przeszła po jej ciele, zostawiając po sobie spięte, drżące mięśnie. Wlekąc wielopoziomową rozkosz, która wypełniała ją całą. Która wibrowała w niej i rozpierała.
  Kolejne spełnienie było tylko intensywniejsze, niż każde wcześniejsze, ale tym bardziej frustrujące, gdy świadomie czekała na niego. Na to, by jego żar zdołał się rozlać po jej wnętrzu i ją zapełnić. Na to, by mogła odczuć na sobie i usłyszeć jak jego szczyt przecina powietrze.
  Ale on był niezmordowany. Bezlitosny w swej kreacji i tak bardzo autorytarny w tej odsłonie, że wiedziała, że to, czego chciała, i tak zależało tylko i wyłącznie od niego.

The fire was his, but the spark was hers

: wt lis 18, 2025 2:24 pm
autor: Damon Tae
trigger warning
hajd
Nie miał dla niej litości.
Ale też tego nie chciała. Nie chciała grzecznego głaskania, mówienia ładnych słówek. Nie chciała, aby się z nią kochać powoli i subtelnie, jak na romantycznych kochanków przystało. On nawet nie wiedział jak wejść w taką rolę. Dlatego to, czego od niego oczekiwała, było… po prostu nim. Jego naturą. Wszystkim tym, co w nim siedziało, gdy chodziło o osobę, która go pociągała. Tylko, że jeszcze nigdy nie natrafił na kogoś, kto budziłby w nim tak zwierzęce, prymitywne instynkty.
Nie wydawała się jednak czegokolwiek żałować.
Czekał na jej koniec. Czekał, aż dojdzie. Aż jej głos odbije się od ścian w sypialni i przeniknie przez zamknięte okna. Aż ten żałosny jęk wryje mu się w umysł i pozostanie w nim na długo. Aż poczuje smak jej orgazmu na każdej tkance, jaką w nią wchodził. Którą ją dotykał. To była doskonała nagroda. I chociaż dostał ich już kilka, to każda kolejna jedynie podsycała jego pragnienie na więcej.
Nie tylko ona była tu zachłanna.
Nie czekał jednak długo. Szybko dostał to, co chciał, a jej cudowne skomlenie przeszyło go na wskroś. Obserwował, jak wygina swoje drobne, doskonałe ciało, a mięśnie spinają się w ekstazie, którą jej zapewnił. A co ważniejsze, czuł jak jej delikatne tkanki w które wbijał się raz za razem, ciasno się na nim oplatają, przez co odczucia bycia w niej stały się trzykrotnie wyższe.
Warknął ciężko i chociaż ciężej teraz było się wbić w jej ciasne wnętrze, to nie przestawał. To nie był dobry moment, bo czuł jak przez to wszystko narosła w nim jego własna, namacalna wręcz frustracja. Ciężka i wyjątkowo irytująca. Taka, której chciał dać upust jak najszybciej, bo uciskała jego podbrzusze i szeptała, aby wziąć ją jeszcze mocniej, właśnie teraz, gdy była najbardziej bezbronna, tuż po kolejnym szczycie.
Mocniej do niej przywarł i przyspieszył ruchy swoich bioder, poddając się temu rozpierającemu go od środka ciśnieniu. Nie potrzebował dużo czasu, aby w kilku kolejnych już ostrych, może zbyt mocnych ruchach, dojść w niej. Ruszył się raz, potem kolejny i całkiem się zatrzymał z gardłowym warknięciem na ustach, które stłamsił na skórze jej szyi. Tej samej szyi, na której w trakcie orgazmu zacisnął swoje palce o wiele za mocno.
Jego ciężki oddech mieszał się z tym jej. Ich sklejone ciała praktycznie się ze sobą stopiły. Rozluźnił palce na jej nadgarstkach i gardle, jak poczuł, że odchodzą z niego siły, a to przyjemne ciśnienie w końcu maleje.
Oddychaj, Callahan — wycharczał przy jej uchu, kciukiem ostrożnie przejeżdżając po wzniesieniu na jej tchawicy. Skóra była czerwona, mocno podrażniona. Już teraz wiedział, że zostanie ślad o który mogliby ją pytać. Chociaż sąsiedzi po dzisiejszym występie raczej nie będą zadawać pytań o ślady na jej ciele.
O jego ślady zadrapań i zaschniętej krwi także. Ale jego to nikt nie zaczepiał na small talk.
Wypuścił jej nadgarstki i przesunął palcami po całej długości jej przedramienia, ramienia i schodząc niżej. Przejechał po jej boku, do biodra i uda, za które schwycił, mocniej zaciskając na nim swój chwyt. Wsunął swój nos w jej włosy, zaraz podnosząc jednak mordę, co by zlustrować ją swoim ciemnym spojrzeniem.
Nie zamierzał jej przepraszać za to, co miało miejsce.
Teraz już wszyscy w bloku wiedzą, aby cię nie zaczepiać — stwierdził z zadowolonym smirkiem na mordzie, gdy przejeżdżał palcami po kolejnym, czerwonym śladzie na jej ciele. Może i przypadkowi faceci nie będą jej zaczepiać, o ile tu mieszkali, ale jakichś babci nie musieli informować o tym, do kogo należała.
Ciekawe czy Senna będzie mogła spojrzeć im jutro w oczy.

Valkyrae Callahan